Skocz do zawartości

Ezzssu

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ezzssu

  1. Panowie, jestem z aktualizacją sytuacji. Jako, że otrzymałem od was sporo porad, to czuje się w obowiązku by przekazać wam choć skrót tego co się wydarzyło. Rozstanie doszło do skutku. Usiadłem z byłą już partnerką, powiedziałem co myślę - rzeczowo i spokojnie, ona również, obydwoje przyznaliśmy że nasz związek po prostu umarł śmiercią naturalną i zakończyliśmy sprawę. Bez kłótni, bez złości. Od rozstania minął już ponad miesiąc. Przeszedłem wszystkie etapy rozstania, od szoku i niedowierzania, poprzez zaprzeczenie i próby ratowania związku (głupota wiem..., zwłaszcza że ja zainicjowałem rozstanie), poprzez etap wkurwu i ogólnej chęci rozjebania wszystkiego wokół, aż do obecnego etapu - czyli akceptacji i uspokojenia psychicznego. Jasne, były pewne etapy kiedy sobie nie radziłem, kiedy się dość mocno ścinaliśmy z byłą partnerką, ale to chyba normalne. I w sumie ciesze się, że takie akcje były, bo rozładowały część napięcia. Myślałem, że zajmie mi to dłużej, ale obecnie naprawdę jest ok, praktycznie o niej nie myślę, nie pojawia się w moich myślach, a także nie mam potrzeby kontaktowania się z nią w sprawach innych niż "oficjalne", bo jednak pewne rzeczy "urzędowe" musimy jeszcze ogarnąć. Żyje z dnia na dzień, nerwowość i nadmiar myśli zniwelowałem dzięki powrotowi do regularnych ćwiczeń. W końcu mam czas dla siebie, dla wszystkich zaniedbanych spraw. Każdy kolejny dzień jest w sumie pozytywniejszy niż myślałem. W pewnym sensie odczuwam ulgę, jakby ktoś mi zdjął z pleców kilka kilogramów przygniatających mnie od 2/3 lat. Dzięki raz jeszcze za pomoc, rady i wsparcie.
  2. Przede wszystkim - dzieki Panowie za odzew i porady. Na komorce ciezko sie cytuje, wiec odpowiem zbiorczo na wasze argumenty i pytania. Co do kwestii mieszkaniowej - na szczescie mieszkanie wynajmowane. Wiec zostaje kwestia podzialu rzeczy ktore sa wspolne lub wyposazenia mieszkania kupionego za wspolna kase. Co do kwestii syfu jaki moze mi narobic po rozstaniu, to czuje ze macie racje. Bez tego sie pewnie nie obejdzie w jakims stopniu. I w sumie kto wie, moze faktycznie zweryfikuje to moje przyjaznie i pokaze mi kto jest za mna... Na pytanie czemu dalej z nia jestem. To tak jak pisalem - boje sie samotnosci, choc rozumiem ze to stawia mnie w roli cipki a nie faceta. A takze ciezko mi sie pogodzic ze strata prawie dekady zycia. Z drugiej strony - kazdy kolejny dzien, miesiac, rok w tej relacji to tylko kolejne straty - bo nie wierze ze jestem dalej w stanie cos z nia budowac. Czyli jak rozumiem, zyjac z nia w nieformalnym zwiazku, nie moge juz po rozstaniu zostac uznany ojcem jej ewentualnego dziecka z innym kolesiem? I wtedy juz tylko sad moglby mnie zmusic do testow DNA?
  3. Czesc, Wybaczcie brak polskich znakow. Pisze z komorki a tu uzywanie polskich liter to katorga. Jestem w zwiazku od okolo 8 lat. Wiec okres zakochania i burzy hormonow juz dawno mam za soba. Z partnerka znamy sie od jakis 9/10 lat, no i tak jakos wyszlo ze udalo nam sie zalozyc zwiazek, ktory nie przecze, byl udany i szczesliwy i nawet normalny. Przez jakis czas... Obecnie jestesmy na takim etapie ze wprost mamy siebie dosc, ale trzyma nas ze soba wspolne mieszkanie, przyzwyczajenie i chyba sami sie oszukujemy ze jakas forma "milosci". Potrafimy mowic sobie wzajemnie rzeczy ktore dyskwalifikuja dalszy zwiazek. Nie potrafimy sie dogadac, klotnie (coraz ostrzejsze) sa na porzadku dziennym. Ja juz od miesiecy nie potrafie sie angazowac w ten zwiazek, nie umiem powiedziec "kocham Cie", nie umiem spedzac z nia czasu. Marze o swietym spokoju, zyciu dla siebie. Nawet seksu nie uprawiamy od dluzszego czasu bo ja po prostu nie czuje juz tej potrzeby w stosunku do niej i nie potrafie udawac ze go w ogole chce. Chce zakonczyc relacje ktora trzyma sie tylko dlatego ze obydwoje boimy sie samotnosci. Zrozumialem tez, ze nie bede potrafil wejsc w zwiazek malzenski z obecna partnerka, bo i tak bym sie z nia rozwiodl za 2/3 lata. Wiec po co przedluzac zycie czegos co juz umarlo. Moja partnerka jest, hmm, dosc normalna kobieta. Wielu uznaloby ze ideal na zone i matke. Ale ja poznalem ja na tyle, by miec wewnetrzna pewnosc ze byla by to moja Femme Fatale. Ze po slubie i narodzinach dziecka stalbym sie zbedny w tym zwiazku, sprowadzony do roli sluzacego i bankomatu. Dostarczyciela srodkow do zycia. A na to nie ma mojej zgody! No i dlatego planuje rozstanie. Wczesniej nigdy tego nie robilem, bo moj poprzedni zwiazek zakonczyla poprzednia partnerka. Wiec nie wiem jak sie do tego zabrac. Myslalem nad szczera, spokojna rozmowa, proba dogadania sie na spokojnie i potem ogarnieciu wspolnych spraw i pozegnaniu sie. Ale nie wiem jak ona zareaguje... Wiem za to, ze jest bardzo pamietliwa i bywa msciwa. Wrecz obawiam sie pewnych prob osmieszenia mnie z jej strony, po zerwaniu. Jak sie przed tym chronic? Mam tez pytanie w kwestii dzieci. Czy jesli teoretycznie moja partnerka, juz po rozstaniu ze mna, znajdzie sobie innego i zajdzie w ciaze, to moze mnie "wrobic" w ojcostwo tego dziecka? Slubu nie mamy, wiec niby nie zostane z automatu wpisany jako ojciec, ale czy ona nie moze sklamac w tej kwestii w urzedzie i zostane wpisany jako ojciec biologiczny jej dziecka? Panowie, macie jakies rady?
  4. Ezzssu

    Dobry Dobry

    Nie wypada tak wjezdzac na forum bez przywitania sie, dlatego no wlasnie... Czesc wszystkim! Czesc oficjalna za mna. Co do mnie, to jestem facetem okolo 30, gosciem dosc normalnym, ktorego mijacie codziennie na ulicy i nawet go nie zauwazacie, choc wcale mi to nie przeszkadza. Bo przede wszystkim w zyciu cenie sobie wlasnie to normalnosc i przecietnosc, bo nauczylem sie cieszyc zyciem i chwila a nie gonieniem kroliczka. Na forum wpadlem bo mam pewien solidny problem, ale to juz do odpowiedniego dzialu. To tyle. Pozdrawiam, Ezzssu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.