Skocz do zawartości

Tomasz94

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Tomasz94

Kot

Kot (1/23)

1

Reputacja

  1. Mój avatar to okładka albumu jednego z moich ulubionych (w tym przypadku świętej pamięci) artystów. Dokładna nazwa to Nujabes - Spiritual State. Co do wracania jak bumerang to wiem, że to się stanie. Raz tak było i to nawet przewidziałem, tym razem kiedy skończy ze szkołą, znajdzie kolejnego pajaca który porucha i zostawi wskoczy jej stary priorytet i będzie przepraszanie.
  2. Od dłuższego czasu jest już lepiej i klepki się przestawiły co do idealizowania tej laski. Wszystko ułożyło się w jedną całość dzięki waszym odpowiedzią i rzeczywiście cała ta relacja polegało na przydzieleniu roli "tamponu". Cała historia jest fakt faktem zjebana i nie da się tego czytać, a ja myślałem tylko o tym, że ktoś mi tam powiedział, że mnie kocha i jakoś udało mi się w to uwierzyć. Wszyscy macie racje, zerwanie kontaktu jest najlepszym pomysłem pomimo tego, że zdarzają się próby nawiązania kontaktu z jej strony, bo potrzebuje zrobić jakiś tekst po angielsku, bo nie wie jak zrobić to i tamto albo jakieś głupie pierdoły. Wyjebałem się, częściej wychodzę ze znajomymi, łatwiej jest mi się skupić na pracy i portfel jest nagle grubszy
  3. Tomasz94

    Witam

    Cześć, me imię Tomasz i chciałbym powitać użytkowników tego zacnego forum
  4. Może trochę się nie rozumieliśmy. Chodziło mi o to, że wole brnąć w głupotę i zobaczyć efekty niż podjąć decyzję bazując na tym co już miało miejsce.
  5. Dziękuję wam za odpowiedzi, kubeł zimnej wody i krytyka była mi potrzebna. Jestem osobą która uczy się na błędach pomimo, że niektóre z nich są na własne życzenie i doprowadzają do destrukcji samooceny. Tekst byłby dłuższy o akcje w których jeździłem do niej żeby cos wyjaśnić werbalnie, a nie tekstowo, ale uznałem to za wątek poboczny który nie ma większego wpływu na historię. Macie rację co do mojej samooceny, zmalała i niemal zanikła przez jedną osobę, ale wiem, że jestem już na dobrej drodze żeby ją odbudować. Prawidłowa jest też diagnoza dotycząca jej zachowania gdzie może i popłacze nad takim obrotem wydarzeń i zatęskni za elementami których zabraknie w jej życiu codziennym, a miała je dostępne będąc ze mną, ale suma sumarum jest to osoba która nie pierwszy raz zmienia partnera i nie zostawi to na niej takiego piętna jak na mnie. Nie będzie żadnego seksu na zgodę bo boję się czymś zarazić, jeżeli usłyszę żale z jej strony to albo je zignoruje albo każę spierdalać. Bardzo dobrym tematem do przemyślenia było pytanie czy jest to osoba z którą widzę się za kilka/kilkadziesiat lat, czy jest to osoba z którą chciałbym zakładać rodzinę albo mieć dzieci. Odpowiedź brzmi nie. W jakimś stopniu przywiązałem się do jej rodziny i widziałem, że to normalni, racjonalnie podchodzący do życia ludzie, ale trafiła się jedna osoba która jest wyjątkiem od reguły. Na początku było mi jej szkoda bo miała jakieś tam doświadczenia w życiu, ale kuźwa ... każdy ma jakiś bagaż doświadczeń i bycie z kimś z litości jest bezsensowne. Zakończyłem epizod w którym byłem czyjąś podróbką i zderzyłem się z brakiem empatii i zrozumienia faktów. Ja też mogłem nie być doskonały, nie zabierać jej co rusz w nowe miejsca i dostarczać atrakcji na każdym kroku, ale kocha się człowieka takim jaki jest, a nie takim jaki chce się aby był. Ja ją kochałem bo wyidealizowałem sobie jej atuty i nie wierzyłem, że znajdę sobie laskę z ładniejszą buzią i fajniejszym tyłkiem, tyle. Teraz chcę zmienić priorytety, użyć doświadczenia które zebrałem przez ten cały okres i wysłuchać waszych rad.
  6. Pisałem już o moim przypadku na jednym z forum i pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie podzielenie się tym również tutaj. Jest to bardzo długa i złożona historia która zaczęła się od znajomości w pracy. Ja byłem na wyższym stanowisku od niej, impreza firmowa, wymiana zdań i nagle staliśmy się parą. Wszystko wydawało się zbyt szybkie i abstrakcyjne żeby było dla mnie prawdziwe bo była to pierwsza dziewczyna którą miałem (jest starsza ode mnie o kilka lat, to ważny element). Początkowe fazy związku wydawały się bardzo dobre, dużo rozmów, codziennie się widzieliśmy, ona była osobą bardzo energiczną i żywiołową co sprawiło, że sam trochę się otworzyłem i nie byłem 100% racjonalistą. Problemy zaczęły się pojawiać po kilku miesiącach związku...Kłótnie w których ja czułem się winny bo nie zrobiłem "x" lub nie pomyślałem o "y" i nie czuła się przy mnie "piękna". W tym momencie pojawił się jej ex o którym zacząłem coraz więcej słyszeć. On to, przy nim tamto, jak on wracał z pracy to "rzucałam mu się na szyję" itd. Wszystko to co o nim słyszałem argumentowane było "szczerością" którą tak ceniła, a którą coraz to bardziej nienawidziłem. Dowiadywałem sie mnóstwa rzeczy o niej; o tym ilu miała chłopaków (podała dwudziestu paru), o tym jak jeden z nich był jakimś perkusistą, drugi podrywał ja na samochód itd. Był również jej ostatni facet przede mną, który będzie drugą pierwszoplanową postacią tego tematu. Żołnierz, starszy od niej, kolej o którym nie wiem wiele, ale wiem tyle, że wystawił ją, pozwolił wyśmiać przy znajomych i mówił chore rzeczy na jej temat podczas picia z jej ojcem (za co gościa znienawidził). Jej on się podobał, czuła, że do niego należy (to jej słowa) i się przy nim nie nudziła. Jednym z kulminacyjnych momentów było jej naleganie żebym z nią zamieszkał kiedy jeden z jej współlokatorów się wyprowadził. Początkowo zgodziłem się, ale po przemyśleniu wszystkiego, tego, że zostawiłbym swoich dotychczasowych przyjaciół dla dziewczyny którą znam 3-4 miesiące i płacenia podwójnego czynszu jest idiotyzmem i nie powinienem tego robić... Od tego momentu zaczęło się wszystko sypać. Nienawidzę świąt Bożego Narodzenia... przez nią, ponieważ przez cały ten okres musiałem z nia rozmawiać i tłumaczyć, żebyśmy byli razem, że będzie dobrze kiedy ona "miała dość i chciała być sama". Uspokoiło się, przez tydzień. Sylwestra spędziliśmy razem, bez większych wrażeń poza seksem, czułościami i słyszeniem od niej, że mnie kocha. Znowu czułem, że będzie ok i jej przejdzie, że nie będzie się zamykać w sobie i nie będzie myśleć o tym jak bardzo jej tata jest na nią cięty (wcześniej była córeczką tatusia, miała wszystko i nagle zaczęło się wszystko sypać, to ważny element historii). Chodziłem do niej, odwiedzałem, rozmawiałem, przynosiłem rzeczy/prezenty i myślałem, że jest szczęśliwa. Ona ciągle nie czuła się piękna. Wysyłała zdjęcia, odpisywałem "Tomek, to takie puste", nie wiedziałem jak reagować... Autentycznie za każdym razem jak dostałem zdjęcie to nie było coś spontanicznego, coś zeby poprawić mój humor i jej samoocenę, to był test czy powiem coś co ona chce usłyszeć, a nie to co czuję (gwoli pytań, moje odpowiedzi nie kończyły się na "fajne" "ślicznie" itp. były bardziej elokwentne...ciężki romantyzm, ale z każdego słowa wylewała się miłość, widocznie tylko dla mnie). Dobijający stał sie tekst "kiedy on (jej eks) to mówił, to do mnie bardziej trafiało". Zabolało, cholernie.... Wszystko poleciało wtedy. Siedziała na telefonie częściej niż zwykle, przy mnie kiedy spędzaliśmy razem czas. Dojrzałem kiedyś imię osoby do której pisała, imię dziewczyny, spoko... Potem doszło do tego, że widziałem wiadomości na jej FB... Nagie zdjęcia, do jej byłego. Nie wiedziałem co zrobić. Napisałem, że to chore i obrzydliwe, że jak można mówić drugiej osobie, że się ją kocha, a potem robić takie świństwo. Nie odzywałem się tydzień, dostawałem sms-y z przeprosinami, z prośbami o kontakt z nią, pisała mi pierdoły, że dostała jakąś ocene w szkole i chciałaby mi powiedzieć o tym osobiście. Po tygodniu poszedłem do niej. Miała mnie w dupie. "Myślisz, że przyjdziesz tutaj po tygodniu nie odzywania się i skoczę Ci w ramiona?". Szok. Wytłumaczyła mi, powiedziała, że gdybym tylko przyszedł do niej wcześniej, pokazał te wiadomości które wysłała to wyjaśniłaby mi normalnie dlaczego do tego doszło... ostatecznie wyjaśniła i wyszło na to, że potrzebowała atencji której nie miała u mnie. Potrzebowała aby ktoś inny powiedział, że ma fajny tyłek, zaj**iste cycki czy cokolwiek innego i był to akurat jej były. Doszliśmy do porozumienia, sam nie wiem jak, ale jakoś. Mijały tygodnie, a ja żyłem w tym chorym związku w którym nie wiedziałem czy być zazdrosny, szczęśliwy czy wściekły. Pojawiła się jej bliska koleżanka z przeszłości która mnie polubiła i mówiła jej żeby się mnie trzymała bo nie pożałuje. I tak powoli od tej koleżanki dowiadywałem się co się dzieje za moimi plecami. Kiedy ja jechałem do siebie do domu, a ona do swojego (chodzi mi o domy rodzinne), rozmawialiśmy, że fajnie byłoby teraz być razem, a nie wyjeżdżać. Pytałem jej gdzie jest, "w kinie z siostrą". Spoko, wszystko wydawało się być normalne. Potem dopiero okazało się, że wcale nie wyjechała w ten sam dzień co ja, tylko była w szkole, wróciła z niej, a na nią pod mieszkaniem czekał były i pojechali do kina. Osoba która mówi, że kogoś kocha robi coś takiego myśląc, że się nie dowiem, ale się dowiedziałem. Byłem wtedy w pracy, wyszedłem z niej aby się z nią spotkać i skonfrontować posiadając w.w informacje. Była wtedy sama w domu, była cholernie zdziwiona, że przyszedłem. Usiadłem i powiedziałem jej żeby wyciągnęła portfel i wyciągnęła wszystko co tam jest. Wyciągnęła drobne, kilka dupereli i zdjęcia, jedno z nich to jej były. Nie pytajcie skąd o tym wiedziałem, po prostu miałem przeczucie. "Miałam je tutaj bo chciałam je mu oddać". Bez sensu, można było je wyrzucić albo spalić, nieważne. Zapytałem jak było w kinie. Wtedy się zdziwiła, bardzo. Byłem oschły, nie czułem nic, ona ryczała jak nie wiem co, dyszała i trzymała mnie za ręce żebym nie wychodził, zatrzymywała mnie w progu, błagała, mówiła, że mnie kocha i się zmieni, proponowała seks, wszystko bylebym nie wyszedł. Poszedłem myśląc, że mam to już za sobą. Minęło trochę czasu, nie wiem co mi do łba strzeliło, ale chciałem z nią porozmawiać, wyjaśnić to wszystko jeszcze raz. Tym razem było to samo co po tygodniowym nie odzywaniu się, miała to w dupie i powiedziała, że ona się nie zmieni i ona już podjęła decyzję. Słyszałem od niej najgorsze rzeczy jakie przyszło mi słyszeć od drugiego człowieka. "Jest ktoś ważniejszy od Ciebie, zawsze był", "W końcu będę miała normalny seks w ten weekend", "nie wiem co w Tobie widziałam", "wystarczyło, że do Ciebie zagadałam i od razu rzuciłeś mi się w ramiona". Śmiałem się kiedy to słyszałem, z uśmiechem na twarzy zapłaciłem za piwo które piliśmy przy rozmowie w której padały te zdania i poszedłem do domu. Przepraszała mnie za wszystko co powiedziała wtedy. Zaczęła się umawiać ze swoim byłym, a ja debil utrzymywałem ten kontakt licząc na nie wiadomo co. Słyszałem wszystko o jej byłym, co ona dla niego robi, że ona ma ją w dupie kiedy ona się stara, że nigdy nie będzie wystarczająco dobra dla niego, jaki prezent urodzinowy dla niego naszykowała, a on miał "wyj**ane". Trwało to miesiąc, miesiąc w którym byłem przyjacielem-przydupasem-sępem który czekał na padlinę. Znowu ryczała, opowiadała o tym jak została zraniona przez niego, że ze mną było spokojnie i nie musiała się bać, że coś się stanie... Łyknąłem to, jak młody pelikan. Znowu chciałem z nią być. Mówiła, że teraz ma o wiele większy szacunek do naszego związku. Było tak jak na początku, ale dla mnie to był początek najbardziej toksycznego okresu w moim życiu. Moi bliscy wiedzieli o niej to co napisałem do tej pory. Będąc z nią skazywałem się na miano idioty i frajera który uwziął się na jedną dziewczynę jakby nie było innych na tym świecie. Brnąłem w to bo czułem, że jestem szczęśliwy, postawiłem na swoim i miałem rację. Pojawiał się również element zauroczenia, nie było dla mnie piękniejszej osoby i moja samoocena zatrzymywała się tam gdzie kończyła się cierpliwość mojej dziewczyny. Czułem się pewny siebie gdy było dobrze i się nie kłóciliśmy, ale gdy coś było na rzeczy to momentalnie nie potrafiłem postawić na swoim i starałem się dyplomatycznie szukać kompromisu jednocześnie robiąc z niej ofiarę kiedy to ona zrobiła głupotę... Ale ciągle myślałem, że będzie lepiej. Kupiliśmy bilety na wycieczkę do Londynu, pozostawała kwestia znalezienia noclegu, zrobienia planu gdzie idziemy i zagospodarowania pieniędzy... Jest to część historii której na prawdę nie chce opisywać. Podsumuję to tylko tak, że wydałem około 2000 zł na kilka dni wycieczki w której połowę czasu była obrażona. Powód ? Nie zorganizowałem wycieczki sam, nie ogarnąłem noclegu sam i nie wymieniłem wszystkich pieniedzy. Ostatniecznie zamiast się cieszyć sobą wyszła z tego strata czasu, nerwów i pieniędzy. Mniejsza o to. Na okres wakacji wyjechała do swojego miasta rodzinnego, oddalonego o 450 km ode mnie. Był to okres kiedy nie miała szkoły (studiowała dziennie, ja pracowałem i uczyłem się zaocznie) i chciała odpocząć. Pisaliśmy do siebie, rozmawialiśmy i było nieźle pomimo tego, że się nie widzieliśmy. W końcu doszło do tego, że pojechałem do niej. W końcu mogłem poznać jej rodzinę i bliskich, spędzić z nią czas i odpocząć. Podróż nie należała do najprostszych, odwołany pociąg, spanie na dworcu przez 5 godzin, ale miałem to gdzieś, wiedziałem, że się z nią spotkam do długim czasie i na pewno będzie szczęśliwa jak mnie zobaczy. No cóż, zmartwię was. Przyjechała po mnie wcześnie rano na dworzec i zamiast uścisków i radości skończyło się na pretensjach, że nie mogłem jej znaleźć na dworcu, że musiała stać samochodem na miejscu w którym nie można się zatrzymywać itd. Świetnie. Byłem u niej kilka dni, poznałem jej rodziców, babcie, dziadka, siostrę i brata. Wszyscy mieli o mnie bardzo dobre zdanie, ojciec mówił do mnie per "zięciu" i powiedział, że jak ona mnie zostawi to jej nakopie do dupy, a babcia mówiła to co kiedyś jej koleżanka "trzymaj się go bo to dobry człowiek". Wróciłem do domu, minął miesiąc i znów do niej pojechałem. Tym razem nie było tak wesoło, tuż przed moim wyjazdem pokłóciła się ze mną i mówiła, że mogę sobie równie dobrze wracać do domu i jej nie wkurzać. Pojechałem mimo to, spałem na dworcu na ławkach bo nie było pociągu, przyjechałem pod jej dom jakimś autobusem i liczyłem, że mimo wszystko ucieszy się na mój widok. Byłem w błędzie, miała mnie w dupie. "Cześć, spoko, że jesteś" i tyle. Pod dwóch dniach pobytu obraziła się na mnie bo nie przyszedłem do jej pokoju kiedy mnie wołała (siedziałem wtedy u jej brata w pokoju obok i uznałem, że ona może przyjść do mnie), okazało się, że nie wiedziała, czy może posmarować jakąś bliznę maścią... serio... Nie odzywała się do mnie, wyszła z domu, nie było jej kilka godzin i wróciła ze swoim kumplem idąc prostu do pokoju niosąc kilka piw. Spałem wtedy na kanapie w salonie przez który przechodzili. Nie poszedłem do nich pomimo tego, że jej znajomy mnie zapraszał, poczekałem do wieczora i poszedłem spać. Uspokoiło się, potem znowu coś jej się nie spodobało i miałem dość. Powiedziałem jej żeby zawiozła mnie na dworzec bo chcę jechać do domu pomimo tego, że miałem jeszcze kilka dni urlopu. Nie odezwałem się całą drogę, jak juz wysiadałem zapytała tylko czy zabrałem wszystko, odpowiedzialem pozytywnie, trzasnąłem drzwiami i poszedłem. Nie zrobiła nic, nie jechała wolniej żebym się spóźnił, nie zagadała do mnie, nie zatrzymała mnie jak wysiadałem. Mijały tygodnie, a sytuacje powoli się stabilizowała, pojechałem do niej jeszcze dwa razy do czasu kiedy nie wróciła do miasta w którym sie uczyła. Żadna z wizyt nie należała do przyjemnych ani w jakimś stopniu relaksujących. W końcu była w mieście, widywaliśmy się. Coraz rzadziej bo miała ostatni semestr nauki, średnio raz na tydzień i tyle. W międzyczasie nawinęły się moje urodziny na które przygotowała... nic. Myślałem sobie, że może założy tę bieliznę którą jej kupiłem w jej ulubionym sklepie, może przygotuje jakąś niespodziankę, cokolwiek żeby pokazać, że to dla niej też ważny dzień. Skończyło się na tym, że kiedy było trochę po północy spojrzała na zegarek, życzyła mi wszystkiego najlepszego i poszliśmy spać. Czułem się jak g*wno wiedząc co ona wcześniej przygotowała na urodziny swojego byłego z którym mnie zdradziła. Tak widywaliśmy się raz w tygodniu, tutaj sauna, tutaj kino, tutaj wieczór razem. Był jednak jeden problem, podczas każdego naszego spotkania wspominała o rozmowach ze swoim byłym.. Tak tym samym byłym o którym była mowa wcześniej. Mówiła jak to mu znowu zależy i może znów spróbowaliby razem czegoś, opowiadała jak to mówił jej, że będzie jechał na misje i nie wie czy wróci. Za każdym razem jak tylko słyszałem jego imię to odechciewało mi się wszystkiego, chciałem wstać i jechać do domu. Mówiłem jej o tym że nie chce żeby utrzymywała z nim kontakt i w ogóle po co to robi, po co on jej potrzebny w życiu. "To mój znajomy, to wszystko". Nie wierzyłem w to, widziałem co do niego pisała. Oh, pamiętacie kiedy jeszcze zanim mnie zdradziła pisała przy mnie niby do koleżanki ? Zmieniła jego imię w kontaktach na żeńskie żebym się nie zorientował. Tym razem pisała z nim na FB i mówiła o tym żeby się spotkać na kawę jak będzie blisko bo ma jej koszulkę. Mnie mówiła co innego i wypierała się ze wszelkich zarzutów próby spotkania się z nim. Minął dokładnie rok od czasu kiedy robiła dokładnie to samo, utrzymywała kontakt z kimś kto zniszczył nasz związek i nie była w stanie poświęcić kontaktu z osobą na korzyść tego co czuję do niej. Nie wytrzymałem i powiedziałem jej, że nie chcę tego, że nie będzie już mi zależeć na związku w którym on ma jakikolwiek udział. Nie odzywałem się kilka dni, ona też. Postanowiłem się z nią spotkać i ostatecznie wszystko wyjaśnić. Do spotkania doszło po ponad tygodniu przekładania z dnia na dzień terminu spotkania, tutaj coś do szkoły nagle wypadło, tutaj impreza u koleżanki. W końcu się z nią zobaczyłem wcześniej dostając sms-a "tylko bez żadnych powrotów ". Dowiedziałem się, że zaraz po tym jak powiedziałem jej o moim zdaniu na temat jej byłego ona kogoś poznała. Tym razem było inaczej, nie pokazywała żadnej inicjatywy, nie pisała nic, po prostu była pochłonięta nauką i pracą dyplomową. Rozumiałem to, wiedziałem, że pokazywanie co mi nie pasuje w takim okresie może być stresujące, ale chciałem się spotkać i pogadać, pogodzić się i wyjaśnić. Ona uznała to za rozstanie i postanowiła wybrać "wiem, że cierpisz, ale muszę wybrać i teraz najważniejsza jest dla mnie szkoła". Rozumiałem to, tłumaczyłem sobie, że to ona jest ofiarą bo ma teraz tyle na głowie, a ja wychodzę z pretensjami. Nie jadłem przez kilka dni, nie chciało mi się nic, przychodziłem do domu, siedziałem do wieczora i patrzyłem co jakiś czas w wyciszony telefon czy może nie pisała albo nie dzwoniła. W końcu sam zapytałem czy daje rade z pracą dyplomową, czy potrzebuje pomocy z czymś. Zapytała mnie czy znam polonistę który mógłby sprawdzić tekst jej pracy dyplomowej pod kątem stylistyki i interpunkcji. Ok, mam kogoś takiego, dostałem tekst, czytam go. Chciała abym rzucił na niego okiem wiec to zrobiłem, poprawiłem liczne literówki, znaki interpunkcyjne i neologizmy które nie miały racji bytu ponieważ wysyłałem to do poważnej osoby której nie chciałem zaprzątać głowy czymś z prostymi błędami. Dostałem poprawiony tekst, dużo błędów i dużo włożonej pracy w poprawienie go. Wysłałem go do niej, czekam chwilę i dostaję telefon. Wyzwiska od debili i dzieciaków, dlaczego pozwoliłem sobie na poprawienie tekstu kiedy ona prosiła aby zrobiła to osoba kompetentna, a nie ja. "Mogłam Cię o to nie prosić", "wszystko potrafisz spier**ić", "teraz musze przeczytac cały tekst od nowa bo nie ufam Ci, ze nie pozmieniałeś więcej". Załamałem się, nie wiedziałem już co mówił więc powiedziałem tylko, że jest podła i nie jest kimś kogo kiedyś znałem. I tak zbliżał się sylwester, przełomowy okres. Spędzałem go sam siedząc ze znajomymi którzy wówczas spędzali go ze swoimi drugimi połówkami. Było mi przykro, że to wszystko ma miejsce, że nie powstrzymałem się z niektórymi słowami, że gdybym się wtedy nie odezwał to wciąż byłbym z nią. Tymczasem dowiaduję się od jej siostry, że ona spotyka się już z kimś. Miałem różne myśli w głowie... że bzyka się z tym nowym gościem, że mówi jak to ma mnie w dupie i nawet nie tęskni. Swoim bliskim powiedziała, że się rozstaliśmy bo nie potrafiłem uszanować tego, że ma dużo nauki i nie może się ze mnąc spotykać z tego powodu. Ani słowa o tym, że nie miała szacunku do moich uczuć i tego, że ja starałem się odbudować ten związek tym razem i wróciłem do niej po tym co mi zrobiła wcześniej. Moi drodzy nie wiem co mam zrobić. Robię swoje, pracuję, chodzę na siłownię, chce zapisać się na boks... Wiem jak wypełnić czas, ale ciągle prześladują mnie myśli co ona teraz robi, że sypia z kimś innym, że mówi komuś innemu, że go kocha. Sam do tej chwili nie potrafię pojąć jak osoba która mówi, że kocha mnie najmocniej na świecie kilka dni po usłyszeniu mojej opinii na dany temat znajduje kogoś innego i nie czuje nic. Mam chwilę, że rozumiem swój idiotyzm i potrafię sobie wytłumaczyć po co się w to bawię, co ja mam z tego, że byłbym z nią ? Seks ? Puste "kocham Cię" ? Mam do niej słabość bo podoba mi się pod względem fizycznym. Lubiłem to uczucie kiedy się godziliśmy i znowu było dobrze, kiedy zasypiałem przy niej i dzwoniła wieczorem. Z drugiej strony wiem, że nigdy nie zerwałaby kontaktu z byłym i mogłoby się to tak skończyć jak kiedyś i czekała tylko na moment w którym coś by nie wyszło. Ciągła presja i prośby. Kiedy zrobiłem 9 rzeczy dobrze i jedną źle to miałem przesrane. Płaciłem jej za karnet (ponad 100zł miesięcznie) z którego skorzystała w sumie tyle ile miesięcy go posiadała, czyli 14. Nie było swobody w rozmowach, kiedy powiedziałem coś luźnego to zderzałem sie z komentarzem "Boże jaki dzieciak z Ciebie" (był to wieczny problem dla niej bo jestem młodszy). Nie patrzyłem już na nią tak jak kiedyś, wiem za dużo o niej i o tym z kim sypiała i, że mówiła innym to samo co mi. Wiem o tym, że był ktoś za kim się uganiała, a on miał ją w dupie. Wiem, że spała z trenerem w szkole. Wiem co robiła z byłym pod prysznicem... Wiem to wszystko bo mi wprost o tym powiedziała. Chciałbym to zakończyć, ale nie wiem jak. Potrzebuję impulsu, słów które sprawią, że zrozumiem logikę w całym tym zachowaniu, posklejam to w całość i pójdę dalej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.