Skocz do zawartości

Fukacz

Samice
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Fukacz

  1. Odniosę się jeszcze do tych wypowiedzi, póki co Wroński odpisał mi najdokładniej pod względem tego o co mi chodziło. Nie chodzi mi o to, co jest potrzebne żeby stworzyć związek, tylko o to kiedy wymagania są za wysokie, czy są to jakieś konkretne wymagania. MrBread, na taki wall tekstu nie da się odpisać w kilka minut, gdy chce się przeczytać całość. A trudno jest rozmawiać, gdy połowa to nieuzasadnione wrzuty pod własnym adresem. Zarzucacie mi brak szacunku, a co jest bardzo smutne połowa rozmowy to brak szacunku do mnie niektórych z Was, przytyki zamiast odpowiedzi, tylko dlatego że założyłam interesujący mnie temat, a nie jestem mężczyzną. Bo wypowiedzieć się nawet nie zdążyłam. Wychodzi na to, że naprawdę bardziej opłacałoby mi się założenie sobie męskiego konta i udawanie. Przynajmniej nie dostawałabym z góry po łbie, a miałabym szansę na normalną rozmowę. Tym z Was, którzy chcieli mi odpowiedzieć, dzięki bardzo i przykro mi, że cenna i ciekawa zawartość, została zakończona śmietnikiem.
  2. Tak. Pracuje jako handlowiec, po serii pytań sprzedam Wam piękne i zbędne aluminiowe garnki, dla Was i Waszych rodzin Trochę przesadzacie. To normalne, że kobieta lubi podyskutować z facetami, więc zakładając forum mogliście się tego spodziewać. Przybyłam prywatnie, pogadać, porozwiązywać mój problem z facetem, poczytać. Nie jest moim celem zdyskredytowanie tu kogoś, bo użytkownicy forum pomogli mi, zarzucacie mi więc socjopatię
  3. Nie trafiłeś zupełnie, nie mam nawet humanistycznego wykształcenia, chociaż fakultet już trochę tak, ale niezwiązany z psychoterapią, pedagogiką, socjologią Najwyżej zadaje dużo pytań. I nie, nie jestem ani prowokatorem, ani nie chcę Was w nic wmanipulować, więc Twój nos i osobowość Cię zawodzą Na forum przybyłam głównie rozwiązać swój problem w moim byłym związku, więc tym smutniej jest czytać, że miałabym manipulować używając faktów z mojego życia. Wasza uważność mi nie przeszkadza, ale proszę nie mąć. Czytałam wątek o hejterze forum, i nie mam z żadną z tych osób styczności, usłyszałam o nich dopiero tutaj.
  4. Chciałam poznać Wasze (to jest forumków obu frakcji) zdanie na temat co w Waszych ustach oznacza : "mieć wysokie wymagania". Temat rzeka oczywiście, załóżmy, że zawęzimy temat oczekiwań do pola wojenki męsko damskiej, pominiemy to, że wymagania zmieniają się również gdy zmieniają się potrzeby. Temat wydaje mi się ciekawy, bo już czytając forum na przykład, zazwyczaj od tej samej osoby można słyszeć przeczące sobie stwierdzenia. A chciałabym wiedzieć jak patrzycie na następujące rzeczy. Wszyscy nie raz słyszeliśmy na przykład, że posiadanie wysokich wymagań to cenienie siebie. Dając innym do zrozumienia, że wysoko siebie cenimy, możemy powodować złudzenie u innych, że mamy podstawy by mieć wysokie oczekiwania, więc dodać sobie kilka punkcików do fajności w ocenie innych ludzi. Co więcej ludzie dążą do bliskości z takimi osobami, starają się do tych oczekiwań dorosnąć, bo jeśli ceni mnie ktoś kto wysokie wymagania ma, to chyba muszę je spełniać? Jednak i te same wysokie wymagania wobec innych dotyczą osób, które nie potrafią same zaspokoić wielu własnych potrzeb, niespełnionych a oczekujących od innych. A niskie, osób wartościowych dla innych, a nie oczekujących wiele. Czy jeśli ocenicie już kogoś jako posiadającego wysokie wymagania, na myśl przychodzą Wam od razu jakieś konkretne cechy osób które je mają, albo konkretne uczucia w Was to budzi? Czy wymagania powinny przede wszystkim być uczciwe względem siebie i innych, racjonalne czy zaspakajające potrzeby?Wniosek z dwóch danych z dwóch wykresów popytu i podaży? Na koniec chciałabym wiedzieć na ile bliskie jest Wam ocenianie wartości własnej przez spotykanie się z akceptacją lub odrzuceniem płci przeciwnej. Na ile czujecie, że ma to wpływ na Wasze wymagania? Czy czujecie, że jesteście w pełnej albo dużej niezależności od tego obecnie? Tak więc zbierając te pytania pomocnicze do kupy, Panie i Panowie, jakbyście mieli pokusić się o zdefiniowanie zbyt wysokich wymagań, to co byłoby Wam najbliższe w ocenie tego? I jakie to te sensowne wg Was?
  5. Jak dotąd Twoja rozmowa ze mną, polega mniej więcej na tym, że odnosisz się do moich wypowiedzi, tylko po to, żeby wyjaśnić mi, że nie chcesz ze mną gadać Nie widzę powodów do czucia urazy,jakkolwiek Ty masz prawo przypisać mi dowolną cechę, tak ja mam prawo jednak twierdzić, że mój obrazek dobrze oddaje Twoje podejście do wiedzy, i trwanie w tych wnioskach raczej nie zaboli ni mnie, ni Ciebie, niezależnie jak mają się do rzeczywistości, prawda? Nie widzimy w sobie dyskutantów, więc teraz w braku urazy, w pełnej miłości, dochodząc do konsensusu że mamy wspólne cele, kawkę strzelić sobie możemy jak sugeruje Pokemon, każde przed swoim monitorkiem, bez orzeczenia o winie ^^ Polecam z cynamonem mój drogi, może rozgrzeje Twoje zimne i podłe serduszko, którym widać lubisz doprowadzać rozmówczynie do łez:D A ja swój gorzki żal osłodzę miodzikiem
  6. Do osób, które były zainteresowane losem P. i tym jak się to dalej potoczyło, dziękuję za wsparcie i wszelkie próby pomocy! Nie mam żadnych nowin, dlatego nie pisałam. I być może już nie będę ich mieć, więc o ile nic się nie wydarzy ze strony P, temat może nie być aktualizowany. Mój dobry kolega ma kontakt z przyjacielem P i zaproponował mi wywąchanie sprawy, również tego co dzieje się w Jego rodzinie, ale po pierwszej fali ciekawości poprosiłam go jednak o to, żeby nie podejmował z nim tematu, bo nie ma co robić człowiekowi problemu, a jakby P. dowiedział się o tym, to jego kumpel dołączyłby do mnie w dumnym gronie "ludzi z przeszłości". Ostatnim naszym kontaktem była sytuacja, gdy pod jego nieobecność w domu zostawiłam mu dany niegdyś mi prezent, czym poczuł się szczerze oburzony i chyba potraktował to jako rzucenie mu czegoś w twarz w złości. Z powodu braku kontaktu nie mogłam mu wyjaśnić, że nie miałam jak zapytać go o to, czy chce zwrotu, bo to rodzinna pamiątka i rzecz o sporej wartości. I nie próbuje mścić się na nim, czy dokuczyć mu zwracaniem wszystkiego co od niego dostałam, a prezentu o takiej wartości po prostu nie mogę zatrzymać. Poza tym chyba nie chcę już zachowywać niczego co przypominałoby mi tą znajomość. Za bardzo to wszystko rozczarowujące było i za dużo paranoicznych lęków przywoływało. Zwłaszcza, że zakochałam się w nim m.in dlatego, że nie wydawał się być małostkowy, skłonny do mściwości, woli podbudowania siebie cudzym kosztem, a być pełnym szacunku i klasy niezależnie od sytuacji, w sposób jaki potrafią to tylko osoby jednocześnie dobre, ale i silne bo wynoszące wiedzę ze swoich doświadczeń, nawet jeśli się zagubiły i nie zawsze radzą sobie. Rzadka cecha wśród facetów w ogóle, tu jak widać też nie sprawdziła się do końca. Miałam dotąd plan odezwania się do niego kiedyś w dalszej przyszłości, z nadzieją że zachowamy jakiś kontakt, ale nie dość że pewnie ja czekałabym na ten moment, to uznałam, że może nie być to traktowane jak troska, a uznane za napraszanie i wywoływać przykre emocje. Tyle.
  7. Poluzuj kolczatkę i odpręż się na kanapie, teraz to już choćbyś na tylnich łapkach zatańczył kankana z różą w pyszczku spaceru raczej nie będzie Nie myślałeś, że to może stąd Panie elektryk, że do samego dialogu podchodzisz mniej więcej tak?
  8. Zadbany, ładnie starzejący się Polak/Polka, nie silący się na udawanie kogoś młodszego, jednocześnie nie postarzający strojem. Biały kruk, to gęste, ładne i zadbane włosy dłuższe niż kilka cm u mężczyzny w średnim wieku, wiem że nie bardzo macie na to wpływ, ale to pozytywnie zaskakuje. Jak dochodzi do tego zadbana sylwetka to zwrócę uwagę. Podobnie jak kobieta w średnim wieku z dłuższymi zadbanymi włosami, a nie obrzępolona na panią bufetową, włosach ufarbowanych na kask, z gustownym makijażem a nie jego kompletnym brakiem, albo szpachlą rosnącą proporcjonalnie do wieku. Bez stylizacji na dziada czy babuszkę w bezkształtnych worach, albo noszenia ciuchów jakby własnemu dziecku podebranych. Negatywnie moją uwagę zwracają koszulki polo, zbyt obcisłe koszulki opinające bicepsy, wielkie napisy, nie lubię widocznych jakichkolwiek emblematów marek, jakieś świecidła, dżety, złote zamki na kolorowych ciuchach i tego typu cuda. Jeśli chodzi o ciało, to zniechęcają mnie tandetne tatuaże. Ale generalnie uważam, że Polacy ubierają się coraz lepiej, jeśli gdzieś wychodzi narodowe umiłowanie do tandety to w modzie weselnej, również wśród biesiadników
  9. M.in psychologia, ale nie bardzo wiem, co to ma wspólnego ze mną, skoro żadną z nich nie uważam za swoją pasję, ani zainteresowanie? Nie wiem jak skomentować Twoją bogatą wypowiedź, więc odfukam tylko, że przykro mi, że Cię zdemotywowałam, ale świat idzie na przód, na pewno znajdziesz jeszcze fajniejszych dyskutantów i szybko zapomnisz niesmak Co do dziewczyn na polibudach, to z pasjonatek kojarzę dziewczyny głównie na architekturze, znam też fajną programistkę, która jak najbardziej daje radę. Moim zdaniem polibudy to dość niewdzięczne pole do takich badań, bo kobiet jest na nich mniej, poza tym część uległa powszechnej akcji wyrównywania proporcji kobiet do facetów na kierunkach ścisłych, a to poroniony pomysł i kompletnie nie ta droga jeśli chcemy mieć więcej specjalistów, jak wszystkie sztuczne akcje parytetowego wyrównywania czegoś wg dziwnych kryteriów. Wam po prostu trudno dogodzić Jakby znały to twierdzilibyście na pewno, że to tylko dlatego, że na pewno blachary
  10. Nie można mówić o podejściu dziedziny nauki do podejmowanego zagadnienia, więc trochę źle sformułowałeś pytanie. Kognitywistyka to podejście interdyscyplinarne, zaciągające również z filozofii w tym epistemologii religijnej, która szeroko podejmuje temat zbadania aparatem naukowym doświadczeń mistycznych, ale i tak niedookreślonych jak świadomość. Do znalezienia prac w temacie w języku inglisz zachęcam Cię samodzielnie, pierwsza strona google po wpisaniu oczekiwanej frazy plus "buddhism" plus"cognitive science" to publikacje, gwarantuje Ci że będziesz miał co czytać A na rodzimym podwórku bardzo polecam zapoznać się z tematyką wykładów konferencji "mózg, umysł, religie", jak i pokusić się o wybranie się na nią o ile temat Cię interesuje. Pewnie, że chłopaki generalizują Ale mają racje w tym, że co innego pasja, co innego zainteresowania i hobby. Uważam, że pasjonatów jest obecnie bardzo mało i płeć nie ma tu znaczenia. Co jest chyba bardziej smutne ludzie często gubią pasję po wejściu w dorosłe życie, ograniczając się do pracy, domu i rekreacyjnych hobby dla odprężenia. Ja rozumiałabym słowo "pasja" jako coś co wyraźnie ukierunkowuje działania jednostki ku bardzo częstej styczności z daną dziedziną. Obecnie ludzie są wręcz bombardowani informacją, ale zazwyczaj przyswajają pobieżnie trivia z różnych dziedzin i "pasją" w ludzkim przekonaniu nazywa się to co powinno nazywać się ciekawością świata i charakteryzować wykształconego człowieka. Natomiast zgodzę się z Tobą, że to nie kwestia płci. I nie zgodzę z kolegami a propos wyśmiewania się z wąskich specjalizacji. Większość dziedzin nauki ma to do siebie, że nie starczyłoby życia na zgłębienie całej tematyki jaką się zajmuje, bo byłoby to pobieżne poznanie jej, a zmusza do ukierunkowania na kilku wybranych tematów. I nie wynika to z żadnego silenia się na bycie "ą ę" specjalistą, a tego, że zwyczajnie tak jest, że im bardziej człowiek wgłębia się w temat, pozna podstawy, tym bardziej skłania się ku zgłębianiu ciekawiących go szczegółów. I co, wszyscy Twoi koledzy byli prawdziwymi pasjonatami tylko dziewczyny się wyłamały? Bo to o czym napisałeś dzieje się na każdym kierunku o którym myśli się : o po tym może być dochodowa praca!, a trudno ujechać na tylko takiej motywacji.
  11. Prawda? Neuronauka, neuronauką, sztuka, sztuką ale nikt się od tego nie wyżywił! Umiem zrobić schabowy nawet z kurczaka, a odśnieżać nie muszę, wskakuj na moje plecy Greturt a zabiorę Cię, gdzie będziesz chciał i nie pozwolę by żaden płatek śniegu zhańbił Twoje czółko! Zdałam? To teraz proszę wydać certyfikat jakości, dołączę sobie do CV Oj chłopy, chłopy
  12. O wypraszam sobie! Ja lubię barwić struktury polisacharydowe pochodzenia drzewnego odłamkami odmiany alotropowej węgla "Neurokognitywistyka", to trochę językowy plastuś który na rodzimych ziemiach rozpowszechniony jest głównie jako chwytliwa nazwa kierunku fakultatywnego jednej z prywatnych uczelni humanistycznych Sama słowo kognitywistyka już zawiera w sobie neuronauki, bo to interdyscyplinarne ujęcie wszelkich podejść do nauk o percepcji i poznaniu.
  13. Winić, nie. Ale sama sobie zamotała tym seksem, bo nie dość, że po kilkunastu godzinach pozytywnego nawijania farmazonów na widełki już wkręciła sobie chęć wejścia w związek z facetem którego właściwie nie zna, to przez emocje w związku z tym seksem, będzie go jeszcze bardziej idealizować i konsekwentnie racjonalizować sobie, że to jest facet tym bardziej wart związania się, skoro już poszła z nim do łóżka. Szczera rozmowa w tym momencie ich znajomości może coś wyjaśnić, ale nie byłoby niczym dziwnym, gdyby facet poczuł się oszukany, a może i zaszantażowany, uświadamiając sobie, że potraktowała ten seks jednak trochę jak transakcje wiązaną. Bo mógł być naiwny i zakładać, że dla Niej to tylko seks bez presji, a wyjdzie na gościa który wykorzystał i porzucił, jeśli nie zwiąże się z Nią.
  14. Wyobrażam sobie, że po mowie ciała (dobitnej mowie ciała czasem..) i zachowaniu, można sobie typować komu się podobamy, ale żeby uzyskać takie dane to trzeba chyba przeprowadzić ankietę. W dodatku nigdy nie słyszałam, żeby dorośli mężczyźni posługiwali się skalą liczbową gdzieś poza forami. W zależności od kwiecistości języka i towarzystwa "dobra dupa", "śliczna brunetka", "całkiem niezła", "średniawka", to tak. Coś dużo tych boskich ósemek na forum wychodzi na to że wyjątkowo ładne kobiety mają największe problemy ze zdobyciem faceta
  15. Zjadło mi post Rozumiem. Głupio to zabrzmi, ale dla mnie uczucie do Niego było czymś dla czego wierzyłam, że warto złamać swoje ograniczenia, by móc coś z Nim budować. Nie starałam się robić za mądrzejszą, każdy człowiek ma słabsze strony i jeśli nie umie sobie poradzić z tym, że związek sprawi że czasem okaże swoją słabość, to nie będzie umiał w ten związek wejść. Bo tak się zawsze dzieje, że w czymś jest się słabszym. P miał wiele umiejętności i wiedzy do której ja nigdy nie dorosnę. Miałam nadzieję, że okazuje mu to, że tak myślę. Że jest podziwiany, ważny, że go potrzebuję i że On może wesprzeć mnie. Może tego było za mało. Może za mało ciepła mu dałam, nie mogę być tego pewna. Wiem, że odpowiedzi ma tylko On, nikt z zewnątrz. :(.. Wiem i nie myślę o Nim źle. Chciałabym żeby był szczęśliwy, chociaż trudno mi przełknąć, że będzie już z kimś innym oczywiście. Mimo to jeśli nigdy się nie zmieni, nie wiem czy będzie w stanie. A naprawdę na to zasługuje. Staram się wyważać całość wiedzy jaką o Nim mam. Myślę jednak, że to było też naiwne z mojej strony, wiara że jeśli będę go kochać, On pokocha siebie. To też dobra dawka wiedzy o mnie, na co muszę uważać. Z tego powodu to lepiej, że teraz zadecydował że nie może przyjąć mojego uczucia, bo jeśli miałoby to miejsce później, tym bardziej byłabym przecież rozczarowana. Potwierdzam. Zdaję sobie sprawę że sama mam swoje przekonania w których obszarze mogę błądzić i absolutnie nigdy nie będę uważać, że WIEM na pewno. Nie jestem chłopem, a przede wszystkim jestem innym człowiekiem, napisałam że zdaję sobie z tego sprawę. Mimo to, emocjonalnie zareagował również On. Ale i moje i jego zachowania są konsekwencją i emocji i zasad. Z mojej strony, to również nierobienie z gęby cholewy. Nie siedzę w łóżku całymi dniami, nie rozmyślam, nie kuleje na tym moja praca, ale chcę pozwolić sobie na ten luksus pogrzebania w tym i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Wiem kiedy przestać, nie zmarnuje sobie przez to życia, nie truję chłopowi, rozumiem że wątku już nie da się odzobaczyć ale no dajcie spokój, co Wam przeszkadza że sobie pomarudzę? Szerzej patrząc, jak wyciąć moje szlochy, to kupa wiedzy dla kogoś kto trafi tu z podobnym problemem, dzięki odpowiedziom kolegów z forum.
  16. I niestety zgadzam się z Tobą, myślę o tym nawet pod kątem rozstania i odpowiedzialności. Wiem, że mogłabym uznać, że skoro związek się skończył, to ja już nie muszę się interesować i może sobie zdychać pod płotem, bo potraktował mnie jak zużytą chusteczkę takim rozstaniem. Z drugiej strony, poza niedojrzałym sposobem rozstania się istnieje jakaś przeszłość, i czy jeśli używam deklaracji o tym, że zależy mi na człowieku, to jaką wartość mają moje słowa? I co musiałoby się stać, żebym była od tej odpowiedzialności wolna? Wiem, że nie może mu pomóc, jeśli On nie uświadomi sobie że problem leży w nim. Wiem też, że jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać, to nie zrozumiem go nigdy. Jesteśmy innymi osobami, a choćby z powodu płci, nie tylko osobowości, mi łatwiej jest przyznawać że nie radzę sobie i mówić o tym otwarcie, gdy On odreagowuje raczej wewnętrznie i nie zachowuje się zgodnie z tym, co aktualnie odczuwa. Dla mnie kiedy nie radzę sobie, przekonanie o tym, że nie jestem sama i jednak jest ktoś kto nie ma w czterech literach tego co się ze mną stanie jest ważne i wspierające, nawet jeśli staram się radzić sobie sama. Ale czy dla niego jest? Dopuszczam, że tak być może, ale nie mogę się zdobyć na wiarę w to. Ja nie wyobrażam sobie rezygnacji z czegoś na czym mi zależy. Mimo to, wiem że są ludzie, którzy szybko się poddają i gdyby tak było to chyba łatwiej byłoby mi zrozumieć go. Dla przyszłości powód nie ma znaczenia, bo nie wyobrażam sobie powrotu do kogoś, kto zmienia zdanie w ostatniej chwili, jeśli nie miałabym pewności że On się zmienił i od problemów już nie ucieka, a to nie stanie się szybko. Powiem odważniej, wykrakałam sobie. I jestem teraz częścią tego co jest "tutaj" a nie "tam". "Tutaj" to cały zbiór tego przed czym ucieka. "Tam" to miejsce gdzie wydaje mu się, że jeśli ucieknie, to ucieknie od tego czego nie przepracował. Myślę że z P stało się to, co dzieje się z każdym dzieckiem, które musi dorosnąć za szybko. Zawsze działa u Niego program : zachowuj się dorośle, odpowiedzialnie, opiekuj się, radź sobie; ale przy tym zaniedbuje swoje uczucia. I gdy nie radzi sobie, woli uciec zamiast okazać się nieodpowiedzialnym i nieporadzić sobie. Chciałabym z tej historii wyciągnąć wiedzę o tym, jak mogłabym w przyszłości poradzić sobie z podobnym facetem, albo gdzie mogłam popełnić błędy, zanim schowam to do szufladki : facet Cię olał, no bywa, co zrobisz. Twój punkt widzenia, ale bardzo pomocny, za udział w tym wątku i cierpliwość naprawdę bardzo Ci dziękuję SennaRot. Oczywiście, jeśli masz jakieś pomysły i odczucia pisz proszę. Odpowiedzialność jest moja, na pewno przemyślę propozycję. 1. Nie wiem. Czy poprawną odpowiedzią jest to, że chciałabym mieć przynajmniej czyste sumienie w tej sytuacji i nie iść dalej z myślą, że kogoś za szybko skreśliłam, co może mieć znaczenie i dla mnie jako kogoś, przed kim czuję że trochę się otworzył i dla przyszłości tej osoby? 2. To na pewno. Chociaż mam wątpliwość czy zrozumiałam. Staram się do tego trzymać ogromny dystans, między innymi dlatego wylewam żale tutaj, myślę głośno, zamiast działać i żałować.
  17. Dla mnie to sztampa. Wcześniej się do niej nie posuwał. Tęsknotę wywołuje wspomnienie wcześniejszych wydarzeń, nie wiara że facet zrywa z kobietą żeby zawsze o niej pamiętać : D Co do Twojego zdania, nie mój biznes wytrącać Cię z Twojej wizji świata, po nią tu przyszłam, mimo wszystko uważam, że akurat nie wyjaśnia moich motywów, więc nie musimy się zgodzić, no nie? Skomlę, bo w ten sposób radzę sobie z uczuciami i staram się uporządkować temat we własnej głowie, nie dlatego że da mi to coś poza tym. Dla mnie to żaden powód do wstydu, chociaż pewnie ciężko się czyta. To już kwestia zgodności z własnymi uczuciami, dla mnie to straszna słabizna i łapanie ochłapów, szkoda zachodu na coś co wywołałoby później niesmak. Raczej słaby wieszcz, bo wieszczę, że tak się jednak nie stanie. Ale dzięki za pochylenie się nad tematem
  18. ja go założyłam Więc musisz być Spidermanem! Więc może zajmij się ratowaniem świata, jeśli masz takie nadmiary czasu? Wstyd, masz zero szacunku dla innych. Marnujesz czas kolejnych osób, piszących coś z nadzieją, że może faktycznie potrzebujesz pomocy, a ograniczasz się do wypluwania równie przypadkowych zdań jak "Zjadłam twarożek. Swędzi mnie pupka", zamiast odnoszenia się do treści i prowokujesz tylko to, że osoba która przyjdzie tu z rzeczywistym problemem napotka uprzedzenia i obawę, czy w ogóle jej pomagać.
  19. Jaki tam fachowiec, przecież to sztampa :| Liczyłam że usłyszę choćby coś odrobinę lepszego. Za stara na to jestem Kic-anty, żeby robić za seks telefon dla kogoś kto złamał moje zaufanie i próbować odzyskiwać coś seksem Ale przydatna przestroga. Nie uważam, żeby to było żałosne z mojej strony, że staram się przynajmniej ładnie rozwiązać sprawę ze swojej strony, nawet jeśli On nie okazuje mi szacunku, zachowując się niespodziewanie rozczarowująco. To daje mi czyste sumienie i spokój, że to nie ja rozwaliłam związek z kimś ważnym. Powiedziałam, że mi na Nim zależy, co jest prawdą, bo nie zamierzam udawać, że nie, ale ani nie mam w planach grania zranionej owieczki planując, że to skruszy jego serduszko, ani nie zamierzam prosić o przemyślenie decyzji. Reaguję jak reaguję, bo przyzwyczaiłam się do troszczenia o Niego, nadal pomimo żalu jednak martwię, kiedy zachowuje się dziwnie i liczyłam, że zakończymy relację w sposób, który nie zniszczy wzajemnej życzliwości. No cóż, bywa że tak się nie da. Tak, zainspirował mnie Dick. Teraz wychodzę, jak wrócę będę ostro polemizował z poradami Współbraci - żeby nie było że nie zapowiadałem. Strach się bać! Zapowiedzi oczywiście. A więc trafiłam, masz dobry gust kolego, imho jedna z najlepszych dzieł spod pióra mistrza Dicka Dziękuję za link, przejrzę tak czy inaczej, przydatnej wiedzy nigdy za wiele.
  20. Jeśli chodzi Ci o to, że miałby zachowywać się jak osoba załamana albo chcąca zrobić sobie krzywdę, to nie. Nie zrobił nic co by na to wskazywało. Wiem, że faktycznie planuje wyjazd. On nie chce mnie w swoim życiu, ale zadbałam o to, żeby kumpel P. miał go na oku. Szczerze mówiąc też mi przyszedł taki katastrofalny plan do głowy w pierwszej chwili... Ale nie, wygląda na to, że faktycznie wyłączył uczucia wobec mnie, stwierdził że w nowym miejscu, wszystko ułoży sobie od początku. Co do wrażenia, w rozmowie ze mną był spokojny, nieco sarkastyczny wobec mnie, traktował mnie banalnymi sloganami zamiast odpowiadać na pytania, i odnoszę wrażenie że próbował obarczyć mnie winą, fochając się za sugestie, że nie chodzi tylko o jego wyjazd. Smutne bardzo. Zwłaszcza, że zachowywałam się wobec Niego ciepło, a natrafiłam na sarkazm. To było okropne. Straszny dysonans między jego niedawną bliskością Powiedziałam mu, że mi na Nim bardzo zależy, ale decyzja jest jego. Cóż, takie życie. Ale dziękuję za troskę Eldritch (btw. Twój nick zainspirowany książką P.K Dicka, grą czy czymś jeszcze innym, tak z ciekawości?). To cholernie miłe, że zareagowałeś tak czujnie.
  21. Aktualizuję temat pytaniem o nowe okoliczności odnośnie mojego byłego już chłopaka. Czy ktoś z męskiej perspektywy może powiedzieć mi o co chodzi mojemu ex? Rozmawialiśmy jeszcze po moim ostatnim wątku w temacie. Odezwał się telefonicznie, to była krótka i nie do końca spokojna rozmowa pożegnalna. Próbowałam się z Nim spotkać, ale omijał temat. A nie do końca spokojna rozmowa bo pod koniec P oświadczył, że ma zamiar wyjechać. Powiedziałam, że nie wiem jakiej reakcji oczekuje. Stwierdził, że długo miał w głowie taki plan i boi się, że jeśli kontynuowalibyśmy nasz związek, to by nie umiał wyjechać, ale nigdy nie przestanie o mnie myśleć. Powiedziałam, że nie wierzę że chodzi tylko o to i nie rozumiem. Próbowałam dopytać czy chodzi o nową kobietę, może coś co nie odpowiadało mu w naszym związku, czy po prostu chemia opadła i pożałował że planował ze mną przyszłość, więc jest mu głupio i nie wie jak mi o tym powiedzieć? Na co P wkurzył się, stwierdził że go to rani i się rozłączył.Próbowałam oddzwonić, nie odbierał. Zignorował mój sms. Trudno, dałam sobie spokój. Moi znajomi opowiadali, że widzieli P w barze do którego lubię chodzić. Dziwne, bo P nigdy w nim nie był dotąd, tylko mówiłam mu że w nim bywam, to mało popularne miejsce w mieście. We wtorek wydawało mi się, że widziałam jego samochód mijający mnie pod moją pracą. Myślałam, że halucynuję, bo ciągle jeszcze tęsknie. Jednak dziś wyjrzałam przez okno, a tam pod moim domem stoi zaparkowany jego samochód. Zareagowałam impulsywnie, wyszłam przed dom, a On uciekł mi sprzed nosa. Próbowałam się dodzwonić, ale nadal mnie ignoruje. Przekroczyłam granicę dopytując go i mówiąc że ciężko mi uwierzyć w powody rozstania? Myślałam, że dorośli ludzie rozwiązują problemy rozmową, zwłaszcza że to dość twardo stąpający po ziemi mężczyzna, a tu sytuacja jak z gimbazy, jakieś ganianie, fochy i bokiem mi już to wychodzi :|
  22. Ja bym się w ogóle z mocnym dystansem pochylała nad tak nieopracowanymi danymi, jeśli budować na tym obraz świata. Może w końcu też chodzić o związek pozorny we współwystępowaniu zjawisk. Niezależnie od płci im większa świadomość wyboru, tym trudniejszy wybór i mniejsze z wyboru są zadowolenie, czyli tym nie da się wyjaśnić raczej takiego wyniku badań, gdy między respondentami płci męskiej a żeńskiej różnice wystąpiły. Co do kobit mających duży przebieg, to przy takim wyniku badań, sensowniej byłoby przebadać je pod kątem osobowym typu: preferencji dłuższych relacji z ludźmi w ogóle, temperamentalnie otwartości na doświadczenie, poczucia atrakcyjnosci i jego braku, może większej samoświadomości, czyli tego co moze prowadzic i do mniejszej ilości partnerów seksualnych i większej trwałości związków życiowych, a nie tworzyć tezę że zasmakowanie większej ilości penisów zrujnuje małżeństwo kobiety, niezależnie co ta ma pod kopułą, co ją do tego zmotywowało i rzucać w świat. Zabawne przy tym także jest zestawienie z danymi, że mimo wszystko najbardziej opłacalnym z punktu uniknięcia rozwodu jest późne zamążpójście Całkiem z życia, to mi akurat z obserwacji starszych znajomych sprawdza się i wśród kobiet i mężczyzn, że Ci bardzo młodo hajtający się, porozstawali się, wśród rówieśników to jeszcze ciężko powiedzieć jak będzie, za młodzi jesteśmy Do tego nie trzeba zrozumienia ani opanowania TORa, wystarczy miec google
  23. Niestety, ale tylko tym dysponujemy w sytuacji doradzania komuś SennaRot. Na dobrą sprawę, nikt z zewnątrz nie ma dokładnie tych samych problemów, ani tych samych doświadczeń. I oczywiście na tej podstawie można zanegować każdą pomoc, bo empatia będzie tylko empatią. Z tym, o czym napisała TakaOna styka się tak naprawdę każdy człowiek niebędący w szczęśliwym związku, a chcący w nim być. Nikt nie ma gwarancji, że trafi. Nie myślę że to jest łatwe, najciężej zmieniać coś w samym sobie i podejmować decyzje krytyczne. Ale to tak naprawdę jest rzeczywistość w której każdy z Nas funkcjonuje w każdej sferze. Czyli optymalizacja wyboru przy znajomości możliwości i ograniczeń. Oczywiście można wierzyć, że wszystko jest w zasięgu ręki i biernie czekać na to aż nadejdzie, w pewnym zakresie taki optymizm nawet ma sens i pozwala przetrwać życie z nadzieją. Ale szczypta realizmu, zakasanie rękawów i umiejętność cieszenia się tym co może i mniejsze, ale jest, pozwala człowiekowi na odczuwania szczęścia w ogóle. Przy tym i tak człowiek to nienażarte stworzenie i nawet po uzyskaniu tego o czym marzył, rozgląda się za więcej Dlatego moje słowa miały być zachętą do spróbowania inną drogą, by spróbować odkrywać te fajne elementy w drugim człowieku, zamiast skupiać się na brakach. Wiadomo, że to tylko teoria i każdy wybiera za siebie, ale może rozsądniej doprecyzować wymyślony ideał w mniejszym stopniu, i spróbować dać się zaskoczyć, dać sobie szansę na uzyskanie czegoś innego, zamiast rzucić wszystko bo nie ma się tego co się tam komuś kiedyś umyśliło. Obniżanie wymagań ma brak w tym istotnego w tym wszystkim istotnego nastawienia. Tu przyznam Ci rację, że jeśli skupiać się na tym że to strata, a nie zmiana, to trudno tym się cieszyć. Taki istotny niuans. A czy przy tym Clio mniej nie pali, czy Clio nie łatwiej wcisnąć się na miejsce na zatłoczonym parkingu? Jeśli doprowadzać to do skrajności, to oczywiście można by postulować, że po co mieć wóz gdy można deskorolkę i kazać komuś cieszyć się nią, co jest po prostu śmieszne gdy mówimy o sprzęcie do śmigania po mieście. Ale też nie o to chodzi. No i ludzie też nie są jak wozy, nie da się oceniać ich obiektywnej użyteczności dla siebie kupując je w salonie. Ty SennaRot, też moim zdaniem błędnie zakładasz, że rezygnacja z czegoś musi wiązać się ze stratą, a nie zyskiem czegoś innego. Albo, że ktoś kto na pierwszy rzut oka nie przypomina Twojego ideału, nie mógłby Cię pozytywnie zaskoczyć. Czy gdyby okazało się, że jednak jest Ci z tą osobą fajnie, wtedy to byłoby "obniżanie standardów"? Nie uważam, że to gwarantowana droga, nie wiem jak skończą się losy TakaOna, ale dla ludzi mających bardzo silne wyobrażenie o ideałach drobne wyjście poza schemat bywa czasem korzystne. Pewnie, że ogranicza Nas płodność i tu mamy przerąbane. Ale jest sens poddawać się czarnym myślom i uznać że życie jest do chrzanu? Obie płcie stykają się natomiast z koniecznością optymalizacji wyboru w kwestiach związkowych, liczba fajnych kobiet też jest ograniczona.
  24. Akurat w tej chwili mam dobre odniesienie, bo sama straciłam kogoś z kim znajomość rozwijała się w stronę czegoś dłuższego, więc przeżywam czas żałoby i lamentowania, tyle że wiem, że kiedyś się z tego wygrzebie i zamiast związków, zaangażowałam się w poprawianie własnego bytu Oczywiście, że nie doświadczam tego co ona, ale nie zgodzę się z tym, że nie potrafię się wczuć w jej sytuację. Nawet jeśli, co świadczy dodatkowo przeciwko mnie w kwestii opinii, jestem też inną osobą, bo bliżej mi do lekkiej mizantropii, więc pewnie i łatwiej przychodzi mi trawienie bycia tylko ze sobą. Nie napisałam o przebieraniu, tylko właśnie o daniu komuś szansy nawet jeśli od razu chemia nie rzuca na kolana Myślę natomiast, że skrajnie przyjęte założenie, że skoro zmarnowało się tyle czasu, to teraz na gwałt łapiemy tego kto nas chce doprowadzi tylko do nieszczęścia którejś ze stron. Tu też można znaleźć jakieś wyważenie, bo po co dziewczynie na przykład ktoś kto nie będzie jej szanował? Pierścionek jest tego wart?
  25. To pytanie o wiek, czy SMV? No to przyznam się, że jestem jeszcze przed dylematami autorki. Mimo to, chciałam zachęcić koleżankę, do tego, żeby wyciągnęła wnioski ze swojego dotychczasowego życia, zweryfikowała poglądy i nie szukała kogoś na siłę od razu z zamiarem zaobrączkowania i dawała większą szansę facetom na poznanie ich, nawet jeśli stwierdziła że czas przecieka jej przez dłonie. Rzucę truizm, ale życie potrafi zaskoczyć w kwestiach tego, z kim może być nam dobrze. Rozumiem, że TakaOna ma określone plany względem założenia rodziny, ale sądzę że nawet jeśli do marzeń należy dążyć, życie nie zawsze układa się tak jak chcemy. A człowiek skupiając się na szarpaniu o to czego nie ma, traci radość i zdolność widzenia tego co może cieszyć. Uważam, że na kwestię związków to przekłada się świetnie, bo bardzo trudno kogoś pokochać, wybierając widzenie w nim braków a nie zalet. Co nie znaczy, że ustalenie minimum oczekiwań nie ma sensu i należy brać każdego, kto nas chce. Między ślubem a samotnością, wymarzonym ideałem a portkami wybranymi z desperacji, też są opcje w których można się odnaleźć i chyba nie warto brać życia w opcjach wszystko albo nic. A szukanie kogoś na szybko to duża szansa na porażkę, zwłaszcza jeśli nie ma się w życiu innych rzeczy które cieszą. Zawsze jest taki moment, że ludzie mniej lub bardziej ale rozczarowują, a dla osoby dla której związek ma być źródłem pełnego szczęścia, to zazwyczaj kończy się dramatem. Ogólnie po tym co pisze o sobie TakaOna, można przypuszczać że jest dość neurotyczna, zagubiona i ma trochę rozbebrane życie, więc to dobra pora na ułożenie sobie nie tylko kwestii babskochłopskich. Szkoda mi takich dziewczyn strasznie, ale myślę że temat niewiele jej pomoże, bo potraktuje go jako pognębienie siebie samej, a nie bodziec do zmian. Nie jestem z Wawy, ale chętnie zabrałabym ją na flachę i pogaduchy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.