Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'bąbelek' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Lektura Obowiązkowa - nie tylko dla nowego użytkownika
    • Regulamin Forum
    • Jak kupić książki, nagrania i złożyć dotację
    • FAQ - poradniki, pytania i odpowiedzi
    • Przedstaw się
  • Rozwój - przejmujemy władzę nad światem :>
    • Co zmienić na Forum - Dział Techniczny
    • Rozwój idei Forum
    • Radio Samiec!
    • Czasopismo
    • Dotacje
    • Ważne!
  • Klub Weterana
    • Zasłużona Starszyzna
  • Relacje męsko-damskie i nie tylko
    • [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
    • Na linii frontu - podrywanie.
    • Seks
    • Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
    • Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
    • Sprawy rodzinne i dzieciaki
    • Rozstania, zdrady, prawo rozwodowe.
    • Mądry Mężczyzna po szkodzie.
    • Ściana hańby
  • Zaburzenia emocjonalne, psychiczne Pań i Panów
    • Borderline
    • Narcyzm
    • Depresja
    • Pozostałe zaburzenia
  • Męskie i niegrzeczne sprawy
    • Samodoskonalenie i samowychowanie
    • Bad Boy
    • Hajs i inne dobra materialne
    • Wtopy i upokorzenia
  • Youtube - ciekawostki, dramy, informacje, nowinki
    • Niekonwencjonalni youtuberzy
    • Zagraniczni youtuberzy
    • Kanały sportowe
    • Konwencjonalni youtuberzy
  • Sport i zdrowie
    • Sport
    • Zdrowie fizyczne i psychiczne
  • Polska i świat
    • Co w zagrodzie i za miedzą
  • Przetrwanie, apokalipsa, preppersi
    • Survival w mieście
    • Survival w terenie
    • Przydatne umiejętności
    • Zestawy ewakuacyjne
    • Ogień, woda, żywność, ubrania, energia
    • Broń i narzędzia
    • Apteczki, zestawy medyczne, pierwsza pomoc, higiena
    • Schronienie, domy, bunkry, ziemianki
    • Urządzenia, pojazdy, gadżety
    • Książki, opracowania, podręczniki, artykuły, wiedza - związane z survivalem
    • DIY, "patenty", life hacki
  • Motoryzacja i Technologie
    • Wszystko co jeździ, pływa i lata.
    • Komputery
    • Technika i sprzęt
  • Hobby
    • Zainteresowania
    • Hobby i twórczość
  • Duchowość
    • Nie samym ciałem człowiek żyje
  • Rozmowy przy wódce
    • Flakon, kielon i zagrycha
  • Rezerwat dla Kobiet
    • Dlaczego tak?
    • Bara-bara
    • Wokół domowej 'grzędy'
    • Bóg stworzył kobietę brzydką, więc musi się ona malować.
    • Niedojrzali emocjonalnie faceci - ploty - dupoobrabialnia ;)
    • Kobiecy kącik 'kulturalny'
  • Domowa grzęda
  • Samczy Mobil Klub HydePark- zbiór tematów niepasujących do pozostałych kategorii
  • Samczy Mobil Klub Rowery
  • Samczy Mobil Klub Powitalnia
  • Samczy Mobil Klub Zabezpieczenia przed miłośnikami cudzej własności.
  • Samczy Mobil Klub Samochody
  • Samczy Mobil Klub Latadła:szybowce, śmigłowce, rakiety, balony :)
  • Samczy Mobil Klub Motocykle
  • MacGyver a GADGETY MĘSKIE : ......?
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • IT Linux
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • Klub poligloty Jaki język
  • NAUKA - SCIENCE Wprowadzenie do Metodologii Naukowej
  • Klub Pasjonatów Futbolu Reprezentacja Polski
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ekstraklasa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka klubowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka międzynarodowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ogólne
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji s
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Pornografia - ubojnia pomysłowości, kreatywności i działania
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji 50 powodów aby porzucić pornografię
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Odwyk Piotra i nowe lepsze życie
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji NOFAP - Odwyk od A do Z
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Co robić by Nofap się udał?
  • Klub Wschodnioazjatycki Ogólne
  • Klub Wschodnioazjatycki Korea
  • Klub Wschodnioazjatycki Chiny
  • Klub Wschodnioazjatycki Japonia
  • Klub Wschodnioazjatycki Mongolia
  • In web development Przydatne linki
  • In web development Mam problem

Blogi

  • Blog Ruchacza
  • Critical Thinking
  • Pan Kabat Blog
  • Bacy
  • Paweł z N.
  • Silvia
  • Blogosfera Vincenta
  • 105 kg skurwysyna
  • Droga do męskości
  • „Sukces jest czymś, co przyciągasz poprzez to, kim się stajesz.”
  • RysiekBlog
  • PZK
  • Aroxblog
  • Zasady Drugiej Strony Lustra
  • Prywatne zapiski Leona
  • Self Blog
  • friendship
  • redBlog
  • OpenYourMind
  • kootasBlog
  • Blog
  • The Samiec Post
  • TradeMe
  • Zapiski Eldritcha
  • Blog Chłopaka na Testosteronie
  • nowhereman80
  • ALPHA HUMAN
  • Myśli bieżące - filozoficznie ...
  • Samczym okiem
  • Za twórczością podążający, pragnący swego zaniku.
  • Ryśkowe szaleństwa.
  • Spira - żeby wygrać, trzeba przegrać
  • Scarcity of Knowledge
  • Throat full of glass
  • .
  • listy do dusz
  • Cytaty ważne i więcej ważne
  • Różne wypociny EjczFajfa
  • Moje przemyślenia
  • Blog Duńczyka
  • Podkręcili mi śrubkę!
  • Pułapki i kruczki
  • Jak działa rzeczywistość i kim jesteśmy - rozważania
  • TOALSWAHCADTLKCAFG
  • Arasowy blog postrzegania subiektywnego
  • Otwórz Oczy
  • Bez litosci
  • Przelewanie mysli.
  • Blog Metodego !
  • Boks - kompletnego laika trening
  • New Day at oldschool
  • Moim okiem
  • Czerwony Notatnik
  • Świadomość,Świadomość,Świadmość
  • Human Design: self-study
  • TOP seriali telewizyjnych
  • Szkaradny's
  • Coś tu może kiedyś będzie.
  • Przebudzenie z Marixa
  • Cortazarski Blog
  • .
  • Indigo puff obraża nasze forum na streamie!!!!!!!!!
  • Blogowo
  • Analconda
  • danielmagical ...fenomen patostreemow
  • W poszukiwaniu prawdziwych emocji
  • "Rz"ycie
  • Always look on the bright side of life...
  • Za horyzontem zdarzeń
  • Kubeł zimnej wody
  • Just Easy
  • .
  • Rody Krwi
  • sumer
  • Filmoteka Białego Rycerza
  • Życie W Kuchni
  • Człowiek Renesansu
  • BS lepsze niż Vitalia!
  • Okiem borderki, czyli świat z innej perspektywy
  • Blog Dzika
  • Podglądam siebie.
  • Światłopułapka
  • Wzloty i upadki ducha
  • Złote myśli Sary.
  • ezo
  • La chica loca
  • nowy rok numerologiczny rozpoczety
  • 30 dniowe wyzwanie.
  • 1
  • "Jak się przewróce to ja się za swoje przewrócę"
  • Coś Więcej...
  • Kobieta to rarytas dla bogaczy.
  • Narkonauta
  • Casual Gentleman
  • Luźne przemyślenia Ksantiego
  • .
  • Dziennik rozwojowy
  • Studęt tłumaczy
  • antymatrixman
  • Rapke
  • Między ziemią a piekłem czyli ile kosztuje spełnianie marzeń.
  • Archiwa Miraculo
  • IBS/SIBO - moje zmagania z chorobą
  • Wielka ucieczka z więzienia "Przeciętność"
  • Chore akcje z mojego poje*anego życia
  • Czas zapłaty
  • Jan Niecki - manosfera
  • Miejsce ulotnienia dla zbyt dużego ścisku pod kopułą
  • Z Przegrywu do Wygrywu
  • Droga do Zwycięstwa
  • Nerwica, lęki, pogadajmy.
  • Wewnętrzna stabilizacja świadomego mężczyzny
  • Baldwin Monroe...na płótnie
  • moj pulpit
  • Dobry, zły i brzydki
  • Różności
  • Uśmiechnięta (p)ironia
  • Instrukcja życia w systemie...
  • Orszak Trzech Króli
  • Human LATA - Od zera do ATPL'a.
  • Niezapominajka
  • Niezapominajka
  • Ozór na szaro
  • PsYCH14trYK
  • (...)
  • boczkiem przez życie
  • Ze szczura w Kruka (PuA, rozwój osobisty i duchowy)
  • Ozór na szaro.
  • Strumień świadomości
  • Przygody faceta w prawie średnim wieku
  • :-)
  • Esej - jaki jest i powinien być cel życia ludzkiego?
  • Eksponowanie kreatywności.
  • W samo okienko
  • Saturn i co dalej?
  • Zapiski
  • Jakie są korzyści z skontaktowania się z profesjonalną firmą w celu dochodzenia odszkodowania za poniesione straty?
  • Bruxawirus
  • Redpill
  • Naukowy blackpill
  • Czy to friendzone?
  • Jak żyć ?
  • Jak żyć, Panie Premierze?
  • Żywot wieśniaka poczciwego
  • Jack Hollywood
  • Analconda
  • smerfiBlog
  • Dzień, w którym przestałem być nieśmiały.
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • O podróżach
  • Młodzi samcy w równowadze Blog
  • Klub muzyków i kompozytorów (muzyczny) Blog muzyczny
  • Red Pill Blog Redpill

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Miejscowość:


Interests

Znaleziono 1 wynik

  1. Chciałem się z Wami podzielić moją historią i lekcjami, które z niej wyciągnąłem. Może komuś się to przyda, może ktoś wyciągnie dla siebie z tego odpowiednie wnioski. Może ktoś jest w podobnej sytuacji i stoi na rozdrożu tak jak ja stałem swego czasu. Z drugiej strony wiem po sobie, że najwięcej człowiek się uczy (przynajmniej powinien) na swoich błędach. Teraz kiedy na to patrzę z perspektywy czasu na chłodno ta historia nie odbiega od wielu, które przeczytałem na tym forum. Mój związek trwał 10 lat z czego 7 lat byliśmy małżeństwem. Moja była żona jest od mnie starsza prawie 5 lat. Była już wcześniej mężatką ale kiedy się poznaliśmy była już od roku po rozwodzie i miała z poprzedniego małżeństwa córkę. O ile różnica wieku mi nie przeszkadzała o tyle dziecko było wyzwaniem - nie miałem w tym doświadczenia, nie wiedziałem do końca na co się decyduję. Byłem gówniarzem, jak teraz na to patrzę i zaryzykowałem. Niewiele zarabialiśmy - oboje pracowaliśmy w budżetówce. Ona mieszkała w małym miasteczku w domu u rodziców (2 domy na jednej działce) a ja mieszkałem jeszcze z rodzicami. Na początku wspólne mieszkanie nie wchodziło w grę. Codzienne dojazdy do pracy - razem 100 km generowały za wysokie koszty na moja kieszeń. Ale po 3 latach zmieniłem budżetówkę na korpo i było mnie stać więc podjęliśmy decyzje o wspólnym zamieszkaniu u niej. Z jej córka dogadywałem się bardzo dobrze - traktowałem dziecko jak swoje. Z czasem biologiczny ojciec zniknął z życia a ona zaczęła do mnie mówić tato z czego byłem bardzo dumny. Kilka słów o rodzinach. Moja raczej (zdecydowanie) dysfunkcyjna: matka wszystkiego się bojąca, pasywna całe życie i niedecyzyjna - przyjęła rolę kuli u nogi i od kiedy ja i moje rodzeństwo staliśmy się dorośli to cały czas musimy ją ciągnąć za sobą. Przyjęła na siebie rolę ofiary i nie zrobi nic sama tylko czeka aż, najczęściej ja zrobię wszystko za nią. Rozwinęło się to do tego stopnia, że kilka lat temu po kolejnej awanturze z moim ojcem i rękoczynami pojechałem do nich do domu spakowałem ją i wywiozłem do jej matki a ojca w przypływie emocji strzeliłem tak w pysk, że wybiłem sobie bark. Nie żałuję. Od tego czasu żyją osobno. Ojciec jak można wywnioskować przemocowiec. Zakompleksiony, niezaradny i nieodpowiedzialny. Regularnie wprowadzał terror w domu - awantury, rękoczyny, itd. Generalnie wszystko co ma to dostał od rodziców (jedyne dziecko) i jego jedynym obowiązkiem było się utrzymać czego i tak nie potrafił. Ale wiadomo - specjalista i autorytet w każdej dziedzinie życia od prowadzenia biznesu po stosunki międzyludzkie. Siostra w normie, brat - najmłodszy, niestety kopia ojca z tym, że nie macha rękami. Jej rodzina: ojciec lekarz - większość czasu w pracy (praktycznie mieszka w szpitalu), spokojny. Matka - z małej miejscowości, żadnej kariery nigdy nie zrobiła i od 40-go roku życia nie pracuje i siedzi w domu. Zatrudniona fikcyjnie w gabinecie swojego męża. Po jej biznesach zostały mu tylko długi do spłacenia i w sumie rozumiem, że posadzenie jej w domu było zwyczajnym ograniczeniem szkód finansowych jakie robiłaby dalej jako businesswoman Ale oczywiście w swoim mniemaniu kobieta sukcesu przechwalająca się przy każdej okazji i pomniejszająca jakiekolwiek zalety męża. Wiecznie dominująca w domu i w towarzystwie aż do umęczenia wszystkich. Fanatyczna matka-polka - dzieci to jedyny sens istnienia i należy im we wszystkim pomagać. Brat mojej byłej żony - typ panicza. Starszy ode mnie ale wszystko: „tata daj”. Mieszkanie, samochody, życie - wszystko opłacane z pieniędzy teścia. Kiedyś mi było żal, że wszyscy na nim (teściu) tak żerują ale teraz widzę, że przecież sam do tego doprowadził. Ze szwagrem nie miałem żadnej zażyłości. Tolerowaliśmy się ale nigdy nie przyjaźniliśmy ani nie mieliśmy cieplejszych stosunków. Nie odpowiadał mi nigdy jego model Piotrusia Pana. Wracając do historii. Żyło nam się dobrze. Ona nadal w budżetówce a ja postanowiłem, że dam z siebie wszystko i będę awansował. Pracowałem dużo, 2 razy więcej niż żona ale też często awansowałem i dzięki temu zarabiałem coraz więcej (więcej niż ona) i było nam wygodnie. Dziecko musiało mieć wszystko co najlepsze i to zaraz. No ale żyliśmy na dobrej stopie więc czemu nie? Były same dobrze rzeczy, dodatkowe zajęcia, wyjazdy na wakacje 4 razy w roku - bo ona jak każda kobieta jest podróżniczką… No ale żeby na to zarobić trzeba było tyrać, tzn ja musiałem tyrać bo wymagania rosły. Alimenty dla dziecka to były jakieś grosze i zreszta nie spływały więc był sąd i komornik z byłym małżonkiem. Nie włączałem się w to. Uważałem, że to nie jest moja sprawa. Dla mnie ważne było, że były małżonek się nie pojawiał w naszym życiu co generowało niepotrzebnie niezręczne sytuacje. Ogólnie nie ingerowałem w stosunki biologicznego ojca z dzieckiem - uważałem, że to nie moja sprawa i nigdy nawet nie rozmawiałem o nim w towarzystwie dziecka. Ich kontakt z czasem sam się urwał ale pod koniec małżeństwa oczywiście ja zostałem obarczony winą za to No cóż taka dola. Jak już wcześniej napisałem wybrałem pracę w korpo w branży IT - wielu myśli, że to kraina mlekiem i miodem płynąca ale niestety coś za coś. Korpo wyciska jak cytrynę - za dobrą kasę oferuję pracę non-stop, wypalenie zawodowę i wiele innych benefitów Ale wybrałem tą drogę świadomie i wiedziałem co mnie czeka. Jest potencjał do zarabiania dużych pieniędzy ale trzeba poświęcić dużo czasu i zdrowia inwestując w siebie i samorozwój. Nie narzekałem - grałem w grę, której zasady były mi znane od początku i decyzje podjąłem świadomie. Moja małżonka pracowała po 20h tygodniowo a ja 60h. Ale ona zarabiała 5k mc a ja 20k a później jeszcze więcej. No i to też był problem bo wiecznie ze mną rywalizowała i ja nie rozumiałem dlaczego bo przecież robię to wszystko dla nas i kasa spływa na wspólne konto - to był duży błąd jak się później okazało. No więc żyło nam się dobrze, zainwestowaliśmy dużo kasy w wyremontowanie domu, w którym mieszkaliśmy (budynek gospodarczy przebudowany później na dom). Chociaż dom formalnie należał do niej a ja nie miałem do niego żadnych praw. Po ślubie w międzyczasie pojawił się pomysł wspólnego dziecka - oczywiście pomysł nie mój bo ja jakoś nie miałem nigdy parcia na posiadanie dzieci ale małża naciskała bardzo i dla świętego spokoju się zgodziłem. Próbowaliśmy wszystkich możliwych metod ale nie było nam dane. 3 próby in vitro skończyły się fiaskiem mimo wyników płodności w normach - teraz tak myślę, że jakaś opatrzność nade mną czuwała, chociaż wierzący nie jestem. Małża załamana a ja skupiłem się na tym co mamy: jej dziecku z pierwszego małżeństwa i zapewnieniu im jak najlepszych warunków. Po czasie wpadła na pomyślą adopcji jej córki przeze mnie - na szczęście się na to nie zdecydowałem. Po kilku latach zacząłem się dusić wieczną obecnością teściów pod oknami, wiecznymi „gorącymi prośbami” teściowej i problemami kiedy chcieliśmy rozbudować dom - bo widok z okna w jadalni będzie im zasłaniał (teściowej). Brakowało mi prywatności. Zaczęło też mnie irytować to, że całą uwagę musimy skupiać na dziecku. Moja żona była tak zafiksowana na punkcie córki, że cały nasz wolny czas był podporządkowany dostarczaniu jej rozrywki i organizowaniu czasu. Więc po pracy jeździłem z nią na dodatkowe zajęcia, baseny, konie i itp. Moja żona w tym czasie siedziała w domu bo była zmęczona. Obowiązkami domowymi też musieliśmy się dzielić równo po połowie bo przecież równouprawnienie Ale jak trzeba było w ogrodzie posprzątać lub trawnik skosić to ona jednak nie lubi No więc ilośc pracy, obowiązków domowych i wieczne bieganie wokół bąbelka było irytujące, do tego nie otrzymywałem żadnej wdzięczności za wkładany wysiłek a na liście priorytetów mojej żony byłem gdzieś pod koniec - za psem :). Podjęliśmy decyzje (pod moim naciskiem) na wyprowadzkę do dużego miasta. Zmieniłem pracę i w tygodniu pracowałem a w weekendy zjeżdżałem do domu. Odkładałem każdy grosz jaki mogłem żeby jak najwięcej mieć na wkład własny przy zakupie mieszkania. Dysproporcje między naszymi zarobkami były ogromne. Jednocześnie moja „myszka” podjęła decyzje o tym, że odchodzi z pracy bo skoro ja się rozwijam to ona tym bardziej ma do tego prawo! I postanowiła otworzyć swój biznes - oczywiście trzeba było w niego sporo zainwestować ale przecież „nas stać” a to, że odkładamy na mieszkanie i, że ja od kilku lat w tych samych spodniach chodzę bo oszczędzam to tylko szczegół No ale chooy czego się dla myszki nie robi. Jeszcze dałem się namówić na drogi wyjazd do Tajlandii bo przecież ona zawsze chciała tam pojechać i nas stać a ona się dusi, że tylko te pieniądze odkładamy a ona chce żyć! Teść zaoferował pomoc finansową, którą odrzuciłem, bo powiedziałem przy wszystkich, że jesteśmy zdrowi i samodzielni i na nasze własne wydatki jesteśmy w stanie zarobić sami - co wywołało oburzenie u teściowej bo był to przytyk do panicza Ogólnie po rozwodzie zauważyłem, że było dobrze kiedy myszka i bąbelek dostawały wszystko czego chcą: wyjazdy na wakacje 4 razy w roku, wyjścia do restauracji, zakupy na poprawę humoru itd… Jak tylko pojawiała się proza życia to myszka zaczynała generować wyimaginowane problemy. Kiedyś przyszła z pomysłem, że ona to w sumie mogłaby być moją „utrzymanką” jak już zarabiałem wystarczająco dużo. Pomysł wyśmiałem i powiedziałem, że nawet jakby to nie miało żadnego wpływu na nasz budżet to do pracy będzie chodzić bo nie wyobrażam sobie, żeby siedziała w domu i pierdziała w fotel jak jej matka. No i równouprawnienie przecież Z bąbelkiem było podobnie: jak się zachwycałem jakie cudowne i rozpieszczałem to było ekstra a jak pojawiały się wymagania lub trzeba było ponieść konsekwencje nieprzestrzegania przyjętych zasad to byłem określany „żandarmem” i miałem „odpuścić” bo się stresuje biedna tym, że brudnych gaci nie wrzuca się za łóżko tylko do kosza z praniem… Paranoja. No ale małżeństwo to małżeństwo - na zawsze i czasami nie jest kolorowo. Dla mnie to była świętość. Więc pracowałem, odkładałem i rozpieszczałem. Zacząłem z czasem zauważać, że bąbelek nabiera do mnie dystansu ale myślę sobie „jest w trudnym wieku - wkracza w okres dojrzewania to minie”. Mimo wszystko nie było to przyjemnie ale ja zacząłem się czuć we własnym domu jak wróg kiedy przyjeżdżałem… Matka z córką zawiązały sojusz i nawet moi teściowie zaczęli robić mi uwagi, że jestem dla niej zbyt szorstki bo „to tylko dziecko”. Jaki szorstki? Musieliśmy poważnie porozmawiać i powiedziałem im wprost, że wychowaniem dziecka zajmują się rodzice a nie dziadkowie i niech się nie włączają w nieswoje sprawy. Podczas rozmowy małża atakowała mnie przy nich za wszystko - miała swoich sojuszników a ja byłem sam - dopiero teraz widzę jakie to było podłe z jej strony. No ale pomyślałem, że niedługo się wyprowadzamy więc jeszcze trochę wytrzymam. Znaleźliśmy mieszkanie, kupiliśmy i przeprowadziliśmy się wszyscy. Zainwestowaliśmy w kolejny oddział jej biznesu i… Przyszła pandemia. Ja chodziłem do biura mimo pandemii, żeby zachować jakiś balans. Małża z bąbelkiem siedziały w domu - głównie na sofie w salonie oglądając Netflixa całymi dniami. Jak po pracy wieczorem chciałem sobie pograć przy komputerze to oczywiście był problem bo jestem jak dzieciak i tracę czas. Jak ich jedyną rozrywką były seriale to było dobrze bo przecież to jest lepsze zajęcie Małża nie pracowała dużo - jej biznes był bardzo zależny od pandemii. Ledwo wychodziła na 0 przez pewien okres ale mąż inwestował w jej biznes i opłacał koszty związane z drugim nieczynnym oddziałem jej firmy (lokal, sprzęt, reklama itd..). Postanowiłem, że kupię sobie motocykl - zawsze się nimi pasjonowałem i teraz kiedy wszystkie inwestycje już były poczynione to mogłem zacząć o tym myśleć realnie. Zacząłem się rozglądać po rynku żeby coś kupić. W międzyczasie komornikowi udało się ściągnąć zaległe alimenty z przed kilku lat (kwota, która były miał płacić na córkę to 700 zł miesięcznie). Nasze konto zasiliło trochę gotówki. Jak można się spodziewać koszty utrzymania dziecka przez lata w większości ponosiłem ja i wynosiły one dużo więcej niż zasądzona kwota alimentów Cóż taka karma betaprovidera No ale tak się też złożyło, że znalazłem idealny motocykl. Pojechaliśmy go razem obejrzeć - podobał mi się. Moja premia miała przyjść za 1,5 mc i pokryłaby w całości koszt zakupu. Małża stwierdziła, że skoro to taka okazja to lepiej żebym kupił go teraz a premię i tak odłożymy na konto. Tak też zrobiłem i w mgnieniu oka bardzo tego żałowałem bo przy każdej okazji miałem potem wypominane, że kupiłem sobie Harleya za alimenty jej córki Ale wszystko wg mojej byłej działo w myśl zasady: ja mogę ale mi nie wolno - więc wszystkie moje inwestycję w nią i bąbelka były książkowo zracjonalizowane i uzasadnione i bez niej przecież nigdy bym nie osiągnął sukcesu bo stwarzała mi do tego idealne warunki. Tutaj miała racje: ciągłe wymagania i nieusatysfakcjonowanie tym co ma popychało mnie do zarabiania więcej Kupiłem ten motocykl i zacząłem nim jeździć to też był problem bo zamiast tego powinienem siedzieć razem z nią na kanapie i oglądać głupie seriale albo organizować imprezy ze znajomymi bo ona uwielbiała brylować w towarzystwie i strasznie łaknęła atencji. Wszystko robiła pod publiczkę żeby tylko ludzie zwracali na nią uwagę a ja wręcz przeciwnie - jestem introwertykiem i do szczęścia nie muszę się otaczać duża grupą ludzi a tylko swoim najbliższym gronem. O to też były wieczne pretensję zresztą. Tak to się jakoś bujało przez jakiś czas ale było mi źle. W swoim domu czułem się jak wróg, ona organizowała wieczne awantury podczas których nie przebierała w słowach i zniżała się do takiego poziomu, do którego ja nigdy nie byłbym zdolny byleby tylko mi dowalić, byleby mnie zranić. Nie rozumiałem dlaczego tak robi. Ona miała sojusz w domu z córką a ja z psem. W międzyczasie jej córka stawała się nie do zniesienia - okres dojrzewania plus wysokie mniemanie o sobie i przeświadczenie o własnym geniuszu podsycane przez matkę i dziadków to niebezpieczna mieszanka. Jak sobie przypomnę jej wiecznie lekceważący wyraz twarzy z półprzymkniętymi powiekami to nawet teraz ogarnia mnie wściekłość. Chociaż nigdy jej krzywdy nie zrobiłem to wewnątrz nie raz się we mnie gotowało. Tym bardziej kiedy perfidnie robiła coś wbrew ustaleniom a później stała z boku z głupim uśmieszkiem kiedy jej matka robiła mi awanturę o to, że śmiałem od niej czegoś wymagać i tylko się jej wiecznie czepiam. Tak było nie raz. Raz nawet małża wykrzyczała mi przy niej, że jest dumna z faktu, że ona mi się stawia bo to świadczy o tym, że ma silny charakter takich sytuacji było coraz więcej. Coraz częściej kłóciliśmy się przez jej córkę a kiedy jej nie było to wszystko było dobrze. Małża zaczęła notować sobie wszystko co do niej powiedziałem w trakcie kłótni i czytała to codziennie jak mantrę - uzasadniając, że jako ofiara psychicznej przemocy domowej musi mnie wewnętrznie znienawidzić bo nią manipuluję. Rozwaliło mi to mózg - nie potrafiłem zrozumieć po co to robi? Tym bardziej, że w większości przypadków to ona robiła awantury a nie ja… Zdecydowała, że potrzebujemy terapii małżeńskiej. Na początku nie chciałem tego ale po którejś kolejnej awanturze uznałem, że dalej tak nie można i może to jest opcja żeby naprawić stosunki miedzy nami. Wybrała lekarza i poszliśmy. Na pierwszej wizycie od razu wypaliła „że ona się martwi o córkę i że ona chce żeby ona tutaj była bo ma depresje itd..” Na co terapeuta zapytał ją o przyczyny dlaczego twierdzi, że córka ma depresje i kiedy usłyszał jej argumenty stwierdził, że to żadna depresja tylko wiek dojrzewania + pandemia + to, że córka widzi, że nie jesteśmy spójni jako rodzice więc próbuje nami manipulować i, że jak się upieramy to możemy zapisać córkę na osobną terapię ale tutaj skupiamy się na nas i jak naprawimy stosunki między nami i będziemy konsekwentni co dziecko też zacznie się inaczej zachowywać. Jak możecie przypuszczać małża nie była zadowolona z tego co usłyszała bo przecież „córka”… Byliśmy na kilku spotkaniach i stwierdziła, że ten lekarz jest „be” i już nie potrzebujemy terapii. No ale po kilku tygodniach poprawy życie znowu wróciło do normy i zaczęły się wieczne awantury w domu. Głównie niestety z powodu jej córki. Czarę goryczy przelała impreza sylwestrowa. Byliśmy zaproszeni do znajomych, których bardzo dobrze znamy. Prości szczerzy ludzie i sielska atmosfera, której było nam potrzeba żeby złapać trochę oddechu. Na imprezie z gospodarzem i jego szwagrem zgodnie z planem dużo popiliśmy i grillując w ogrodzie (tak w sylwestra ) zrobiliśmy sobie pijackie miśki i wpadliśmy w krzaki. Śmiechu z tego było dużo, wróciliśmy do środka i opowiedzieliśmy o wszystkim naszym małżonkom. Na drugi dzień rano małża przywitała mnie z fochem i wyrzutem, że najadła się przeze mnie wstydu bo byłem tak bezczelny i niegrzeczny, że wywiązała się bójka! Przestraszyłem się bo nie do końca wszystko pamiętałem więc jak otrzeźwiałem to zacząłem obdzwaniać gości i przepraszać za swoje zachowanie - było mi bardzo głupio i wstyd a tych ludzi szczerzę lubię. Ale co się okazało wszyscy jak jeden mąż byli zdziwieni i nie wiedzieli o co mi chodzi bo żadna taka sytuacja nie miała miejsca - i tutaj zrozumiałem, że coś jest nie tak i że to manipulacja małży (kolejna). Przedstawiłem jej fakty a ona na to, że przecież oczywiście, że oni przez grzeczność mi tego nie potwierdzą bo są kulturalni ale ona ich dobrze zna i wie co oni myślą na mój temat Wtedy to ja stwierdziłem, że potrzebujemy pomocy psychologa bo tak się tego ciągnąć nie da. Poszliśmy na terapię dla par do innego terapeuty i znowu było to samo: „bo córka bla, bla, bla..” i lekarz powiedział dokładnie to samo co poprzedni. Znowu się to małży nie podobało ale zobowiązała się, że będzie chodzić na terapie do końca. Chooya to dało szczerze mówiąc bo w na początku marca dzień przed naszą rocznicą ślubu oświadczyła mi, po kolejnej kłótni, że się z córką wyprowadza. Pomyślałem, że to blef ale ona znalazła mieszkanie i powiedziała o tym córce. Stwierdziła, że żeby ratować małżeństwo potrzebujemy separacji - w życiu większej bzdury nie słyszałem. Nie mieliśmy żadnych realnych problemów - awantury, które urządzała dotyczyły wymyślonych przez nią rzeczy albo mojego sprzeciwu o jej brak konsekwencji wobec zachowań córki. Zawodowo nam się układało, finansowo również. Wszyscy byli zdrowi. Wiedliśmy życie, którego większość ludzi nam zazdrościła. Ale nie dla niej było zbyt nudno - trzeba było wsadzić patyk w szprychy i zobaczyć co się stanie…Obie były przeszczęśliwe a mi się świat zawalił… Byłem w trakcie zmiany pracy bo małża chciała nowego mercedesa z salonu więc poszukałem sobie lepiej płatnego zajęcia żeby wziąć leasing (wiem głupi byłem). Do końca miesiąca mieszkała za mną. Przeniosłem się z sypialni do gabinetu i codziennie widziałem jak radośnie wybierają projekty wnętrz i urządzają sobie nowe mieszkanie a ja z rozpaczy nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić… Paliłem 2 paczki fajek dziennie i prawie nic nie jadłem - wyglądałem jak wrak… Ryczałem w gabinecie przez 2 tygodnie non stop. Nie mogłem pracować - musiałem pójść na l4. Straciłem energię do życia - przestało mi zależeć. Przeżywałem to strasznie - aż sam się sobie dziwiłem, że tak mocno. Musiałem poszukać pomocy bo bałem się, że coś sobie zrobię a moja małża przyszła z pretensjami, że specjalnie to robię żeby ją terroryzować psychicznie Nasz terapeuta był na urlopie więc znalazłem innego. Starszą babkę ok 60-70 lat. Pojechałem na spotkanie i opowiedziałem o wszystkim. Powiedziała tylko, żebym na następne spotkanie przyjechał z żoną. Ona nie chciała jechać ale ją uprosiłem i łaskawie ze mną pojechała. Psycholog nie dawała żadnych opinii tylko zadawała jej pytania. Po pytaniu: „Jest pani po jednym rozwodzie. Drugie małżeństwo stoi na skraju przepaści - czy widzi pani jakiś wspólny mianownik między tymi dwiema sytuacjami?” Małża wstała i opuściła gabinet w trakcie terapii bo „takiego czegoś się nie spodziewała”. Zbierałem szczękę z ziemi - nie wiedziałem jak mam się zachować. Pani psycholog spojrzała na mnie i powiedziała: „Wiem, że nie powinnam tego Panu mówić i wiem, że jest Pan teraz w bardzo trudnej sytuacji ale musi Pan sobie zdać sprawę z tego, że Pana małżeństwo jest już skończone. Ona nie chce się z Panem pogodzić - ona chce Pana złamać i nagiąć do własnej woli. Ma Pan dostarczać pieniądze i nie ma Pan mieć żadnych wymagań wobec niej i jej córki. Chce Pan takiego życia? Nawet jak teraz uda się to Panu jakoś poskładać to za jakiś czas sytuacja się powtórzy. I tak będzie miał Pan aż do śmierci. Ma Pan przed sobą tą lepszą połowę życia i wszelkie możliwości żeby sobie to życie szczęśliwie ułożyć. Pana decyzja ale z załatwieniem spraw majątkowych na Pana miejscu bym się pośpieszyła bo ona zrobi wszystko w sądzie żeby Pana zniszczyć jak zdecyduje się Pan na rozwód”. Nie od razu jej posłuchałem. Byłem zdesperowany aby jednak ratować to małżeństwo za wszelką cenę. Zaproponowałem, że to ja się wyprowadzę a im będzie łatwiej w dużym mieszkaniu a ja sobie coś znajdę ale nie chciała o tym słyszeć bo koszty utrzymania tego mieszkania są duże i one już kupiła meble do nowego… Ale jednocześnie, że to tylko separacja i ona chce żebym o nią walczył Wtedy do mnie coś dotarło. Zrozumiałem, że wszelkie możliwe granice dawno już zostały przekroczone i że nie mogę dać się więcej gnoić. Umówiliśmy się, że ja pójdę do biura a ona w tym momencie zabierze z mieszkania wszystko czego potrzebuje i się wyprowadzi. Była zdziwiona bo myślała, że będę jej pomagał w przeprowadzce. Chciałem też porozmawiać z jej córką o tym, że sytuacja między mną a jej matką nie jest jej winą i że nadal traktuje ją jak swoje dziecko (chciałem to załatwić mądrze i dojrzale) ale w trakcie rozmowy usłyszałem, że „nie jestem jej ojcem” i zadzwoniła do niej matka i ona patrząc mi w oczy powiedziała: „on próbuje wykorzystać, że nie ma Cię w domu i wpaja mi swoje argumenty bo wie, że nie mogę się bronić”. Po tym kazałem jej pójść do swojego pokoju i nie wychodzić dopóki matka nie wróci do domu bo jeszcze mogę stracić panowanie nad sobą i urwę jej łeb… Umówiliśmy się, że będziemy kontynuowali terapię dla par - nie wierzyłem w jej powodzenie i powiedziałem jej, że jak opuści nasze mieszkanie to jest to bilet w jedną stronę ale terapię zakończę raz dla własnego spokoju sumienia żeby mieć pewność, że zrobiłem wszystko co mogłem a dwa bo sam potrzebowałem pomocy psychologa. Wyprowadziła się zabierając połowę mebli, samochód i kilkadziesiąt tysięcy oszczędności z naszego konta - o wiele więcej niż połowę Nasz terapeuta kiedy usłyszał po powrocie, że nie mieszkamy już razem stwierdził, że w takim wypadku terapia par jest nieskuteczna bo zmiany w swoim zachowaniu musimy wprowadzać na bieżąco i musimy ze sobą przebywać ale małża nie chciała nawet słyszeć o powrocie bo przecież jak ona teraz będzie wyglądała w oczach bąbelka skoro dopiero co świętowały uwolnienie się od „tego tyrana” Tydzień po wyprowadzce umówiłem spotkanie z notariuszem aby podpisać umowę małżeńską o rozdzielności majątkowej - małża powiedziała, że niczego nie podpisze ale powiedziałem, że skoro nie chce po dobroci to pójdę z nią do sądu i zmuszę ją do tego podpisu. Zarzuciła mi, że zależy mi tylko na pieniądzach i najgorszy chooy ze mnie ale ja powiedziałem, że skoro chce zgrywać silną i niezależną kobietę to niech będzie taka również finansowo. Ma przecież biznes, który jej pomogłem rozkręcić i zarabia powyżej przeciętnej ale ona, że ja mam dziennie tyle dla siebie samego co ona miesięcznie dla siebie i córki na utrzymanie i, że pozwie mnie o alimenty o spadek jakości życia. Odparłem, że proszę bardzo ale widocznie było jej bardzo źle skoro postanowiła zniszczyć nasze małżeństwo. Kontynuowaliśmy terapię dla par a ja do tego chodziłem na indywidualną bo nadal potrzebowałem wsparcia. Została u mnie zdiagnozowana depresja reaktywna i potwierdzona przez psychiatrę. Przez następnych wiele miesięcy byłem na silnych lekach abym chociaż mógł spać w nocy. Na terapii ustaliliśmy listę naszych indywidualnych wymagań wobec związku ja też powiedziałem, że daje nam czas do końca lipca i że jeśli do tego czasu nic się nie zmieni to kończymy terapię. Jednym z moich wymagań było żeby mnie małża przeprosiła i przekonała do tego abym z powrotem chciał ją i jej córkę w swoim życiu - co jak usłyszała o mało nie zemdlała ze wściekłości. Powiedziała, że nigdy mnie nie przeprosi bo ona musiała to zrobić i że nie mam jej żadnych „deadlineów” stawiać to ja mam walczyć a nie ona bo to wszystko jest moja wina. Oczywiście traktowałem to już na chłodno bo byłem na prochach i swojego zdania nie zmieniłem. W pracy szło mi kiepsko - przez sytuację w życiu prywatnym nie byłem w stanie dać z siebie tego co mogłem. Rozstaliśmy się rok później dzień po moim rozwodzie. Podczas „separacji” małża opuszczała sesje terapii, wpadała do mnie ze 2 razy na seks pod byle pretekstem i ogólnie dawała znać, że kręci się w pobliżu. Nawet rozmawiała z moją matką i kiedy ta jej powiedziała, że powinna to przemyśleć i wrócić to powiedziała jej: „teraz? Kiedy on ma depresje? Jak się wyleczy to możemy o tym pomyśleć”. Mi nawet raz powiedziała, że nie może do mnie wrócić, bo ja i tak ją zostawię po tym wszystkim i wtedy nie będzie, że ona mnie ale ja ją zostawiłem - teraz widzę jakie to chore Ogólnie największym dla niej strzałem w pysk była rozdzielność majątkowa i odcięcie od finansów - tego w swoim planie nie przewidziała a wymyśliła sobie, że będziemy mieszkać osobno jako nowoczesne małżeństwo a ja będę za to wszystko płacił bo mnie stać. Rozwód wieźliśmy w styczniu następnego roku. Straciłem na tym całym przedsięwzięciu ok 200k pln, które darowałem mojej byłej ale uznałem, że to tylko pieniądze i odrobię je a jest dla mnie ważniejszy spokój niż ciąganie po sądach przez lata. Nie wniosłem dom sądu o podział majątku. Rozwód bez orzeczenia winy. To jest moja cena, którą zaakceptowałem ale wiem, że to sprawa indywidualna dla każdego czy warto. Strasznie się po tym wszystkim łajdaczyłem i niestety rozczarowało mnie jak wygląda dzisiejszy rynek matrymonialny w Polsce i jakie to jest wszystko proste kiedy zna się zasad gry… Moja była ma teraz „chłopaka” w wieku swoich rodziców ale najważniejsze, że jest wysoko postawiony w korpo i ma kasę. A to, że już jest jedną z wielu to nieważne - każdy ma swoją cenę. Jak na to patrzę z perspektywy czasu to uważam, że dokonałem właściwych wyborów i karma prędzej czy później wraca Wnioski? Matki z dzieckiem zdecydowanie nie - chyba, że na seks to tak bo robią niesamowite akrobacje Ale nie do stałego związku jeżeli nie chcecie być na końcu listy priorytetów swojej myszki To zadziałało u żadnego z moich znajomych i u mnie też nie. Druga sprawa - z daleka od mieszkania z rodzicami - na dłuższa metę to tylko problem i w pewnym wieku pokolenia muszą mieć swoją przestrzeń do życia i swoją prywatność. Trzecia sprawa Ty i Twoje pragnienia są najważniejsze a związek to kompromis. Jeżeli wg Twojej połówki kompromis jest rozumiany jako kapitulacja i zaakceptowanie jej warunków to jest to toksyczny związek i radzę się ewakuować. Kluczowy wniosek - szacunek - szanujcie siebie, szanujcie swojego partnera i tego wymagajcie w zamian. Bez tego nie ma szans. Czas - po każdym takim doświadczeniu potrzebny jest czas aby wylizać się z ran. Jedni potrzebują go więcej inni mniej - mi zajęło to 2 lata żeby się podnieść. Załamała się moja kariera, byłem bezrobotny przez 11 miesięcy ale wykorzystałem ten czas na wyciągnięcie odpowiednich wniosków i była to gorzka ale cenna lekcja w życiu. Pomoc - nie wstydźmy się szukać pomocy bo nie ze wszystkim poradzimy sobie sami. Ja skorzystałem z pomocy psychologa i otworzyło mi to oczy na wiele spraw. Bez tego bym sobie pewnie nie poradził. Lekarz od głowy to też lekarz i to żaden wstyd zwrócić się do niego po pomoc.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.