Siedziałem z tyłu w samochodzie postawionym przed CPNem albo marketem, nie jestem pewny. Wiedziałem, że na kogoś czekam i ruszamy dalej, ale nie pamiętałem kto to jest.
Po drobnym rekonesansie okazało się, że auto w którym jestem to Ford Scorpio MK1 i w tym momencie pojawiło się uczucie zażenowania, że to taki youngtimer taki trup
i wstyd się przy czymś takim pokazać.
Foto poglądowe poniżej:
Chciałem jak najszybciej się stamtąd zawinąć i nie dać nikomu okazji do śmieszkowania.
W tym momencie obok szrota przechodziła wesoła, duża grupa, około 30 osobowa.
Każdego z nich kojarzyłem z dawniejszych lat, o dziwo wyglądali na zgraną paczkę, mimo, że w realnym życiu raczej nie są w żadnych głębszych zażyłościach.
Zapytali o ten wóz i sugerowali, że jest z poprzedniej epoki, a ja twardo, że z salonu go brałem na swoją firmę i jeszcze się leasing nie skończył.
Przez uchyloną szybę jeden zdjął ręczny i zaczął kręcić kierownicą, reszta otoczyła go i zaczęli nim bujać [se gówniarze zabawę znaleźli kurła].
Później przestawili go w miejsce kilkanaście metrów dalej i rozmawialiśmy już przyjaźnie, ale kilku osobom z tego towarzystwa spodobało się i stwierdziło bez pytania, że
jadą z nami. Wtedy wrócili moi normalni towarzysze podróży i nie było dla wszystkich miejsca, bo nazbierało się 15 osób do przejażdżki [tę liczbę pamiętam dokładnie].
Rozkminialiśmy, że jak się stłoczymy, to może wszyscy się zmieszczą...
czuję, że wyjebało mi trochę syfu z podświadomości w symbolicznej formie, wiem mniej więcej co jest 5 w tym marzeniu sennym, mimo, że sporo rzeczy
już się zdezaktualizowało[a przynajmniej tak myślę].