Okej, więc może tak: swego czasu miałem dziwną słabość do wpadania w dziwne stany, polegające między innymi na smuceniu się, słuchaniu różnych dziwnie smutnych piosenek, czytaniu takich samych treści, etc. Ogółem mówiąc, mój filtr był ustawiony właśnie na to, by takie wrażenia, zjawiska, itp do siebie przyciagać. Próbowałem sobie wmawiać, że to nie tak, że słuchanie takiej muzyki daje mi siłę i motywuje.
Gówno prawda. Nie słuchajcie smutnych kawałków, nie oglądajcie ckliwych filmów, nie karmcie swojego umysłu takimi emocjami.
Mówię to ku przestrodze, bo są osoby, np: introwertyczne, które mają skłonności do robienia takich rzeczy.
Jasne, że od czasu do czasu można to zrobić, nie twierdzę, że każdy zawsze ma być uśmiechnięty od ucha do ucha.
Tak naprawdę, dopiero po dłuższym czasie, kiedy to odstawiłem, po takim swoistym detoksie, po przestawieniu się na rzeczy wesołe, etc. odczuwam dużą poprawę w stosunku do poprzedniego stanu, w którym trwałem dosyć długo i z którego jest ciężko się wyrwać.
Nie każdy zrozumie to co piszę i nie wiem jak dokładnie sklasyfikować owy stan, może też z różnych powodów nie chcę sie na ten temat rozpisywać i snuć swoich przypuszczeń. Potraktujcie to (osoby, które wiedzą o co mi chodzi) jako przestrogę, aby nie wpaść w to.
@Gravedigger Masz odpowiedź, dlaczego skojarzyło Ci się to słowo. Kolory też zgadłeś ale one dotyczą czegoś innego.