Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'katalaktyka' .
-
Temat do dyskusji dla wszystkich, jednak dedykuję go Markowi . Tak wiem mistrzu, że nie chcesz brać udziału w dyskusjach dotyczących ekonomii i wolnego rynku, ale polecam chociaż przeczytać mój post, głównie dlatego że piję w nim do mechanizmu który sam dawno zauważyłeś. A mianowicie to że ludzie tym bardziej coś cenią im jest to rzadsze. Tak jak w starych tekstach na samczym runie, zwykłe kamienie są warte mało bo wala ich się wszędzie pełno, no a diament to co innego. Ma to przełożenie w relacjach damsko-męskich (samców alfa jest dużo mniej niż betów), i stanowi podstawę ekonomii. Dlatego że jedna i druga dziedzina dotyczą niczego innego jak ludzkiego działania. Nauka o celowym ludzkim działaniu czyli prakseologia, powinna być traktowana jako podstawa metodologii w badaniu praw ekonomii, bo rynek i gospodarkę tworzą przecież ludzie, ciągle podejmujący działania, zmierzające ku danym celom. Tak to widział Ludwig von Mises, i ja się z nim zgadzam. Ale zasadniczo o co się rozchodzi? Człowiek podejmując działanie, podejmuje je w jakimś celu, i zawsze ten cel ma służyć poprawie obecnej sytuacji, osiągnięcia satysfakcji czy zmniejszenia dyskomfortu. Czy człowiek osiągnie swój cel czy nie to już inna bajka, nikt nie zna przyszłości, więc de facto każde ludzkie działanie jest spekulacją. Ale cel jest zawsze ten sam, dążenie do szczęścia, przyjemności, unikanie bólu, cierpienia, dyskomfortu. Różni ludzie, cenią różne wartości, a więc wartość jest pojęciem czysto subiektywnym (stąd subiektywistyczna teoria wartości przedstawiania przez ekonomistów ASE). Ponieważ ludzie cenią w danym momencie dane wartości w różnym stopniu, możliwa jest wymiana. Tu wchodzi kolejna dziedzina ważna odnotowania, czyli katalaktyka, a więc nauka o dokonywaniu wymiany pomiędzy ludźmi na rynku. Termin ten również wychodzi z prakseologii. A więc tak, mamy rynek, gdzie ludzie pracują, produkują, inwestują i dokonują wymian wartość za wartość. Tylko jak to wszystko ogarnąć? Żeby usprawnić wymianę wprowadza się środek płatniczy, czyli pieniądz, towar, który cechuje się dużą zbywalnością, a więc jest czymś co każdy chętnie przyjmie i wie że może go wymienić na inne potrzebne dobra. Teraz należy się zastanowić, kiedy w ogóle może dojść do wymiany? Dojdzie do niej tylko w przypadku, kiedy jedna strona ceni posiadane dobro mniej niż dobro, którego nie posiada. Czyli np. to że ktoś ceni jabłko równie wysoko jak banana, nie wystarczy żeby chętnie wymienił jabłko na banana. Żeby do takiej wymiany doszło on musi teraz cenić jabłko mniej niż banana (a druga strona odwrotnie teraz bardziej potrzebne jej jest jabłko niż banan), wówczas "pozbywa się" jabłka w zamian zyskuje banana. Tak już mówiłem wprowadzenie środka płatniczego, wszystko ułatwia, ale schemat jest ten sam, człowiek sprzedaje jabłko bo pieniądze ceni w tej chwili bardziej niż to jabłko, a kupuje banana, bo od danej sumy pieniędzy wyżej ceni banana. Istnienie pieniądza pozwala na kształtowanie się cen rynkowych, które odzwierciedlają preferencje konsumentów, są wynikiem znanej chyba wszystkim gry popytu i podaży. Każdy przedsiębiorca dokonuje kalkulacji ekonomicznej, ustala ceny wychodząc na przeciw potrzebom społeczeństwa, starając się je odpłatnie zaspokoić. I teraz tak, jeśli produkcja przyspiesza na skutek obniżenia się jej kosztów (do czego prowadzą inwestycje np. w nowe technologie) dóbr na rynku jest więcej. A więc ich ceny idą w dół, ponieważ skoro jest ich na rynku więcej, stają się "mniej rzadkie", konsumenci cenią je mniej. Przedsiębiorca jednak nie traci, pomimo spadku cen, ponieważ dzięki niższych kosztom produkcji jest w stanie wprowadzić większą liczbę towarów w krótszym czasie. Przeciwnie, zyskuje rozwijając swoją działalność, przyciągając coraz większą liczbę klientów. Tymczasem jeśli rząd dodatkowo obciąża przedsiębiorców np. przez państwowe regulacje, czy wyższe podatki, koszty produkcji idą w górę, więc w tym samym czasie powstaje mniej dóbr na rynku. Ponieważ jest ich mniej, stają się rzadsze, więc ceny idą w górę. Dlatego naturalnym jest, że ceny w gospodarce rynkowej spadają, jeśli pozwolimy temu procesowi działać. Skoro ceny spadają, rosną tym samym płace realne, bo za tę samą stawkę można kupić więcej, godzina pracy staje się więcej warta. Skoro już o płacach mowa, są one niczym innym jak ceną za pracę. Więc ich poziom również ustala rynek i gra popytu i podaży. Pracodawca zatrudni pracownika np. za 3000 zł, tylko jeżeli obecnie 3 tys. zł ceni mniej niż pracę pracownika, która dzięki odpowiedniemu zainwestowaniu przyniesie w przyszłości zysk. A więc o płacy decydują, kwalifikacje pracownika, wydajność pracy oraz popyt na pracę. Ten ostatni jest wbrew pozorom bardzo duży, w warunkach gospodarki rynkowej. Ba to właśnie ludzka praca jest najrzadszym i najcenniejszym czynnikiem produkcji, dzieje się tak z co najmniej kilku powodów. Głównie dlatego, że praca jest jedynym zasobem potrzebnym na każdym etapie produkcji, a kapitał ludzki cechuje tzw. wyłączność. A więc człowiek nie może wykonywać pracy w dwóch miejscach jednocześnie, czyli np. jeśli pracuje 8 godzin w firmie A, nie może w dokładnym tym samym czasie pracować w firmie B. Koszt alternatywnego użycia zawsze dotyczy całego kapitału ludzkiego, ponieważ człowiek nie jest w stanie podzielić swojej wiedzy czy umiejętności na kilka równoczesnych zadań, tak jak można to uczynić z kapitałem rzeczowym czy finansowym. Pracodawcy muszą więc stale rywalizować o pracownika. Co ciekawe istnienie tej silnej rywalizacji dostrzegał nawet sam Karol Marks, wieszcząc upadek kapitalizmu, dlatego że ponieważ kapitaliści muszą rywalizować o siłę roboczą, będą musieli albo stale podnosić pensję robotnikom albo inwestować coraz więcej w nowe maszyny. Tak zresztą było w wieku XIX, płace szły w górę, a ceny w dół. Marks nie przewidział jednak że to wszystko jest również korzystne dla przedsiębiorców, ponieważ inwestycje w nowe rozwiązania technologiczne etc. sprawiają że sami zarabiają dzięki obniżaniu się kosztów produkcji, a na konieczności podwyższania płac nie tracą, ponieważ praca staje się coraz bardziej produktywna. Zyskują wszyscy. Dlatego im bardziej rozwinięty gospodarczo kraj, tym wyższy poziom życia, wyższe płace i relatywnie niższe ceny, niższe bezrobocie itd. Natomiast w sytuacji gdy w rynek płac wkracza państwo robi się nieciekawie. Klin podatkowy zawyża koszty pracy, więc popyt na pracę się obniża, restrykcyjne przepisy i biurokracja sprawiają że "konsumentów" (czyli pracodawców) robi się znacznie mniej, i znowu popyt na siłę roboczą nurkuje. Na domiar złego rząd wprowadza cenę minimalną, czyli (płacę minimalną), a więc "niesprzedany towar" nie może pójść za niższą cenę, więc zaczyna zalegać półki, czyli tak powstaje bezrobocie. I pracownik przestaje być rzadkim dobrem, staje się tanim towarem, którego robi się w nadmiarze. Jeśli rząd nakazuje pracodawcom, że można legalnie zatrudniać od kwoty np. 2112 zł (płaca minimalna + klin podatkowy) to pracodawca zatrudni pracownika którego praca faktycznie jest tyle warta (ale do ręki dostanie już tylko 1286 odjąć podatki pośrednie), natomiast osoby mniej wykwalifikowane już pracy nie znajdują, przynajmniej nie na etacie. Część pracodawców może również "dopłacić" do pracownika (jeśli nie znajdą lepiej wykwalifikowanego), przenosząc do funduszu płac środki przeznaczone na dalsze inwestycje (więc produktywność pracy, i przyszłe płace realne będą rosły wolniej) lub po prostu ponieść większe koszty produkcji, a więc podaż dóbr znowu będzie mniejsza, a to oznacza wzrost cen, czyli także niższe płace realne. Na rynek cen, a więc tym samym rynek płac realnych wpływ ma również polityka monetarna, w erze pieniądza fiducjarnego i centralnej bankowości, podaż pieniądza ciągle rośnie, a więc ceny zamiast spadać, rosną, obniżając realne płace.
- 8 odpowiedzi
-
- 2
-
- ekonomia
- prakseologia
- (i 6 więcej)