Od jakiegoś czasu zmagam się z lękiem, często nieuzasadnionym. Zazwyczaj jest to lęk o zdrowie - potrafię bać się różnych chorób, od raka, po jakieś choroby serca czy płuc, czasem strach pojawia się znikąd i właściwie nie wiem czego dotyczy. Coś zaboli, coś zakłuje - od razu lęk. Towarzyszy mu nagłe uderzenie gorąca, czasem zimne poty, drżenie rąk, przyspieszone bicie serca, zawroty głowy. Najgorsze są jednak natrętne myśli - potrafię dwa dni chodzić i się zadręczać jedną kwestią.
Dodam, że wcześniej nie miałam takich problemów, pojawiły się kilka miesięcy temu, kiedy z większym zaangażowaniem zaczęłam interesować się zdrowym odżywianiem, leczeniem naturalnym, generalnie wszystkim tym, co powinno utrzymać ciało w sprawności. Zauważyłam, że problem nasilił się znacząco gdy rząd ogłosił pandemię, a z każdej strony zaczęło się bombardowanie o szkodliwości wirusa. Ja w to wszystko nie wierzę, ale chyba moja podświadomość mocno się przejęła i teraz nie daje mi żyć.
Doszedł do tego lęk przed badaniami wszelkiej maści - każde z nich wiąże się u mnie z kilkudniowym strachem, że może wykazać jakieś nieprawidłowości. Nie zmieniło się to nawet, gdy szereg badań dało wynik praktycznie wzorowy - wizja kolejnych wizyt u lekarzy nadal wywołuje u mnie okropny lęk.
Czy ktoś z obecnych na forum ma podobne doświadczenia?
Jak radzicie sobie z lękiem? Czy macie jakieś sprawdzone metody?
Medytuję, czytam, ale są chwile, kiedy zwyczajnie nie mogę się uwolnić, nie dam rady odciągnąć myśli. Planuję wizytę u terapeuty, ale na chwilę obecną nie mam takich możliwości, szukam więc alternatywnych, doraźnych rozwiązań.
Będę wdzięczna za wszelką pomoc.