-
Posts
171 -
Joined
-
Last visited
-
Donations
100.00 PLN
About crystal
- Birthday 05/17/1990
Contact Methods
- Website URL
Profile Information
-
Płeć
Kobieta
Recent Profile Visitors
crystal's Achievements

Szeregowiec (2/23)
224
Reputation
-
Granice poświęcenia - toksyczne cierpiętnictwo
crystal posted a blog entry in Human Design: self-study
Zapewne w wielu polskich rodzinach był podobny schemat wychowania - trzeba być skromnym, poświęcać się, nie narzekać, zaciskać zęby. Za wytrwałość i ciężką pracę będzie zbawienie - co prawda nie wiadomo kiedy, ale będzie. Tak bardzo jesteśmy nauczeni harówy, że powodem do wstydu stało się przyznanie przed sobą i przed innymi - jest mi ciężko, nie dam rady. Do refleksji nad tym tematem skłoniła mnie wiadomość od koleżanki z pracy - osoby, którą bardzo cenię i mam z nią dobry kontakt, jednak nie jesteśmy szczególnie blisko. Możliwe nawet, że z mojej winy, bo przez ostatnie lata przechodzę przez czas wycofania i izolacji, bardzo trudno przychodzi mi nawiązywanie i podtrzymywanie relacji. Wracając jednak do sedna - od dwóch tygodni zmagam się z bólem kręgosłupa. Po prostu z tym żyję, starając się wykonywać swoje obowiązki, chociaż w najcięższych dniach wracając do mieszkania po prostu kładłam się na podłodze i leżałam tak bez ruchu godzinami, na nic innego nie pozwalał mi ból. Nie uważam się przy tym za cierpiętnicę, nie użalam się - nie tego jestem nauczona. Nikt z rodziny (z którą obecnie mam kontakt telefoniczny) słysząc o moim problemie nie powiedział "hej, może powinnaś zająć się zdrowiem i skorzystać z L4?". Po prostu nie ma wśród moich bliskich tradycji dbania o zdrowie, tak jakby była to ogromna słabość i wada - chorować i czuć się słabo. Co gorsza, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego deficytu, z tego braku umiejętności dbania o siebie. Przepracowywanie się było dla mnie jak powietrze. Do czasu, kiedy otrzymałam od wspomnianej wyżej koleżanki z pracy wiadomości z pytaniem - czy umówiłam się już do fizjoterapeuty? Odpisałam, że nie, że brakuje mi czasu. A ona zaproponowała mi pomoc finansową. Wtedy coś we mnie pękło, rozpłakałam się. Poczułam, że otrzymałam od kogoś troskę, której brakowało mi przez cały okres dorastania. Troskę, której wciąż pragnę, mimo że jestem już dorosłą kobietą - i sama mogę, a nawet powinnam sobie tę troskę sobie okazać. Oczywiście nie brakuje mi pieniędzy, a właśnie zdrowych nawyków. Umówiłam się do tego fizjoterapeuty. -
Dlaczego trzeba się cenić? Nieproszony projektor.
crystal commented on crystal's blog entry in Human Design: self-study
To dobrze, że jesteś sceptyczny - to bardzo zdrowe podejście. Najpierw wiedza, a potem praktyka, żeby sprawdzić czy pozyskane informacje znajdą zastosowanie w życiu, czy okażą się prawdziwe dla nas.- 10 comments
-
Dlaczego trzeba się cenić? Nieproszony projektor.
crystal commented on crystal's blog entry in Human Design: self-study
Ciekawe doświadczenie i wyraźnie pokazuje, że praca nad sobą to konieczność, by zmienić koleje swojego losu - nikt tego za nas nie zrobi.- 10 comments
-
- 2
-
-
Dlaczego trzeba się cenić? Nieproszony projektor.
crystal commented on crystal's blog entry in Human Design: self-study
@Spokojnie Dzięki za Twój komentarz. Może jest tak, że nasilenie tego typu sytuacji ma Ci coś uświadomić i pokazać - że właśnie nad tym powinieneś teraz popracować, bardziej cenić swój czas i swoją energię. Niestety, jeśli mamy wbudowany wzorzec bezinteresownej pomocy, pewne rzeczy robimy z automatu, będąc dawcami przyciągamy biorców. Zmiana nawyków to proces - ja nad tym pracuję już od lat i obecnie stosunkowo rzadko pakuję się w takie sytuacje. Ale wystarczy chwila zapomnienia i też wpadam w ten schemat. Najważniejsze, że jesteśmy tego wszystkiego świadomi - mamy szansę to zmienić. Ciekawi mnie Twoje działanie jako wolontariusz - opisywałeś już to gdzieś na forum? Czy Ty też jesteś projektorem? Sprawdzałeś może swój bodygraf?- 10 comments
-
- 1
-
-
Dlaczego trzeba się cenić? Nieproszony projektor.
crystal commented on crystal's blog entry in Human Design: self-study
Pewnie, jestem profesjonalnym oceniaczem profili, gwarantuję skuteczność porad i 80% więcej odpowiedzi od kobiet- 10 comments
-
Dlaczego trzeba się cenić? Nieproszony projektor.
crystal posted a blog entry in Human Design: self-study
Ile to już lat uczę się o Human Design i staram się postępować zgodnie ze wskazówkami tego systemu? Pięć? Sześć? Dokładnie nie pamiętam, ale to już całkiem spory kawałek czasu. A mimo to wciąż zdarza mi się zapomnieć o tym co najważniejsze. Dla projektora absolutną podstawą jest czekanie na zaproszenie - do rozmowy, do relacji, do biznesu. Musi być ono personalne, wynikać z tego, że ktoś rozpoznaje w nas te cechy i wartości, za które chcemy być doceniani i dostrzegani. Za nasze talenty, za widzenie szerzej, za trafne porady, za umiejętność prowadzenia innych do dobrych dla nich decyzji. Taka osoba musi też darzyć nas szacunkiem, a nie traktować jak źródło darmowej wiedzy czy umiejętności. Na drodze projektora staje mnóstwo osób, które widzą w nim jakąś korzyść. I chcą tą korzyść zagarnąć dla siebie, chcą móc z tego czerpać, nie dając nic w zamian. Bo jak to - to ja mam płacić za poradę? Mam się odwdzięczać? Za takie BYLE CO? Za zwykłą rozmowę? Prostą drogą do spotkania takich ludzi i do bycia wykorzystanym jest... proponowanie pomocy! Niestety, jest wiele osób, które po otrzymaniu pomocy nie dziękują, a jedynie proszą o więcej. Dzisiaj na jednej z grup Facebookowych pojawił się anonimowy post od niespełna trzydziestoletniego chłopaka. Opisywał tam, że nie może znaleźć partnerki, mimo że bardzo by chciał. Twierdził, że nie ma pojęcia co może wpływać na taki stan rzeczy - opowiadał, że wyglądem nie straszy, wykształcenie posiada, humor i inteligencja również na miejscu. To wywołało we mnie współczucie, więc odezwałam się w komentarzu, chcąc mu pomóc. Ten młody mężczyzna zapytał, czy może mi wysłać screena swojego profilu z portalu randkowego do oceny. Zgodziłam się. Po krótkiej chwili na moją skrzynkę wpadła wiadomość - odczytałam, doradziłam. Bardzo się starałam, chciałam pomóc - całkiem bezinteresownie. Myślicie, że mi podziękował? Ha! Niedoczekanie. Kolejna wiadomość brzmiała... "Czy zredagujesz mi ten opis, tak by był odpowiedni?" Moje palce już powędrowały po klawiaturze, a podświadomość zareagowała szybciej niż myśli - prawie krzyczała wewnętrznie "TAK, TAK! Pomogę Ci, bo kocham pomagać, zrobię to za darmo i bez podziękowań, bo taki ze mnie dobry człowiek!". W rzeczywistości to tylko moje projektorskie, fałszywe przystosowanie - całe życie myślałam, że jeśli będę dobra i będę robić wszystko dla wszystkich, to w końcu ktoś mnie doceni. Mhm... Odpisałam w bardzo grzeczny sposób, że nie zredaguje mu opisu, bo to brzmi już jak zlecenie, a ja się staram być asertywna. Dodałam też, że nawet nie podziękował za moje porady, więc tym bardziej nie będę teraz poświęcać mu czasu. Spodziewałam się przeprosin i podziękowań, a zamiast tego przeczytałam: "Asertywność polega na odmawianiu czegoś, czego nie chcemy, a nie na odmawianiu pomocy". Kurtyna.- 10 comments
-
- 5
-
-
-
Utknęłam pomiędzy - pomiędzy "dobrze" a "źle". To taka strefa buforowa. Łatwo w tym miejscu ugrzęznąć, bo nie jest wystarczająco źle, żeby chcieć się wyrwać ze szponów cierpienia, a jednocześnie nie dość dobrze, by ruszyć naprzód z energią i motywacją. Zmiana to proces, wiedziałam o tym od początku, ale dopiero od pewnego czasu czuję to całą sobą. Ten proces mnie zachwyca, chociaż często męczy i spycha na skraj wytrzymałości, na kolejny ciężki do zdobycia szczyt, w kolejny ostry zakręt. Potem chwila oddechu, moment spokoju i wdzięczności za kolejny postawiony krok na drodze do siebie. Siebie prawdziwej. A za rogiem następna ścieżka, następna nauka do przyswojenia, wyzwanie któremu trzeba stawić czoła. Jakoś mnie ten los często kieruje w miejsca niedostępne - zarośnięte krzakami, pełne wybojów. Ale takie niezbadane zakątki to niesamowita okazja do ujrzenia cudów, obszarów nietkniętych i ukrytych. Jestem pomiędzy i jestem powolna. Och, ile rozpaczy przysporzyła i nadal czasem przysparza mi moja powolność, opieszałość. A jednocześnie jak ratująca życie jest, kiedy daję sobie do niej prawo. Tak długo przemocą wymuszano na mnie działania i decyzje, że zaczęłam sama się do nich zmuszać, biczować, przyspieszać. Ilu z nas stało się ofiarami nieukochania, nieuszanowania tego jacy jesteśmy? Jakie cechy uznaliśmy fałszywie za swoje wady, wymagające korekty, naprawy, odrzucenia? A ile z tych "wad" to efekt uboczny złego traktowania - przeciwny biegun jakości, które mamy w sobie, ich cień i mroczne, rozpaczliwe odbicie? To prawda, że liczą się intencje. Często w naszej głowie są one szczere i dobre, ale nie liczy się to co mamy w umyśle, a to co tkwi w naszej podświadomości, to co zapisane w ciele. Jeśli mamy nieuświadomione, nieuleczone rany, to naszym działaniem kierują one, a nie nasze założenia umiejscowione w myślach.
-
Solar Taxi started following crystal
-
Dlaczego jestem jaka jestem? Dlaczego czuję przymus robienia pewnych rzeczy, a inne są dla mnie nieosiągalne mimo chęci? Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że sporo moich myśli krąży wokół braku. Chyba wszyscy tak mamy - czujemy, że na jakimś polu zawodzimy, brak nam jakichś cech charakteru, nie potrafimy sobie z czymś poradzić. Marzymy o tym, czego nie posiadamy, wyobrażamy sobie, że gdybyśmy to zdobyli, byłoby wreszcie dobrze, osiągnęlibyśmy to mityczne poczucie pełni, bycia kompletnym. Zupełnie naturalnie podążamy za tym, czego pragniemy - chcemy zaspokoić swoje potrzeby. Ale co, jeśli umysł nie potrafi określić, czego nam tak naprawdę trzeba? Jest stworzony do rozwiązywania zagadek logicznych, do analizy, do tworzenia, do wymyślania. Ale czy może podejmować dla nas ważne życiowe decyzje? Czy naprawdę będzie wiedział lepiej niż ciało i dusza co dla nas dobre - który partner będzie odpowiedni, gdzie powinniśmy mieszkać, czy warto wejść w dany biznes? To, co się gnieździ w naszych głowach, to mieszanka rzeczy wspaniałych, ale też brzydkich - efekt różnych traum, wyparcia, wpływów zewnętrznych. To krzywe zwierciadło, zniekształcone echo naszego prawdziwego Głosu. W ciągu życia spotykałam ludzi, którzy byli mi przeznaczeni - cudowne przyjaciółki i przyjaciele, z którymi spędziłam tysiące wspaniałych godzin, pomagaliśmy sobie wzajemnie, tworzyliśmy piękne rzeczy. Dopełniali mnie, przy nich nie myślałam o deficytach, nie czułam ich. Razem byliśmy doskonali. Niestety, na mojej drodze stawały też osoby, które wydawały się mieć to, czego mi brakowało - pewność siebie, konkretność w działaniu. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa, którego nie miałam przebywając sama ze sobą. To powodowało niezdrowe przywiązanie, uzależnienie - a znajomości nie okazywały się tak odpowiednie, jak na początku myślałam. Wymagały ode mnie niezdrowego poświęcenia, rezygnowania z samej siebie. Krzywdziły mnie i raniły - ja krzywdziłam siebie, będąc w takich relacjach. Nie czekałam na pewność, nie próbowałam dokładnie poznać tych ludzi, nie dałam sobie na to czasu. Bo przecież trzeba ufać, iść za głosem "serca", a jeśli i rozum podpowiada że to ten/ta - na co tu czekać? Nad czym się zastanawiać? Co niby możemy stracić? Można stracić masę czasu, goniąc za tym, co podpowiada umysł. I za każdym razem wpadać w bagno. I znowu obwiniać siebie - źle myślałam, byłam mało przewidująca, naiwna. Wpadłam na pomysł, że najlepszym dla mnie wyjściem będzie zaakceptowanie, że pewnych cech w sobie nie mam i pewnie mieć nie będę. A na chwilę obecną moje życie wygląda tak, a nie inaczej - mam do dyspozycji takie zasoby, jakie mam - i kropka. I wybieram, że będę za to wdzięczna i będę się z tego cieszyć. Oczywiście czasem pojawiał się wewnętrzny protest - bo jak to - mam się pogodzić z tym, jak jest? Przecież wszyscy wokół mówią, że wystarczy mocno chcieć, pracować nad tym wystarczająco długo, a wszystko staje się możliwe. W tej pogoni za spełnieniem marzeń można zgubić siebie - przeoczyć swoje potencjały, szanse na rozwijające znajomości, możliwości osiągnięcia spełnienia na polu zawodowym czy prywatnym. Wybierając to, co wydaje się na ten moment wystarczające, nie zostawiamy miejsca i czasu na to, co jest naprawdę DLA NAS. W Human Design popularne jest stwierdzenie - it is what it is. Jest jak jest. A te uporczywe myśli i uczucie braku nie biorą się znikąd - mają swoje źródło w pustych przestrzeniach bodygrafu (niezdefiniowanych, otwartych czakrach) i w tak zwanych "hanging gates". Tam są nasze triggery, wyzwalacze, punkty zaczepienia, rany. Jest to jednocześnie potencjał do nauki, rozwijania świadomości. U mnie takie puste przestrzenie to otwarta śledziona (nie mam aktywnych w niej żadnych bram) oraz ego i czakra sakralna. Tutaj już mam aktywacje/bramy, a co za tym idzie - pewien określony schemat odczuwania, działania i poszukiwania w tym obszarze. Tak jak wspominałam wcześniej - z tymi "ubytkami" przychodzimy na świat i z nimi umrzemy. Można jednak nauczyć się, jak przekuć je na swoją korzyść, jak nie wpadać w pułapkę umysłu, który wciąż podpowiada kolejne i kolejne rozwiązania.
-
- 3
-
-
- humandesign
- hanging gates
-
(and 4 more)
Tagged with:
-
Choroba de Quervaina - zapalenie ścięgien
crystal replied to crystal's topic in Kobiecy kącik 'kulturalny'
Poszukam i kupię, dziękuję za polecajkę. To prawda, pierwszy raz tak czekam na mrozy, haha. -
Choroba de Quervaina - zapalenie ścięgien
crystal replied to crystal's topic in Kobiecy kącik 'kulturalny'
Możesz robić sobie krioterapię w domu - zanurzać rękę w wodzie z kostkami lodu na około 3 minuty, raz dziennie. Ciekawy pomysł z tym rozciąganiem gumek, wypróbuję. Póki co stosuję ćwiczenia z Youtube i też pomagają: -
Nie wiem, czy założyłam temat w odpowiednim dziale - może przydałaby się nowa kategoria w kobiecej części forum? Coś w stylu "zdrowie"? Pod koniec sierpnia 2022 roku zdiagnozowano u mnie chorobę de Quervaina - zaawansowane zapalenie ścięgien odwodziciela i prostownika długiego. Problem dotyczy kciuka prawego. Kilka miesięcy przed diagnozą miałam uraz w tym miejscu - wybity kciuk. Nie mam pojęcia, czy choroba to skutek tego nieleczonego urazu, czy może stylu życia, który nie oszczędzał rąk. Kilka godzin dziennie prowadzę auto i często używam telefonu komórkowego oraz komputera - taka praca. Od czasu postawienia diagnozy byłam u różnych specjalistów - ortopedów i fizjoterapeutów - i każdy z nich mówił coś innego. Wobec tego postanowiłam podzielić się swoim doświadczeniem z tą chorobą - może ktoś z tego skorzysta, kiedy sam znajdzie się w podobnej sytuacji. Początkowe zalecenia to noszenie ortezy usztywniającej kciuk, 3 tygodnie zwolnienia oraz branie naproksenu (Anapran) raz lub dwa razy dziennie. Chciałabym przestrzec przed długotrwałym przyjmowaniem tego leku - może i przynosi ulgę w bólu, ale na dłuższą metę to żadne wyjście i niczego nie leczy. Ja brałam go tylko 2 tygodnie, a i tak skończyło się dla mnie kiepsko - wylądowałam na pogotowiu z bardzo nieprzyjemnymi objawami (drgawki, zaburzenia rytmu serca, zawroty głowy, ogólne osłabienie), gdzie stwierdzono bardzo niski poziom potasu, poniżej minimalnej wartości. Od lekarza dowiedziałam się, że takie wypłukanie potasu może być skutkiem przyjmowania naproksenu. Trzy tygodnie minęły dość szybko, a ja chciałam wrócić do pracy. Ból niestety wciąż występował, choć zmniejszył się za sprawą unieruchomienia kciuka i przyjmowania leku przeciwzapalnego. Pojawiła się propozycja od lekarza, by wstrzyknąć tzw. blokadę, czyli sterydy. Jestem przeciwniczką sterydów, czytałam o ich szkodliwości, dlatego odmówiłam. Nie polecam tego nikomu, chyba że jako ostateczność, kiedy inne sposoby zawiodą. Nie wspominam już nawet o operacji, która też jest jednym z rozwiązań przy chorobie de Quervaina - już sam opis zabiegu przyprawia mnie o mdłości. Co mi pomogło, jak udało mi się ograniczyć ból do minimum? - krioterapia - codziennie, 5 dni w tygodniu, w seriach powtarzanych co 2-3 tygodnie (fizjoterapeuta proponował też magnetoterapię oraz laseroterapię, ale nie jestem przekonana co do skuteczności tych metod, dlatego nie zdecydowałam się na nie) - doraźnie zanurzenia nadgarstka w wodzie z lodem na około 3 minuty - ćwiczenia wykonywane trzy razy dziennie - Uwaga! Fizjoterapeuta początkowo zabronił mi wykonywać jakiekolwiek ćwiczenia, argumentując to tym, że występuje u mnie stan zapalny. Okazało się to bzdurą, ćwiczenia to najlepszy sposób na wyleczenie choroby. Można je śmiało wykonywać, o ile nie powodują zwiększenia bólu. Ja poczułam ulgę już po dwóch - trzech dniach. Dużo filmików z prezentacją ćwiczeń można znaleźć na Youtube po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy "de quervain's tenosynovitis exercises" - dieta przeciwzapalna bogata w kwasy omega-3, cynk i antyoksydanty Obecnie czasem zakładam ortezę - kiedy pojawi się ból, a ja muszę intensywnie używać nadgarstka. Ból jednak jest minimalny, a przez większość czasu nie czuję go wcale. A ponoć jedynym rozwiązaniem miały być sterydy.
-
Największa katastrofa bywa największym przełomem
crystal posted a blog entry in Human Design: self-study
Często ulegałam złudzeniu, że przełom to coś, co powinno wyjść ode mnie - jakaś spektakularna zmiana stylu życia, wielkie postanowienia, przeprowadzka, nowy początek. Tymczasem mój największy przełom, coś co skierowało mnie na właściwą ścieżkę, spadło na mnie znienacka. To był cały ciąg wydarzeń, lawina nieszczęść. Wszystko, co udało mi się zbudować, wszystko na co ciężko pracowałam i co miało dla mnie w tamtym momencie znaczenie, zawaliło się i przestało istnieć. Czułam, że to koniec, że nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Byłam na dnie. Paradoksalnie właśnie spadnięcie na dno sprawiło, że nie miałam nic do stracenia. Nie mogłam już oszukiwać siebie, nie mogłam kreować swojego idealnego, fałszywego "ja". Mogłam już tylko zacząć od nowa - obnażona, obdarta ze wszystkiego co, jak sądziłam, chroniło mnie przed światem. Została mi już tylko prawda. Nauczyłam się żyć inaczej - po swojemu Po co uczyć się żyć inaczej? By być znowu sobą. By poznać siebie. By poznać swoje pragnienia. By wrócić na swoje miejsce - przeznaczoną ścieżkę życia. Taką, którą powinnam kroczyć, a nie taką, którą wmówiono mi, że jest dobra, właściwa i rozsądna. Która rzekomo "się opłaca". Jak poznać swoje pragnienia? W pierwszej kolejności musiałam dowiedzieć się, czego nie chcę. Dopiero później zaczęłam się zastanawiać - czego potrzebuję, czego pragnę? To wszystko zajęło mi naprawdę dużo czasu. Lata. I wciąż jeszcze jestem w trakcie drogi. Dlaczego czas jest taki ważny, niezbędny? Zmiana to proces. Żeby wrócić na właściwy tor, trzeba się przemieścić w czasie. Czas, to też przemiana na poziomie komórkowym. Czas to możliwość na ugruntowanie nowo zdobytej wiedzy, to przestrzeń na naukę i eksperymentowanie z tym, co się u mnie sprawdza, a co zawodzi. Nauczyłam się odczytywać sygnały płynące z ciała. Wszelkie bóle, dyskomforty, choroby, emocje - to są teraz moje drogowskazy. Przestałam słuchać umysłu. Tych fałszywych, wiecznie negatywnych i czarnowidzących głosów w głowie. Nie wiem nawet, po co to wszystko piszę - chyba głównie dla siebie, by udokumentować swoje przeżycia. Przelać myśli, opublikować je i w jakiś sposób wypuścić w świat - bo do tej pory większość tego, co stworzyłam tylko zajmowało miejsce na dysku. To zamknięcie w sobie zaczyna mnie dusić od środka. Jeśli ktoś coś z tego zaczerpnie dla siebie - tym lepiej, sprawi mi to ogromną radość. Jednak póki co muszę praktykować pisanie tego co czuję, a nie tego co wydaje mi się, że spodoba się i pomoże innym. Takie podejście w przeszłości było dla mnie pułapką, obciążeniem i powodowało zablokowanie mocy twórczej. To nie była dobra droga.- 3 comments
-
- 4
-
-
-
Zobaczyłam w internecie mema i od razu pomyślałam - wypisz, wymaluj ja! Czy ktoś z was też tak ma? Skąd bierze się ten nawyk i z czego według was wynika? Jak się tego oduczyć?
-
Eksperyment - jak stać się sobą?
crystal commented on crystal's blog entry in Human Design: self-study
Masz rację, to bardzo trudne zadanie. Ale najważniejsze w życiu - warto się temu poświęcić. W końcu to inwestycja w siebie. A pisać zamierzam, choćby dla siebie. Choćby dla tych, których jeszcze tu nie ma, a może kiedyś się pojawią. To dobra rada, dziękuję! -
Dlaczego kobiety boją się prowadzić samochodu?
crystal replied to BlackDrake's topic in Kobiecy kącik 'kulturalny'
Możliwe w takim razie, że tylko ja tak mam, że nie zapominam.