Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'męskie sprawy' .
-
Witam wszystkich samców. Dziś postaram się napisać wątek traktujący o jednym z najważniejszych aspektów naszego życia czyli pracy. W końcu musimy skądś mieć pieniądze na klocki LEGO, konsole, wakacje czy swoje cztery kółka. Dlaczego jedni z nas znajdują pracę szybko a drudzy wysyłają po pięćdziesiąt CV i nie mają żadnej odpowiedzi. Dlaczego jedni idą na rozmowy i wychodzą z nich zadowoleni a nie dostają żadnego telefonu a drudzy mimo iż dali się zagiąć, dostają pracę nawet na następny dzień. Tematów o pisaniu i redagowaniu CV jest w necie mnóstwo, więc tu się nie będę rozpisywał. Podejdę do tematu szukania i samych rozmów bo miałem ich kilkanaście w życiu i większość zakończyła się sukcesem. Ostatnio bym nawet powiedział każda. Na wstępie zaserwuję wam najprawdziwszą z prawd, którą ludzie uwielbiają olewać gdyż wolą uspokoić swoje sumienie podczas szukania pracy i z kolejnym otworzonym browarem wieczorem powiedzieć sobie: "no kurwa wysłałem dziesięć CV dzisiaj i nikt nie odpisał. Cóż więcej mogę zrobić" i wracają do siedzenia na necie i przeglądania demotywatorów jak to w Polsce jest chujowo z pracą. Jesteście gotowi? Większość CV, które wy wysyłacie, ludzie którzy odbierają mają głęboko w dupie i co najwyżej jakieś CV ładnej dupencji ląduje na biurku wydrukowane (zasłyszane od znajomego z HR w korpo). W UK naprzykład tak nie ma i wręcz niemile widziane jest zdjęcie w CV. Z jednej strony to dobrze, bo zapobiega właśnie takiej selekcji z drugiej niedobrze, bo czasami przez aparycje już można zainteresować kogoś w HR. Im szybciej zrozumiecie, że wysyłanie CV to jak trzepanie konia tym lepiej. W Polsce jest jednak jedna rzecz, która daje gigantyczną przewagę w szukaniu pracy w stosunku do np. UK. Pomijając wielkie korpo z jakimiś popierdolonymi etapami rekrutacji, żeby zarabiać 2tyś na rękę, do większości firm możemy udać się osobiście! W UK w zdecydowanej większości przypadków odbijemy się od recepcji już po pierwszym pytaniu: czy był pan umówiony?. Wiem, bo chodziłem po budowach i biurach kiedy szukałem pracy i zawsze odchodziłem z kwitkiem. W Polsce jest duże prawdopodobieństwo, że możemy bezpośrednio się dostać do szefa, managera, HR. Jak większość kiedyś wysyłałem CV (nawet po kilkadziesiąt), ale po którejś ciszy z kolei wkurwiłem się i pomyślałem sobie: wysłanie CV jest jak ulotka z pizzeri, którą wypierdalam do kosza. Jeśli ktoś na ulicy wręcza mi ulotkę, to z zaciekawienia spojrzę. Proste! Zaplanowałem mój wyjazd do Krakowa, przemyślałem gdzie chcę pracować, ubrałem ładną marynareczkę i wyruszyłem. Znalazłem robotę w jeden dzień! Jak? Pozwólcie, że wypunktuję: 1. Pierdolimy wysyłanie CV. Wysyłanie CV jest dla ciot, które potrzebują samousprawiedliwienia, że przecież oni szukają i wysyłają. 2. Do firm chodzimy/jeździmy osobiście! Dlaczego daje nam to gigantyczną przewagę? dostajemy duży plus za fatygę, to, że pokazujemy się osobiście dowodzi, że zależy nam na pracy, pokazuje, że nie boimy się konfrontacji już teraz zaraz, choćby nie wiem jak zajebiste CV były na biurku, fizyczne pojawienie się, pewny uścisk dłoni, aparycja i uśmiech ma pierwszeństwo, sami jesteśmy w stanie wyczaić czy firma nam się podoba, pouśmiechać się do załogi, przedstawić się i jeśli nawet zostaniemy umówieni na rozmowę na inny termin, mniej więcej wiemy z jakim człowiekiem mamy do czynienia, nawet jeżeli firma w danym momencie nie rekrutuje, to często jest tak, że mogą nas dopasować do jakiegoś stanowiska bo np. się spodobamy. Wysyłając CV nie ma takiej opcji. 3. Planujemy naszą podróż. Obczajamy firmy, które nas interesują, jakąś logiczną kolejność gdzie jedziemy i co najważniejsze - o każdej firmie coś notujemy. Staramy się dowiedzieć czym się ona zajmuje. 4. Drukujemy wiele kopii naszego CV i wkładamy w koszulki. 5. Uderzamy bezpośrednio do biur. Jeżeli nie uda nam się zobaczyć z osobą decyzyjną czy jakąś inną ważną, prosimy cipunie-sekretarunie o zostawienie na jej/jego biurku naszego CV 6. Z uśmiechem Bonda dziękujemy za czas i wychodzimy. Wrażenie, które zostawiamy może zdziałać więcej niż myślicie! 7. Jeżeli zastaliśmy kogoś to przechodzimy do drugiego akapitu, czyli... Sama rozmowa. Wczoraj w metrze jechałem do pracy i siedziała koło mnie fajna mulateczka, łladnie ubrana. Czytała coś w notesie. Rzuciłem okiem odruchowo co to a tam: "dlaczego mamy zatrudnić właśnie ciebie?". I odpowiedź drobnym maczkiem: bo szybko się uczę, jestem ambitna blebleble. "Dlaczego akurat nasza firma?" - "Bo daje mi szansę rozwoju osobistego, wiążę z nią ścieżkę kariery itp gówno. Pomyślałęm: dziewczyno uczysz się na pamięć co masz powiedzieć więc już przegrałaś. To raz. Dwa, takie frazesy to rekruterzy słyszą w 3/5 rozmów kwalifikacyjnych do porzygu. Należy się wyzbyć takiego myślenia. Dlaczego pójście osobiście jest lepsze niż wysyłanie CV? Bo zazwyczaj przejdziemy od razu do rozmowy i nasz mózg nie wpadnie na pomysł, żeby się uczyć takich gównianych odpowiedzi, które i tak z nerwów zapomnimy. Jeżeli już trafimy na kogoś w biurze i przechodzimy do dyskusji to kluczowe zasady wg mnie: 1. Rozmawiacie z człowiekiem. Wyluzujcie, starajcie się rozładować żeby bardziej otworzyć umysł. Czasami szczera odpowiedź jest najlepsza. Po co pan przyszedł do mojej firmy? "Pana firma zajmuje się tym, w czym jestem dobry. A ponieważ lubimy robić te same rzeczy, chciałbym tutaj pracować". Proste. 2. Nie kłamcie na rozmowie. Można polec bardzo łatwo, wręcz od strzała. Znam gości, którzy przeszli na interview bo się ponoć znali na czymś a wylecieli z firmy na zbity łeb tydzień później. Szkoda czasu, szkoda sobie psuć referencji. Kłamstwo można wyczuć bardzo łatwo i sprawdzić bardzo łatwo. Dygresja. Do miejsca gdzie teraz pracuję wysłała mnie agencja. Poszedłem na rozmowę, byłem bardzo pewny siebie. Zaczeliśmy rozmowę, pogadaliśmy o moim CV, powypytywał mnie co robiłem, skąd przerwy itp. Po czym gość wyciągnął stos rysunków i mówi: "no tym się będziesz tutaj zajmował jeśli cię weźmiemy". I zaczyna mnie pytac czy umiem czytac rysunki zbrojarskie, czy mialem z czyms takim do czynienia, czy potrafie pisac plan prac itp. Jaja mi się schowały do podbrzusza, ale... No właśnie ALE. Na każde pytanie odpowiadałęm szczerze - "nie potrafię, ale miałem do czynienia z rysunkami konstrukcyjnymi. Skoro ktoś to umie, znaczy że da się nauczyć:)". Gadaliśmy chyba godzinę, dużo rzeczy po prostu nie robiłem nigdy w życiu co też powiedziałem, ale JUŻ na rozmowie pytałem o to, czego nie umiałem. Dzięki temu rekruter widzi, że ktoś jest zainteresowany. Robotę dostałem i odpowiedź w ten sam wieczór. Zauważyłem, że na rozmowach szczerość zawsze popłaca. O ile jeśli mamy jakieś przerwy w CV to dogadajmy się z byłym pracodawcą i możemy okresy sobie wydlużyć, żeby pozamykać luki, ale o umiejętnościach nigdy nie kłamcie! 3. Sami czasami przejmujcie inicjatywe. Czasami lepiej jest po prostu zacząć opowiadać co się robiło, niż czekać aż ktoś jak żółw się będzie pytał o każdą pierdołę. 4. Pewność siebie. To jest najważniejsza rzecz. Żaden łeb pochylony, jakiś śledź na przywitanie. Ogolić ryj, jakaś marynareczka (warto zawsze zainwestować w ciuch), przyjść z pojęciem czym się firma zajmuje i co chcecie tutaj robić. Zachęcam do dyskusji, dawajcie swoje rady, swoje spostrzeżenia. Jeśli o czymś napisałem co jest głupie, piszcie. Choć może tekst nie jest wielce odkrywczy, ale zawarłęm w nim to, co zawsze u mnie działało a troche rozmów miałem i sukcesów też. Było sporo niezręcznych rozmów, była też kupa śmiechu, były totalne niewypały i były instant sukcesy. Dyskutujmy!:)