Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'mieszkanie dom małżeństwo intercyza zakup domu reminty kobieta związek' .
-
Niewolnik w (nie) swoim domu.
SennaRot opublikował(a) temat w Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
Witam Szanownych Braci. Temat znany i omawiany wiele razy tutaj na Forum ale zdecydowałem się napisać o tym posta. Sytuacja prawdziwa ciągle się dzieje. Jednocześnie tak powtarzalna i schematyczna, że podobnych przypadków można znaleźć w każdy mieście, miasteczku, miejscowości ... wiele..... Młody chłopak poznaje dziewczynę, która sama mieszka w dość dużym domu wybudowanym hmm w latach 80siatych, może 70siatych (klasyczny stary duży kwadrat). On powiedzmy 23 lata ona rówieśniczka. Zamieszkują razem w tym domu i klasyka jak na polskie warunki gdzieś p 2 latach ślub. Nadal mieszkają w tym domu. Nie będę Was zanudzał długimi opowiadaniami napisze krótko i tematycznie jak kończy się po latach pójście na łatwiznę i nie rozumienie procesów z ich następstwami. Dzisiaj facet ma około 38 lat. W tym czasie we wspomniany dom włożył tyle pieniędzy, że wystarczyło by na ładne mieszkanie albo mały nowy domek (zależy gdzie i jak wykończony). - remont instalacji CO, nowy piec eco groszek itp -ogrodzenie z podjazdem - ocieplenie i elewacja (coś tam z dachem) - nowa kuchnia ( duża, ładna z wysokiej półki, akurat kiedyś rozmawialiśmy o tym, koszt 24 tyś zł.) - remonty pokoi, sypialnia, meble, o takich drobnostkach nie wspominam. - ogólnie w domu w środku wszystko po mniejszych lub większych remontach i wymianie mebli. - budowa w ogrodzie jakiejś altany z czymś tam i jakieś tam dziwadła w ogrodzie. Jak zaczęli mieszkać razem dom nie był ruiną tylko zwykłym starym domem ( w środku klimat prl, meble itp, wiem, widziałem, byłem). On zarabia od 5 do 8 tys msc, ona teraz z dzieckiem wcześniej jakaś praca w jakimś biurze za 1800zł. Wszystko związane z domem opłaty itp praktycznie w całości na jego głowie. No okay w czym problem? W tym, że dom nie jest ani jego ani nawet jej własnością. Właścicielem domu jest jego teściowa, która podobno kiedyś tam przed ślubem coś beknęła, że po ślubie dom im czy jej zapisze. Oczywiście nic takiego się nie stało. Pierwszy kryzys i przebudzenie facet miał gdzieś tak jak mówił już rok czy półtora roku po ślubie. Kasa z wesela weszła od razu w dom ale już zobaczył niepokojące symptomy w kłótni: "jak Ci się nie podoba to wynoś się z mojego domu". Do tego coraz częściej zaczęła pojawiać się teściowa. Przyjazdy na weekendy albo nawet na cały urlop. "To mój dom więc mogę być tutaj kiedy chcę". Oczywiście brat żony również lubi wpaść na weekend bez zapowiedzi. W końcu to dom jego dziadków. Jakiś czas po ślubie pierwsze przebudzenie i facet wkurwił się niesamowicie po jakiejś tam sytuacji z motywami wyżej wspomnianymi. Powiedzmy sobie, jak zarabiasz około 7 osiem klocków na rękę miesięcznie, co nie jest jakimś czymś wielkim ale stać Cię na to aby się usamodzielnić, uniezależnić..... stać jeżeli jesteś również uniezależniony od humorów i manipulacji żony. Jak tylko słyszała, że chce kupić (kredyt) własne mieszkanie, ewentualnie działkę i powoli zacząć budować dom ( sprzedać ich prawnie (za jego pieniądze kupiony) drogi za 50 tyś samochód na ten cel) dziewczyna mało nie dostała szału. Poszły spazmy, groźby, chuj wie co jeszcze. Wtedy zrozumiał, ze ona z tego domu nie wyjdzie, jakieś dziecko pojawiło się w drodze, syndrom biało rycerski, rozgrywanie go przez żonę i teściową, która jak się po czasie okazało bardzo, bardzo się interesowała co i jak robi zięć..... spowodowało, że zryw, mądrość, przebudzenie odeszło na dalszy plan. Jak się buntował myszka głaskała i była miła i potulna..... jak remontował, chwalony i karmiony gratulacjami i obiecankami jak to dba i robi w ICH domu. Okay, okay przesadza Wasz brat Sennarot? Przecież żyją sobie razem na dość dobrym, wyższym poziomie w ładnym zadbanym dużym domu. Są razem, maja dzieci, mają dom....obraz jak z kolorowanki. Więc o co kurwa chodzi? Facet zarabia, pracuje, utrzymuje to tak na marginesie, ciekawe co by było gdyby ..... no ale..... Chodzi o to, że facet czuje się lokatorem w tym domu. Nie ma w nim władzy. Sam się dziwi dzisiaj jak mógł takie pieniądze w niego zainwestować. Teściowa nie śpieszy się z żadnym zapisaniem (próbował). Po czasie pojawił się niedawno kolejny motyw, jak chciał przepisania domu to podczas rozmowy teściowa wspomniała o szwagru (bracie żony), że w sumie to jemu należałaby się spłata. Żona wcześniej mówiła, ze dom będzie jej bo bratu rodzice kupili mieszkanie..... teraz mówią co innego.... W każdej chwili może mieć odwiedziny teściowej czy szwagra. Nie może powiedzieć nie. Nie ma prywatności, oni tam przyjeżdżają jak do swojego domu. Irytuje go to. Facet jest ambitny i dość ogarnięty ale jak widać nie w tej dziedzinie. Jak sam mówi meczy go to, męczy go również strach bo teraz widzi, że w przypadku śmierci żony traci wszystko, śmierci teściowej praktycznie również, no jakąś część spadku dostanie żona. Widzi jak teściowa faworyzuje syna więc już wie, że jeśli nawet przepisywałaby dom to i tak będzie musiał go spłacić. Do tego jakieś głupie odzywki, które nie raz słyszał" "Wy to macie szczęście tyle dostaliście, dom, wszystko na starcie mieliście gotowe". Wczujcie się w tą sytuację i zobaczycie, że to jedno wielkie gówno. Nie raz pisałem i nie raz napisano na Forum. Facet ma być niezależny. Tak kurwa, niezależny mieszkaniowo. Nie masz hajsu na WŁASNE mieszkanie, dom, to go zarób i dopiero wtedy zakładaj rodzinę. Kup mieszkanie, wybuduj dom, znajdź żonę bierz ślub jak tego chcesz. Taka jest kolejność. Zmiana kolejności zawsze jest tragiczna w skutkach. Nigdy nie licz na nikogo ani na jakieś zwodnicze obiecanki. Jeżeli dom, mieszkanie nie jest Twoją własnością (prawnie, notarialnie) musisz wiedzieć, że zawsze będziesz w nim lokatorem i praktycznie w każdej chwili możesz dostać przysłowiowego kopa w dupę. Zostaniesz z niczym chociaż wcześniej włożyłeś tam miliony. Tak to działa i mieszkać tak jest ogromnym dyskomfortem psychicznym. Nigdy nie dajcie się Bracia w manipulować w takie przypadki. Facet z powyższego przykładu gdyby miał wiedzę teraz miałby własny dom, jego dom. Gdzie byłbym Panem i władcą. Gdzie nikt nie mógłby złego słowa powiedzieć na niego, teraz jest tylko lokatorem. Ma dbać, zarabiać a jak nie to kop w dupę i zostaje z niczym. Acha.... żadna wdzięczność nie istnieje. Nawet pamięć. O tym co zrobił w tym domu. Po prostu jakby kiedyś spadło z nieba..... "Dostaliśmy od mamy dom a Ty mówisz, że zrobiłeś elewacje i ocieplenie, przecież tu mieszkasz, czynszu nie płacisz" kolejne słówka żony do niego...... chuj z takim życiem....