Przypadkiem trafiłem na ten film na wypoku.
Przypomniała mi się analogiczna sytuacja sprzed kilkunastu lat, kiedy niedaleko miejsca gdzie mieszkam, po ucięcia gałęzi drzewa
rosnącego chyba na cmentarzu [już nie pamiętam] ludzie zaczęli w tym miejscu zauważać, że objawiła się matka boska.
Już jako dzieciak ~12 lat czułem, że to jakaś lipa. Autentycznie, gdy grupa osób wpadała w egzaltacje, a ja nie widziałem
kompletnie nic, przypomniała mi się oglądana w wieku kilku lat na VHS-ie bajka "Nowe szaty króla":
Jeszcze ten jeden z pierwszych odcinków ŚWK, gdzie była matka boska kiepska i matka boska paździochowa.
Kumpel równolatek, też pamiętam wtedy na pytanie co widział, odpowiedział: "plamę".
A ktoś starszy stwierdził, że jestem za mały, żeby to dostrzec.
Nie wiem, czy część osób w XXI wieku dalej nie wie, czym jest iluzja -> pareidolia, autosugestia, różne błędy percepcyjne i sposoby w jakie mózg gra z nami w ch*ja, czy
to po prostu jakieś jajca są.
Oczywiście takie "cuda" oprócz krótkiego haju emocjonalnego nie wpływają u wierzących na ich podejście do drugiego człowieka, poznawanie pisma św, kontemplację, ale to tylko tak pro forma piszę, wiadomo jak jest.
A Wam zdarzyło się za małolata ulec takiej zbiorowej psychozie?
A może po prostu byłem niegodny, by to dostrzec?
Cieszę się, że tego uniknąłem, z drugiej strony czuję zażenowanie, gdy przypomnę sobie, że po JP2 uroniłem trochę łez.
?