Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'pracanadsobą' .
-
90 dni abstynencji, skupieniu na sobie i nie-lenistwa
Strusprawa1 opublikował(a) temat w Przysięgam przed Braćmi...
Witam. Przysięgam przed braćmi niniejsze postanowienie. W dniach 19.05-20.08.2023 postanawiam w pełni naprawić swój umysł od nieprawości. Tak też: - wszelka abstynencja od social mediów, od których niezauważalnie się uzależniłem; - codziennie spędzać 10-12 godzin nad pracą w swojej działce i rozwoju w nim - codziennie rano spędzając godzinę (idealnie 6:00-7:00) na 15 minut medytacji (ćwiczenie skupienia), ćwiczenia i zimny prysznic oraz wypisanie dzisiejszych celów. - kompletna abstynencja od taniej dopaminy bezproduktywnej rozwalającej długotrwałe skupienie (wiadomo o co hehe chodzi) - stoicki spokój w osiąganiu celów. Akceptuję rzeczywistość taka jaka jest. Robię swoje, "pushuję" do celu. Nie uda się? Trudno, będę próbować dalej. - codziennie będę sobie zapisywać wynika z danego dnia. Co mi się udało. Gdzie mam problemy. Czy idę w dobrym kierunku. - kompletnie odetnę się od tematu wojny na Ukrainie. Nie mam na to wpływu, a od grudnia 2021 za często o tym myślę, że już wtedy niektórzy bliscy mieli bekę z tego jak się przejmuję. Gdy człowiek niebędący bogaty, niemający wpływu na rzeczywistość, a mogący być bogaty, wiedzący jak to zrobić, wiedzący co poczynić by mieć większą sprawczość by mieć wpływ ostatecznie na politykę zajmuje się polityką, to oznacza, że jest tu coś grubo nie halo. Dopóki nie ma się umiejętności, nie ma się pieniędzy wynikających z wypracowanych zasobów pozyskanych przez te umiejętności (+ charyzmę, mądrość itd.), to nie ma absolutnie sensu tracić czas na politykę, papkę serwowaną w mediach, mętne dyskusje w internecie o tym która idea jest lepsza, o tym że politycy są tacy czy sracy, o tym że życie jest niesprawiedliwe... Czy sam jak urodziłbym się babą, to chciałbym kogoś takiego, kto jest nikim, dąży do bycia nikim, a swój czas przelewa na jałowe dyskusje? No jasne, że nie. Trzeba być ponad tym. Poznać naturę ludzką, nauczyć się wartościowych umiejętności, wejść w rynek, - nie będę grać w gry komp. Zamiast tego na swojej liście rzeczy do zrobienia zamienię sobie język jakby to była gra. Konkludując, bo mózg nie lubi nadto kompikować - codziennie przez 90 dni będę sobie zapisywać co mi się udało, co mam zrobić i czy wygrałem dzień. Wygrać dzień oznacza po pierwsze (POZYTYW) zrobić 5 zadanych sobie zadań (np. sesja pracy nad projektem (np. 16x25-minutowych sesji| kończę studia...) bieganie + zimny prysznic, medyt, przeczytanie 30 stron książki z branży i np. zrobić film instruktarzowy) oraz (NEGATYW) - nie grać, nie bić niemca, nie leniuchować bezczynnie, nie wchodzić w dyskusje internetowe, nie wchodzi w social media jeśli nie mam z tego żadnego pożytku (nie tworzę kontentu, nie uczę się na tym, nie mam żadnego interesu będąc konsumentem a nie twórcą) To jest matryca, którą będę stosować przez następujące dni. Postaram się napisać wyniki po 3 miesiącach. Cudów za nadto nie oczekuję jeśli chodzi o to, że obudzę się kompletnie zmienioną osobą. Cuda przyjdą po 2 latach jeśli odważę się wykonać swoje niektóre pomysły, które teraz nie mogą być zrealizowane, bo albo za dużo się uzależniłem od krótkich nagród, które nic nie dają, albo czuję się zbyt mały. Jest to żałosne. Największym problemem jaki zauważyłem parę dni temu jest to, że mam nieustrukturyzowaną swoją filozofię i swój ostateczny cel. Muszę zamknąć drzwi, skupić się, w dwóch stronach napisać swój ustrukturyzowany sens życia (swoje twarde "DLACZEGO?", "PO CO?" i "KIM JESTEM?" ORAZ "DLACZEGO MUSZĘ I BRAK TEGO JEST TEŻ WYBOREM"), w kolejnych swoją misję, swój cel, co robić codziennie by na koniec dnia być w pełni usatysfakcjonowanym, że "tak, tego dnia posunąłem się dalej, jestem zadowolony, miało to sens". Zrobię to po tym (częściowo w swoim blogu rok temu to napisałem). To co mnie przez lata kompletnie cofało, to ten spi*rdolony głos w głowie. Zaczynam coś wartościowego robić, co realnie chciałem, zaplanowałem sobie i wszystko git - po czym "dopiero teraz to robisz? Nie no, daj sobie spokój, masz czas." albo "i pomyśl sobie, że straciłeś te wszystkie lata nie robiąc tego. Boli, nie?" - i pojawia się wkurzenie. W książce "Do Roboty" Steven Pressfield nazwał tą siłę "oporem" - przezwyciężenie tej siły odpowiada za wszelkie sukcesy. Jest ona związana z naturą ludzką i do naturalnego dążenia do minimum egzystencji (to dlatego kultury dążyły do złamania natury ludzkiej i to one wygrywały - te które najwięcej potrafiły wycisnąć z ludzkiego geniuszu łamiąc harmonię dnia codziennego... choć to temat na inną dyskusję). Mocne wkurzenie. Miałem mnóstwo nawyków, gdyż wzrastałem w domu bez ojca, bo ten zginął gdy miałem rok - wracał od kochanki pijany. Brat starszy o 4 lata także doświadcza podobnych słabości. Brak wewnętrznej dyscypliny, ujarzmienie swojego wewnętrznego konia, zależność względem bliskich osób zamiast dominowanie ich i podążanie w pełni swoją drogą, wyciszanie swoich pragnień grami, przelewaniem czasu. Nie ma co żałować jeśli się zaczęło później, bo czas i tak minie. Oczywiście nie łatwo się zmienić. Szczególnie im jest się starszym (ehh, mam 25 lat). Zawsze myślałem, że "w końcu się zmienię, w końcu się ogarnę, będzie dobrze, jakoś to będzie" - nie, nie będzie. Jeśli naprawdę nie zacznie się kontrolować samego siebie, pozna się czego się chce docelowo i tego się osiągnie, to wszystko będzie do dupy. Słuchałem wielu osób czy "cudownych książek", lecz dopóki wartościowej wiedzy nie dostosowuje się do swojego życia, to nie jest produktywne. Można siedzieć godzinami dziennie grając w gry i słuchając w tle bardzo wartościowych rzeczy tym samym uznając, że nie traci się czasu... Ale jeśli porzuci się granie i się posłucha według tej wiedzy. Jak można skonkludować? Jak zapewne i wy i wszyscy zauważyli, mamy w głowie kilka głosów. Najpewniejsze są dwa. Jeden jest racjonalny, dostosowany do tego jakie mamy IQ. Drugi ma IQ 30, a jego językiem są emocje. Jeśli sądzimy, że "ach, wygramy z tym głosem", to nie - nie da się, bo ta część głupsza jest lepiej ukrwiona, zalewa emocjami i potrzebuje wyciszenia (tu jest dobra książka odnośnie ujarzmiania - "Paradoks Szympansa"). Dodatkowo natura ludzka ma tendencję do maksymalnego ograniczania wykonywanych czynów, ponieważ ewolucyjnie lenistwo popłacało - gdy się oszczędza energię, to może się przydać gdy ktoś zaatakuje, stąd tendencja do lenistwa gdy nie ma pogoni, gdy nic się nie dzieje. Stąd zapewne też motywowanie się negatywnościami jest dosyć skuteczne, choć okupione jest to wysokim poziomem kortyzolu... Lecz cóżby innego... Do idei 90 dni skusił mnie film Rafała Mazura "Twój 90-dniowy rok". Wybaczcie, musiałem gdzieś przysięgać, wystawić się. Pokazać słabość by móc pokazać od siebie dla siebie siłę. Mam dosyć udawania przed sobą, że jest zajebiście oraz przysięganiu samemu sobie tego wszystkiego by potem zapomnieć lub porzucić....- 26 odpowiedzi
-
- 23
-
- abstynencja
- skupienienasobie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: