Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'przejebane' .
-
Witam szanownych Braci Mam problemo. Sam doprowadziłem do sytuacji/atmosfery w firmie, w której nie mogę wytrzymać nerwowo i zaczynam już jawnie gardzić moimi przełożonymi i współpracownikiem - o tym dalej. BTW z resztą zespołu kontakt jest świetny. Otóż od początku: Pracuję jako inżynier w zakładzie produkcyjnym. Bardzo lubię swoją pracę, jest to moje powołanie i już od początku studiów dążyłem do tego żeby pracować na takim stanowisku jak teraz (moja pierwsza praca w zawodzie). Z racji tego, że firma się szybko rozwija i jest nawał pracy potrzebny był jeszcze jeden człowiek do pomocy w biurze. I tu dałem kurwa dupy, oj dałem niemiłosiernie, ludzie mi mówili żebym tego nie robił, znałem już treść forum a i tak to zrobiłem. Wciągnąłem do firmy mojego najlepszego przyjaciela. Uważałem go za człowieka inteligentnego i pracowitego. No nie wyczymie... Nie jest już moim friendem, czuję do niego nienawiść. Okazało się jednak, że jest bajkopisarzem, idealnie gra ofiarę, wzbudza litość i potrafi się przymilać. Przez kilka miesięcy pracowaliśmy przy całkowicie innych projektach, on oczywiście robił rzeczy banalne a ja załatwiałem najgorsze bagno. Nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo o naiwny widziałem w tym szanse na wykazanie się. No i się wykazywałem, robota szła jak szalona, ochy i achy, no i chuj z tego. Po ponad roku zaczęliśmy się zajmować tym samym zakresem pracy no i zasłona mi spadła z oczu. Gościu w ogóle nie ogarnia tematu, nie wiem gdzie podziać oczy jak on otwiera usta - takie pierdoli głupoty. Uproszczając on się w ogóle nie nadaje do tej pracy. Grzebie się z robotą tygodniami a ja przewijam codziennie nowe tematy. Mam dwójkę przełożonych, wiedzą jaka jest sytuacja, wiedzą o tym że ja wykonuję jakieś 70% naszej wspólnej pracy i nic z tym nie robią. Udają, że wszystko jest w porządku bo mogą przerzucić robotę na mnie i będzie zrobiona szybko i dobrze. Koło chuja im wisi to kto robi robotę - ważne, że jest robiona. Z resztą zarząd też nie ma pojęcia o robocie, sami amatorzy i niedzielni znawcy. Kilka razy rozmawiałem na ten temat z przełożonym samcem, a raczej opierdalałem go za to, że tamten gamoń nie radzi sobie z robotą i muszę za wszystkich ogarniać. Tak, opierdalałem mojego przełożonego prosto w oczy. Prezesa firmy zresztą też się zdarzyło... Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja taki w tej firmie jestem. W tej chwili zwolnienie mnie jest odstrzeleniem sobie przez firmę nogi. Kilka tygodni temu gdy kazali mi poprawiać robotę nad którą gościu siedział MIESIĄC stwierdziłem, że to pierdolę i cały dzień przesiedziałem na internecie. Wzbudziło to szok i niedowierzanie. Zostałem wezwany na rozmowę w "cztery oczy" z zarządem. Pech chciał, że byłem wtedy chory, taki ze mnie pojeb, że zamiast iść na 2 tygodnie na zwolnienie to siedziałem w robocie. Podczas rozmowy wygarnąłem im jak wygląda sytuacja i że nie zamierzam pracować w takim układzie. Dali mi trochę podwyżki, obiecali pilnować tamtego gamonia. Myślę sobie spoko, sytuacja się poprawiła. Niestety po miesiącu wszystko wróciło na stare tory. No ale myślę sobie dalej: Mocny Wilku, masz zapowiedziane jeszcze 2 podwyżki w roku pańskim 2018, co Ci szkodzi, wszyscy już wiedzą jaka jest prawda bo im wygarnąłeś - pracuj i rób hajs, wyluzuj się. Atmosfera w robocie oczywiście się pogorszyła, no bo jak śmiałem upomnieć się o sprawiedliwość, ale z czasem się uspokoiło i było OK. Do dzisiaj... gościu przywłaszczył sobie kurewską trudną robotę nad którą siedziałem 3 dni, w jej czasie wysłuchiwałem narzekań zarządu, że to i to poszło nie tak - spawacz dał dupy i źle przeczytał rysunek, ale wszystko naprostowałem swoimi pomysłami. Powiecie no i co z tego? Czym się spinasz? No właśnie... po to się staram żeby zostać docenionym i zarabiać większy sos, a nie po to żeby wysłuchiwać na forum firmy że gość ABC ogarnął ten projekt a ja zrobiłem TYLKO coś tam. No kurwa zagotowałem się. Powiedziałem, że to nieprawda i żeby sobie kurwa nie przypisywał cudzych zasług. Dziecinada? Być może. Ogólnie sytuacja jest taka, że nadrabiam za wszystkich robotę a nikt tego nie docenia, jest to na rękę wszystkim tylko nie Mnie. Co mogę zrobić żeby unormować sytuację? Atmosfera w robocie jest coraz gorsza i wiem, że z mojego powodu. Jestem buntowniczy, niepokorny i upominam się o swoje - najgorsze cechy pracownika hehe. Odchodzić nie chcę bo lubię tę robotę, lubię tych ludzi a tylko ten pajac jest mi solą w oku. Dzisiaj dosłownie rzuciłem prezesowi papiery (kartki a nie papier z wypowiedzeniem), tak z pogardą, wrogością. Coś tam zażartował, że "zaszalałem" w sensie tak szybko ogarnąłem temat (dwuznaczność sytuacji). Odszedłem milcząc... Zastanawiam się jaką przyjąć strategię. Do czasu napisania tego posta, planowałem powiedzieć zarządowi, że nie widzę przyszłości we współpracy z tamtym gościem i żeby go WYJEBALI a ściągnęli świeżego absolwenta (teraz jest czas obron), którego będę mógł nauczyć roboty. Co myślicie? To "konfesjonał". Możecie mi wygarnąć jakim jestem kretynem, dobrze mi to zrobi. Sam sobie ukręciłem bat na dupę...
- 35 odpowiedzi
-
- przejebane
- chciałem
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: