Rozczarowałem się tymi psychiatrami oni te leki to bezsensu dają.
Spotykam się ze swoją psychiatrą od ponad roku, więc mogło by się wydawać, że mnie zna... Do pregabaliny dorzuciła mi niedawno SNRI, na którym dostałem gonitwy myśli i euforii, takiej że śmiałem się sam do siebie jak Arthur z Jokera. Powiedziałem o tym psychiatrze na to ona jakby przypisała mi CHAD (ze raz masz euforię a raz doła) i dała mi leki na stabilizację nastroju. WTF, przecież zanim zacząłem brać te leki to miałem doła cały czas, leki mi zrobiły ten CHAD i ona dała mi leki na CHAD. Robią ze mnie wariata większego niż jestem. Czytam, że działanie antydepresyjne tych leków pojawia się dopiero po roku brania.
Co powinienem brać? Nie mogę wytrzymać psychicznie z powodu tej samotności. Odczuwam cierpienie, wyrzuty siemienia, że zmarnowałem życie, smutek że jest już za późno (33 lata) i ciągły niepokój, lęki i bezsenność.
Podsumuję co brałem:
- SSRI bardzo źle toleruję. Przetrzymałem sertralinę ponad miesiąc to jakby placebo, nic nie pomaga raczej
- SNRI dobrze się na tym czułem przez tydzień, a po tygodniu znów jakby placebo. Nie mogę brać, bo powoduje mi to bardzo szybkie bicie serca
- trittico super lek, brałem to pół roku i utraciłem na tym zdolność do smutku, stałem się jak maszyna i super się też spało. Nie mogę brać, bo robi mi to coś z sercem, jakieś uderzenia dziwne, dusznoci i ciemno przed oczami
- pregabalina super lek, ale on dziaa niestabilnie i bardzo szybko ronie tolerancja, powoduje problemy z pamiéciá krótkotrwałą tak, że tracę orientację w terenie
- benzo (xanax) super lek, ale uzależnia fizycznie, więc staram sié bardzo rzadko