Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'walka z demonami' .
-
Witam serdecznie braci! Ostatnimi czasy zdałem sobie sprawę, że wkraczając w progi dorosłości nasze światy i światy naszych przyjaciół, kolegów oraz innych ludzi w naszym otoczeniu ulegają poważnym zmianą. Zdarza się często tak, że nasz świat może zacząć z jednej strony się oddalać, lecz z drugiej strony powodować "kolizję" ze światem ludzi, których nazwalibyśmy kiedyś "przyjaciółmi". Obierasz zupełnie inną drogę, patrzysz inaczej na świat, posiadasz inne ideały i inne priorytety. Zwłaszcza gdy wybierasz drogę samorozwoju, dostrzegasz różnice między ludźmi, którzy mają nawet krótkookresowy, ale plan na życie, a takimi, którzy "żyją teraźniejszością" i marnują swój bezcenny czas. Mam pewnego kolegę, którego znam od dzieciństwa, nazwijmy go hmm... Janusz już był, więc niech będzie Mirek. Jest to człowiek, z którym spędzałem dużo czasu, dużo się śmiałem, na boisku się pograło w piłkę, na siłownię się chodziło(zanim się zapuścił) generalnie starzy dobrzy kumple na zawsze/ do czasu... Mirek od dziecka był gruby i dużo dostawał z tego powodu inwektyw, przykrości co miało później wpływ na jego cebulackie postrzeganie świata. Pominę kwestie rodziców bo też ciężki temat. W pewnym momencie z papierosów przerzucił się na lolki i nim się człowiek obrócił doszło do tego, że Mirek jara kilka razy dziennie co prawda z kimś, ale jednak. No, ale do sedna - Mirek zawsze przejmował się tym co myślą o nim ludzie wokół i nieważne było czy ich znał czy nie. Śmiesznym paradoksem tego jest to, że w tym samym czasie czuł do nich nienawiść - jak wspomniałem o tym, że w Anglii obcy ludzie potrafią podejść i spytać "are you fine?" tak bez powodu i porozmawiać, to Mirek zareagował agresją i najchętniej by wszystkich powybijał uznając za pedałów. Zawsze ładne dziewczyny traktuje jak coś cudownego np. stoimy w kolejce, a za nami przychodzi ładna czarnula, ja się normalnie uśmiecham do niej, za to on "przypałowo" mówi " o Dzizas..." jakby miał zaraz się spuścić z wrażenia i jednocześnie z przerażenia, sam robiąc trzodę. Niedawno dostrzegłem ważną rzecz, iż ten człowiek mimo, że nie jest głupi, miał nawet jakiś plan, skończył kurs spawacza, to jednak cały dzień by tylko jarał i kisił dupę w domu razem z innymi jemu podobnymi lub łaził na bunkry(wiadomo w jakim celu). Najbardziej irytujące w tym wszystkim jest to, że każde spotkanie z tą małą grupką kończy i zaczyna się na "wzajemnym dopierdalaniu" szczególnie ze strony Mirka i jego młodszego przydupasa. Tam nie ma żadnych ambicji, żadnego wsparcia, wzajemnego motywowania jest tylko zawiść, kpiny i "mierzenie kutasów" w mało istotnych rzeczach. Wczoraj było to samo przyszedłem tylko dlatego, że miał ważną sprawę do obgadania. Gdy przyszedłem do jego mieszkania(ojciec mu płaci za czynsz, a mieszkanie ogółem należy do dziadka) oczywiście syf, pełno papierków, pustych butelek, kartonów po sokach, gary niepomyte(zazwyczaj) i oczywiście święta marihuana na stole. Gdy przyszedł młody kolega rzucił personalne inwektywy w moją stronę, a następnie Mirek zaczął ciskać młodszego no i powstał łańcuszek - po prostu żałosne. Mirek wyglądał jak wrak człowieka - oczy całe podkrążone, przymrużone, zamiast mówić to mamrotał niewyraźnie pod nosem, pozbawiony energii prawie zasnął w naszej obecności. W końcu moja podświadomość przemówiła do mnie abym stamtąd wyszedł bo marnuję czas. Gdy się rozchodziliśmy spytałem się Mirka co chce robić po stażu, jego odpowiedź brzmiała - wyjebane, człowiek żyje teraźniejszością. Mirek również drwił z tego, że czytam książki twierdząc, że książką nie zarobię. Wielcy ludzie czytali najrozmaitsze książki by przekuć je w praktykę, tak samo zanim wsiądziesz do samochodu, musisz nauczyć się ruchu drogowego i znaków. Mirek stwierdził, że się ze mną założy, że bez znajomości teorii pojechałby na koniec miasta bez żadnej kolizji - po prostu żałosna próba przedłużenia sobie kutasa. Po dłuższych konsultacjach z innym środowiskiem, w którym przebywam - po prostu uznałem, że należy zredukować kontakt do minimum(tylko tyle można, bo Mirek mieszka 2 minuty drogi ode mnie) i nie zatruwać sobie podświadomości jego odpadami. To głównie przez jego wpływ byłem zamknięty na ludzi, w strachu co o mnie pomyślą, bojąc się poznać kogoś nowego czy zagadać do dziewczyny. Dopiero dotarło do mnie skąd tak naprawdę pochodzą kajdanki, które mi za dzieciaka nałożono - nie licząc białorycerskich filmów romantycznych i gadania rodziców "nie rozmawiaj z obcymi". Od kiedy zacząłem się rozwijać socjalnie i mentalnie tak naprawdę potrafię zobaczyć skąd się brały/biorą moje ograniczenia w postaci lęku czy strachu co musiało przerodzić się później we frustrację podobną jaką przez całe życie trzyma w sobie Mirek. Po tylu latach zauważyłem, że wysysano ze mnie energię kawałek po kawałeczku i zauważyłem to dopiero gdy to się nasiliło i "skolidowało" z moim nowym światem. Dlatego z jednej strony nasze światy się oddaliły ze względu na inne priorytety(Mirka priorytetem jest marihuana i marudzenie na świat, moje priorytety - samorozwój), natomiast z drugiej doszło do kolizji, ponieważ w pewnym momencie powstały sprzeczne interesy nieporozumienia i niechęć do siebie(przynajmniej ja taką czuję do niego, Mirek raczej czeka by ukraść moją energię) oraz między światowy konflikt. Mirek i jego podobni tak jak wspomniał szanowny brat @Messer to wampiry emocjonalne/energetyczne, które chłoną twoją energię nie dając nic w zamian prócz negatywnej energii. Jest to spowodowane głęboką frustracją i kompleksami jakie trzyma w sobie Mirek. To już nie są zwykłe męskie zaczepki a dopierdalanie na każdym kroku, byś poczuł się źle bo wtedy po cebulacku Mirek może się pocieszyć, widząc jak ulatuje z ciebie energia. Wnioski? Ucinać jakiekolwiek kontakty, które są jak plącze, trzymające cię bardzo ciasno po to by próbować cię wciągnąć na sam dół. Ja zaczynam wychodzić z zimowej apatii poprzedzonej frustracją, próbuje cieszyć się życiem, nie przejmuje się opinia jakiś randomowych januszy na ulicy, wychodzę z klatki "wiecznego męczeństwa i januszowskiego żalenia na świat" i staram się obrać właściwą drogę. Mam nadzieję, że wielu braci i generalnie ludzi na świecie dojdzie lub doszło do takiego samego rozwiązania co ja, zamiast tkwić w gównie po kolana, jak nie po uszy.. Pozdrawiam
- 7 odpowiedzi
-
- 3
-
- samorozwój vs cebulactwo
- januszowanie poraz kolejny
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: