Panowie,
chcę Wam opisać dość głupią dla mnie sytuację i zapytać Was co byście zrobili na moim miejscu.
Kilka dni temu podążałem sobie na zajęcia przez miejsce raczej odludne - park miejski. Słuchawki na uszach, powtarzam materiał w myślach i nagle, zza winkla, wyłania mi się taki obraz - dziewczynka około 6-8 lat (tak myślę, samo już chodzi, mówi i jest w pełni skoordynowane ruchowo), z rowerkiem (bez bocznych kółek), płacząca bo spadł łańcuch.
Ludzi naokoło 0.
W pierwszej chwili pomyślałem - spoko, podejdę, pomogę dziecku, założę i przestanie płakać...
ALE...
Druga myśl - nadejdzie ktoś, zobaczy dorosłego faceta, płaczące dziecko, park, odludzie, pomyśli - pedofil, zboczeniec, robi krzywdę etc. Jak zacznę się tłumaczyć albo zwieję, jeszcze gorzej, nie wiadomo, co dzieciak powie, może ma walniętych rodziców, świadków, że nic jej nie zrobiłem 0.
Jak byście się zachowali na moim miejscu?
Pytam poważnie, post nie jest żartem.
PS Ja skręciłem w boczną alejkę i minąłem dzieciaka ale mam wyrzuty sumienia, a z drugiej strony trochę się wkurzyłem na samego siebie za te myśli.