Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów '2012' .
-
Kolej w Polsce (wydzielony z: Dziwny przypadek pewnego dziewczęcia)
Subiektywny opublikował(a) temat w Nauka i technika
Swoją drogą @Vincentgdy jeździłem sobie w latach 90tych pośpiechami codziennie na zajęcia to utkwiła mi w pamięci jedna rzecz. Często-gęsto w wagonach były mapy sieci połączeń kolejowych. Idealnie pokrywały się z granicami zaborów. Kongresówka była ewidentnie uboższa. Ex-niemieckie, ewidentnie gęstsze. Nawet znalazłem grafę: -
Dziwny przypadek pewnego dziewczęcia
deleteduser10 opublikował(a) temat w Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
To było w roku 2012. Nie będę pisał gdzie się poznaliśmy, bo jeszcze mnie ktoś tu namierzy. Spodobała mi się ogromnie. Ujęła mnie jej delikatność, subtelność, ciekawa, lekko nawet zmysłowa uroda (poza nieco kartoflowatym nochalem). Byłem wtedy w szczytowym okresie swojej fanatycznej nienawiści i pogardy wobec kobiet, ale coś mi wewnątrz nakazało - spróbuj, najwyżej dostaniesz kosza. Wtedy jeszcze wierzyłem, ze kobiety potrafią być inne, ze gdzieś tam sa jednostki które są oryginalne i nie lecą na automacie całe życie jak wiekszość bab. Nie ukrywam, że nie widziałem z której strony ugryźć osobniczkę. Wcześniej zawsze zadawałem się z kobietami butnymi, chamskimi, przebojowymi, prącymi do przodu. Ten okaz był jednak zupełnie inny. Artystyczna dusza. Swój świat - podobno żeglarstwo, teatr i literatura. Piszę "podobno" bo nie dowiedziałem się o tym od niej, tylko z trzeciej ręki, ale o tym dalej. Cicha, łagodna, zwiewna, eteryczna i bardzo ładna, dobrze się ubierająca, widać było że ma gust. Po kilku przymiarkach postanowiłem uderzyć, ale okrężną drogą, delikatnie i z wyczuciem (nie tak jak w temacie "Zbyt Wielki Indywidualista?"). Zaproponowałem wyjście do teatru. Zgodziła się. Umówiliśmy się na określony dzień i porę, oczywiście każde płaciło za siebie. Nie ukrywam, że nie przepadam za tego typu rozrywką, ale ten jeden raz postanowiłem pójść na kompromis. Generalnie jednak brzydzę się całej tej pompatyczności, nadęcia i pseudononszalancji jaką reprezentuje sobą gawiedź która uczęszcza na spektakle, rzekomo we własnym mniemaniu pretendendująca do bycia oświeconą, lepszą i światłą elitą społeczeństwa. Dla beki (nie cierpie tego słowa i używam rzadko) chciałem nawet rozsiąść się z tyłu i pierdolnąć sobie w trakcie sztuki zimniutkiego browarka, co miało w zamierzeniu być wyrazem mojej kpiny z tego całego przeintlektualizowanego towarzystwa, bo humanistów to ja podobnie jak Waldemar Łysiak nie znoszę organicznie, ale potem doszedłem do wniosku, że byłbym u niej spalony z marszu. Cóż, takie to rzeczy przychodzą do głowy jak się ma 23 lata, poza tym od zawsze podkreślałem, że jestem prostym facetem. Chociaż na tle tego co wyrabiałem i wymyślałem jak byłem młodszy, pomysł z alkoholizowaniem się w teatrze to dziecinna igraszka. A więc wybraliśmy się. Czekałem na nia przed wejściem, odstawiony jak ten przysłowiowy stróż na Boże Ciało. Spóźniła się 5 minut. Zajęliśmy miejsca. W trakcie przerwy poszedłem do kibla. Sztuka się skończyła (pamiętam, że grał w niej Mirosław Baka), przyznam z ręką na sercu iż do pewnego stopnia nawet się w nią wciągnąłem, ale czas gonił - zebraliśmy okrycia wierzchnie z szatni i wyszliśmy z teatru. Zaproponowałem spacer nad Motławę. Zgodziła się bez oporów. Zaczęliśmy iść, a jako że mam wiele w życiu do powiedzenia na różne tematy, zasypałem ją jednym z brzegu. Jednak w miarę jak mówiłem i mówiłem, zaczęła we mnie narastać lekka irytacja. Otóż dziewczę nic a nic nie mówiło. Tylko przytakiwało, używając do tego równoważników zdań. Cały zasób jej słownictwa przez ten wieczór mieścił się w słowach "tak", "nie", "dziękuję", "przepraszam", "nie wiem", "rozumiem", aha". Nie zadała mi ani jednego pytania w trakcie mojego przedłużającego się monologu, ani razu nie podchwyciła żadnego tematu. Tylko patrzyła przed siebie, czasami zerkała ukradkiem na mnie... tak jakby się... wstydziła? W końcu zacząłem się złościć nie na żarty. Naglę zamilkłem, uciąłem swój wywód jak nożem. Zapadła cisza i tak szliśmy przez 10 minut. Wskazałem na ławkę - usiedliśmy. Ona obok mnie i patrzyła w niebo na księżyc. Cisza grobowa.Mogłem niemal słyszeć pływające w Motławie ryby. Zacząłem inny temat. I znowu to samo. Mówię i mówię. Zero reakcji, poza potakiwaniem głową. Wstałem z ławki, wziąłem ją za rękę i poszliśmy dalej. W pewnym momencie zapłonąłem żywym ogniem, targnęło mną aż do żywego. Wkurwiłem się jak chyba nigdy, myślałem że eksploduje na kawałeczki i ryknąłem: - Czy Ty do kurwy nędzy coś w ogóle mówisz, czy jesteś jak ryba albo niemowle, że odebrało Tobie mowe? Ona spojrzała na mnie. Oblała się rumieńcem, spuściła wzrok w chodnik i wydukała speszona: - Ale o co Tobie Vincent chodzi? Teraz to ja zaniemówiłem. Stałem i tak na nią patrzyłem. bez słowa, sparaliżowało mnie. W końcu oprzytomniałem, chwyciłem ją za rękę, powiedziałem, ze musi iść na tramwaj, bo jej zaraz ostatni ucieknie, co nie było oczywiście prawdą. Doczłapaliśmy na przystanek, Bogu dzięki od razu przyjechał, wsiadła i tyle ją widziałem. Wracałem do domu i cały czas myślałem o niej i jej zachowaniu, więcej już się nie spotkaliśmy, nigdy ani ona do mnie ani ja do niej nie zadzwoniliśmy. Dobrze wszyscy wiemy jak kobiety potrafią pierdolić. Od rzeczy i godzinami, szczególnie między sobą. Tymczasem od jej koleżanek ze studiów dowiedziałem się, że podczas gdy tamte trajkoczą jak najęte o dosłownie niczym, ta w ich (i nie tylko) towarzystwie zawsze milczy i najwyżej słucha, a odpowiada tylko zapytana, zdawkowo i krótko. Na przerwach między zajęciami siedzi zawsze sama, zatopiona w książce, na samych zajęciach też nigdy nie zabiera głosu. Postanowiłem zrobić wywiad środowiskowy i zaczerpnąć co nieco informacji od znajomego ze studiów, największego ruchacza i imprezowicza, który to żadnej okazji ani zabawy nigdy nie przepuści. Powiedział mi, że owszem, widział ją kilkukrotnie w takim to a takim klubie. Zawsze przychodziła totalnie sama, nawet bez koleżanek i tańczyła również sama na parkiecie, a robiła to podobno w sposób niesamowicie magnetyzujący, seksowny sposób, bo zgrabna jest okrutnie. Jako że Panna należy do takiego mocnego HB8, raz dwa ustawiał się do niej długi sznurek adoratorów i podrywaczy. Jednak wszyscy oni bardzo szybko, napotykając na barierę i zerową interakcję werbalną z jej strony, robili w tył zwrot i się ewakuowali, także pod koniec zabawy dalej tańczyła sama. Nigdy w życiu nie spotkałem się z takim przypadkiem i zapewne już nie spotkam. Oryginalna dziewoja, no nie powiem, na tym polu bije większość kobiet. Lesba? Schizofreniczka? Wstydliwa? Nieśmiała? Co o tym myślicie bracia? Minęły już prawie 4 lata, a ja nadal sobie o niej przypominam.