Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'przed' .
-
Delegacje - wtedy sìę przebudziłem.
isaac_auto_tune opublikował(a) temat w [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
Drodzy bracia! Zacznę od tego iż mimo młodego wieku jestem "starym słuchaczem", bowiem słucham audycji od zimy 2016 roku; moze 2015 rok. Przez ten wspaniały okres przeczytałem prawie wszystkie książki Marka, przesłuchałem prawie wszystkie audycje a i lektura tego forum nie raz umilała mi tzw długie wieczory Jesli chodzi o relacje z naszymi kochanymi paniami to jest ok ♡. Staram się trzymać ramę + lektura forum, więc mam dobre nawyki. Poza tym nigdy nìe byłem białym rycerzem - jedna historia mojego kumpla z pierwszej pracy mnie obudziła i trafiłem na red pill w roku 2014. Pózniej wszedł Marek i dopełnił dzieła. Teraz mam 30 lat, pracuje w dużym korpo, w wojewódzkim mieście. Jestem singlem. Zarabiam dosyć dobrze jak na polskie warunki. Skończyłem studia techniczne oraz trochę mi sie poszczesciło więc z pracą jest naprawdę super. Co do smv myśle, że dosyć wysoko jak na moje tragiczne początki w roku 2013/14. Spoko wygląd(8 lat siłownia, kalistenika, basen, taniec towarzyski), prawie 190 cm wzrostu, nowa fura (normalna średni segment ale nie jest to fabia lpg xd) oraz duzo pasji. Pojawił się ten efekt, że Panie czasem same piszą na fb albo same inicjują kontak w pracy czy gdzieś w miejsach publicznych. W biurach konkurencja jest niska.HR'ki to już w ogóle się nie kryją z tym. Jeśli chidzi o przebudzenie to dziele je na dwa etapy: pierwszy to red pill w 2013 do 2015/16 ? roku kiedy zacząłem słuchać Marka. Drugi to typowo 2015 i praktyka tego co mówił Marek w audycjach. Przełom nastąpił gdy Zmieniłem pracę na "mocno delegacyjną". Codziennie bieganie po pracy/dieta/crossfit i waga mocno w dół, audycje Marka w aucie na mp3 (wtedy jeszcze Radio samiec JEDEN, około 500 subów na kanale!) Dodatkowo mega ekipa w pracy, delegacje na kilka dni(cała Polska, Europa). Pensja średnia ale i tak znacznie wieksza od poprzedniej. Bajka! Jeśli chodzi o delegacje to już na pierwszej zagranicznej zrozumiałem, że "mit polaczka, co nikt go nie chce" to po prostu bujda na resorach, ktora służy jako smycz dla beta bankomatów. Do dziś jak mam ciężkie chwilę w życiu to do tego wracam w myślach. Całe życie wmawianie, że Polak to śmieć, że za granicą to faceci są tacy, że och i ahh! Matka do dzis mi mówi, że nigdy nie znajdę normalnej dziewczyny. Siostry (pod 40 za chwile) nie raz szydziły. Dzisiaj jedna po rozwodzie sama z kotem a druga z beciakiem, który... ma jakieś chore akcje typu strach przed ludzmi. Wszystko TO co mi wmawiano okazało się nieprawdą. Tyle lat pouczania, szydzenia. Wszystko runeło jak domek z kart. Pamiętam ten szok który mi towarzyszył, kiedy kelnerka w knajpie gdzie nas przyprowadzali jako obcokrajowców dała mi dyskretnie małą kartke papieru. Później na stacji benzynowej pytałem się gościa (tylko on znał dobrze angielski) jak wpisać ten numer z prefiksem żeby wysłać sms. Napisałem do niej - oczywiście z błędami. Nic. Zero odpowiedzi. Bałem się zadzwonić bo podczas zamawiania posìłków skumałem, że ona słabo zna angielski. Coż...trudno się mówi. Późnien biegałem sam po pustym mieście w nocy. Trening musi być. Wróciłem do hotelu. Zimny prysznic (wiadomka metoda Wichoffa) i papieros w wannie. Nigdy nie paliłem w dorosłym życiu ale miałem zwyczaj czasem kupić malboro goldy na wyjazd. Pamiętam jakby to było wczoraj. Słuchałem audycji Marka na słuchawkach (Na starym kanale była taka audycja o Januszu Traczu xd) leżąc na łóżku w hotelu a tu sms na drugi telefon - pracowniczy. Myślałem, że to jeden z moich kumpli z pracy, który mieszkał dwa piętra wyżej albo coś w typie "transfer danych wykorzystany". Nic bardziej mylnego! To ona. Pisaliśmy do rana. Nawet się nie kładłem spać tylko od razu do pracy i co chwilę na zegarek byle do przerwy obiadowej żeby ją zobaczyć. W końcu upragniona przerwa obiadowa, biegiem do knajpki. Oczywiście najlepsze ciuchy, perfumy i najlepsza zegaryna. Wchodzę, siadam przy stole z innymi i...Jest i ona. Niska, drobna brunetka. Nieporadnie dzwiga tacę z posiłkami i kawą ale jak już "idzie na pusto" to robi to naturalnie, z gracją. Całkowite zaprzeczenie polskich karyn. Nie była to laska 10/10 ale naturalna dziewczyna no i chyba ta różnica genów między obcokrajowcami. Nie wiem. Tym razem mnie zbywała nawet mnie pomineła przy zamawianiu kaw po obiedzie. Kierownik (lokalny, mówił w jej języku) ją zrugał, za to ja do niego po angielsku, że to już drugi raz (second time) i cały stolik w śmiech a ona o dziwo też uśmiech...ale dopiero jak wychodziliśmy. Pięknie jej to wyszło. Później ostatnii dzień projektu...to wiadomka że wszyscy w tango. Umówiliśmy się wszyscy w centrum ja jak głupi cały czas w telefon czy znów nie napiszę. Wiadomo: wóda za darmo i piwa więc wszyscy nawaleni na maksa i to już po dosłownie godzinie. Ja i jeden z kumpli o dziwo trzymamy fason. Porobiły się grupki: na Polaków i tych którzy pracowali i pili z Polakami i cała reszta, ktora odpdła. Jeden koleś, bodajże z Chile zasnął w kiblu. Impreza się kończy kiedy ostatni obcokrajowiec odpada. Żegnamy sie i wraz z kumplem niesiemy innego, ktory jest nawalony do nieprzytomniści. Nie zliczę ile razy nam upadł na ziemię... no cóż najgorzej było w hotelu bo winda była okupowana przez nowych gości - jakaś szkółka piłkarska czy coś ale się poddaliśmy. Jakoś sie udało zawlec go do pokoju. Co ciekawe nie miał karty dostępu do swoich drzwi więc spał na podłodze u kumpla w pokoju. Portwel się znalał w knajpie na 2gi dzień. Pamiętam jak schodziłem klatką schodową na swoje piętro. Zawsze nosiłem pracowniczy telefon lekko wyciszony i w drugiej kieszeni. Lekka dezorientacja bo zadzwoniły oba na raz. Na prywatnym moja koleżanka, do której kiedyś podbijałem a na pracowniczym sms od kotki-kelnerki. Odebrałem od kumpeli modląc się w duchu o to, żeby nie wyszło że jestem najebany. Całe szczęście nic nie wyczuła. Na koniec dodała tylko "jesteś pewnie zmęczony". Potwierdziłem, bo rzeczywiscie te noszenie nawalonego grubasa mnie zajechało i co ciekawe chyba wszystko wyparowało. Nie zależało mi wtedy na tym żeby "nie wyczuła" bo się bałem czy coś. Nie, po prostu chciałem jej wcisnąć kit, że jestem zmęczony po pracy i ide do pokoju spać żeby dała mi świety spokój i już więcej nie dzwoniła...dzięki Bogu wszystko się udało. Kiedy byłem bez kasy to nawet nie odpowiadała na sms teraz dzwoni cały czas, pomyślałem. Nadal nie kumała, że to koniec między nami. Wymieniłem kilka wiadomości na pracowniczym z tą kelnerką. Okazało się, że w piątki doucza się z j.angielskiego i za godzinę jest wolna. Umówiłem się od razu - przy stacji benzynowej; tak tej samej z ktorej do niej pisałem pierwszy raz. Nie czekałem długo. Przyjechała jakimś małym renult. Wyszła i przywitała się. Trochę gadaliśmy i poszliśmy w stronę miasta, tam gdzie turyści chodzą na piwo i jedzenie. Pamiętam, że była na płaskich butach i jej broda sięgała mi do łokcia. Potańczyliśmy trochę (dzięki Bogu słabo jej to szło więc zapunktowałem) i zapytała czy nie chcialbym ją odprowadzić do auta. Odpowiedziałem że nie ma problemu. Myślałem, że jej chodziło o odprowadzenie do auta a nie minęło kilkanaście minut a byłiśmy u mnie w pokoju hotelowym. Oczywiście na drugi dzień udawała, że mnie nie zna. Jakież było moje zdziwienie kiedy jej nie było przy naszym stole. Podeszła do nas inna kelnerka a ta nic dalej stoi za barem i udaje, że mnie nie zna. Wiedziałem, że tak się to skończy ale cóż naiwnie się łudziłem. Na koniec tylko na nią popatrzyłem i tyle. Mimo to byłem szczęśliwy i nie nie chodziło tylko i to, że jak to mówią posmakowałem życia ale po prostu to było to. Wtedy pierwszy raz od kilku lat byłem sobą. Nikt nie trajkotał mi nad głową. Pamiętam, że w samolocie powrotnym trochę mnie nosiło, byłem wkurzony a jednoczesnie zadowolony. Dziwne uczucie wracać do domu i na pytanie kumpli, ktorzy są 100 procent białymi rycerzami "jak było? Opowiadaj!" tyko się uśmiechnąć i mruknąć, że dużo pracy. Jakie są wasze historie z delegacji? -
Witam wszystkich.
- 2 odpowiedzi
-
- witam
- wszystkich
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: