Pytanie do pań i panów.
Takie coś mnie naszło:
Wyobraźmy sobie sytuację, że spotykacie siebie (ale płeć przeciwną) praktycznie identyczną osobę z drobnymi różnicami, macie podobne historie, podobne ryje, podobne charaktery, podobne związki lub ich brak - obojętne, po prostu jesteście niczym te legendarne połówki jabłka.
Lecz w czym szkopuł?
Czy Ty drogi bracie wiedząc, że ta osoba jest w 100% Tobą, tylko w kobiecym ciele, czy wiedziałbyś że mógłbyś być sobą dajmy na to i jako facet okazać słabości, bo byłbyś zrozumianym przez drugą "połówkę" czy może mimo, że wiedziałbyś, że Ty to Ty ale koniec końców i tak trzymałbyś ramę, robił tak jak należy by swoista "rama" była cały czas aktywna i by kobieca Ty, nie była zawiedziona Tobą?
Innymi słowy czy mógłbyś w pełni sobą przy Takiej kobiecie, czy jednak koniec końców trzymałbyś ramę, manipulował i robił wszystko by "Ty" ale w kobiecej części miała "faceta z krwi i kości" - legendarnego supermana, bez kryptonitu?
To samo dotyczy się kobiet, czy gdybyście wiedziały, że ten facet to Wy, czy nadal byście stosowały techniki psychomanipulacji, wrzasków, płaczu by osiągnąć swoje cele i by ten "facet-ja" nie odszedł od was?
Czy ukazałybyście się bez makijażów i nie wiadomo jakich ceregieli?
Jest to wbrew pozorom ciekawa zagwozdka według mnie.
Zastanówcie się i odpiszcie jak Wy to widzicie.
Liczę na ciekawe i przemyślane wypowiedzi.
Pozdrawiam.