Jak w temacie. Jako że sprawa jest w miarę świeża, chciałbym spytać jak wy reagujecie na próby, a czasem nachalne drążenie tematu, waszych prywatnych życiowych spraw.
Jako że jestem wychowany w "old school", nigdy nie miałem zapędów do wywlekania prywatnych spraw przed publikę, jakakolwiek by ona była. Choć często spotykałem się z sytuacjami, gdzie zazwyczaj panie wstawiają na portale społecznościowe sytuacje z życia, oczekując od znajomych komentarzy czy porad jak postąpić w danej sprawie.
O ile takie zachowanie jest dla mnie żenujące, niesmaczne, wręcz odrażające, to skoro seme o to proszą to ich sprawa.
Mnie nurtuje odwrotna sytuacja. Gdzie to ludzie, powiedzmy sobie w miarę bliscy znajomi, sami drążą temat twojej, nazwijmy to ogólnie pojętej, sytuacji życiowej. Rzucają ci w twarz jakieś niewygodne dla ciebie fakty, obserwują twoją reakcję i oczekują wyjaśnień, tłumacząc swoje zainteresowanie jakoby martwieniem się o ciebie.
No kurwa mać! Aż chciało by się czasem powiedzieć- spierdalać z mojego życia. Może jestem miękką fają tak nie mówiąc, zależy mi jednak na dobrym kontakcie ze znajomymi i nie chciał bym ich do siebie zrażać, ale czy to co przez nich przemawia to tylko troska o moje dobro, czy chęć wtargnięcia w moje życie z buciorami i ponaigrywania, wyśmiania za moimi plecami.
Ja zazwyczaj ucinam dyskusje, mówiąc że to moje prywatne sprawy i niczego nie wyjaśniając, po czym odbijam piłkę odwrotnym pytaniem. Mam po czymś takim nieodparte wrażenie że w ten sposób dostarczyłem im jeszcze więcej danych do plotek i spekulacji.
Nie zdarzyło wam się nigdy być w takie sytuacji? Jak zareagowalibyście?