Miewam czasem takie stany oderwania od rzeczywistości. Nauczyłem się być świadomy tych stanów umysłu. Nie wiem czy jest to dotknięcie absolutu, ale jest to bardzo przyjemne uczucie. Niestety nie jestem w stanie tego kontrolować, medytacje, stany skupienia, próby relaksu nic nie dają. To uczucie przychodzi samo, nieoczekiwanie i jest to bardzo przyjemne. Potrafię to w sobie zaobserwować, jednak nie jestem w stanie świadomie utrzymać tego stanu.
Czasem bardzo za tym tęsknię.
Od kilku lat jak zacząłem medytować, to nauczyłem się kilku technik uwalniania. Kardynalną rzeczą jaką radzę sobie ze stresem i stanami niepokoju jest uświadomienie sobie własnej śmiertelności, a właściwie śmiertelności własnego ciała.
Nie ma mnie, nie żyję - na taki stan świadomości odpuszczają wszystkie stresy i emocje.
Czasem się zastanawiam czy to jest w porządku, bo nigdzie nie doczytałem o takiej technice, ale skoro pomaga...