Skocz do zawartości

Związki a tendencja kobiet do wykorzystywania mężczyzn (delegacja obowiązków).


Rekomendowane odpowiedzi

Słuchaj sprawa jest prosta:
1. Albo jesteś przystojny (do tego masz $$$, jesteś popularny i lubiany) od dzieciaka - masz wianuszek panien obok siebie all the time. Nie zadajesz zbędnych pytań, bo wszystko co chcesz masz na wyciągnięcie ręki. W którymś momencie któraś z kolei z tego twojego haremu włazi Ci na beret, chwyta lejce i wio. A wszystko dlatego, że nie zadawałeś sobie pytań. Nie miałeś potknięć, bo gładko przeskakiwałeś od jednej panny do drugiej. I w pewnym momencie któreś tam z kolei endorfinowe znarkotyzowanie (zakochanie) bierzesz jako coś 'raz na miljon lat ęą' i wpadasz dożywotnio po uszy w szambo pod wdzięczna nazwą 'związek małżeński'.

2. Albo z jakiegoś powodu (wygląd, brak $$$, brak bajery, brak samooceny, jakikolwiek inny brak) laski traktują Cię jak powietrze. Chodzisz jak lunatyk i patrzysz na ten cały cyrk 2-5-10-15 nieraz lat - ciągle zadając sobie pytanie: WTF IS WRONG?

I wtedy masz trzy wyjścia:
1. Albo popadasz w depresję i znikasz z życia społecznego.

2. Albo po tych x latach swojej nieświadomej pracy nad sobą (równolegle do zadawania pytania WTF?) niwelujesz te braki i trafiasz na pierwszego lepszego babona. Po czym lądujesz podobnie jak przystojny koleżka w takim samym szambie. Wszystko dlatego, że nie masz świadomości.

3. Albo odkrywasz jak ten cały burdel na kółkach się kręci, zyskujesz świadomość i podejmujesz własną decyzję: manipulujesz procesem i kobietami w związkach (tak, dobrze czytasz - liczba mnoga), albo masz to w dupie i realizujesz swoje marzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj sprawa jest prosta:

1. Albo jesteś przystojny (do tego masz $$$, jesteś popularny i lubiany) od dzieciaka - masz wianuszek panien obok siebie all the time. Nie zadajesz zbędnych pytań, bo wszystko co chcesz masz na wyciągnięcie ręki. W którymś momencie któraś z kolei z tego twojego haremu włazi Ci na beret, chwyta lejce i wio. A wszystko dlatego, że nie zadawałeś sobie pytań. Nie miałeś potknięć, bo gładko przeskakiwałeś od jednej panny do drugiej. I w pewnym momencie któreś tam z kolei endorfinowe znarkotyzowanie (zakochanie) bierzesz jako coś 'raz na miljon lat ęą' i wpadasz dożywotnio po uszy w szambo pod wdzięczna nazwą 'związek małżeński'.

2. Albo z jakiegoś powodu (wygląd, brak $$$, brak bajery, brak samooceny, jakikolwiek inny brak) laski traktują Cię jak powietrze. Chodzisz jak lunatyk i patrzysz na ten cały cyrk 2-5-10-15 nieraz lat - ciągle zadając sobie pytanie: WTF IS WRONG?

I wtedy masz trzy wyjścia:

1. Albo popadasz w depresję i znikasz z życia społecznego.

2. Albo po tych x latach swojej nieświadomej pracy nad sobą (równolegle do zadawania pytania WTF?) niwelujesz te braki i trafiasz na pierwszego lepszego babona. Po czym lądujesz podobnie jak przystojny koleżka w takim samym szambie. Wszystko dlatego, że nie masz świadomości.

3. Albo odkrywasz jak ten cały burdel na kółkach się kręci, zyskujesz świadomość i podejmujesz własną decyzję: manipulujesz procesem i kobietami w związkach (tak, dobrze czytasz - liczba mnoga), albo masz to w dupie i realizujesz swoje marzenia.

 

Czy według Ciebie zawsze małżeństwo to syf i jedyną sensowną alternatywą jest zmiana partnerki co jakiś czas po grobową deskę? Na razie bardzo daleko mi do tego żeby się żenić, ale na stare lata raczej nie widzę dla siebie innej opcji żeby nie być samotnym. Wiem że nie ma co uzależniać swojego szczęścia od tego czy się ma kogoś czy nie, ale od pewnego momentu w życiu po prostu wygodniej jest mieć.

 

daję Ci like za nazwę profilu, bo lubię książkę :)

 

Dzięki  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co jest według Brzytwy, to jest tylko dla Brzytwy, If ya know, what i mean.

Jak chcesz się bawić w obrączkowanie - droga wolna. Ale przed założeniem sobie takiego stryka, to polecam zapoznać się z literaturą fachową. Między innymi na tym forum. Ale i nie tylko. Wyciągaj wnioski z obserwacji i porównuj z tym co tu ludzie piszą. Nie wierz nikomu na słowo. Ani mnie, ani innym. Sprawdzaj i jeszcze raz sprawdzaj.

Może jeszcze będziesz miał okazję przekalkulować sobie czy się opłaca mieć gosposię+kucharkę (w dzisiejszych czasach gatunki niemal wymarłe) i seks (często wątpliwej jakości) w jednym pakiecie - all the time.
Pomieszkaj z jedną panną tak dwa-trzy lata. A potem z kolejną i kolejną. Zapisuj obserwacje przez cały czas, a potem porównaj je między sobą i z tym co tu na forumie ludzie piszą.

Cena jaką będziesz musiał za związek zapłacić jest tu rozwałkowana i prześwietlona w tylu wątkach, że nawet nie ma sensu podawać poszczególnych linków.
Taką cena jest przykładowo: nieustanne testowanie, naruszanie Twojego spokoju, niszczenie Twoich relacji z kolegami, niszczenie Twojego hobby, docinki, płacz, manipulacje i pierdylion jeszcze gorszych. Że o sypianiu w jednym wyrku/mieszkaniu/mieście ze starą pomarszczoną babą na koniec Twojego życia nie wspomnę. Do tego dochodzi oczywiście popuszczanie szpary na boku. To co jest najgorsze, to to, że nawet jak jest jakaś obiecująca partia, to i tak nie dostaniesz ŻADNEJ GWARANCJI, że taki stan się utrzyma do Twojej śmierci. Wygody to Ty w biznesie związków i małżeństw nie szukaj. Bo to gra obliczona na wyprodukowanie bobasa i wyeksploatowanie Ciebie do cna jako dostarczyciela wszystkiego.

Patrz, taki Hugh Hefner jakoś nie miał problemu ze zmianą materiału kopulacyjnego. Nawet jeżeli chodziło o zaobrączkowane okazy.

 

Jedyną alternatywą od matrixa jest wolny wybór. Jakbym napisał jaki, to bym samemu stwarzał następny matrix. Obserwuj i wybierz sam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie prucie się bab na boku zawsze mnie najbardziej odstraszało od dłuższych związków. Dzięki za rady, trochę z innej perspektywy mogę na to popatrzeć. Chociaż znając siebie to wątpię czy czegoś nauczę się na cudzych błędach. Pewnie będę musiał sam je popełnić żeby naprawdę je zrozumieć, czyli zrobię tak jak napisałeś, będę sprawdzał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż znając siebie to wątpię czy czegoś nauczę się na cudzych błędach. Pewnie będę musiał sam je popełnić żeby naprawdę je zrozumieć, czyli zrobię tak jak napisałeś, będę sprawdzał.

Masz świadomość tego, że czegoś nie wiesz, czyli sokratejskie "Wiem, że nic nie wiem." Jest jeszcze drugi człon czyli: "Jeżeli wiem, że czegoś nie wiem, to wiem, gdzie i jak tej wiedzy szukać".

To droga mędrca. Idź nią dalej, a już nikt nie będzie w stanie Tobą manipulować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Jedynym minusem zaistniałej sytuacji jest to ze niema co ruchac B)

 

Tak, ale w długim terminie nawet będąc w związku też nie będziesz miał co ruchać.

Krótko mówiąc, o ruchanie trzeba walczyć przez całe życie - dokładnie tak jak o pożywienie :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.