Skocz do zawartości

alvaro3200

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez alvaro3200

  1. Miłe smyranie po uszku Tak sobie rozmyślałem, a w sumie mnie to pociąga.
  2. Musze sie z nią spotkać i dokończyć dzieła czymś co popamięta jako mały, aczkolwiek bolesny prztyczek w ten egoistyczny księżniczkowy nos. Oby tego nie czytała.
  3. Właśnie. Ewidentnie jej wina, a ona będzie pyskowała i nie poczuje się. I co z tym robić? Policjant wlepi mandat i oleje, a w życiu z takimi? Przecież nie trzeba być w związku by trafić na taką. Ciągle mnie też zastanawia jak taka osoba może mieć bogate życie towarzyskie. To zupełnie przeczy jej winie, bo ma dowód - popatrz, jakoś z innymi umiem się dogadać i mnie uwielbiają.
  4. Łatwo powiedzieć, by nie angażować emocji, kiedy z żadną nie było mi tak dobrze. Z drugiej strony żadna też nie była taka roszczeniowa, egoistyczna itd. Jakoś nie mam nad tym kontroli. Włączył się trybik ma być moja i koniec. Zaprzestanie tolerowania tego co robi to chyba rzeczywiście tylko danie sobie spokoju z nią. Tylko czemu siebie obwiniam, że nie jestem wystarczający i stąd jej zachowanie? Z tych wszystkich rozwiązań wiem tylko to, by zwiekszyć samoocenę, a pierwszym etapem będzie wywalenie w pizdu takich kobiet z życia.
  5. Chciałbym się z Wami we wszystkim zgodzić, ale w jednym nie mogę. Nie podobają mi się te jej złe zachowania, te ataki na mnie, kiedy staje sie jędzą. Jak miałoby wyglądać stawienie granicy w takim przypadku? Wcale sie wtedy z nią nie utożsamiam, nie sympatyzuje. Zaczynam jej zwykle nie lubić/nie tolerować. Później ona znowu się zmienia i jest normalna, docenia, to sobie myśle że zrozumiała. Za kilka dni wychodzi że to była prawda, ale gówno prawda, bo znowu zaczyna coś jej nie pasować (okraszone "nie zalezy ci na mnie" lub "inni sie o mnie starają, ty nie"). Inne kobiety są w moim życiu. Nie chodzi o to, że nie miałbym z nimi tego, ponieważ są bardzo chętne. Po prostu mnie nie kręcą ani to fizycznie ani psychicznie, czy wtedy kiedy są dobre czy złe. Z kolei ta mi się podoba dopóki nie atakuje, nie robi pretensji ,czyli praktycznie zawsze dopóki rozmawiamy o wszystkim innym tylko nie o związku, potrzebach itd bo chce mnie urobić tak, bym nie miał prawa głosu, a ona swojego wiernego sługę.
  6. Ona nie ma oficjalnej diagnozy, bo jakby miała to by chciała się leczyć. Jej poglądów (także na temat siebie samej) nie jest w stanie nic złamać. Czasem gdzieś napomknie że ma dużo wad, trudny charakter, ale to taka ogólna paplanina bez konkretów. Łudząco przypomina to http://www.samczeruno.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=397:dlaczego-ci%C4%99-rzuci%C5%82a&Itemid=180 Jeśli wszystkie kobiety takie są gdy spotkają osobnika "nie alfa" to niby jak ich nie nienawidzić? Można albo tak samo traktować jak one nas, czyli pokażemy ze niczym się nie różnimy od nich, albo odpaść w tym wyścigu po związek, a kobiety trzymać wyłącznie na dystans szczerze mówiąc "nie, nie chce związku"? Widzę kobiety czytają temat. Czemu sie nie wypowiecie? Czyżbyście były takie same ? Nie chce też by wyglądało to jak jakiś stos żali.
  7. Jeśli chodzi o tą moją, to ona wychwala swojego ojca akurat, złota rączka, wszystko załatwi, dobry, mądry... Z resztą mało kiedy słysze by ona o kimś mówiła źle, nie licząc mnie i tego jak ją podle traktuje nie adorując i nie będąc na każde skinienie.
  8. Niby tak, ale w razie niebezpieczenstwa szukam rozwiązania. Jeśli murzyn ma shotguna, to mogę zdobyć inną broń by skończyć jego żywot. Drugim jest ucieczka od niego. Jeśli kobieta jest silniejsza psychicznie to szukam sposobu by uzyskać przewagę nad nią, uodpornić się, by zaprzestała, by zobaczyła że na mnie to nie działa. Stąd nie odszedłem kiedy była pierwsza czy druga taka akcja, a to stało się zupełnie niedawno. Właśnie wtedy jak zaczęła snuć plany o tym że bedziemy razem i traktować mnie po 'związkowemu'.
  9. Jeśli kobieta tak potężnie manipuluje to i zmanipuluje dzieci i otoczenie. Ile to sie słyszało że kobieta wbijała szpileczki wiele lat, miesięcy spokojnemu mężczyźnie, by ten wybuchnął akurat przy dzieciach... I co? Mężczyzna zły, dzieci wierzą, bo "tato nie adoruje mamy, poniża ją, a o mame trzeba dbać". Patrzcie dzieci tatuś nieudacznik, za mało zarabia, a ja swoje pieniądze na was wydaję. Macie tu prezent, czekoladkę. Tatuś wam nic nie daje! I patrzcie zaczął pić, wychodzić do kolegów, pewnie mame zdradza, a mama sie wami zajmuje. Dobrze wam z mamą, prawda dzieciaczki? Nie słuchajcie ojca, on jest chory psychicznie. Bójcie się go, bo was zbije, nie słuchajcie bo jest głupi... mama mądra, rozumiecie sie z mamą, prawda dzieciaczki? I wy tez mądre, komplemencik, haj hormonalny, dziecko sie uzależnia od mamy i nienawidzi tatę. Bo mama zarządziła swoimi sztuczkami. Ktoś kiedys powiedział, że mężczyźni boją się inteligentnych kobiet. Właśnie tak sie ta inteligencja objawia, cwaniactwem i wyrachowaniem, że trzeba uciekać gdzie pieprz rośnie, a one... wiecznie pokrzywdzone bo same pizdy wokół, a nie mężczyźni. Bo mężczyzna by dbał o taką i służył wiernie...
  10. Porównanie z murzynem trafia do mnie tylko po cześci, ponieważ murzyn rozbraja mnie fizycznie i groźbą kalectwa fizycznego/śmierci.
  11. http://wciemnejdupie.blogspot.com/2013/02/jak-krytykowac-bpd-zeby-nie-dostac-w-ryj.html Zakończę to, ale najpierw musi mi coś jeszcze dać, oddać. Na razie ma przewage nade mną. Niedługo się spotkamy i tam to rozstrzygne. Wlasnie to ze mowicie ze jestem od niej słabszy wali mi na głowę jeszcze mocniej. Jak to od baby słabszym!?
  12. Poczytam zaraz. Ale powiedzcie jedno. Odejście nie byłoby ucieczką? To dopiero zalatuje brakiem męskości! I tak źle i tak chuj na wierzbie.
  13. Moim zamierzeniem przede wszystkim było jak ją okiełznać i czy to jest w ogóle możliwe. A mówie sobie, że możliwe bo jakoś inni (inny) ją mieli (miał). Jasna sprawa panowie, dzięki za głosy rozsądku.
  14. Pytam jak przekazywać te informacje? Sprawdź mój temat, jeśli masz chwile. Co do dziecka, to dziecko widzi jak jest między rodzicami i pozniej uczy sie takiego wzorca miłości. Jeśli baba rządzi, to nie wychowasz syna po swojemu. Jesli bedziesz robił to po kryjomu, to dziecko bedzie miało rozdwojenie jazni. Mama tak, ojciec tak. Dlatego zawsze trzeba dążyć do tego by kobieta była uległa, bo inaczej spieprzy życie sobie i innym. Dziecku najbardziej.
  15. Naczytałem się tych historii i rzeczywiście ona w takich zachowaniach wygląda na dziewczynę, która mogłaby w ten sposób zniszczyć komuś życie. Ciągle robi z siebie ofiarę za błahostki lub wtedy gdy sama popełnia błąd, jest winna (wiele razy słyszałem od jej koleżanek, które narzekały na inne kobiety, że np nie da sie pracować z kobietami w grupie bo wszystkie obwiniają innych za własne błędy). Tylko kobieta zrozumie kobietę, dlatego sie tak nienawidzą. Widzicie że to uogólnianie i może wszystkie takie są? Więc trzeba nauczyć sobie z nimi radzić, a nie zmienić kobietę, bo historia sie powtórzy? Sami pomyslcie, baba wam stęka "nie kupujesz mi prezentów, mało mi prawisz komplementów" i w płacz że jesteście takimi złymi osobami, nie umiecie sie troszczyć, nie umiecie dbać i nie można na was liczyć. Jak to sie nazywa? I teraz co mozna zrobić? Jak mam dobre samopoczucie to oleję to, ale że ona pamiętliwa to i tak wypomni. Odechciewa mi się gadać, co znowu wypomni. Jak coś gorzej, to zaczne mowic ze sobie nie życze, to ona zaczyna wtedy dopiero falę... Z drugiej jak przychodzi jej fala "dobroci" to pokazuje, że nie mogłaby tak nikomu i zaczyna być pomocna dla wszystkich, bronić. Kolejna kwestia. Ma znajomych, lubią ją, więc ich chyba nie niszczy? Albo ci wszyscy znajomi tacy spolegliwi, albo ona stawia się tylko tym do których może sobie pozwolić. Najwidoczniej do mnie może bo dyskutuje zamiast? Własnie co zamiast, jeśli chciałem ją mieć przy sobie? Co do jej wieloloetniego związku to wiem że go miała bo przed poznaniem mnie opisała go w internecie. Jakiś problem tam wynikł między rodzinami, ona zaczynała sie od niego oddalać i zerwała pisząc o tym na forum. Wtedy jeszcze mnie nie znała, więc historia nie mogła być ukartowana. On później ją poprosił by nie wyrzucała go z własnego życia (prawdopodobnie gościu w niej nadal zakochany). Ta bajeczka bajeczką nie jest, ale ciągu dalszego nie znam. W internecie jest masa poradników jak reagować na fochy, pretensje, okres, a najważniejszym jest - nie być zależnym od tych humorków, zachować spokój. Pytanie czy to wszystko tyczy niedojrzałych kobiet czy wszystkich? Po ciul mi ta walka? Co ja w ringu jestem? Jakoś "miłość" (istnieje taki twór?) sobie inaczej wyobrażam, jako to całe "bezpieczeństwo", akceptacje, blabla, rozumiecie. Nic nie musisz, wszystko możesz, jest zacnie. Dawanie wyłącznie dobrych rzeczy i to nie gdy są wymuszone przez drugą stronę, ale też jak druga strona nie dostanie to nie robi pretensji. Jak dla mnie to ona bedzie tak ze mną walczyła dopóki mnie nie spantofli (100% usługiwania na każde zawołanie). Nie ma innego wyjścia, by się dogadać. Przynajmniej ja nie mam "argumentów". Jedyny plusik dla mnie jest taki, że mam koleżanki które tylko czekają aż sie zgodze z nimi być, więc potrafie zachować względny spokój przez spory okres czasu. Robią co tylko chcę, nie ma fochów. Miałbym z nimi dobrze, ale znowu fizycznie mi sie nie podobają, albo brak im poczucia humoru. I tak to sie kręci. Jak sie zakocham to kaplica, bo kobieta zawsze świrnięta.
  16. Bronie ją gdzieś? Chyba ześwirowałem już Wiecie co dla mnie jest najbardziej nielogiczne w kobietach? I nie mówie, że w borderline, ale we wszystkich. Zamiast czepiania się i krytykowania swojego faceta (albo próbowania go wychować manipulacjami), mogłyby odejść, znaleźć innego. Przecież jeśli sie czepiają dają wyraz temu, że sie męczą, a jeśli męczą to...? To znaczy, że chcą skończyć relację, ale same nie chcą podjąć takiej decyzji? To po co wmawiają, że chcą ją ciągnąć to dalej, snuć plany, wizje i się spotykają? Nie lepiej byłoby skończyć niż prowadzić wojny? Ona wcale końca nie chce, bo chce sie spotykać. A jak chce spotykać i mówi że kocha naj na świecie, to po co sie czepia!? Przecież wie że tym tylko psuje. Rozumiecie o co mi chodzi? Robi na raz rzeczy sprzeczne. 2 wersje. Kobiety pieprzniętej i normalnej (nie wiem czy istnieje). - jesteś chujem bo mnie nie adorujesz, w ogóle mnie nie zdobywasz, nie interesujesz sie mną! - nie adoruje mnie, nie zdobywa, nie interesuje mną. co mogłabym zrobić by chciał? może poprosze go o to, może zrobie coś by mnie zauważył? Marek. Chyba właśnie do tego zostane doprowadzony jak tak dalej pójdzie. I to wcale nie przez kobietę. Kobieta jest tylko tego skutkiem. ... a miałem nadzieje, że sie uda ją ogarnąć, a nie od razu spierdalać. To jest proste rozwiązanie i zabierające mi coś co mi daje i nie mam czym tego zastąpić w życiu.
  17. Ale to by znaczyło że instynkt, czyli sprawdza moją męskość i nie zdaje testów... czyli jednak moja wina, a nie jej mimo że to ona źle sie zachowuje. Moja poprzednia dziewczyna nie była brzydsza od tej, ale z kolei miała inny charakter. Nienawidziła siebie, poszukiwała prowadzenia za ręke we wszystkim, pomocy, idealizowała mnie przez 99% związku. Ta z kolei całym jadem pluje we mnie. I w sumie za nic, za błahostki. Idealizuje mnie przez 20% czasu, by pozniej się czegoś czepić i zburzyć wszystko co dobre. Pojebane. Co do samooceny to trudny temat. Od dziecka mam problemy, bodaj osobowość zależna, jestem zbyt wrażliwy/emocjonalny i nie udalo do dzis mi się niczego w tym aspekcie zmienić, mimo pozornych zmian w zyciu na lepsze (kształcenie, praca, zdobywanie kobiet - do czasu). Ale to co czułem gdy miałem 6 lat, czuje tez dzis. Zwalam winę na geny.
  18. Jednym słowem atrakcyjne kobiety mają coś z banią i musze sie związać z brzydką (lub być sam), jeśli chce pozostać przy zdrowiu. Ale wiecie co? W życiu byscie nie powiedzieli, że z nią jest coś nie tak. Idealnie gra przed otoczeniem, a wygląda niewinnie. Jak nimfa. Nic tylko aureolke jej powiesić nad głową. A w środku zło.
  19. Też o tym myślałem. Tylko pytanie czemu niska samoocena? Bo sobie pozwalam na to? To z góry odpowiem, staram się nie pozwalać, a jednocześnie wierze że... ona nie robi tego specjalnie. Trudno mi z niej zrezygnować, bo dobrze sie spędza czas z nią w tych dobrych momentach. Duże pożądanie. Licze też że jak zwiększe samoocene to ona inaczej na mnie spojrzy, bo będe mógł więcej jej dać. Pojebane myślenie, nie? Nigdy tak nie miałem, a w niej sie zakochałem od 1 wejrzenia, 1 rozmowy, a juz o dotyku nie wspomne. I w sumie nie wierze w zwiększenie samooceny, ponieważ od dzieciaka mam problemy, a to wszystko sie jakby pogłębia. Marek dzięki za głos, choć dla mnie te kwesie które tłumaczysz są trudne do zrozumienia. Ciezko tak myslec o sobie, że daje sie robic w bambuko, a kobieta zgrywa sie na taką dobrą i pokrzywdzoną, niewinną i naiwną, romantyczke i wrażliwą. Otoczenie też przeciw mnie pewnie nastawia. I czy ktoś wziął pod uwagę jej trwały wieloletni związek? Czemu on nie był dla niej akumulatorem? Czemu ja nie moge być nim?
  20. Nie mógłbym bo nie mam własnego mieszkania. Były ma przewagę. Widocznie on jest korzystniejszy. Martino czytałem że jesteś facetem o raczej wrażliwym charakterze. Czy to nie dlatego, bo trafiamy na kobiety które są silniejsze psychicznie? Czy byłeś z inną kobietą, z którą było zaangażowanie uczuciowe z jej strony, a jednak nie zachowywała się tak? Czy ciągle trafiasz na takie? Co do zdobywania to nie. Właśnie jeśli jest atrakcyjna fizycznie to popieprzona (jazdy) albo głupia (niezrozumienie). Zawsze ma jakieś braki. Jeśli chce mieć spokojniejszą to nie podoba mi się wtedy fizycznie.
  21. ale to też by wychodziło że jego robi w chuja, bo ze mną to samo. Gdzie są normalne laski, które jednocześnie są pociągające?
  22. Ale ona była 7 lat z innym. 7 lat! I jeśli sie ją dobrze "dopieści" (usłuży jak pantofel bez wartości) to ona odwdzięcza się dobrocią. Tyle ze najmniejszy przytyk bierze do siebie tak, ze zaczyna w mig nienawidzić i sie mocno gniewać. Jak taki bachor 3 letni. Słyszeliscie moze o tym powiedzonku, ze baba ktora krzyczy w nocy, nie warczy w dzien? I to sie sprawdza tutaj, ale to trzeba byc ciagle w pogotowiu, ciagle idealny. Jest tez towarzyska, ma znajomych, wydaje sie byc lubiana. Tak więc potrafi tworzyć różne relacje. Co jest więc nie tak? Oczywiscie mi mowi ze przy nikim takiej chemii nie czuła, ma duży apetyt na seks. I pytanie czemu? Czy dlatego że ja sie jej opieram i czasami to dobrze działa? Ona uważa że jej sie nie odmawia, że jej sie wszystko należy. Inni faceci za nią ganiają, tylko ja ten co ją "punktuje". Tyle ze to tez wpływa na mnie, bo te kłótnie zabijają wszystko co dobre, ale to ona te kłótnie tworzy i nie widzi tego. Co do byłego. Własnie. Poczytałem ze nie mam prawa byc zazdrosny tylko to olać. W koncu nie są ze sobą, a ja mam być stabilny w takich sytuacjach. Ale ona uważa że tak może robić i jemu nic o mnie nie powie. I jak tu nie myslec ze jednak kombinuje? Oczywiscie wciaz nawija że mnie kocha. Pewnie gdyby nie była taka seksowna i nie dawała perspektyw na pomoc mi (bo mam rozne problemy) to bym ją juz dawno zostawił. A ja tu kombinuje jak ją ogarnąć. Niedługo tak bedzie ze pojde do jej byłego na korepetycje.
  23. Pytanie za 1000 punktów. Jak postępować z borderline, jak odpierać ciągłe ataki (bo nie ma ludzi idealnych, a ona wciąż próbuje to robić), jak krytykować by nie dostać w czapę (bo wg niej ona ma prawo krytykować, a jej nie można, bo wtedy sie czuje urażona potysiąckroć)? Czasami nawet używamy tych samych słów, czyli np "nie kłóc się" co ona odbiera jako stawianie jej warunków i rozkazywanie, ale gdy ona powie do mnie "nie kłóć się" to wg niej nie jest to rozkaz, a "zwykła prośba". Czy da sie taką kobietę rozkochać, by była choć po cześci uległa? Bo w kazdym aspekcie próbuje mnie zdominować, co jest dla mnie uwłaczające. Czy jest możliwość nauczyć sie instrukcji obsługi takiej kobiety? Ona chce ciągłej bliskości, 200% kontroli i bardzo szybko odczuwa zmienne nastroje. Raz kocha, raz nienawidzi, tyle że ona sama te sytuacje nienawidzenia wytwarza. I nieważne jak bardzo sie bedzie dobrym dla niej. I tak sie do czegoś przyczepi. Ma zawyżoną samoocenę, obwinia innych, siebie nigdy. Tyle ze była wcześniej w dłuższym związku i jakoś typ to wytrzymywał. Albo był taki super alfa, albo bardzo usłużny (mówiła że uwielbia pantofli i jest "rządzicielką", ja niestety mam dość normalne poczucie własnej wartości i pantofla z siebie zrobić nie dam, ale wtedy wychodze na tyrana i olewatora!). Ona tez probuje ze mnie zrobić takiego pantofla 200%, mam robić wszystko tak jak ona chce, a jeśli nie to jest zadyma. Przykład z dziś. Powiedziała że nie interesuje sie nią, nie adoruje, nie zdobywam jej i co ze mnie za facet. Teksty typu "rób tak dalej, psuj to dalej, koleny podpunkt do tego ze nie pasujemy do siebie". Czym oczywiscie probuje zwalić winę na mnie. Ja z kolei nie mogę niczego od niej wymagać. Ona pomieszkuje u byłego bo ma od niego bliżej do szkoły weekendowej. Nie chce mu powiedzieć o mnie, bo... nie chce go ranić. Absurd, prawda? I gdy ja wymagam by mu powiedziała to odsuwa się. Obojętnie co bym od niej nie chciał, to uważa że ją tym przytłaczam i sie wycofuje. Ale gdy ona wymaga (i tu lista roszczeń konca nie ma) to ja mam robić jak się księżniczce zachciało i nie zgłaszać sprzeciwu. Sprzeciw jest odbierany źle. Nie rozumie też gdy mowie np bedziesz dla mnie miła to ja dla ciebie też. Będe cie adorował i doceniał wtedy gdy bedziesz dobra dla mnie (i nawet nie mowie zeby ciul wie co robiła, wystarczyłoby by była na poziomie, bez tych ciągłych wymuszeń i krytyki, taki bilans na zero). To chyba normalne? Ona z kolei znowu traktuje to jako atak na siebie i wychodzi że ja jestem ten zły. Że robie coś za coś, a nie bezinteresownie, że nie zależy mi, że nie potrafie, że nie mozna na mnie liczyc. Tak okręca kota ogonem, że... odechciewa mi się z nia gadać i dzięki temu ma kolejny argument przeciw mnie, że sie nią nie interesuje i nie gadam, więc ona ma prawo mnie też olać. Jak tłumacze, że to dzięki jej czepialstwu, to obraża sie że ją krytykuje. Czaicie mechanizm? Niestety ona ma tą dobrą stronę, zabawną, opiekuńczą, wyrozumiałą, do tego, no, jest mega seksowna. Nie ukrywam. Ale wszystko do czasu te cechy bo popada w skrajności. Czy da sie kogoś takiego opanować? Czy da sie z nim normalnie żyć? Nie chce szukać winy w sobie, bo wiem że jej nie ma w 90% czasu kiedy mnie o coś oskarża. Jak rozmawiać? Olewanie NIE DZIAŁA, bo ona nie cierpi olewania, braku kontroli. Dla niej jest to kolejny podpunkt to bycia tym złym. Oczywiscie ma urojenia. Jak nie powiem czegos tak jak ona chce, to odbierze to jako przytyk. Jak nie odpowiem nic to wyobrazi sobie że myśle o niej źle. Oczywiscie pragnie by sie domyślać, choć tego nie powie. Jak sie jej wypomni to oczywiscie gniew jest większy i "ma dość" i łaskawie daje szanse na to bym sie poprawił. Jest to zabawne. Spotykam takich kobiet dużo, ale nigdy nie chciałem być z nimi bo nie miały tej dobrej strony i nie podobały mi się tak fizycznie. Teraz jest to trudniejsze, poniewaz potrafi byc naprawde dobra i ciepła. Wiem też że w razie wybuchu pragnie by powiedzieć jej że sie kocha, przytulić (choć sie wyrywa i wyzywa, gniewa). Jak jej przejdzie to jest zupełnie inną osobą, wymarzoną. Powiem jej że nie odpowiada mi jej zachowanie, że sprawia mi przykrość (ogólnie tego nie robię, ale szukam patentu) to może nawet przeprosi ale to wygląda tak. Przepraszam ALE i tak jesteś chujem. Przepraszam ALE ty też jesteś taki i owaki. Kompletnie do winy sie nie poczuwa i niczego nie chce zmienić. Takich fochów jest sporo, cała litania. Gdy jednak ja sprobuje zwrocić uwagę to jest armagedon i nie mam prawa. Powiesz że ona manipuluje to powie ze ty manipulujesz. Wszystko obroci przeciw. Taka jakby projekcja jak małe dziecko. Takich sytuacji jest duzo wiecej, moge je opisać. Wysyłanie do psychiatry nie wchodzi w grę, bo też traktuje to jako atak. Wysyłanie siebie do innej kobiety to najprostsze rozwiązanie, więc to jest mi znane. I ostatnie pytanie. Czy każda kobieta jest chora psychicznie? MOże to jest mechanizm ewolucyjny, który pozwala im wybrać kogoś silnego? Bo ja będąc z nią zamiast być silniejszy to słabne. Jak to Marek mówi - zalezny emocjonalnie. Stawianie granic nic nie daje (a moze robie to zle?), odejście to najprostsza droga. Jak taką kobietę obsługiwać by traktowała mnie jak człowieka? Czy coś zmienić w sobie? Może to ze mną jest coś nie tak i stąd te fochy? Tyle że dla mnie to one absurdalne są, że nie traktuje mnie po "człowieczemu", tylko jak robota do usługiwania jej. I jeśli sie na to nie godze to jestem zły. Jeśli sie godze to też jestem zły. Jeśli oleję to też jestem zły. Nie ma dobrych rozwiązań w moim mózgu. Gdzie szukać pomocy? Dobrnąłem do tego: "Więc teraz trzeba sprawdzić czy shit test jest wytworem podświadomości kobiety, która automatycznie "potwierdza" sobie atrakcyjność swojego partnera czy też wynika z wyrachowania. Jeśli kobieta wyczuje, że może sobie na za dużo pozwolić wtedy facet przegrywa już na zawsze. Jeśli są kłótnie związek traci na wartości. Jedyne wyjście to humorystyczna cięta riposta i odwracanie kota ogonem, to samo co robisz przy flircie." Pytanie jak to zrobić? Jeśli ona jest chamska, to odpowiadając ripostą tak naprawde pokazuje słabość. Jeśli odwroce kota ogonem to wyjde na manipulatora. Gdzie tu logika? Jak to okiełznać? jakieś przykłady?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.