Szarzy ludzie
Czy nie zdarza się wam tak od czasu do czasu poobserwować ludzi wokół siebie? Ale tak naprawdę dokładnie. Nie nasuwa się wam jakiś wniosek wtedy? Bo mi tylko jeden. Wszyscy mają smutne twarze bez wyrazu, spasione brzuchy, naprawdę rzadkością jest zobaczenie kogoś kto dba o siebie i jest szczęśliwy, a podobno ocenianie po wyglądzie jest takie bezuczuciowe. Prawda jest jednak odmienna w tej kwestii ktoś kto ma szacunek do samego siebie potrafi doskonale zadbać o swój wizerunek i autoprezentację, ale po co? Lepiej kupić w jakimś dyskontowym markecie sześciopak piwa i uchlać się do nieprzytomności przy wrzaskach spasionej i otyłej kobiety. Przerażające? Niestety tak się prezentuje wizerunek większości ludzi w Polsce. To jest po prostu straszne.
Nie wiem jak wy, ale ja mam wrażenie, że ludzie wokół mnie są tacy bez życia, wypluci, pozbawieni głębi. Są niczym roboty, które wykonują wszystko automatycznie. Nie myślą, nie planują, nie celują w gwiazdy, bo są po prostu wyprani ze wszystkich marzeń. Tak jakby coś stało nad nimi i wyssało z nich całą życiodajną energię za każdym razem jak tylko oderwą się od tej codziennej rutyny, a w ich oczach pojawi się iskierka, która miałaby, by być początkiem ognia zmieniającego ich życie.
Ludzie są smutni cholernie smutni i nieszczęśliwi. Zwalają winę na Boga, innych, rodzinę, otoczenie i masę innych pierdół, bo zamiast działać marnują najlepsze lata swojego życia. Zamiast wnieść się na wyżyny, oni ciągle tkwią w dole, który sami go kopią zapadając w nim się samoistnie. Gdy sam mam do czynienia z takimi osobami nie mówię oczywiście, że każdy reprezentuje ten poziom wszechobecnego zdołowania i niemocy, ale tacy osobnicy są cholerną rzadkością w tłumie to zawsze ich marazmu i apatii nie przebiję niczym. Oni wolą sobie siedzieć na dupie, chlać piwsko, oglądać jak ich bęben rośnie zamiast działać. To jest strasznie irytujące. Bo ich żadną siłą nie przekonasz, że serio da się coś zmienić w życiu.
Najbardziej wnerwiającym aspektem, który powoduje po prostu u mnie cierpienia jak i zarazem gniew, jest to, że tacy ludzie później płodzą dzieci, a ich dzieci zamiast zdobywać świat, rozwijać się wcześniej czy później zostaną sprowadzeni na ich poziom beznadziejności. Nie ma nic okrutniejszego dla dziecka niż pozbawienie go wszelkich złudzeń i marzeń, a wtedy koło się zamyka i schemat powtarza się z pokolenia na pokolenie. Później małe, zranione emocjonalnie dzieci w ciele dorosłego człowieka chodzą po świecie i zadają ból innym osobom wokół siebie, a szczególnie swoim bliskim, gdzie zamiast dać swoim małym pociechom namiastkę miłości, szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Natchnąć w nich pierwiastek odwagi jak i chęci poznawania świata, ranią je.
Później albo takie dziecko może się poddać tym wszystkim negatywnym wzorcom, nawykom i powielać błędy swoich rodziców i najbliższego otoczenia popadając w nieszczęście nic nie robiąc ze swoim życiem, albo też podjąć walkę o siebie, o swoją godność, zbudować poczucie własnej wartości, wymknąć się z toksycznej relacji, nauczyć się cieszyć z życiem i w końcu po prostu poczuć się wolnym.
Wciąż walczę i widzę promyk światła, a podświadomie jestem przekonany, że z czasem stanę się silniejszy i lepszy.
Dziękuję za uwagę.
Wasz młody braciszek.
- 2
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze