Zastanawiam się czy wchodząc w ten wpis wyczuliście ironie jaka się kryje za dwuznaczną, intrygującą treścią. Jeśli nie... to muszę Was zmartwić. Tytuł można potraktować jaką luźną metaforę do tego co omawiane będzie w tym wpisie. Nie będzie zatem o wydłużaniu atrybutu męskości, ani o sprzedawaniu cudownej metody. Od czasu do czasu się pojawia się przy rozmowach nad rozwojem osobistym temat "techniki afirmacji". Chciałbym dodać do tego co zostało już powiedziane szczyptę mojego ulubionego - sceptycyzmu.
Praktycznie większość, jeśli nie wszyscy ludzie chcą mieć bogactwo, atrakcyjność, odwagę i inne cechy, które kojarzymy pozytywnie, a które są związane z osobowością. Zdecydowana większość także szuka dróg na skróty. Szukają sposobów łatwych, prostych i przyjemnych, aby osiągnąć to nad czym inni pracowali w pocie czoła i to bez potrzeby narażania się.
Takim cudownym lekiem na bolączki osobowości miała okazać się technika afirmacji.
Wytrawny kuchmistrz pewnie zapytałby się z czym to się je. Większość z Was już pewnie coś na jej temat kojarzy. Za nim jednak przejdziemy do opisu zaprezentujmy tło. Mimo, że technika ta była wymieniana w literaturze od jakiś stu lat. Jej geneza ma zapewne swoje źródło w religijnych inkantacjach, tekstach mówionych z pamięci przez mistyków i utworów, najczęściej chwalebnych w stronę bóstwa czy innego sacrum oraz po prostu modlitwami. Wszystko to z czasów dużo wcześniejszych. Można też znaleźć związek, część wspólną z technikami hipnozy, w których poddanego transowi "pacjentowi" podaje się instrukcje w formie sugestii słownych. Widzę podobieństwo do buddyjskich mantr.
Sama procedura afirmacji to temat różnorodnych metod, często zindywidualizowanych przez samych użytkowników. Omówmy zatem je w sposób ogólny, aby potem przejść do szczegółu. Głównym założenie afirmacji jak sama nazwa wskazuje jest podawanie sobie sugestii słownych w celu zmiany charakteru, a co za tym idzie powodowania istotnych zmian we własnym życiu, czyli potocznie można powiedzieć, we własnym losie. Skuteczność metody ma opierać się systematycznych i częstych powtórkach wybranej sentencji, a efektem ma być uwierzenie w wypowiadaną sentencje, co niekiedy ma wpływać na samoocenę, ona na zachowanie, a zachowanie na realne zmiany/korzyści.
Do całego tego biznesu zawsze dodawane są jakieś wskazówki których trzeba bezwzględnie przestrzegać (mimo, że do ich konkretności można mieć zastrzeżenia), oraz pewne argumenty, które mają uzasadniać metodę. Na przykład "nauczyciele" tej techniki kładą nacisk na rodzaj oraz sposób podawania sugestii. Czasem jest to mówienie w pierwszej, czasem w trzeciej osobie [ jestem bogaty, Piotrek jest bogaty ], czasem trzeba dodać sposób i podać konkretny oczekiwany rezultat [ moja praca przynosi mi wysokie zarobki, dostaje od szefostwa dużo pieniędzy ], czasem odwołuje się do wartości i samooceny [ jestem otwarty na duże pieniądze, zasługuje na to by być bogaty ]. Innymi warunkami do spełniania ma być: czas teraźniejszy, zdania twierdzące, dobre skojarzenia, sentencja ma budzić emocje. itd itd. Pojawiają się też argumenty o tym, że trzeba być bardzo konsekwentnym, systematycznym, poważnym, pracować z lustrem, bez lustra, regularnie, naprzemiennie, czasem mamy je zapisywać, wykonywać w odpowiedniej ilości, w stanie relaksu, przy rutynowych czynnościach ect. ect. Jak widzicie w "tak prostej" technice już teraz można zacząć się gubić. Jeśli sami znacie temat to w tym miejscu możecie sobie wstawić własne warunki z którymi się spotkaliście.
W skrócie i uproszczeniu:
SUGESTIA SŁOWNA (treść życzeniowa) + POWTARZANIE + SPECJALNE WARUNKI => ZMIANA: OSOBOWOŚCI, ŻYCIA, LOSU ect.
Skoro sama "technika" została omówiona to przejdźmy do tego co Tygryski Króliki lubią najbardziej.
Jedni wierzą w skuteczność tej metody i inni mogą w nią nie wierzyć oraz mówią o braku jej skuteczności. Problem jaki widzę, zarówno u jednych jak i drugich to nie samo przekonanie, a brak dobrego uzasadnienia w jaki sposób ma to właściwie zadziałać (i jednocześnie wyjaśnienia tego dlaczego to nie działa)?!
Nie znalazłem jeszcze dobrej odpowiedzi na to, być może Królik za mało kopał, a być może co wbrew pozorom się nie rzadko zdarza ten aspekt został pominięty. To, że nikt nie wpadł na to by udzielić takiej odpowiedzi jest możliwe, ale mało prawdopodobne. Mogę przypuszczać, że część osób mimo, że miała dokładną świadomość tego nie chciała wychodzić przed szereg, raz wchodząc nie na swoje terytorium, dwa mają osobiste powody by milczeć np. nie chcieć się narazić na hejt ze strony wielbicieli i propagatorów tej idei. Ja jednak postaram się przedyskutować tą sprawę, o której jakoś nie widać aby ktoś mówił.
Mówiąc, że nie ma dobrego uzasadnienia mam na myśli uzasadnienie naukowe. Czyli takie, które można zmierzyć, zważyć, zbudować na jego bazie eksperyment i sprawdzić, a przede wszystkim oprzeć na wiedzy, która już jest dostępna. Natomiast pewną wiedzę już mamy. Spotkałem się z dwoma badaniami dotyczącymi afirmacji. Jedno badanie dotyczyło mówienia afirmacji do lustra, drugie przeprowadzone było z nagranymi afirmacjami na taśmach magnetofonowych. Pominę opis i szczegółowe dane, w tym zakresie odeślę zainteresowanych do wujka google, przedstawiając samemu jedynie wyniki końcowe.
Efekty były takie:
- Tam gdzie działanie afirmacji było potrzebne, miało wywołać zmiany, bo danej cechy w człowieku nie było wyników pozytywnych nie było.
- Natomiast zostały zaobserwowane negatywne konsekwencje w postaci obniżonego nastroju.
- Afirmacja potrafiła odrobinę pomóc, poprawiając nastrój tym, którzy daną cechę już posiadali.
Te doświadczenia nie wywołały pożądanych efektów jakie miały wypłynąć z afirmacji. Zgodzę się jednak, że to za mało by obiektywnie stwierdzić o definitywnej nieskuteczności afirmacji. Chciałbym jednak zatrzymać się na chwilę przy tych wynikach i przy przekonaniu o skuteczności afirmacji.
Jak możemy wytłumaczyć otrzymane wyniki? Na jednym blogu znalazłem częściowe uzasadnienie. Chodzi o sposób komunikacji. Jeśli sentencje te potraktujemy jak normalne komunikaty przekazywane nam przez drugą osobą to automatycznie wpadną do kategorii blokad w komunikacji (można nawet mówić o agresji), bo odbierane są przeważnie jako brak współczucia i brak zrozumienia. Myślę, że jest to dobre wytłumaczenie, gdyż faktycznie dobrze tłumaczy różnicę w zmianie nastroju badanych osób.
Zgadza się to również z mnóstwem spostrzeżeń jakie można odnaleźć chociażby na internecie. Wiele (wydaje się, że raczej większość) nie przeszło realnej zmiany i spotkało się z negatywnymi skutkami tej techniki, dokładnie jak osoby, które wzięły udział w badaniu. Mimo to w dalszym ciągu jest wiele osób, które potwierdzają skuteczność tych technik.
Pokuszę tu się o pewną spekulacje.
W historii znamy mnóstwo metod leczniczych, które przez długi czas miały swoich zwolenników nawet w oficjalnych nurtach medycznych, które jednak z czasem zostały potwierdzone jako nieskuteczne, lub wręcz druzgocząco szkodzące. Nie będę tu oryginalny, ale przytoczę tu takie rzeczy jak upuszczanie krwi, czy homeopatia, choć takich metod zapewne są dziesiątki czy nawet setki jeśli dobrze, by poszukać. Co ciekawe, mimo, że takie metody nie udowodniły swojej skuteczności oraz nie znana jest zasada działania na jakiej rzekomo miałyby skutkować to zawsze znajdą się ludzie, którzy będą je kultywować i przekazywać.
Temat jest dość szeroki więc w zawiłości historyczne nie będę wchodził. Nie dotyczy to tylko w medycyny. Praktycznie w każdej dziedzinie, w której ludzie chcą coś zyskać "na skróty" pojawiają się takie metody czy środki. Jedną z takich dziedzin jest temat rozwoju osobistego, gdzie sprzedaje się na kursach, warsztatach i szkoleniach dużo "wiedzy", która faktycznie nie ma przełożenia na rzeczywistość. Na szczęście się to zmienia i popularyzowane są co raz częściej tzw. "szkolenia oparte na faktach".
Mamy tu kilka mechanizmów wartych wymienienia - dana metoda nie działa ale:
- kusi ludzi skłonnych "do myślenia życzeniowego" lub "chwytających się brzytwy" którzy w obliczu bezradności wolą mieć chociaż pozory kontroli
- pojawiły się inne korzystne czynniki, których efekt kojarzy się ze stosowaniem danej metody
- stosujący daną metodę człowiek ma subiektywne wrażenie poprawy, przy braku realnych postępów, zmiana jest iluzją, czyli nie potrafi obiektywnie ocenić zmian.
- stosujący doświadcza placebo, z czego rzeczywiście mogą wynikać jakieś korzyści (lub patrz punkty wyżej)
- stosujący racjonalizuje sobie swój wysiłek
- ex-stosującemu ciężko się przyznać do tego, że metoda nie zadziałała
- ktoś czerpie korzyści z jej popularyzowania
Podejrzewam, że tak właśnie może być z "techniką afirmacji".
Powtórzę jeszcze raz jakie warunki spełnia, aby nadawała się na taki haczyk:
- jest prosta
- jest przeważnie darmowa (dają to bierz)
- może też być droga, jeśli dostajemy ją w jakimś płatnym elitarnym systemie co wiąże się z zasadą niedostępności (sprawdzona receptura od eksperta)
- co za tym idzie może mieć wsparcie "autorytetu"
- z wyżej wymienionych powodów (mechanizmy) może być rozpowszechniona, co wiąże się z zasadą "społecznego dowodu słuszności"
- obiecuje ogromne korzyści
- ma bardzo szeroki zakres zastosowania
- można sobie łatwo zracjonalizować jej działanie (o czym za chwile)
- może stać się nawykiem
Czyli jest to jedna z tych rzeczy, które się stosuje "bo można", nie musząc wiedzieć czy daje to rzeczywiście jakieś rezultaty.
Można byłoby w tym miejscu zamknąć temat i dać wam zdecydować czy chcecie uwierzyć w tą metodę, czy wolicie się bez niej obejść. Nic bardziej mylnego. Przecież napisałem na początku nie to było powodem napisania przeze mnie tego artykułu. Oczywiście decyzja będzie należała do Was, lecz zapewniam was, że to nie koniec tej opowieści. Ze względu na długość tekstu wolę go podzielić na dwie części i co lepsze smaczki wrzucić do tej drugiej. Wstrzymajcie się zatem z pochopnymi ocenami, choć jeśli macie jakieś własne przemyślenia to chętnie o nich poczytam w waszych wypowiedziach.
- 3
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze