Jump to content

Indonezja cz. 3


Maciejos

2,926 views

Dzień 6

 

Do Jakarty dojechałem jakoś o 2:30 w nocy. Przed dworcem tłum ludzi jak w dzień, to miasto chyba w ogóle nie śpi. Ogarnąłem takso-skuter i zdążyłem nieco kimnąć. Tego dnia był dzień spotkania z Elą. Może nieco o niej.

 

Poznaliśmy się na Tinderze w grudniu 2022. Pisałem z nią z braku laku, bo nie miałem co robić w tamtym czasie - tylko praca i dom. W pewnym momencie coś jakby zaiskrzyło (w sumie z jej strony) i zaczęła traktować mnie jak swojego chłopaka. Nieszczególnie to odwzajemniałem, bo w myśl kołczo-puasów pisałem z wieloma kobietami. Ucieszyła się na wieść, że przylecę do Jakarty i w sumie dało się do odczuć. Spotkaliśmy się dnia szóstego po moim powrocie z mini-tripu.

 

Tego dnia miałem również zaplanowany obiad z moją wieloletnią koleżanką wraz z jej rodziną. O gościu słyszałem tylko z opowieści, bo przez te wszystkie lata mieliśmy dosyć dobry kontakt. Odebrali mnie spod mojego apartamentu i udaliśmy się do restauracji serwującą kuchnię z rejonu Padang (Sumatra), skąd pochodzi moja znajoma. Ciekawe doświadczenie. Usiedliśmy do stołu i jedzenie zostało podane dosłownie w 3 minuty. Wjechała ogromna misa ryżu i kilkanaście mniejszych talerzyków z różnymi daniami z wołowiny. Moim absolutnym faworytem zostało Rendang - coś jakby pikantniejsze curry z wolno gotowaną wołowiną. Poza tym na talerzach było prawie dosłownie wszystko z wołowiny - płuca, język i nawet...mózg. To ostatnie średnie, konsystencja pasztetu i smak wątróbki. Płuca były jakoś na chrupko i bardzo leciały spalenizną. Do picia wjechały jakieś soki ze świeżych owoców, a potem herbata z...koglem moglem i limonką. Dziwna kombinacja, dla mnie zdecydowanie za słodka.

 

227b1361-177f-4a7a-9af4-427b190494a9.jpg

IMG-7232-2.jpg

 

Po żarełku podjechaliśmy do galerii handlowej, których w Jakarcie byłī setki. Dosłownie co kawałek jakieś spore centrum handlowe, a w środku w pizdu ludzi. W jednej z nich miało dojść do pierwszego spotkania z Elą, którego bardzo wyczekiwałem. Dnia 1-go miałem już mały przedsmak Indonezyjek, bo Pani Iweta była chętna na numerek, ale na Panią Elę byłem nakręcony jak napalony nastolatek. Pani Ela jest bardzo wysportowana. Yoga, siłownia, godziny kardio, street workout i wszystko inne co można wymyślić. Znalazła sobie sposób na spędzanie wolnego czasu i zapychała go właśnie ćwiczeniami. Iweta miała nieco (kochanego) ciałka, a Ela to po prostu skóra opinająca pięknie wyrzeźbione ciało i do tego najlepsze piersi jakie widziałem (i dotykałem, he he). Gdzieś w zalążkach "sekstowania" (seks + tekstowanie, ang. sexting) gadała coś o małych piersiach, które miałbym problem znaleźć. Oj ale to było droczenie się - tam wszystko było na miejscu.

 

Pani Ela czekała na mnie na ławce przed jakimś sklepem. Jak do niej podszedłem to rzuciła mi się na szyję i mocno wyściskała. Gadka szmatka i wyszliśmy z galerii. Udaliśmy się do innej, gdzie był spożywczy, w którym kupiliśmy jakieś przekąski, po czym udaliśmy się do mnie. Pani Ela ma nieco małą podzielność uwagi - jest się w stanie bardzo szybko rozkojarzyć, takie nieco ADHD. Może stąd tyle tego ruchu, hmm...

 

Udaliśmy się do mnie, włączyłem TV i jebłem się na łóżko. Z tego w jaki sposób pisaliśmy lub rozmawialiśmy na kamerce, można by wywnioskować, że po przekroczeniu progu laska rzuci się na mnie, pierw się nie odklei, a potem skonsumujemy relację. Ale się myliłem...

 

Bardziej interesowało ją coś w TV, w które gapiła się jak dzieciak. Tak nie mogło być. Leciutko zasugerowałem, czy tak mnie wyczekiwała i nawet nie miała ochoty się poprzytulać ;). Potem już po schemacie: przytulanie (kontakt fizyczny) -> pocałunki -> jesteśmy nadzy w łóżku. Tutaj był nieco kolejny zonk.

 

Domyślałem się, że Pani Ela jest dziewicą, bo tak sugerowała w wiadomościach. Gdzieś w tych wiadomościach też dodała, że "znajdziemy jakiś sposób". Niestety, ale mój palec wskazujący okazał się za duży, ale po odpowiednim przygotowaniu można było zaserwować odpowiedni pakiet - organoleptyczny test limitów przyjemności :D Niestety, ale mój statek musiał zadokować w pobocznym porcie, bo główny był zastrzeżony.

 

Dobiegł wieczór i Ela pojechała do domu.

 

62228260-2485-4a7c-acdd-002490f70032.jpg

 

Dzień 7-12 (pojedyncze historie i przemyślenia)

 

Ostatnie dni spędziłem w Jakarcie i strasznie się nudziłem. Do tej pory moje urlopy były nieco bardziej aktywne, ale po intensywnym 1.5 roku pracy zasłużyłem na zwykłe nic nie robienie. Dni wyglądały podobnie - widziałem się na obiedzie albo z Kingą albo z tą drugą koleżanką. Iweta była dostępna na whatsappie, Ela również. Dojazd do galerii handlowych zajmował mi około godziny, czasami dłużej, bo korki. Odwiedziłem kilka znajomych mi sklepów, szczególnie tych Japońskich, bo indonezyjskie importy były tańsze niż te europejskie. Dobra zielona herbata to jakieś śmieszne pieniądze za paczkę 200-250g. O ile kojarzę, to wychodziło coś koło 15-20zł, gdzie u siebie za podobny import zapłaciłbym minimum 2.5x tyle. Do tego jakieś smakołyki i przyprawy, które kojarzyłem z mojego pobytu w Japonii w latach 2019-2020, które kupiłem w ogromnych ilościach, bo tanio. Ciuchy też odbiegały jakością od tych na rynek europejski. UNIQLO w Anglii to kompletne przeciwieństwo tego z Azji, zarówno cenowo jak i jakościowo.

 

Kolejnego dnia znowu spotkaliśmy się z Elą. Był to poniedziałek, więc spotkaliśmy się na mieście jak skończyła pracę. Podobny temat - coś do zjedzenia i do mnie na chatę. Tutaj powtórka z rozrywki - szamka + konsumpcja nakręcania się przez kilka miesięcy. Żeby od razu zaznaczyć - na Panią Elę nie wydałem wiele, bo raz kupiłem obiad (i to jeszcze na dowóz), raz jakieś przekąski, a innego razu ona. Nie naciągała mnie na nic, ani ja też nie byłem jakiś skory do fundowania jej rzeczy. Trzeba przyznać, że po prostu za cośtam się lubiliśmy. Chciałem, żeby została na noc, ale mieszkała z rodzicami, którzy nie mieli o mnie pojęcia. Bądź co bądź - to muzułmanka i rypanko w apartamencie obcokrajowca to raczej nie droga do zbawienia.

 

Po tych dwóch spotkaniach Ela się przeziębiła. Jej hiperaktywny tryb życia, niekoniecznie dużo jedzenia i do tego praca, sprawiały że wylądowała kilka razy u lekarza na kroplówki + uzupełnianie witamin. Musiałem sobie jakoś zorganizować te kilka kolejnych dni. Może nie wyszło to na złe, bo przez cały drugi tydzień w Indo miałem biegunki i bóle brzucha. Słyszałem o tym, że obcokrajowcy mają problemy żołądkowe, ale jadałem tak dziwne rzeczy w życiu, że to nie mogło być zwykłe zatrucie. Na pomoc przyszła moja koleżanka, nazwijmy ją Pani D., która nawet chciała ogarnąć mi jakąś receptę, ale skończyło się na lokalnym Stoperanie i kroplach żołądkowych. Do tropików wziąłem sporo leków z domu, ale wszystkie wybrałem. Do tego wolałem leczyć problemy zdrowotne lekami lokalnych. Pani Ela była tylko na czacie, więc trzeba było odezwać się do seksoholiczki Iwety.

 

To chyba była środa wieczór, pisaliśmy i wspomniałem o swoich dolegliwościach. Dobra duszyczka szybko wysłała mi zdjęcia jakiś leków, które miałbym kupić w lokalnym sklepie. Skończyło się na tym, że przywiozła mi je o 23 i została na noc, żeby upewnić się że mój brzuszek, i nie tylko, mają się dobrze ;) 

 

Rzecz o Pani Iwecie. Pani Iweta to pracownica banku z dobrym angielskim. Wizualnie to bardzo przyjemna i towarzyska babka. Taki dobry materiał na dziewczynę. Z tego co kojarzę, to preferowała obcokrajowców nad lokalsami. Coś mi jednak w niej nie do końca grało, jakby miała jakieś zaburzenia. Emocjonalnie potrafiła przejść ze skrajności w skrajność - od wielkiego doła do histerycznego śmiechu i to takiego, w którym jej oczy się nawet nie śmiały. W łóżku była bardzo mechaniczna (zero pasji) i do tego trudna do zaspokojenia, jakby nie miała żadnego limitu. Skończyliśmy, a ta dalej chciała się parzyć, a do tego zapytała czy jak w nocy się obudzi i będzie jej się chciało kolejny raz, to czy może mnie obudzić. Fajną rzeczą było to, że jej ciało w ogóle nie miało żadnych włosków. Mówiła, że nigdy nie musiała golić nóg czy muszelki i potwierdzam - wszystko było gładziutkie.

 

Następnego dnia pojechaliśmy do miasta i muzeum. Ciężko było ogarnąć spacer z Iwetą i Elę na whatsappie, bo to taki nie mój styl - zwykle skupiam się na jednej kobiecie. Tego dnia czułem się jak gówno, bo wciąż leciałem do kibla co kilka godzin, a nawet burczenie w brzuchu wywoływało ból. Okazało się, że Iweta wzięła sobie tego dnia wolne i chciała go spędzić ze mną, więc potem ciągnęła mnie do jakiejś galerii handlowej na drugim końcu miasta, w której to był jej fryzjer. Miałem czekać 40 minut na to, aż obetną jej kudły. Zrobiłem chyba największy dick-move tego wyjazdu i jak ona weszła do fryzjera, to ja się zmyłem i napisałem jej, że nie czułem się najlepiej. Jak można się domyślić - to był początek końca naszej znajomości. Po czasie złapałem moralniaka, bo ona naprawdę była sympatyczna, do tego stawiała mi wszystko, nie tylko pałę.

 

Dojechałem do domu i poszedłem w kimę. Piłem ogromne ilości soków i wody, jadłem jakieś suchary i leki. Nic nie przechodziło. Na wieczór widziałem się z Kingą, która chyba tej nocy została u mnie, bo było późno, a jej praca była bliżej ode mnie.

 

Z Kingą miałem pełno okazji na konsumpcję naszej relacji. Nawet przed przyjazdem nieco się nakręcaliśmy, że pewnie na pierwszym spotkaniu pójdziemy na całość, jednak nasze pierwsze spotkanie było dosyć napięte, bo czekała w deszczu na to, aż skończę ruchać Iwetę :D. Kinga była fajna, niziutka, dusza towarzystwa. Pochodziła z jakiejś malutkiej wysepki i może przez to była taka...prawdziwa w tym wszystkim. Była nieco włochata i jej meszek na nogach mnie nieco odstraszył, poza tym traktowałem ją jak koleżankę. W sumie to do dzisiaj mamy kontakt. Iweta strzeliła zasłużonego focha, Ela...historia na kolejny wpis, ale podpowiem, że FBI przy niej to nic.

 

Następnego dnia Kinga zabrała mnie na lokalny rynek, żebym kupił sobie lokalne koszule (batik). Warto iść z lokalsem, bo inaczej zdarli by ze mnie cały hajs. Za dwie fajne koszule wydałem nawet nie 100zł. Potem jakaś szamka i każdy w swoją stronę. Spotkaliśmy się jeszcze jeden raz, ostatniego dnia w Indonezji. W sumie ona była ostatnią osobą, którą spotkałem podczas tego wyjazdu.

 

Nudziłem się i, pomimo mojego stanu zdrowia, chciałem gdzieś pojechać. Ela kupczyła dupą i nie chciała jechać tam, gdzie ja bym chciał. W zamian oferowała mi jakieś gówno-wyspy na północ od Jakarty. Temat olałem, bo to wyglądało jak instagramowe gówno, a ja chciałem eksplorować. Cały weekend spędziliśmy razem. Powiedziała rodzicom, że śpi u koleżanki, czy że gdzieś pojechała. Miałem to gdzieś, bo cieszyłem się na wspólne noce. To była solidna namiastka związku, bo czułem się jak z dziewczyną, pomimo, że oficjalnie nic między nami nie było. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, po prostu cieszyliśmy się sobą. Poszliśmy na jakiś spacer i do muzeum.

 

IMG-7481.jpg 

 

Potem jeszcze pomogła mi szukać lokalnych trunków na prezenty.

 

944585a7-3409-4e57-9cfd-c2aaa007b030.jpg

 

Nastał dzień wyjazdu. Tego dnia chciałem zobaczyć się z Kingą i pochillować. Umówiliśmy się na wieczór. Odjebałem, bo napisałem 18:00, a potem pojebało mi się i myślałem, że mamy się spotkać o 19:00. Byłem w drodze do miejsca spotkania, gdy ona zrobiła mi aferę i powiedziała, że pierdoli taki temat. Wkurwiłem się niesamowicie, bo nie lubię się spóźniać i najzwyczajniej w świecie się zajebałem z godziną. No cóż, Kinga myślała, że znowu ją wystawiłem dla jakiejś dupy. Fakt - byłem wtedy z Elą, ale to tyle. Kinga jak każda kobieta - strzeliła focha, więc zostałem z Elą w galerii handlowej, zjedliśmy coś po czym mieliśmy się zawijać. Zamówiliśmy taksy. Ostatniego dnia nasz "relationship experience" dobiegał końca i było mi z tym nieco przykro, bo było mi z nią całkiem przyjemnie na stopniu uczuciowym. Była fajnie zaborcza i dostarczała mi emocji, których nie zaznałem od dawna. Ostatnie "do widzenia", zanim wsiadła na skuter było dosyć oschłe, nieco pretensjonalne, ale kij tam - wiedziałem, że jest humorzasta.

 

Moja taksa już miała zajechać, po czym odezwała się Kinga, żebym na nią zaczekał. Anulowałem taksę i spotkaliśmy się po raz ostatni. Była bardzo ładnie umalowana i ubrana. Widać, że jej zależało na tym spotkaniu. Znałem ją ponad pół roku dłużej niż Elę czy Iwetę. Rozmawialiśmy godzinami o życiu i nawet po części zrobiło mi się jej szkoda. Dziewczyna z marzeniami o wyrwaniu się z kraju, do tego chciała w końcu mieć chłopaka. Znajdywała takich na short-term bez problemu, ale to nie jest to, co chciała najbardziej.

 

Powrót, pakowanie i kolejna 25h podróż.

 

IMG-7307-2.jpg

IMG-7318.jpg

IMG-7325.jpg

IMG-7334.jpg

IMG-7336-2.jpg

IMG-7483-2.jpg

 

 

 

PODSUMOWANIE:

- Bardzo przystępny cenowo kraj, który chętnie bym odwiedził po raz kolejny, ale tym razem z zaplanowaną wyprawą na całe 14 dni.

- Jedzenie OK, pogoda - bardzo wilgotny i gorący klimat

- PRZEPIĘKNE kobiety

- Wypocząłem + naładowałem się energią na kolejne kilka tygodni. Spędziłem całą 20-tkę w związkach (łącznie prawie 10 lat), więc nie szukałem LTR, a tym bardziej LDR, więc taki short z lokalnymi był świetny.

 

PODSUMOWANIE KOSZTÓW:

- BILETY LOTNICZE ok £780

- AIRBNB £250-260

- WYPRAWY ok. £200

 

Całe 12 dni zamknąłem w £1600. Poza noclegami i biletami - wliczam w to jedzenie, transport oraz pamiątki.

  • Like 4

0 Comments


Recommended Comments

There are no comments to display.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.