Skocz do zawartości

rafalfranco

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez rafalfranco

  1. Chyba się nie rozumiemy. Który fragment jest dla Ciebie tak oczywisty? Różne laski mają różny stosunek do spotykania się z "przyjaciółmi". Jedna nigdy będąc w związku się nie spotka, inna nie widzi w tym nic złego. Moja nie widziała, opierdoliłem ją i nie wiem czy dalej za moimi plecami się umawia czy dała sobie spokój. Tylko tyle i aż tyle. A ja bym chciał to sprawdzić, bo mam wątpliwości. No i to jest konkret. Dzięki @Moriente. O tego typu rzeczy mi chodzi, a nie wydawanie w 100% pewnego wyroku na podstawie kilku zdań kogoś w internecie. @Marden @dyletant @RENGERS dzięki za rzeczowe komentarze. Pomysł ze spiciem laski i grą aktorską wymaga kunsztu, ale trzeba będzie przetestować Ze zwierzeniami po ruchaniu też sensownie (tak, rucham, dużo i często i to częściej ona chce niż ja). Z proszeniem o telefon obawiam się, że ona wtedy poprosi o mój, a tego bym wolał nie robić (nie żebym ją zdradzał, ale moje prywatne wiadomości są moimi prywatnymi wiadomościami (tak, wiem, podwójne standardy w chuj)). Nie trolling, całkiem serio. Powiedziałem, że będę się umawiał i to robię (ale nie obnoszę się z tym bo uważam to za dziecinne i prowokacyjne). Widziałem dzisiaj jej telefon (trochę mi zajęło zanim wyczaiłem jaki wpisuje kod). Przejrzałem na szybko kilka ostatnich wiadomości od byłego - to jakiś przegryw, który błagał, żeby do niego wróciła. Ona odpowiedziała, że ma faceta i nie jest zainteresowana. Czyli sensownie. Z tym że ja obstawiam, że jeśli miała by się z kimś spotykać (albo choćby flirtować) to właśnie z jakąś nową gałęzią, bo o swoich byłych ma tragiczne zdanie (tak, wiem, typowe dla kobiet, a w nocy mają kisiel w majtkach myśląc o ex). Jakby to powiedzieć - jestem trochę przeciwnego zdania @jankowalski1727. To nie jest tak, że ona nie angażuje się w związek / nie chce seksu / nie chce spędzać czasu / cokolwiek innego. Ona tego wszystkiego chce - łącznie ze ślubem, dziećmi i wspólną przyszłością. I to jej zależy zdecydowanie bardziej niż mi. Jasne, może udawać, być miła bo chce żebym się oświadczył. Problem jest taki - podejrzewam, że przez mój dystans do związku ona nie jest ze mną do końca szczera jeśli chodzi o to co o mnie myśli (a boi się powiedzieć prawdę bo wie, że wtedy bym spierdolił), albo sobie szuka alternatywnych gałęzi gdyby nie wyszło. Może jestem chujem, ale jedna i druga opcja dyskwalifikują w moich oczach kobietę i gdybym się dowiedział, że któraś z tych opcji występuje w moim związku, to pakuję manatki i spierdalam. Innymi słowy - chcę to w jakiś sposób sprawdzić, sprowokować ją, przetestować i dlatego założyłem ten je** wątek
  2. Dziewczyny rekruterki w wieku 22-23 latach to nie są jeszcze korpobiurwy. Często te dziewczyny są jeszcze na studiach, zupełnie inaczej podchodzą do luźnych aluzji. Nigdzie nie piszę o jakichś konkretnych propozycjach matrymonialnych. Raczej chodzi o to, żeby na luzie zamienić kilka zdań na tematy okołozawodowe, pożartować, a kiedy wyczuwamy, że laska faktycznie się angażuje w rozmowę (a nie zbywa), to przenieść się na facebooka/whatsappa. Tam już można nieco odważniej zaproponowac jakieś wspólne wyjście. Bałbym się w takie coś bawić z laskami 30+ bo one mają już nasrane w głowie od bycia korpopoprawną. W punkt, ale mówimy o poznawaniu nowych dziewczyn, a nie bycie sługusem od noszenia pralek. Jeśli lasce zepsuje się akumulator, poprosi Cię o pomoc bo akurat będziesz w pobliżu, pogadacie chwilę, rzucisz kilkoma żartami i jeśli fajnie się będzie rozmawiać, to nie widzę nic złego w pchaniu tego dalej. Nie musisz jej ładować tego samochodu codziennie, chodzi tylko o możliwość poznawania większej ilości lasek. Zgadzam się - dlatego lepiej targetować laski z firm rekrutacyjnych, a nie z firm docelowych. Firmom rekrutacyjnym zależy na pozyskaniu pracownika, bo za to mają prowizję. Myślę, że w dupie będą mieli, że 5 lat temu jakiś pan Rafał rzucił żarcikiem do jednej z tymczasowych rekruterek, które swoją drogą zmieniają firmy jak partnerów. Statystyka w mojej branży (inżynieria budowlana) jest znacznie inna - odpisują pojedyncze jednostki. Dlatego odpisując cokolwiek się wyróżniasz, a odpisując coś co potencjalnie rozbawi rekruterkę, wyróżniasz się znacząco. Ale ja nie mówię o sytuacji kiedy chcę zmieniać pracę. Właśnie odwrotnie. Nie chcę zmieniać pracy, dostaję sporo ofert i od czasu do czasu jak widzę młodą foczkę (najlepiej jeszcze studentkę) to zaczynam luźną konwersację. Spokojnie, nie proponuje żeby mi gałę obrobiła, ani nawet nie proponuję wspólnego wyjścia bezpośrednio na LinkedIn. Służy mi to tylko do podłapania znajomości, a potem przechodzimy na facebook/whatsapp. Dzięki @Krugerrand za podlinkowanie mojego drugiego wątku :D To chyba normalne, że zastanawiasz się nad alternatywami jeśli to co masz Ci gaśnie, co?
  3. Podejrzewam, że moja samica jest nie do końca szczera wobec mnie (no dobra, pewnie każda kobieta jest nieszczera, ale czytajcie dalej). W stosunku do mnie zachowuje się jak dziewica (mimo, że przeruchana przez 4 byłych samców). Kiedyś miałem okazję usłyszeć rozmowę telefoniczną pomiędzy nią a jej koleżanką (ona nie wiedziała, że jestem w domu). Miałem wrażenie, że jakaś trzecia, nieznana mi osoba opowiada o mnie w sposób, który jest drastycznie inny od tego co mi mówi (i przy mnie mówi). Kiedyś nakryłem, że umówiła się z kolegą na kolację kiedy mnie nie było w mieście. Powiedziała to dopiero po tym jak dopytywałem co robiła wieczorem. Twierdziła, że to jej przyjaciel, że go znam (to prawda, widziałem go raz) i że ma żonę i to nie była randka. Stwierdziłem, ok - w takim razie ja tez się będę umawiał na kolacje z koleżankami. Na co ona odpowiedziała, że tylko z takimi, które ona pozna i zaakceptuje, a nie ze wszystkimi. Obstawiam, że umawia (umawiała) się częściej za moimi plecami, wiem, że rozmawia z byłym (choć raczej z nim nie kręci). Zastanawiam się w jaki sposób mogę przetestować kobietę, żeby sprawdzić co ona tak naprawdę myśli o mnie i o naszej potencjalnej przyszłości. Mam wrażenie, że rozmowa z nią na takie tematy jest bezcelowa, bo i tak nie będzie ze mną szczera. Kusi mnie żeby zajrzeć do jej telefonu (który od jakiegoś czasu baczniej pilnuje, kiedyś tego nie zauważałem). Pytanie - w jaki sposób testujecie kobietę? Może jakieś "sprawdzone" pytania po których kobiecy mózg się przegrzewa i zaczyna wypluwać prawdę? Nie wiem jak do tego podejść - jak sobie żyjemy razem to jest OK, ale intuicja podpowiada mi, że coś przede mną ukrywa.
  4. Jako że większość rekruterek to kobiety (często bardzo młode kobiety), a w części branż nadal jest ssanie na pracowników, zapewne wielu z was otrzymuje wiadomości (np. na LinkedIn) od takich niewiast. Do nie dawna nie podchodziłem do tego jakoś szczególnie, ale ostatnio zdałem sobie sprawę, że to jedna z niewielu sytuacji kiedy to dziewczyna pisze jako pierwsza - w dodatku czegoś chcąc ode mnie. Powoli zaczynam to wykorzystywać i rzucać jakieś aluzje (ale wiadomo, z wyczuciem, bo to jednak LinkedIn, a nie tinder). Rekruterki-studentki pisząc z ofertami pracy do facetów z dobrą pracą i wieloletnim doświadczeniem powinny czuć respekt i status samca. W dobie pandemii odpadło nam wiele możliwości poznawania płci przeciwnej, dobre więc i takie sposoby Macie jakieś doświadczenia na tym polu? W jaki sposób ciągniecie taką rozmowę, żeby przejść z tematów zawodowych na nieco bardziej przyziemne?
  5. Taka sytuacja - ostatnio dowiedziałem się, że moja dawna znajoma (nazwijmy ją Roksana) z czasów szkolnych jest psychologiem, do której od dłuższego czasu chodzi moja partnerka (ona nie wie, że się znamy z Roksaną). Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ta moja znajoma Roksana wiele rzeczy z sesji z moją dziewczyną mi wyśpiewała będąc pod wpływem alko. Pozostawiam na boku kwestie tego jak bardzo nieprofesjonalne posunięcie z jej strony. Natomiast to co mnie trochę zniesmaczyło to w zasadzie wszystkie szczegóły z naszego życia seksualnego - znajoma opowiedziała mi szczegółach jak wyglądał nasz ostatni seks, co zrobiłem źle, co zrobiłem dobrze, jaka pozycja, w ile doszedłem itp. Dowiedziałem się, że w zasadzie tak jest po każdej sesji - moja partnerka przekazuje Roksanie wszystkie intymne szczegóły, nazywa mnie po imieniu, gdzie pracuje, czym się zajmuję, gdzie mieszkam itp. - w zasadzie nawet gdyby pani Roksana mnie nie znała to znalezienie zidentyfikowanie i znalezienie nie byłoby żadnym problemem. I tutaj dochodzimy do sedna. Ja wiem, że to jest psycholog i psychologom się mówi wiele rzeczy, ale czy to nie jest przesada? Z tego co Roksana mówi, one znają się już jak dobre przyjaciółki i tak też wyglądają ich rozmowy - więc w pewien sposób czuję jakby wyjawiała wszystkie nasze intymne sekrety swojej przyjaciółce, a co jak co, ale ja o takich rzeczach z kumplami nigdy nie rozmawiam. Ciekaw jestem waszego zdania - czy takie wyjawianie bardzo intymnych spraw nie powodują u was zniesmaczenia? Jak do tego byście podeszli? Zapraszam do merytorycznej dyskusji.
  6. No i jeśli taka laska odpowie Ci "NIE", albo "Misiu, nie chcę żebyś jechał na ognisko z kumplami, bo tak mało czasu spędzamy razem bo ty tylko praca i praca..."? Co wtedy zrobisz? Załóżmy że wcale nie jest źle z tą ilością czasu spędzanego razem, a po prostu myszka chce żebyś był obok (najlepiej cały czas)? Poważnie nie wyobrażasz sobie, żeby wyjechać na (typowo męski) wyjazd w góry bez kobiety? W takim razie albo jesteście rewelacyjnie dobraną parą (lepiej niż 99% znanych mi przypadków), albo głosisz poglądy niezbyt zgodne z tym forum Ja nie widzę problemu, moglibyśmy być zatem dobrze dobraną parą gdyby nie ta sama płeć ? Współczuję naprawdę, ale tak się nie da żyć. Musisz coś z tym zrobić, bo to nie życie tylko wegetacja - i tak jak wspomniałeś, takie poczucie narasta i kiedyś możesz eksplodować.
  7. Hmm no koleżanki ma faktycznie podobne do siebie i zawsze pada argument, że w związkach jej koleżanek jest tak i tak i u nas powinno być tak samo ? Czy to nie jest trochę tak, że dziewczyny nakręcają się wzajemnie tak jak my tutuaj?
  8. Nie rozumiem. Dlaczego to co robi jest normalne, a moje poczucie winy już nie?
  9. Sensownie Natomiast jeśli powie nie (a tego się obawiam) to chyba jasny znak, że to nie ma przyszłości (bo jeśli zostanę to będę się dusił).
  10. Ona myśli, że to drugie, ja już nie jestem tego pewien. Ale nawet jeśli byłoby to drugie to co to zmienia? Naprawdę poważne związki to aż takie więzienia? Jak sobie z tym radzić?
  11. Bracia, jak sobie radzicie z próbami kontrolowania ze strony kobiet? Background: brak dzieci, brak ślubu, mieszkanie razem. Chcecie sobie gdzieś jechać na kilka dni/tydzień - np. do kuzyna, znajomego, rodziców, w góry, gdziekolwiek. Sami, bez partnerki. Musicie prosić partnerkę o zgodę, pytacie czy nie ma nic przeciwko, czy po prostu oznajmiacie, że was nie będzie? Jak się powinna zachować prawdziwa alfa? Za każdym razem gdy chce gdzieś jechać (albo nawet wyjść wieczorem ze znajomymi) czuję wrogość z drugiej strony, jakbym robił coś złego. Wzmaga to poczucie winy i wrażenie, że jest się w więzieniu, a nie w normalnym związku. Czy to nie tak, że w związku powinna być swoboda, ludzie powinni się szanować, ale nie ograniczać wzajemnie?
  12. 33 ? Tatuś nadal mocno wspiera córeczkę, ale oczywiście już nie tak bardzo jak jeszcze 4-5 lat temu. Bardziej chodzi mi o to czy kobieta mając taki wzorzec od najmłodszych lat, nie będzie przypadkiem oczekiwać podobnego białorycerstwa od swojego partnera. No bo pierwszy mężczyzna w jej życiu od najmłodszych lat był przecież od usługiwania i załatwiania wielu rzeczy. Bardziej za mną, ale oczekiwania od mężczyzn widzę, że ma: bądź dostępny kiedy cię potrzebuję, zajmuj się mną kiedy się źle czuję, wszystkie męskie rzeczy typu naprawy w domu, naprawy samochodu, wnoszenie cięższych rzeczy - zajmuj się ty (ale już w kuchni i sprzątaniu po równo, bo dlaczego tylko ona ma gotować/sprzątać, a ja nie). Po prostu zastanawiam się czy te oczekiwania są właśnie przez to jak zachowywał się jej ojciec czy po prostu "kobiety tak mają" i chuj. To na pewno nie jest tak, że ona jest niesamodzielna życiowo - właśnie jak mnie nie ma przez dłuższy czas to radzi sobie świetnie, tak więc ona potrafi, tylko jeśli facet jest obok to oczekuje pomocy. Nie wiem, może to ja jestem jakiś przesadnie wyczulony na tym punkcie ? Znamy się 3 lata, jestem samodzielny (nie proszę o pomoc tylko staram się załatwiać rzeczy samodzielnie), nie potrzebuję jej wsparcia i nigdy o nie nie prosiłem. Tak jak wspomniałem wyżej - ona nie jest nieogarnięta, wręcz przeciwnie. Tylko twierdzi, że jeśli ma faceta obok to on powinien się zajmować "męskimi" sprawami i ogarniać pewne rzeczy za nią - i tutaj moje przypuszczenie, że to wynika z nawyków wpojonych przez tatusia.
  13. Czy tytułowa córeczka tatusia jest czerwoną lampką? Ojciec zajmujący się formalnościami córuni, wożący gdzie trzeba i załatwiający wiele spraw pomimo jej dojrzałego wieku. Obawiam się, że podobne oczekiwania mogą być wobec partnera. Zapraszam do merytorycznej dyskusji.
  14. To zapewne koniec. Nie żebym ją bronił, ale pewnie jeśli nie ma pewności co do przyszłości ze mną, to woli wiedzieć to od razu, odejść i próbować układać przyszłość z kimś innym. Wbrew pozorom całkiem logiczne biorąc pod uwagę jej wiek.
  15. Hmm, bardziej na zasadzie, że chciałaby, żeby się określić, że tak, będziemy brać ślub, zaręczyć się i zaplanować kiedy (niekoniecznie musi być już), ale de facto to jest finalna decyzja, że tak będziemy brać ślub. Ja nie jestem zdecydowany, a nie chciałbym robić jej świństwa, że teraz mówię, "tak, zaręczymy się za kilka miesięcy i ślub weźmiemy za 1-2 lat", a potem jednak "sorry, ale się rozmyśliłem". Z dziećmi mówiła, że maksymalnie byłaby w stanie poczekać jeszcze z rok, ewentualnie ciut dłużej, ale im wcześniej tym lepiej. Tak więc to nie jest tak, że mam brać ślub i zapładniać dzieci teraz, tylko mam się zadeklarować, że zrobimy to w najbliższych 1-2 lat. No ok, czyli nie mam co się tym przejmować, że ja jeszcze nie chcę i nie jestem gotowy, bo w większości przypadków i tak facet nie jest gotowy i nie chce? Trochę słaba opcja ? Nie obrażam się, ale chyba jednak trochę przesadzasz. Nie każdy jest urodzonym samcem alfą, wie wszystko na 100% i nigdy nie ma wątpliwości. Inaczej pewnie to forum by nie istniało...
  16. Czy to oznacza, że nie ma nawet cienia szans, że kobieta jest jednak szczera i przede wszystkim chce być ze mną + dodatkowo bombelki i ślub? Chodzi mi o to czy to jest tak jednoznaczne z tym o czym myślimy, że ona całkowicie przysłoniła mi zdrowy rozsądek? Tylko czy 99% kobiet tak właśnie nie ma? Bo zazwyczaj moja partnerka wysuwa argumenty, że "we wszystkich związkach tak jest". A może zdecydowana większość facetów to pizdy i tak zepsuli kobiety, że wymagają tego ubezwłasnowolnienia od każdego? Tak, tylko z drugiej strony ja oznajmiłem, że nie chcę dzieci przez najbliższe lata jak się poznaliśmy 3 lata temu. Może po prostu stwierdziła, że "te najbliższe lata" to właśnie 3 i teraz może się "dopominać". Takie odnoszę wrażenie. Ale oczywiście partnerka robi ładne oczka, mówi, że kocha, jest miła i czuła... To potrafi trochę zasłonić to co mówi rozsądek. Jak kobietę przetestować? Jak sprawdzić czy faktycznie nie zależy jej na mnie tylko na ślubie i dzieciach? Tak - myślę, że spieszy jej się na tyle, że będzie aktywnie szukała nowego partnera i raczej długo to nie potrwa (męskie środowisko w pracy). Zgadzam się. Z tym, że aktualnie to ona zaciąga mnie do seksu. Ja przyznam szczerze, że nieco straciłem do niej pociąg (no dobra, raz na jakiś czas sam chcę).
  17. Dzięki, przeczytam! Chyba nie napisałem tego - ale to ja zarabiam lepiej od niej i to znacznie. Z wykształceniem jesteśmy na podobnym poziomie (studia wyższe). Chodziło mi o to, że ja wywodzę się z raczej biedno/średniozamożnej rodziny, ona z bogatej. Dla niej niektóre zachowania/rzeczy/atrakcje/umilacze czasu są naturalną rzeczą (bo u nich zawsze tak było), a u mnie nie. Po prostu przebywając z nią w moim rodzinnym domu czuję jakbym wywodził się z tego "gorszego sortu" (w czym ona też nie pomaga, zadając durnowate pytania w stylu "dlaczego twoi rodzicie nie mają X? dlaczego twoi rodzice nie jeżdżą na zagraniczne wycieczki? Nie lubią?"). Tego się trochę boję - że wiążąc się z nią teraz będę tego żałował za kilka lat (gdzie dziecko i małżeństwo skutecznie powstrzymają mnie przed odejściem i będę tkwił w takim związku). Z innymi (młodszymi) laskami problem jest taki, że mimo, że (ponoć) całkiem się dziewczynom podobam, to trochę pizda jestem i zazwyczaj boję się podejść/zagadać. Próbuję coś z tym zrobić, ale pewnie jak wielu wie jest to dosyć wolny proces. Moje dotychczasowe związki wynikały bardziej z przypadku niż z zaplanowanej chęci zdobycia danej dziewczyny. Tak, nie winię jej za to, że chce wiedzieć na czym stoi bo jednak wiek wzywa. Ale jak to świetnie opisałeś, ja nie chcę się ujebać w żadne dzieci i śluby skoro jest tak dużo żółtych (i czerwonych) flag. A przynajmniej nie teraz kiedy jeszcze sobie tego życia nie wykorzystałem bo wcześniej studia, potem ostra praca. Olałem podbijanie do nowych dziewczyn kilka lat temu i teraz żałuję ? Hmm bardziej chodziło mi o to, że ona jest ambitna i pracowita, ale nie jest z niej "karierowiczka", która to własną karierę będzie stawiała ponad rodzinę (tak przynajmniej powiedziała). Ale racja, zakłada, że po urodzeniu dziecka przez kilka lat nie będzie pracować (co mi się już średnio podoba). Tak, kwestia światopoglądu i wychowania dzieci jest dla mnie dużym problemem. Czuję się z tym mega niekomfortowo (ale ona twierdzi, że z tym da się żyć bo zna takie "niedograne" pary i jest dobrze ;)) Bardzo dobrze to opisałeś Gdybym nie czytał forum, to też nie miałbym pewnie tylu obiekcji przed związkiem ze starszą partnerką Dziewczyna naprawdę nie jest zła, wydaje się mieć równo pod sufitem, problemem tylko są te rzeczy, które opisałem. W sensie byłeś w związku/małżeństwie ze starszą i się z niego ewakuowałeś? O ile starsza kobieta? Dodatkową rzeczą, która mnie niesamowicie irytuje to jej ciśnienie na spędzanie niemal całego dostępnego czasu razem - idę do znajomych i czuję się winny, jadę do rodziców/brata i siostry na jakiś czas - czuję się winny. Praktycznie przez każde wyjście z mieszkania dłuższe niż dzień robi mi wyrzuty. Ona praktycznie nie jeździ do swoich rodziców do Warszawy, ja do swojego domu rodzinnego dosyć często. I wtedy jest narzekanie, że znowu mnie nie będzie itp. Jak sobie z tym radzić? Pytanie do wszystkich - czy znacie kogoś ktoś brał ślub ze względu na presję kobiety (ślub albo bobo) i czy po latach tego żałuje?
  18. Racja, głównie strach + trochę żal dziewczyny (nie wiem czy znajdzie sobie kogoś odpowiedniego z kim zdąży założyć rodzinę). W przeszłości postawiła ultimatum (ślub & dzieci) swojemu facetowi mając dwadzieścia kilka lat i po tym się rozstali. Innym razem to facet rozstał się z nią (nie wiem dlaczego). A czy to nie jest tak, że faceci zazwyczaj nie są "jeszcze gotowi" na zakładanie rodziny? Czy to było pytanie retoryczne? Ciekawy punkt widzenia, przyznaję bez bicia, że nie pomyślałem o tym. Dzięki za trafną uwagę! Ale czy powinienem się tym przejmować? W tym momencie decyzja może być, że albo zrywam, albo zostaję i planujemy ślub i dzieci.
  19. Witam Szanownych Braci, nosiłem się z napisaniem tego posta już od dłuższego czasu, ale lepiej późno niż wcale. Jestem w 3-letnim związku o takich parametrach: - ona 33 lata, wysoka, ładna, bez nałogów, wykształcona, dobrze płatna praca (budownictwo) - ja 28 lat, wysoki, (ponoć) całkiem przystojny, bez nałogów, wykształcony, własna firma Na początku nie przeszkadzała mi różnica wieku (jasno postawiłem sprawę, że nie planuję dzieci w najbliższych latach). Ostatnio (z wiadomych przyczyn) zaczęło się ciśnienie na coś więcej, kolejny krok itp. Dało mi to do myślenia, bo przez te 3 lata związku było raczej różnie między nami - gdybym miał jaja to zapewne zerwałbym już dawno przy okazji większej różnicy zdań. No ale tak jakoś ten czas mijał, czasem było lepiej, czasem gorzej, ale nigdy nie nazwałbym tego idealnym związkiem. Z minusów: - inne podejście do rozwoju, spędzania wolnego czasu - mam wrażenie, że dziewczyna nie pociąga mnie już w takim stopniu jak wcześniej (może przez to, że się starzeje?) - różnica światopoglądów: kwestia wiary, zwyczajów, wychowania (przyszłych dzieci) - wywodzenie się z rodzin na innym poziomie (ja z raczej mocno średniozamożnej niewykształconej rodzinny z małego miasta, ona z Warszawy, bogata wykształcona rodzina) - dużo nawyków z poprzednich związków ("oficjalnie" była w 3 poważnych związkach): np. "powinniśmy robić tak, bo tak jest w normalnym związku"; ja wcześniej byłem tylko w jednym "poważnym" związku (nie licząc bycia beta-orbiterem) - bardziej doświadczona w łóżku (i życiu) przez co czasem czuję się jak gówniarz/leszcz - dużo shit testów (szczególnie przez pierwsze lata) - czasem zachowuje się dziwnie (przy mnie misiu, kotku, tulenie, a przy innych traktuje mnie nieco z góry) - wydaje mi się, że duża część z powyższych wynika z różnicy wieku Żeby nie było, że tylko minusy, jest sporo plusów: - dziewczyna naprawdę racjonalnie myśląca (konflikty stara się rozwiązywać rozmową, widać u niej dużą inteligencję emocjonalną) - mocno ufam jej w kwestii wierności (nie to co z poprzednimi dziewczynami) - stawia przyszłą rodzinę ponad karierę zawodową (co jest całkiem ok u kobiety wg mnie) - ma racjonalny (jak na kobietę) stosunek do pieniędzy - z racji, że zarabia naprawdę dobrze, (chyba) nie czyha na moje pieniądze (choć ma w sobie mentalność, że "w niektórych sytuacjach to facet powinien płacić za kobietę bo inaczej nie wypada") - chyba nie jest z typu kobiet, które tylko czekają, żeby przeskoczyć na inną gałąź (choć w pracy mocno męskie środowisko, więc kto wie) - ma naprawdę świetny samochód Wiem że z*ebałem wiążąc się ze starszą ode mnie kobietą, ale wtedy myślałem o tym w kategoriach chwilowej znajomości. Nie dziwię się, że chciałaby już dzieciaczki (ze względu na jej wiek), ale ja nadal raczej średnio (choćby ze względu na dwie firmy, które rozkręcam). Poza tym, widzę, że nasze rodziny są zupełnym przeciwieństwem i w przyszłości wyobrażam sobie te wszystkie kłótnie (szczególnie kiedy pojawiłyby się dzieci). Przez różnicę w zamożności naszych rodzin (i wykształcenia), cały czas czuję się jakbym był "gorszy" (chyba nigdy się tego nie pozbędę). Ostatnio dostałem miękkie "ultimatum" Jej koleżanka z pracy będzie matką w październiku i zadeklarowała mi, że do tego czasu chce wiedzieć na czym stoi, bo jej będzie przykro, że jej koleżanka będzie matką, a ona jeszcze nie ma planów nawet na ślub Widzę też, że ona ignoruje wszystkie nasze różnice. Dodatkowo pamiętam jak w zeszłym roku wprost powiedziała mi, że gdyby znała mnie na tyle na ile zna mnie teraz to nigdy nie zaczęłaby tego związku (powiedziała to szczerze, na spokojnie, wcale nie będąc zdenerwowaną). Mam wrażenie, że teraz zależy jej tylko na tym, żeby wziąć ślub i założyć rodzinę nieważne z kim, byleby już mieć to za sobą - co sugeruje, że wcale nie czuje niczego specjalnego do mnie i wiele może się zmienić po ślubie (ale to może tylko moje domysły). Ciągnie mnie żeby się rozstać, mam mnóstwo planów i zainteresowań, które chciałbym realizować (samotność mi nie przeszkadza). Coraz bardziej podobają mi się też młodsze dziewczyny - czuję się przy nich całkiem pewny siebie, a nie jak gówniarz przy starszych/rówieśniczkach. Z drugiej strony zastanawiam się czy trafię kiedyś na tak racjonalnie myślącą kobietę, z którą po prostu może się dobrze iść przez życie. No i nie ukrywam, że jeśli zerwiemy to trochę będę się czuł winny, że oddalam ją od marzeń o własnej rodzinie (ale nie wiem czy powinienem się tym przejmować). Co byście doradzili? Może ktoś miał podobną sytuację? Nie pogardziłbym też jakimiś męskimi shit testami na sprawdzenie na czym kobiecie naprawdę zależy mówiąc, że kocha i chce brać ślub
  20. rafalfranco

    Cześć

    Cześć wszystkim, tu Rafał. Na forum trafiłem ponad rok temu szukając informacji na temat kobiet z racji związku w którym jestem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.