Skocz do zawartości

przypadkowy_wedrowiec

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez przypadkowy_wedrowiec

  1. Tak, jeszcze nie dojrzałem do stwierdzenia, że ona w ogóle nie istnieje. Skłamałbym gdybym napisał inaczej
  2. @Goya bracie, wspomnialem już, że się odciąłem. Przeczytałes dokładnie o co chodziło?
  3. Ważna lekcja, dzięki. Sądzę, że nawet do takiej sytuacji nie dojdzie, ona ma w dupie co dzieje się u mnie. Ale w razie czego wiem co robić Nie da się ukryć, prosiłem się o to. Postaram się nie stracić czujności. Czuję, że tajemnica mojego pełnego sukcesu w tym mmencie polega na uświadomieniu sobie, że to naprawdę ostateczny koniec. To w jakiś sposób pchnie mnie w przód. Bo kiedy człowiek ma zawiązaną przeszłośc za sobą, która się na tej niewidzialnej nici za nami ciągnie, cieżko idzie się do przodu. Muszę ją sobie jakoś obrzydzić. Jestem wkurwiony o to jak mnie potraktowała, ale jednocześnie wdzięczny za to, co przez to się nauczę. I za to, że dzięki niej tu trafiłem trudno się z Wami nie zgodzić Zajebiście się cieszę, że tu trafiłem. Nawet do pracy szedłem dziś naładowany dużo lepszą energią, jakby coś ciężkiego ze mnie zeszło. To dzięki Wam Bracia. Tylko zdarzyła się dziś pewna rzecz, która nieco zrujnowała mój dobry nastrój. Koleżanka z pracy niechcący mnie.. ośmieszyła.. Chodzi o tego p***olonego Instagrama. Do rzeczy. Kiedy ja i A. byliśmy w nibyzwiązku moja koleżanka ją tam obserwowała. Kiedy doszło do zerwania A. wywaliła obserwację mojej koleżanki i chwilowo miała profil prywatny. Po paru dniach jednak znów profil jest otwarty choć koleżanka jej już nie obserwuje. Dziś będąc na Insta zajrzała do A. i odsłoniła wszystkie trzy jej relacje.. Do czego zmierzam? A. pomyśli, że to ja zlecam koleżance podglądanie/stalkowanie jej przej jej profil, żeby nie było, że sam osobiście ją podglądam. Najgorzej, że ja naprawdę nie miałem z tym nic do czynienia i gdybym wiedział powiediałbym jej żeby tego nie robiła. Koleżanka nie widzi w tym nic złego.. "bo przecież każdy może zajrzeć, nic się nie dzieje, o co ci chodzi". Oczywiście dobitnie "poprosiłem" ją żeby więcej tego nie robiła. Ale pomyślmy. Nie mogła zajrzeć "przypadkiem" bo nie obserwuje jej profilu. Musiała wejść z premedytacją i A. o tym wie.. A jeszcze do tego niedługo po fakcie relacje jakby się schowały więc A. musiała chyba przejrzeć listę odwiedzających i zablokowac je wobec mnie i koleżanki. Zwisa mi brak do ich dostępu, bo omijam jej profil z daleka, ale.. umja na honorze powstała i czuję się ośmieszony, czuję, że A. ma teraz satysfakcję.. To mi zjeba.o dzień..🤦‍♂️🤦‍♂️
  4. Dostałem tu dziś od Was Panowie solidną lekcję. Wiem, że jestem w dobrym miejscu. Powiedzcie mi jeszcze czy może jej przyjść po jakimś czasie jakiś pomysł na jakieś testowanie mnie? Jakieś intrygi, sprawdzanie? Czy to nie ten typ osoby? Po co pytam? Bo chyba już wystarczająco odarłem się z godności by pozwolić sobie na więcej w jej oczach
  5. No właśnie.. ależ chujowe jest to uczucie uświadomić sobie dziś, że te całe osiem miesięcy to była tylko iluzja 😣 żyłem w iluzji, japierdole
  6. Już zablokowałem. Mocne sprowadzenie na ziemię, ale chyba jest to mi mocno potrzebne. No dobra bracie, zrozumiałem dobitnie twój przekaz.. Czas najwyższy sobie na to odpowiedzieć bracie 😕
  7. Masz oczywiście rację bracie, choć zdarzają się przypadki, że ludzie się zmieniają.. Nie pokłóciliśmy się ostatecznie, emocje były, ale aż tak negatywnie również nie. W sumie w pierwszym zdaniu masz rację.
  8. Bo w mojej durnej głowie pojawia się taka myśl.. "A co jeśli się rozmyśli? Będzie chciała zagadać a tu nie będzie tej mozliwości i nawet się o tym nie dowiem? Przepadnie mi szansa?" Wiem, że niektórzy przeczytają to z politowaniem/zażenowaniem, ale mówię po prostu szczerze W messengerze nie mam takiej opcji, a profilu facebookowego nie posiadam, sam komunikator. Chyba, że wrzzucisz mi screena
  9. @Iceman84PL Dzięki za wszystkie wskazówki👍 Ale to właśnie tutaj na forum widziałem posty, że blokady są oznaką słabości.. Z insta już wyleciała, na messengerze konwersację usunąłem od razu po drugim zerwaniu. Jedyne co mnie wkurwia to jej zdjęcie w kółku z zieloną kropką kiedy jest dostępna. Nie chcę jej widzieć, ale opcji Ingoruj już nie ma.. Została tylko całkowita blokada kontaktu. Ale tego jeszcze nie zrobiłem.. Powinienem?
  10. Tylko Panowie, żebyśmy się dobrze zrozumieli.. Nie mam żadnego kompleksu związanego z wyglądem. Uważam się raczej za przystojnego faceta, jestem bardzo wysoki. Oczywiście to nie znacz, że każdemu muszę się podobać, ale pewne posty jakby sugerowały, że jestem zakompleksionym brzydalem. Druga rzecz - odwdzięczyłem się na insta - usunąłem swój follow.. Nie wiem czy to dobry ruch, zauważy na tysiąc procent, dobrze skanuje swoje rzeczy na socialach. Też wariant gwałtu lub moletowania chodził mi po głowie... 😞 Ale nigdy nie zayptałem wprost, może powinienem był Moja raz jedyny kiedyś stwierdziła, że nic nie wiem o jej rodzinie i nie jest tak idealnie jak się wydaje na pierwszy rzut oka
  11. Tylko ja miałem wspólne zdjęcie na insta, ona nie. Choć kiedy bywaliśmy np. na weselach wstawiała ze mną instastories. Jesienią, kiedy zaczęło się bardziej ebać i kiedy powiedziała, że nie lubi eksponować związku na socialach stwierdziła, że wstawiała tylko stories ze mną, bo one znikają po 24h.. Wbiła mi tym szpilkę i stąd między innymi ta kłótnia, która wywołała pierwsze zerwanie.. Gdzieś tak od końcówki wakacji początk jesieni czasem na wypadach stawiała coś. Powiem szczerze, że czasem dawałem jej delikatnie do zrozumienia, że mogłaby czasem coś postawić. Tym bardziej, że wszędzie jeździliśmy moim samochodem za moje paliwo. Ona lubiła mi na to odpowiedzieć, że w poprzednim związku się najeździła (pacjent nie miał prawa jazdy) i dobrze kiedy teraz to facet może ją gdzieś zabierać Kubeł zimnej wody na głowę, ale masz rację Masz rację.. Tak myślisz? Dzięki Czyli cały czas miała mnie w dupie, wszelkie znamiona czułości z jej strony były tylko zwykłym udawaniem? Może zwłaśnie nalazła ta drugą gałąź...
  12. Co chcesz przez to powiedzieć @Moriente? Miałem od zerwania sporo czasu na refleksje.. I myślę, że sporo dostrzegłem. Ale cholernie mi jej brakuje... Walczę z tym i póki co walkę przegrywam. Przejścia.. też tak myślę i nie tylko ja. I brak wiedzy o tym co się stało nie pozwala mi brciszkoie spokojnie odejść. Myślę, że ktoś ją skrzywdził, może nawet fizycznie.. Ale to tylko moje luźne domysły..
  13. Bo prawdę mówiąc w tym momecnie mojego życia tylko tego brakuje mi najbardziej ;/ Na tym ostatnim spotkaniu w momentach, gdzie krótko chciała jakby "uzasadnić" swój wybór wspomniała coś, że powoli zaczyna rozumieć, że zamykanie się w świecie seriali i scenariuszowych historii nic jej nie przynosi. Że zaczyna rozumieć, że musi to zmienić. Kiedy wspomniałem, że powinna zgłosić się po pomoc do jakiegoś specjalisty stwierdziła, że jeszcze nie wie. Już wcześniej wyjeżdżała w góry do jakiejś samotni, która polegała na odcięciu się grupki ludzi od świata na kilka dni i bez użycia telefonów, połączone to było chyba z jakąś jogą, a wyjazd był w jakoś jesienią 2020 roku, pojechała tam sama. Kiedy wróciliśmy do siebie po tym pierwszym zerwaniu wspomniała, że ma zaplanowany kolejny podobny wyjazd, tyle, że tym razem chodziło typowo o medytację. Nawet zaproponowałem, że ją odwiozę (kilkaset kilometrów). Wyjazd miał być na początku grudnia, czyli po drugim ostatecznym zerwaniu. Z tego pierwszego spotkania już po zerwaniu, na którym tak fajnie nam się rozmawiało dowiedziałem się, że wyjazd nie wypalił ze względu na rodzinną uroczystość, ale pewnie wróci do tego pomysłu. Ten fakt, czyli wyjazdy na jakieś samotnie z dala od świata rok wcześniej czy teraz planowany na medytację powodowało, że moje otoczenie zastanawiało się po co jej to w ogóle. Może ona z czymś walczy? I to coś nas zniszczyło? Często to słyszałem z otoczenia... To również od najbliższych mi osób.. Ona pomimo zbliżania się doo trzydziestki kompletnie nie myślała o dzieciach, o ustatkowaniu. Nie czuła potrzeby bycia matką (to byłaby pewnie kość niezgody między nami, bo ja myślę już bardziej w kierunku rodziny), a mimo wszystko uprawiała ze mną seks bez gumek.. Nie wiem czy to kwestia aż takiego zaufania do mnie, podejścia "wyebane" czy o co chodziło.. Raz przerażająco trafił mnie jej tekst w kwestii seksu, że (mniej więcej) tyle razy mogła wpaść a nie doszło do tego, "cóż może jestem bezpłodna". I mówi to osoba, któ©a na dzieci nie jest gotowa. Zdarzyło się to tylko raz, ale tamto zdanie mocno wryło mi się w pamięć.. To było kolejne czego nie rozumiałem Nie jestem kryształowy, ale chyba mogę uczciwie przyznać, że momenty, kiedy się wkurwiałem były efektu tego braku zrozumienia czy zderzaniem się z jej niejasnymi dla mnie zachowaniami.. Po prostu wkradała się już czasem frustracja. Mało to razy byłem przygnębiony z tego powodu.. Zachowywała się czasem na tyle dziwnie, że traciłem do niej zaufanie. Przykład: jest wtorek, nie mogliśmy się spotkać w tygodniu po pracy w środę bo "będzie miałą coś do zrobienia i nie da rady, więc lepiej czwartek". Ale co to już nie mówiła. Człowiek zaczyna od razu podejrzewać. I potem w czwartek okazuje się, że robiła domowe farbowanie włosów. Ja mógłbym z tego powodu podejrzewać cholera wie co, a to była zwykła pierdoła. Ale czego zabrakło? Mogła po prostu powiedzieć.. A ja nie naciskałem i nie dopytywałem co to takiego ważnego będzie robiła, żeby nie wyjść na tego, który znów się przypierdziela.. Zapłaciłem tylko za nasz pierwszy wypad w maju. Potem podział był 50/50 za hotel/pensjonat ale bez paliwa bo za to buliłem sam. I wypady na miasto na tych wakacjach częściej ja. Ta relacja trochę mnie kosztowała. Te braki w dużej mierze budowały frustrację we mnie.. Co mogę z tym bracie zrobić? Pewnie masz rację Niby na ostatnim spotkaniu pieprzyła o ttym, że musi być teraz sama do czasu aż przepracuje w sobie to i owo, ale nie wiem czy już kogoś nie ma.. I chyba nie będę tego sprawdzał, bo podłamie mnie to na nowo.. Myślicie, że te gadki o "toksyczności i narcyzmie" mają pokrycie w rzeczywistości, czy tylko mydliła mi tym oczy, żeby dać juz spokój? Zatem co robić by zrobić to dobrze? Najbardziej gniecie mnie myśl, że jeśli jakimkolwiek cudem kiedyś ona się zmieni i dojdzie do pewnych wniosków między innymi na bazie naszej relacji to skorzysta z tego inny bolec..
  14. Czołem bracia. Jestem tu kompletnym świeżakiem. Wiele treści i nauki tu zawartej wciąż przede mną. Ale najpierw chciałem podzielić się swoją historią i prosić Was o pomoc, bo nie daję już rady.. Z A. poznałem się w marcu. Spotkaliśmy się z tego co pamiętam po dwóch dniach, bo mieszkamy niedaleko siebie. Piękna dziewczyna, fizycznie bardzo mnie pociągała. Ale od samego początku wydawała mi się oszczędna w słowach. Przyznam szczerze, że sam też nigdy nie byłem złotousty, dopiero praca w handlu od niecałych trzech lat i kontakt z ludźmi bardzo mnie otworzyła i dziś jestem już innym człowiekiem. Ale wracając do spotkania – pogadaliśmy o pracy, o szkole, o pierdołach. Nie kryła się z tym, że nie ma znajomych, przyjaciół, żadne znajomości szkolne nie przetrwały. Trochę dało mi to do myślenia, ale nie znałem przyczyny tego. Wolny czas spędzała gównie sama w domu oglądając netflixa, tiktoka czy słuchając muzyki lub czasem czytając jakąś książkę.. Przyznam, że po pierwszym spotkaniu nie było jakiegoś efektu wow z tego co pamiętam i wątpiłem czy dojdzie do kolejnych, ale pociągnąłem temat i jakoś tak od czasu do czasu zaczęliśmy się spotykać częściej. Muszę przyznać, że rozmowy od samego początku czasem sprawiały mi mały problem. Już mówię o co chodzi. Chodziło o takie wrażenie jakbym musiał na siłę wymyślać tematy, by uniknąć ciszy. Ale też doprecyzuję. Początkowo na pewno był to też efekt świeżo poznanej osoby, ale później aż tak dużo się nie zmieniło. Nie była oczywiście totalnym milczkiem, ale nie angażowała się tak mocno w swoje wypowiedzi. Chętnie rozmawiała o swojej pracy, lubiła ponarzekać na nią lub nie. Ale rozmowy na jakieś „głębsze” tematy.. no praktycznie nie zdarzały się albo je ucinała, takie mam przynajmniej wrażenie. Często na trudne pytania odpowiadała „nie wiem”. Pierwszy nasz seks zdarzył się na weekendowym wypadzie w maju, czyli po dwóch miesiącach. Potem spotykaliśmy się właściwie weekendami. Będąc uczciwym widzieliśmy się praktycznie w każdy weekend, może z raz/dwa zdarzył się losowy wyjątek. Ja pracuję o stałych godzinach, ona na trzy zmiany. Dzięki temu spotkania w tygodniu bywały możliwe, ale właściwie były moją inicjatywą, choć przy jednej ze sprzeczek dużo później wypominała, że mogłem po prostu proponować..- proponowałem. Zatem od czasu do czasu styknęliśmy się też w tygodniu. Ale łóżkowo jedynie w weekend. Ona miała (ma) sytuację mieszkaniową dużo korzystniejszą, bo choć mieszka koło rodziców to jednak ma swoje niezależne cztery kąty. Ja mieszkam wciąż w domu rodzinnym. Mimo to częściej widywaliśmy się u mnie. Z tego co pamiętam trochę późno zaproponowała pierwszy nocleg u niej. A to byłoby przecież dużo wygodniejsze. Mijały tygodnie. Poczułem coś do niej i zaangażowałem się. Ale muszę przyznać, że dość często rozkminiałem. Brakowało mi w A. większego zaangażowania, bliskości, otwartości. Odczuwałem jakąś taką ostrożność dystans. A. w swoim zachowaniu była często bardzo chłodna. Niestety niewylewna pod względem uczuć. Nawet wracając z pracy nie mogłem w czasie drogi zadzwonić do niej pogadać o tym jak minął dzień, bo.. ona nie lubiła rozmów telefonicznych. Przez cały okres naszego bycia razem słyszałem ją przez słuchawkę najwyżej dwa razy.. Tak więc przy powrotach z pracy czasem gawędziłem sobie przez telefon albo z koleżanką albo z kumplem.. nie z nią. Ona jak stwierdziła „raczej nie jest do tego przyzwyczajona”. Powiem Wam braciszkowie, że ja przyzwyczajony jestem raczej do innych zachowań w związku. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w nich, ale zdążyłem doświadczyć takich relacji, gdzie czułem się kochany, gdzie czułem starania, otwartość bliskość i nie miałem co do tego wątpliwości. Tutaj tego nie było. A. nie potrafiła po prostu przytulić, zażartować i uśmiechnąć się, pokokietować. No wiecie, taka pełna otwartość i zaufanie. Od A. tego nie dostawałem. To powodowało, że zacząłem rozmyślać co się dzieje i czy to ja robię coś nie tak. Inną irytującą mnie rzeczą było to, że wszelkie nasze wyjścia opłacane były przeze mnie. Inne pary mają jakieś swoje systemy, typu raz płacisz ty raz ja.. Jej z kolei nie przychodziło nawet do głowy, by zaproponować coś w stylu „to może dzisiaj ja płacę”. Zwłaszcza, że dobrze zarabiała. W kwestii seksu A. moim zdaniem była mocno zamknięta. Przez te kilka miesięcy przerobiliśmy najwyżej trzy pozycje… Najczęściej to było oralne zaspokajanie jej i klasyk – misjonarz ze spustem na brzuch. W seks się nie angażowała, o namiętności czy szaleństwach mogłem zapomnieć. Mega podniecało mnie jej ciało, ale brakowało mi jej w tym wszystkim. Nigdy też nie doznałem oralu z jej strony, który bardzo lubię (kto z nas nie lubi). Kiedyś postanowiłem delikatnie z nią o tym porozmawiać, dowiedzieć się o co chodzi i czy nie lubi. Stwierdziła, że mogłem powiedzieć.. szkoda, że nie wpadła na to sama.. Ale ok, nie przypieprzałem się, dałem do zrozumienia, że byłoby super poczuć jej usta tam. Myślałem, że ta rozmowa w przyszłości coś zmieni. Jak się pewnie domyślacie – nie. Choć przy moim oralu dochodziła zawsze. A już kolejną kwestią jest to, że zdarzały się sytuacje, kiedy musieliśmy kończyć zbliżenie szybciej, bo stwierdziła, że po orgazmie przy oralu ona jest tam teraz bardziej wrażliwa i że ją czasem już boli.. Jak więc widzicie w łóżku nie było idealnie.. ale co przy tym wszystkim jest dziwne – nigdy nie robiliśmy tego w zabezpieczeniu i ona nie miała z tym problemu. Jej często chłodne, zdystansowane zachowanie oraz sytuacje łóżkowe powodowały, że zaczęła narastać we mnie swego rodzaju frustracja. Kochałem ją, ale kiedy czasem działo się coś dziwnego to często zwierzałem się bliskim i oni też zazwyczaj nie mogli zrozumieć jej pewnych zachowań. Zacząłem mieć wątpliwości czy jest sens w to brnąć. Pierwsze „kocham cię” usłyszałem od niej chyba na przełomie czerwca/lipca. Jak mi później powiedziała „krępują ją” te słowa.. Czas płynął. Bywaliśmy w różnych miejscach, wyjeżdżaliśmy na wakacje. Spędziliśmy wiele wspaniałych chwil. W sierpniu na jednym takim wyjeździe pierwszy raz puściły mi nerwy. Poszło o pierdołę, ale coś we mnie pękło. Byliśmy w górach, na jednym ze szczytów chciałem zrobić sobie z nią zdjęcie, jakoś wyczułem brak entuzjazmu na ten pomysł. Byli tam też inni turyści, pary. Patrzyłem na ich uśmiechy, na to jak pozują razem, czerpią z tego radość, a ja miałem w galerii jedynie na pamiątkę widok ze szczytu, ale bez nas. Nie ukrywałem rozczarowania. Jeśli dobrze pamiętam powiedziała wtedy „no to chodź, zrobimy”. Odpuściłem.. Większość zejścia schodziłem kilkanaście kroków od niej. Byłem wkurwiony, zalewały mnie myśli typu „dlaczego ja muszę prosić i walczyć o coś co inni w swoich związkach po prostu mają?..” Bolało mnie to. Po powrocie do hotelu przyszła usiąść koło mnie i rozmawialiśmy. Powiedziała, że nie umie okazywać niektórych uczuć tak po prostu, ale poprosiła, żebym miał do niej cierpliwość, po tym się popłakała. Przytuliłem ją a później korzystaliśmy z reszty wyjazdu. Od przełomu września i października coś jakby zaczęło się bardziej psuć. W październiku doszło do kolejnej kłótni, którą ponownie ja wywołałem. Ale po kolei. Na jej instagramie oprócz lajków zdjęć zostawiłem ze dwa serduszkowe komentarze, ale tylko pod zdjęciami które sam robiłem i ona och użyła (spytacie czy miała jakieś nasze wspólne zdjęcie, oczywiście, że nie, ale o tym zaraz). Pewnego dnia zorientowałem się, że wszystkie zniknęły, usunęła je. Kiedy zapytałem na messengerze czemu to zrobiła zaczęła kręcić. Napisała, że nie lubi upubliczniać w ten spossób swojej prywwatności. Na drugi dzień przyjechała do mnie, zaczynał się weekend. Jak zawsze z rzeczami by zostać na noc. Te pierdołowate komentarze nie dawały mi spokoju więc posiedziałem w milczeniu parę chwil wkurwiony i zacząłem drążyć patrząc w oczy czemu to zrobiła. Powiedziała, że rzeczywiście te powody, które wymieniła dzień wcześniej są nieprawdziwe. W tamtym momencie zobaczyłem pierwszy raz jej taką kamienna twarz, taki poker face, może trochę wkurw. Rzuciła do mnie słowami, że to się wypaliło, „odchodzę” i chwyciła tę torbę ruszając do wyjścia. Zamurowało mnie.. Próbowałem ją zatrzymać, dowiedzieć się co się stało. Kiedy doszła do samochodu udało mi się ja jeszcze przytulić, powiedziała, że nie chce mnie już więcej ranić, płakała. Wsiadła w samochód i odjechała. Na drugi dzien pojechałem do niej, na spokojnie powiedziałem, że nie chcę jej stracić, zrobiłem małą przemowę ona słuchała. Na pytanie czy damy sobie jeszcze szansę powiedziała, że tak, a wieczorem z dumną minką napisała, że „jeszcze nikt tak o nią nie walczył”. W listopadzie zaplanowaliśmy kolejny krótki wyjazd. Byliśmy z parą moich znajomych. Wydawać by się mogło, że jest niby okej. Po powrocie trzy dni później wyskoczyliśmy na jakieś jedzenie. Rozmawialiśmy o jakiś pierdołach, ja jakoś tam próbowałem żartować, na luzie jak zawsze, natomiast ona jak nie raz odpowiadała w swoim stylu „oj nie wiem” tak jakby pretensjonalnie, ale zawsze twierdziła, że po prostu ma takie reakcje i nie jest to pretensjonalny ton.. Trochę tym zmęczony rzeczywiście się trochę wtedy przypierdoliłem i powiedziałem, że mogłaby czasem normalniej ze mną pogadać a nie tak pretensjonalnie. Wtedy powiedziała, że „widocznie da się ze mną pogadać tylko po alkoholu” i popłakała się.. Skruszyła mnie swoim widokiem, przytuliłem ją i próbowałem uspokoić. Po wyjściu z lokalu pocałowalem i pojechaliśmy do mnie. Tam zerwała ze mną drugi raz. Powiedziała, że nie potrafi mi dać tego czego oczekuję. Po dwóch dniach ją odwiedziłem, chciałem jeszcze porozmawiać.. Siedziała zimna jak lód, ale kiedy mówiłem trzykrotnie po policzkach leciały jej łzy i to ciurkiem. Powiedziała, że chce być sama. Poddałem się, ale chciałem zakończyć jakoś z klasą. Przykucnąłem, życzyłem wszystkiego najlepszego i faceta któremu będzie umiała dać wszystko czego nie umiała mi. Wpadła dosłownie w ryk. Wyszedłem. Nie mogłem się pozbierać.. Po dwóch tygodniach pękłem i odezwałem się z luźną propozycją spotkania. Na początku niechętnie, zapytała „ale po co”, jednak się zgodziła. Spędziliśmy miły wieczorek, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, było luźno, naprawdę sympatycznie. Po powrocie podziękowałem za spotkanie a ona odpisała, że również cieszy się że się spokaliśmy i że mogła z kimś porozmawiać. Parę dni później zaatakowałem ponownie, najpierw z luźna propozycją kina (rozmawialiśmy o pewnym filmie na tym wzceśniejszym spotkaniu), odmówiła ale dała się namówić na sama kawę na mieście. Od razu powiem, że to było nasze ostatnie spotkanie. Ale znów po kolei. Pogadaliśmy o pierrdołach, coś zjedliśmy, ale o ile na tym wcześniejszym spotkaniu zgodziła się zebym zapłacił, tak na drugim konsekwentnie sama płaciła za siebie. Wspomniałem o tym kinie jeszcze, miała mi dać odpowiedź następnego dnia, nie odrzuciła pomysłu całkowicie. Ale w dalszej części spotkania zagrałem w otwarte karty i powiedziałem, że to nie są dla mnie tylko koleżenskie spotkania. Stwierdziła, że ona nie chce, musi być sama, ma nieprzepracowane rzeczy z przeszłości, w czasach szkolnych bujała się w jakimś nieciekawym towarzystwie, musi być sama. Oprócz tego dodała, że jest „osobą toksyczną i narcystyczną” (w trakcie znów popłynęła jej łza) i że jak zapoznam się z tymi terminami to zrozumiem więcej. Poddałem się, życzyłem jej wszystkiego co najlepsze, ona mi też, na wyjściu rzuciłem że ją kocham i wyszedłem pierwszy.. Doceniam , że dobrnęliście do końca. Wiem, że było długie.. Powiedzcie mi braciszkowie, z kim właściwie byłem? Czy to ja coś spieprzyłem? Czy to mogło się udac? dlaczego to tak mnie boli mimo, iz wcześniej niejednokrotnie sam zastanawiałem się nad sensem tego, mimo że nie raz traciłem nerwy na rożne zachowania.. Mija miesiąc od zerwania i dwa tygodnie od ostatniego spotkania, a ja wciąż jestem w rozsypce 😕 Dotąd podglądała każde moje stories na instagramie, nawet po zerwaniu. Wczoraj wyświetliła ostatnie i usunęła swoją obserwację mnie.. Zablolało..bo zdałem sobie sprawę, że ucięła wszelkie nitki mojej nadziei, które podświadomie we mnie tkwiły.. Jak sobie z tym poradzić??
  15. Cześć Odkryłem to forum jakiś miesiąc temu. Widzę tutaj ogrom wiedzy i doświadczenia, dlatego postanowiłem dołączyć. Nie będę ukrywał, że akurat jestem w trudnym dla mnie momencie i wierzę, że Wasze doświadczenie mi pomoże. Pozdrawiam wszystkich
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.