Czołem Bracia,
Od 5 lat jestem w związku. Jestem jej pierwszym chłopakiem, ona jest moją trzecią dziewczyną. We wcześniejszych związkach traktowałem dziewczyny jako dodatek i robiłem to na co miałem ochotę, mówiłem im wprost "jak się nie podoba to droga wolna". Mimo tego one za mną szalały i to ja musiałem kończyć te związki bo już miałem dość tej miłości od nich, wszystko co powiedziałem było święte, nie miały własnego zdania co z czasem było nie do zniesienia. Tym razem jest inaczej. Dziewczyna oczekuje żebym każdą decyzję konsultował z nią. Patrząc na dziewczyny w dzisiejszych czasach a raczej wartości jakie wyznają, moją obecną dziewczyną określiłbym jako 1 na 1000. Przy mojej rodzinie nie mogę powiedzieć o niej złego słowa bo wszyscy ją uwielbiają. Zadbana, pracowita, ma świetny kontakt z małymi dziećmi, potrafi odnaleźć się w towarzystwie, skończyła trudne studia. Zawsze jak przyjedzie do mojego domu to nigdy nie siedzi w telefonie, jak widzi że w zlewie coś jest to pozmywa, upiecze ciasto, posprząta robi to zawsze z własnej inicjatywy. Jak pytałem o jej marzenia to mówi, że po prostu chciałaby mieć dom, ogród i trójkę dzieci. Jeśli chodzi o finanse to też zawsze chcę dzielić jakieś większe wydatki na pół, typu coś się zepsuje w samochodzie czy nawet jak tankuję samochód to też mi zawsze przelewa połowę chociaż nigdy o to się nie upomniałem. Sprawy łóżkowe, też żadnych problemów. Jest naprawdę ogarnięta mimo tego że wychowała się w bez matki i od najmłodszych lat sama musiała ogarniać cały dom i resztę rodzeństwa.
Teraz trochę o mnie, skończyłem studia, trenuje od kilku lat sporty walki, nie mam już raczej żadnych nałogów. Wcześniej paliłem fajki i czasami przyjarałem ale już mam to za sobą i nie ciągnie mnie tego. Do alkoholu też mnie jakoś nie ciągnie, pije może raz na miesiąc i to towarzysko. Dbam o sylwetkę i lubię się uczyć nowych rzeczy. Potrafię poradzić sobie w życiu. Nigdy nie liczyłem na jakąkolwiek pomoc finansową od rodziców. Zawsze na wszystko sam zapracowywałem i odkładałem. Ja też nie oczekuje od niej tego wszystkiego co robi w domu. Miałem ojca alkoholika który nie potrafił dogadać się z matką, bo ona stawiała dzieci na pierwszym miejscu on nie mógł sobie z tym poradzić więc zaczął pić, przez co miałem z nim coraz mniej kontaktu. Nauczyłem się od niego wielu rzeczy, jeśli chodzi o umiejętności techniczne typu naprawa samochodu, spawanie, wykończeniówka, stolarka itp. Nie nauczyłem mnie jednak jak postępować z kobietami bo sam chyba tego jednak nie wiedział. Od roku mieszkamy razem, wszystko jest w porządku w mieszkaniu zawsze posprzątane, śniadanie czy obiad też zawsze jest przygotowany. No ogólnie naprawdę nie mam na co narzekać.
Powodem dla którego piszę ten post jest to, że nie mam w ogóle czasu dla siebie. Moja dziewczyna nie rozumie, że raz na jakiś czas nie wiem nawet raz na dwa tygodnie chciałbym spędzić czas samemu. Ona chcę przebywać razem praktycznie cały czas. Nie rozumie, że facet potrzebuje spotkać się z innymi facetami czy nawet iść z psem do lasu. Wszystko chce robić razem. Zawsze jak do mnie przyjeżdża to rodzice sami nalegają żeby została na noc. Starałem się jej dać jakoś subtelnie do zrozumienia, że już nie za bardzo mam ochotę żeby dziś nocowała to wyczuwała to i wkurzona mówiła że jeśli nie chcę z nią spędzać czasu to wystarczy powiedzieć. Powiedziałem jej o tym wprost, że potrzebuje raz na jakiś czas mieć czas dla siebie. Uznała, że to przykre i się rozpłakała. Tak samo wkurza się, że u mnie trening to świętość i nie można nic zaplanować przez treningi. Rozumiem jak by tak mówiła gdybyśmy siedzieli przez to cały czas w domu, ale normalnie spotykamy się ze znajomymi, podróżujemy, wychodzimy do kina czy teatru. Rzeczy które mi wypomina są typu, że jej babcia zaprosiła mnie pierwszego dnia świąt a ja wolałem je spędzić u siebie bo pierwszego dnia świąt zjeżdza się do mnie cała duża rodzinka. Ogólnie zawsze jest problem kiedy zrobie coś po swojemu, jakieś podteksty lub wypominki do czasu aż sie wkurzę i robię się dla niej niemiły. Wtedy wszystko w chwile się zmienia i zaczyna być milutka. Czuje się jakby cały czas delikatnie przesuwała moją granicę cierpliwości, pozwalając sobie na coraz więcej.
Co robić w takiej sytuacji, wszystko jest w porządku poza tym, że nie mam w ogóle czasu dla siebie a każda rzecz którą zrobię po swojemu kończy się jakimiś małym atakiem emocjonalnym Przez co cały czas chodzę zestresowany bo czuje się jak w jakieś klatce. Co sądzicie o moim przypadku?
Dzięki za rady. Pzdr