Sprawa wygląda tak, że nieco ponad rok temu po moim pierwszym "prawdziwym" ale jednak dość krótkim związku wpadłem w depresję i postanowiłem (jeszcze wtedy nie zdając sobie sprawy z moich problemów, nawet tej depresji do końca) udać się do psychologa ale w sprawie moich problemów z zawieraniem relacji, szczególnie z kobietami.
Wybór padł na psychoterapeutkę w podobnym wieku do mojego (30~ lat), nurcie psycho-dynamicznym po psychologii, ze sporym doświadczeniem m.in. w placówkach i szpitalu.
Sprawnie pokierowała mnie już na samym początku do psychiatry, biorę antydepresanty bo miałem wcześniej m.in. myśli samobójcze, beznadziejny nastrój, prawie nie spałem i nie wychodziłem z łóżka.
Warunek tej terapii był też taki, że muszę odstawić wszelakie narkotyki, którymi jak mi się wtedy wydawało "ratowałem się" a tak naprawdę ryły mi beret.
Mój problem jak się po części diagnostycznej okazało jest związany z zaburzeniem osobowości unikającej, dlatego nie potrafię z nikim zawierać głębszych znajomości, brak przyjaciół (miałem w życiu kilku ale z każdym coś odwaliłem i wszystko się kończyło) no i brak dziewczyny a ostatni krótki związek również podświadomie sabotowałem.
Przez rok praktycznie nic się nie ruszyło (wiem, że leczenie mojego problemu w tym nurcie to lata), jestem jednak dużo bardziej świadomy, umiem nazywać już większość uczuć, emocji, zauważam już od jakiegoś moje schematy działania, obserwuje je co raz "bliżej" (np. 30min po takiej akcji z kimś a nie po miesiącach czy latach).
Chciałem spróbować innego nurtu bo ten mnie jednak trochę niecierpliwi ale wiem, że ten jak już pomoże mi się uleczyć to raz a dobrze.
Chodzi mi o Waszą ocenę czy ktoś już miał chociaż nieco podobne problemy lub tego typu terapię i leczenie przyniosło pożądany rezultat?
Inną kwestią jest to, że ja poza terapią i tym obserwowaniu moich schematów itp. nie robię za wiele.
Terapia w tym nurcie nie może mi powiedzieć co mam zmienić w swoim życiu, żeby ten proces przyspieszyć.
Większość czasu to praca, komputer, porno, dwa razy w tygodniu jakaś aktywność fizyczna solo.
Brak znajomych poza pracą, już o dziewczynach nie wspomnę. Mam całkiem fajne auto i zazwyczaj to nim się poruszam wszędzie, nawet jak wychodzę np. pobiegać to jadę gdzieś na zadupie do lasu.
Nadal mam problemy z m.in. samooceną, porównuje się do innych i to u mnie uaktywnia chęć unikania kontaktu z kimkolwiek.
W pracy dostałem ostatnio od koleżanki komplement (oczywiście dotyczący auta a nie mnie) ale poza podziękowaniem nie wiedziałem co jej mogę powiedzieć, żeby podtrzymać rozmowę, zawsze mam pustkę jak chcę z kimś porozmawiać. W tym wszystkim najgorsze, że jestem ekstrawertykiem, który zamyka się samotnie w domu... rozmowy z ludźmi, szczególnie kobietami zdecydowanie dodają mi energii. Właśnie przez taką niemożność rozmowy czuje się dużo gorzej.
Sory za ten chaos w wypowiedzi ale chyba jak się pisze to co myśli na bieżąco i pisze to tak wychodzi.