Skocz do zawartości

Andrew93

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Andrew93

Kot

Kot (1/23)

86

Reputacja

  1. Orzeczenie o winie jednego z małżonków nie sprawia że majątek nie podlega podziałowi. To są dwie różne kwestie. Po konsultacji z adwokatem nie ma sensu iść na wojnę. Sąd nie określa czy jedno z małżonków zawinił mniej lub bardziej. Wystarczy że powie że przynosiłem stres z pracy i byłem nieczuły bla bla bla i już w jakiś sposób jestem winny, chuj że ona miała romans... Tak to wygląda ze strony prawnej, nie wspominając że taki proces potrafi się ciągnąć 2-3 lata. Póki co mieszkam sobie sam i próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ona mieszka u koleżanki i szuka sobie mieszkania. Kwestia podziału majątku w toku, chce to załatwić między nami w formie dokumentu i dołączyć do pozwu. Pozdro!
  2. Tak jak wspomniałem w pierwszym poście biorę wszystko na klatę. Niektóre komentarze były mocne, ale trafne. Do nikogo nie czuję urazy. Właściwie takiej reakcji oczekiwałem na męskim forum 😉 Czas na update z mojej strony. W niedzielę odbyliśmy kontrolowaną przeze mnie rozmowę (dyktafon w kieszeni) i doszliśmy razem do wniosku że to dalej nie ma sensu. Ku mojemu zdziwieniu obyło się bez konieczności wypierdalania jej z mieszkania, zaproponowała sama że się wyprowadzi do koleżanki bo tak będzie łatwiej. W poniedziałek spakowała walizkę i zawinęła mandżur, przy tym nalegałem żeby oddała klucz do mieszkania, tak też uczyniła. Jestem w trakcie pakowania jej rzeczy w kartony. Póki co żadnej próby kontaktu z jej strony. Na ten moment nie zapowiada się na wojnę. Oboje jesteśmy zgodni (mam to nagrane) że chcemy rozwodu bez orzekania o winie i wyciągania brudów. Ona wie, że ja dowody zdrady już wtedy zabezpieczyłem. Na mnie jak sama przyznała nic nie ma. Wydaję mi się że chce chronić reputację (patrz Pkt. 1 Str. 118 Poradnik Rozwodowy). Co by nie było zabezpieczam majątek, dokumenty i wszelkie możliwe dowody. W sobotę mam termin w PL u adwokata żeby się skonsultować. Jak się uda ogarnąć w poniedziałek akt małżeństwa to składam od razu wniosek rozwodowy. Dziękuje wszystkim braciom za rady, szczerość, słowa wsparcia i krytyki. 🙏 Żałuję że zmarnowałem ten rok i nie zakończyłem tego wtedy, ale...lepiej obudzić się późno niż wcale. Czuję ogromną ulgę. Z serdecznym pozdrowieniem Andrew!
  3. Powiedziałbym chory przykład, ale powoli zaczynam otwierać oczy i chyba mnie to już nie rusza tylko stwierdzam że to się robi smutny standard. Dzięki za link do książki, pozycja zakupiona. Trzeba się brać za czytanie. Im bardziej o tym myślę tym bardziej mnie ona teraz obrzydza... No właśnie, ona jest raczej z tych co często po pierwszym orgazmie ma już dość i wtedy dąży do mojego finiszu. Ja to lubiłem przedłużać, więc często musiała się nieźle napracować. Mimo upływu lat ta iskra wciąż tam była. Co mógł jej zaoferować lowelas? Pewnie ten dreszczyk emocji, poczucie się jak kurwa i nasty slut którego przy mężu nie uświadczyła.
  4. Panowie, z każdą kolejną godziną dziękuję jeszcze bardziej że trafiłem na te forum. Od rana ją magluje z tematem zdrady, motywy, co będzie z nami, jak to sobie wyobrażała - przy tym dyktafon w kieszeni. Boże, jakie te baby to prymitywne istoty. Żadnej refleksji co do samej siebie, według niej to ja to muszę przerobić i o tym zapomnieć żebyśmy byli znów szczęśliwi, mózg rozjebany Spierdalam stąd tylko muszę przygotować grunt, bez nieprzemyślanych emocjonalnych ruchów. Wspaniały dzień, pozdro! P.S. o tym że wtedy zaciążyła wie tylko najbliższa rodzina, chcieliśmy to ogłosić wraz z przyjazdem do PL, nie doczekaliśmy. To chyba duży plus bo nie jest ofiarą w oczach środowiska.
  5. Właśnie, a propos gacha. Gość miał żonkę, która się o wszystkim dowiedziała i gość wylądował w hotelu. Historia zasłyszana z dwóch źródeł, ale czy do końca prawdziwa też nie sprawdzę. Generalnie jeśli to było coś więcej niż walenie na boku to chyba dogodna okazja żeby odejść? Ale została... Czyżby już jako singiel nie smakował tak zakazanie a może zwykła kalkulacja?
  6. Wow, dzięki wszystkim za taki odzew i komentarze. 💪 Biorę wszystko na klatę! Właśnie dopiero dzięki temu forum dowiedziałem się, że takie coś jak alimenty na kobietę bez dzieci też istnieją. Niezły cyrk. Niestety wiem że zostając z nią przekaz w świat poszedł inny ale prywatnie nigdy jej nie wybaczyłem i też jej to oznajmiłem "nie wybaczę Ci tego, ale spróbuje z tym żyć" . Trzeba było spierdalać póki była do tego dogodna okazja. Z resztą, przed ślubem powiedziałem jej że wszystko wybaczę poza zdradą, miała te słowa z tyłu głowy jak szła z nim do łóżka... Mimo to dałem się zmanipulować i nasrałem na własny honor. Eh.. Również nie noszę od tamtej pory obrączki, ale się właśnie zastanowiłem czy to nie może w jakiś sposób być obrócone przeciwko mnie? Sporo racji. Generalnie o zdradzie wie tylko najbliższa rodzina i oni wiedzą i widzą że się to już nie klei i raczej ciężko to będzie naprawić. Z racji małego miasta z którego oboje pochodzimy, każdy zna każdego. Rodzice też utrzymują koleżeńskie kontakty. Teraz wyskakując ze zdradą sprzed roku faktycznie średnio to wszystko będzie wiarygodne poza najbliższe otoczenie. Już nie jest to takie proste odkąd ustawiła w telefonie zabezpieczenie biometryczne... Generalnie mieszkamy w jednym mieście a jej praca jest w mieście obok. Od niedawna większość czasu robi Home-Office, ale jadąc tam na miejsce do pracy nie mam żadnego pojęcia co się dzieje. Z historią lokalizacji funkcjonowało na krótko, póki miałem dostęp do telefonu... Sorry jeśli komuś nie odpisałem bądź pominąłem, ilość wiadomości mnie zaskoczyła. Było jeszcze pytanie o oszczędności. Na szczęście jest u mnie sporo poza systemem, kruszce u matki, krypto na portfelu którego nie widziała na oczy, zawsze jakąś darowizną w rodzinie można się wymigać? Ona sama ma sporo oszczędności które po prostu leżą na jej koncie. Były różne pomysłu w co wspólnie zainwestować, skończyło się na szczęście tylko na gadaniu. Także w sytuacji ewentualnego podziału to nie jest tak że tylko ja mam kapitał i ona zostały by biedna bez środków do życia. Muszę doczytać poradniki jak to jest z podziałem majątku... Może sobie to wmawiam zamiast szykować się do wojny, ale myślę że rozwód to nie byłaby taka drama jak czytam w niektórych historiach na forum. Ona mimo że się stara też ma dość, bo widzi że to nie ma sensu. Ale wiadomo jak w grę wchodzi kasa, to ludziom odpierdala. Pocieszam się że nigdy na nią nie leciała i miała wyjebane na statusy materialne, wszystkiego dorobiliśmy się razem od zera, ale wiadomo, jej latka lecą i dzwonek bije. Pozdro!
  7. Andrew93

    Piona!

    Historia wrzucona w odpowiednym dziale. Pisząc ją nie spodziewałem się że wyjdzie z tego taki poemat, sorki 😄 LINK
  8. Tym o to tytułem wstępu chciałem podzielić się swoją historią ze wszystkimi myślącymi „przecież moja jest inna”. Jak mawiał klasyk: "trzeba baby pilnować albo się nie denerwować" - za późno to zrozumiałem. Sorry jeśli za długie i trochę miejscami odleciałem 😉 O mnie: 30 lat, z małego miasteczka, raczej spokojny i ułożony typ. Potrafiący zając się sobą i hobby, nie trwoniąc przy tym czasu na pierdoły. Od 3 klasy liceum z jedną Panną, 3 lata po ślubie. Rozdziewiczyliśmy się nawzajem. Razem mieszkanie w trakcie studiów, po studiach wyjazd za granicę i start od zera. Razem przez wszystkie etapy dorosłego życia. Obecnie rok po zdradzie. Zostałem i pozwoliłem jej zostać, ale we mnie jakby wszystko umarło. Zacząłem próbować żyć swoim życiem i skupić się na sobie i rozwijać swoje zainteresowania, mając sukcesywnie coraz bardziej na nią wywalone. Szukając odpowiedzi na pytanie „dlaczego to zrobiła” trafiłem na te forum. Ona: 31 lat, rok starsza (poszedłem wcześniej do szkoły), w szkole kujonka i zawsze sprawiająca wrażenie ułożonej. cicha woda... Atrakcyjna i dalej tak twierdzę. Po lekturze forum stwierdzam że atencjuszka z niską pewnością siebie, potrzebująca dużo czułości i uwagi, której raczej jej nie zapewniałem, nie jestem romantykiem i szczególnie uczuciowym gościem. Ekstrawertyczka, przyciąga nowych ludzi i sama lubi ich poznawać. Kilka lat temu odkryła na nowo pasję z dzieciństwa – taniec. Sporo czerwonych flag o których nie miałem pojęcia i nie zauważałem. Mimo to też dobre cechy na matkę, pracowita, rodzinna, nie rozrzutna, zawzięta, opiekuńcza, stroniąca od alko i wszelkich używek. Związek: Generalnie pierwszy i jedyny poważny związek obojga. Oboje bez doświadczenia, odkrywaliśmy się i docieraliśmy nawzajem. W życiu codziennym dobrze się dogadywaliśmy. W łóżku jestem z tych co lubią dawać od siebie i zawsze stawiałem jej przyjemność na pierwszy miejscu. Sporo razem wypróbowaliśmy i na sporo się odważyła. Wydaję mi się że się że w tej kwestii rozumieliśmy się najlepiej i to mocno cementowało związek. Do 2021, dobrze wspominam tamte czasy. W międzyczasie ślub, decyzja której dziś stwierdzam, w ogóle nie przemyślałem. Presja, komentarze jej i rodziny zrobiły swoje „już tyle lat jesteśmy razem”, „trzeba się określić”, „już nie jesteś biednym studentem, stać Cię na pierścionek”, „jak to wygląda, tyle lat bez ślubu”. Muszę z przykrością stwierdzić, że dłużej zastanawiam się nad jakimkolwiek zakupem w Internecie niż zastanawiałem się wtedy nad ślubem.. 2021: Początek 2021 Covid i przeprowadzka do większego miasta i zmiana roboty, „żeby być bliżej rodziny”, „bo jak będą dzieci to żeby babcie mogły odwiedzić”, wiadomka. Temat dziecka pojawił się już przed przeprowadzką. Po przeprowadzce coraz bardziej na to naciskała. Z mojej strony przekaz był jasny, najpierw umowa na stałe w pracy, czyli rok musi zapierdalać i później możemy działać i temat ucinałem. Wydawało mi się że ta racjonalna postawa do niej trafiła i ostatecznie to zaakceptowała. Ale w międzyczasie jak się okazało zaczęło kwitnąć coś na boku. Nowe miasto, brak znajomości, nowa praca, w pracy u niej większość singli i singielek, koleżanka, też Polka – rozwiedziona, czytaj „witamy na zachodzie”. Jeszcze lockdown, to wszystko zaczęło jej mocno doskwierać. Zaczęła więcej czasu spędzać w biurzę, że niby projekty, dużo roboty. Wracała czasami późno wieczorem. A to jakieś tańce w lockdownie potajemnie, a to jakieś piwo integracyjne po pracy. Nie przeszkadzało mi to bo miała moje pełne zaufanie (głupi byłem). Zrobiłem jej swojego czasu jazdę że ja nawet nie wiem gdzie się ona szlaja i jak się jej coś stanie to nawet chuj wie gdzie jej szukać. Poskutkowało na chwilę. Romans: Cała historia toczyła się na przestrzeni kilku miesięcy, tyle czasu pozostawałem ślepy i zapatrzony w moją „jedyną”. Wkręcony w świat inwestycji i jednocześnie covida dużo czasu spędzałem przed laptopem i okazywałem jej mało zainteresowania w tym czasie. Libido na pewno spadło. Moja luba była na tyle perfidna, a ja na tyle głupi że nawet nie kasowała wiadomości na telefonie od swojego lowelasa. Jak się okazało był to 8 lat starszy, żonaty i bezdzietny kolega z pracy. Ze zdjęcia stwierdzam że zdecydowanie mniej atrakcyjny ode mnie, ogólnie fizycznie nic specjalnego. Sprawa wyszła na jaw, gdy w końcu coś mnie skłoniło spojrzeć w jej telefon. Całość rozwijała się stopniowo, skończyła się wiadomo czym i to nie raz. Romans przez duże R. Przy tym przyznała się do wszystkiego zdradzając przy tym wiele szczegółów, które do dziś ryją mi beret. Czy można tu mówić o nowej gałęzi? Gość miał żonę której podobno nie chciał zostawić. Myślę że moja nie miałby na tyle odwagi żeby mnie zostawić. Bo co ona powie rodzinie... Błagała o drugą szansę, a ja się ugiąłem i przy tym wziąłem cześć winy na siebie, że nie okazywałem jej tyle uczuć i uwagi co trzeba, że nie wspierałem jej w tym trudnym momencie. Schemat, naiwniak w chuj… Druga szansa: Po tym był niezły Roller Coster. Nastąpiło coś jakby mały miesiąc miodowy, każdy się starał i w ogóle jakby nic się nie stało i będziemy żyć długo i szczęśliwie. W przypływie miłości zaciążyła… a następnie poroniła w 11 tygodniu. Byłem zmieszany. Wmawiałem sobie że to faktycznie moje dziecko i ten romans się skończył. Dzisiaj stwierdzam że chyba wszechświat przemówił i dobrze że tą ciąże straciła. Szansa zmarnowana: I znów schemat, zaczęła wracać do niego (o ile w ogóle to przerwała), ale chyba tym razem bez seksu na pocieszenie. Czułem tą fałszywą energię od niej. Te same powody, bo byłem „zimny i nie okazywałem jej wsparcia jak poroniła”, a on ją rozumiał... Znów wpadła przez telefon, tym razem próbowała być bardziej ostrożna ale się nie udało. Powiedziałem jej wprost że to koniec, że chce rozwodu. Rozpacz z jej strony i skomlenie. Na drugi dzień rano spakowałem walizkę i pojechałem prosto z pracy do PL. Zajechałem do teściów, opowiedziałem im historię i ze łzami w oczach się z nimi pożegnałem, mówiąc „ z tego już nic nie będzie”. Szkoda mi ich było. Zawsze byli w porządku w stosunku do mnie, z teściem miałem lepszy kontakt jak z własnym ojcem. Lubili mnie za to że jestem zaradny, ogarnięty i że przy mnie ona się nie musi o nic martwić, bo ja wszystko ogarniałem. Czasami miałem wrażenie że nawet faworyzowali mnie ponad swoją córkę. Zamiast myśleć o sobie to się martwiłem czy to udźwigną. Chwilowe przebudzenie: W tym samym tygodniu pojechałem w góry i przeżyłem po raz pierwszy w życiu zajebisty urlop ze samym sobą. Dużo czasu do zastanowienia, wysiłek fizyczny, pokonywanie własnych barier, jakby samoocena +10. W międzyczasie ona przyjechała do moich rodziców z nadzieją że mnie tam zastanie… Przeprosiła moją matkę, która wyraziła nadzieje że może jeszcze nie wszystko stracone i się zejdziecie. „Taka miłość od liceum, każdy zazdrościł” hoho. Tak było… Przy tym mi w górach wnioski nasuwały mi się jednoznaczne: „na chuj mi ona, nie potrzebuje jej”. Ale wszystko się kiedyś kończy, tak jak mój urlop. A wrócić trzeba gdzieś było i pójść do roboty. Cóż, wróciłem i instynkt zwierzęcy wziął górę, zerżnąłem ja w kuchni, jak zwykłą ladacznicę. I tak zostałem… Wygoda, przywiązanie, tchórzostwo? A bo coś dobrego potrafi ugotować a i z kija trzeba spuścić a i jest się do kogo odezwać… Obecnie: Eh. No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień. Były lepsze i gorsze momenty. Ona się stara. Nawet robiła jakąś tam sesje z psychologiem żeby to przerobić. Ale we mnie coś umarło i stwierdzam że mam z każdym tygodniem coraz bardziej wyjebane. Zacząłem żyć dla siebie, sport, gitara, giełda, znalazłem lepszą pracę, generalnie głowa większość czasu zajęta. Nawet na urlop mi się z nią nie chce jechać. Rozmawiać też jakby nie było już o czym. Ona liczy że jeszcze może pomyślimy o dzieciach, że się uda. Powiedziałem jej w przypływie szczerości, że nie chce się wpierdolić w alimenty na całe życie i chyba żartuje. Ale żeby zostawić jakoś odwagi brakuje. Chyba po cichu liczę że sama będzie chciała odejść. Tylko czy to wszystko będzie takie proste? Na ten moment wydaje mi się że tracę z nią czas i te małżeństwo nic nie wnosi w moje życie, ot przywiązanie i sentyment do tego co było wcześniej. Powiedziałem jej to w wprost, że my wyrośliśmy z siebie, nie inspirujemy się nawzajem i oprócz wspólnego mieszkania i relacji w rodzinie nic nas nie łączy. Jeśli chodzi o sprawy formalne: · brak potomstwa, · brak kredytów · wynajęte mieszkanie, standard za granicą · każdy ma swoje konto na które wpływa wypłata + mamy wspólne na które przelewamy oboje 60% wypłaty z tego finansujemy wszystkie wspólne wydatki typu rachunki, zakupy, wyjazdy itp. · auto kupione przed ślubem na mnie i za moje pieniądze · inwestycje na giełdzie poczynione teoretycznie za moje pieniądze, ale no właśnie co moje to i jej? · materiał dowodowy w postaci historii czatów i screenów z rozmów z nim zebrany już wtedy i zabezpieczony · z resztą niczego się nie wypierała i nawet przed moją matką powiedziała prawdę Teoretycznie easy, ale jak to wygląda w praktyce jakby człowiek chciał się rozwieść? Z perspektywy czasu stwierdzam to co dla wielu na forum jest już oczywiste: · Nie ma sensu wiązać z się pierwszą dziewczyną tym bardziej w wieku 18 lat. Mam uczucie ze poświęciłem i jednocześnie zmarnowałem dla niej i tego związku całą młodość. · Stabilność która niby od pewnego wieku jest dla kobiet ważna przegrywa z potrzebą atencji. · Nie ma sensu brać dziewicy. Koledzy na forum mają rację, pizda będzie swędzić żeby spróbować innego bolca, choćbyś miał grzechotnika po kolana i nie wiadomo jakie sztuczki potrafił · Bycie nice guyem i stawienie interesu kobiety na pierwszym miejscu to strzelanie sobie w kolano i zamykanie się samemu w klatce. · Kłamanie w żywe oczy to dla kobiety żaden wyczyn, zdziwiłem się jak łatwo jej to przychodziło. · Trzeba myśleć przede wszystkim o sobie, za późno to pojąłem. Mam nadzieję, że dało się to czytać Panowie 😉 Żyjąc z nią wydawało mi się zawsze że takie rzeczy przydarzają się tylko innym parom - kubeł zimnej wody. Nie wiem co oczekuję po tym wątku. Trochę dla potomnych, a trochę sam chciałem to z siebie wyrzucić z myślą że znajdę tutaj siłę by się ostatecznie określić się co dalej. Pozdrawiam wszystkich braci samców!
  9. Andrew93

    Piona!

    Cześć wszystkim! Trafiłem na te forum stosunkowo niedawno szukając odpowiedzi na pytanie, co się odpierdala z tymi kobietami, czy może to ja nie nadążam za tym "postępem". 30 lat, od 12 Lat w LTR, 3 lata po ślubie...nuda. Po lekturze niektórych wątków w dziale "moja historia" i "rozstania, zdrady i prawo rozwodowe" uświadomiłem sobie że mój przypadek to niestety schemat i dużo czerwonych flag po prostu ignorowałem. To też skłoniło mnie do rejestracji na forum gdzie chciałbym podzielić się swoją historią i czerpać wiedzę i siłę na wyjście z matrixa. Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.