Skocz do zawartości

maria

Użytkownik
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    25.00 PLN 

Treść opublikowana przez maria

  1. Jasne, że liczba związków jest wyższa niż małżeństw, ale tego chyba nie da się policzyć tak łatwo. Związek dziś jest a jutro może go nie być, często jedna strona może traktować relację jak związek, a druga wcale nie. Czym innym jest wieloletni związek ze wspólnym mieszkaniem, a czasami nawet dziećmi, a czym innym spotykanie się 2 razy w tygodniu i wspólny wyjazd na wakacje. Jak chcesz to zdefiniować i policzyć? Czy dziewczyna, która idzie na randkę, czy nawet do łózka z facetem od razu jest z nim w związku? A przede wszystkim chodzi mi o to skąd w ogóle wzięto tę liczbę "650tys związków z cudzoziemcami w ostatnich latach". Wielokrotnie na tym forum jako jakiś oczywisty fakt mówione jest, że w PL brakuje miliona kobiet w wieku reprodukcyjnym i chciałabym po prostu dostać jakiś strzępek danych, z których to wynika. Szukałam, naprawdę i nic takiego nie znalazłam. Z tego co tu @Iceman84PL napisał, że 650tys jest w związkach z cudzoziemcami w PL, a 350tys rodzi dzieci cudzoziemcom za granicą wnioskuję, że z tych dwóch liczb bierze się ten brakujący milion. Dlatego proszę grzecznie o jakieś źródło tych informacji. Bo na razie to mi wygląda na twierdzenie, które nie ma żadnych podstaw, a z tego potem wysuwane są kolejne wnioski, niby logiczne, ale jeśli to pierwsze założenie jest fałszywe to cała reszta nie ma sensu. Z tego kto się po okolicy kręci, z historii od znajomych czy z widoku mieszanych par można co najwyżej wysnuć wniosek, że takie zjawisko występuje i ewentualnie że występuje częściej niż dajmy na to 10 lat temu (bo cudzoziemców w PL jest więcej). Ale jeśli mówimy o konkretnej liczbie takich związków i to tak ogromnej to skądś ta liczba musi się brać. Inaczej każdy może powiedzieć, że jest "milion mężczyzn bijących żony", "milion głodnych dzieci", "milion pijanych kierowców" itd Wszystkie te zjawiska występują, ale żeby mówić o skali i co więcej wyciągać na tej podstawie jakieś dalsze wnioski to trzeba mieć na to jakieś dane statystyczne. Chłopaki są tak samo wybredni jak dziewczyny tylko w inny sposób i może dlatego tego nie widzicie. 30 letnia singielka, młoda samotna mama, grubaska, dziewczyna z nieciekawego domu, z którego chce się wyrwać, bezrobotne - one nie będą wybredne, ale dla Panów to nie są kobiety tylko "odpady". Kobiety to tylko młode, szczupłe, bez nałogów, bez dzieci, bez tatuaży, z porządnej rodziny i najlepiej w miarę "świeże", czyli bez większej ilości ex-partnerów. Jeśli tak definiujemy kobietę to faktycznie jest ich zdecydowanie za mało dla wszystkich Panów, a one są wybredne, bo nie chcą niskich, grubych, bez ambicji, niezaradnych, skąpych, nudnych ani mieszkających z rodzicami. Jeśli kobiety to tylko te "świeże bułeczki" z krótką datą przydatności i każdy mężczyzna chce właśnie takie (zarówno 18latek jak i 45 latek po x związkach) to ich dla wszystkich nie wystarczy, a one będą wybierać. Ty masz dzieci jeśli wolno spytać? Sama rodziłam po 30 i mam 3 perfekcyjnie zdrowych dzieci. Mam znajome, które pierwsze dziecko urodziły ok 40 i też niczego tym dzieciom nie brakuje. Mam też znajomą, która w wieku 24 lat urodziła dziecko z wodogłowiem. Chore dziecko może urodzić się każdemu i w każdym wieku. To jest genetyczna ruletka. Ryzyko pewnych wad wzrasta z wiekiem (np. zespół Downa) ale inne choroby są od tego niezależne lub zależą od wielu innych czynników. W krajach gdzie nie ma szeroko dostępnej "współczesnej medycyny" takich chorych, zdeformowanych lub upośledzonych intelektualnie dzieci (i dorosłych) jest znacznie więcej. To widać gołym okiem. Polki w Niemczech, Uk, Szwecji, Francji rodzą więcej dzieci niż w Polsce, a Ty z tego wyciągasz wniosek, że aby zwiększyć dzietność należy uciąć socjal? Przecież to nie ma sensu! Tak, ludzie mają mniej dzieci lub wcale bo są bardziej wygodni niż byli kiedyś, ale zabierając im te "wygody" nie sprawisz, że nagle zaczną się rozmnażać. Wręcz przeciwni, jedyna droga to wg mnie ułatwianie życia rodzicom, tak aby ten trud im nieco zmniejszyć. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o system opieki nad małymi dziećmi, wsparcie psychologiczne, sprawniejszy dostęp do lekarzy (kiedyś np pielęgniarka i lekarz byli w szkołach, rodzice nie musieli brać urlopu i na każde szczepienie jechać z dzieckiem do przychodni, bo wszystkie szczepienia, bilanse odbywały się w szkole. Nawet dentysta przyjeżdżał i dwa razy w roku był przegląd uzębienia.)
  2. Przeczytałam całość, bardzo mi przykro że Cię taka historia spotkała. To niewiarygodne że można być takim pasożytem jak Twoja była żona... Mam nadzieję, że udało lub uda Ci się odzyskać mieszkanie lub jego równowartość. I że udało Ci się utrzymać dobry kontakt z córką.
  3. Szukam, szukam i nic takiego nie znajduję, co potwierdziłoby chociaż częściowo te twierdzenia i liczby. Bardzo, bardzo proszę, podaj chociaż jedno źródło, jedno badanie, które podaje takie statystyki. Cokolwiek. No jasne, Urzędy Stanu Cywilnego ukrywają liczbę zawieranych małżeństw i fakt, że są zawierane z obcokrajowcami. Nie wiem czy w te dane wierzysz, ale w ogóle wszystkich zawieranych małżeństw jest ok 200tys rocznie, więc jeśli weźmiemy ostatnie 10 lat to tych małżeństw w sumie zawarto plus minus 2 miliony. 650tys wg Ciebie z cudzoziemcami. Czyli co trzecie małżeństwo w Polsce w ostatniej dekadzie musiało być zawarte z cudzoziemcem! I to oczywiście pomijając małżeństwa Polaków z cudzoziemkami, bo mówimy tylko o kobietach. Serio? Naprawdę w to wierzysz?
  4. Co jest nie tak z tymi badaniami? Przeprowadzone przez CBOS, opublikowane na stronie Polskiej Agencji Prasowej... Nie wiem naprawdę jak można mieć tu jakieś zastrzeżenia... Masz jakieś lepsze źródła? Jaki wg Ciebie jest odsetek kobiet, które nie chcą rodzić dzieci? Zgodzę się, że jest wyższy niż np 30 lat temu i tak samo ilość dzieci jakie kobiety chciałyby mieć jest niższa niż kiedyś, ale to nie dotyczy tylko kobiet. W tym badaniu pytali też mężczyzn i oni tylko nieznacznie wyżej celowali z dziećmi. Po prostu jako społeczeństwa zachodnie jesteśmy coraz wygodniejsi, jednocześnie coraz wyższe oczekiwania stawia się rodzicom i oni sami coraz więcej od siebie wymagają względem własnych dzieci, więc logiczne jest że mierzymy w mniejszą ilość dzieci niż kiedyś. I znowu nazywasz prawdą to, co Tobie się wydaje choć nie masz żadnych danych, które by to potwierdziły. Pytanie o źródło, dane nazywasz czepianiem się i zaklinaniem rzeczywistości. To nie jest rozmowa na argumenty... Kiedyś rozmawiałam z jednym Panem, który twierdził, że prawie nikt w PL nie dożywa do emerytury i że średnia dożywanego wieku to ok 55 lat. Dane GUS itp wykpił prychnięciem tak jak Ty. Gdy go pytałam skąd w takim razie wysnuł wniosek o tych 55 latach średniej długości życia to powiedział, że był ostatnio na spacerze na cmentarzu i sobie patrzył na grobu na to ile ludzie żyli lat. I było bardzo dużo młodych 40-50 latków. Twoje argumenty łącznie z tymi filmikami z YT są dla mnie tej samej jakości co ten jego spacer po cmentarzu. W tym że sobie marzą czy czytają "Arabską księżniczkę" nie widzę nic strasznego. Zawsze ludzi kręciła egzotyka, a raczej wyobrażenie o niej. Mogę mieć fantazje o drwalu z brodą, ale o arabskim księciu już nie? To nie znaczy że chciałabym żyć na górskim pustkowiu w drewnianym domu z drwalem ani w haremie u Arabskiego Szejka. Czy w ogóle kobiety wg Ciebie nie powinny fantazjować? Nie mam takiego mniemania o Polakach jakie próbujesz włożyć w moje usta. I tak, mam nadzieję, że będzie u boku @Adri w ostatnim poście podała statystyki z 2021r dotyczące małżeństw z obcokrajowcami. Nie wiem jak z tego ma wyjść 650tys, ale jeśli masz jakieś inne dane na ten temat to podaj proszę źródło. Mieszkam w Warszawie, a dokładnie pod Warszawą. W mojej okolicy jest spora społeczność Hindusów i Wietnamczyków. I zdecydowanie najczęstszym widokiem są pary jednorodne, czyli Polak z Polką, Hindus z Hinduską, Wietnamczyk z Wietnamką.
  5. Dokładnie. Też uważam, że jeśli nie ma dzieci to mieszkanie powinien opuścić ten kto nie jest właścicielem. We własnym domu mogę sobie być kim chcę i jeśli komuś nie pasuje to nie musi ze mną/u mnie mieszkać. Powinien być najwyżej jakiś zakaz zbliżania czy kontaktu jeśli faktycznie występowanie przemocy jest wysoce prawdopodobne. Trudniej jeśli mieszkanie jest wspólne albo właśnie są dzieci. Przy dzieciach najtrudniej. Ja jestem zdania, że dobro dzieci przede wszystkim i byłabym gotowa odbierać mieszkania na rzecz dzieci, ale z drugiej strony też łatwo można sobie wyobrazić nadużywanie takiego prawa. Największym problem pierwotnym tutaj jest wg mnie ignorancja prawna naszego społeczeństwa, a przede wszystkim niestety kobiet właśnie. Nie potrafię zrozumieć jak można w wieku np 40 lat żyć w mieszkaniu faceta, który nawet nie jest mężem, a najlepiej jeszcze mieć dzieci i zero środków na odseparowanie się... Zakładając że taki facet jest przemocowy to przecież to też się nie dzieje z dnia na dzień i nawet jeśli na początku był aniołem to jakaś lampka się zapala w którymś momencie i można chyba się jakoś przygotować na ewentualne rozstanie.... Nie popieram takiej bezradności życiowej, a nawet ją potępiam i byłabym skłonna przyznać, że "sama się w to wpakowałaś to sobie sama teraz radź", ale dla mnie argumentem ostatecznym są dzieci i ich bezpieczeństwo/dobrostan. W ogóle ta ustawa może powinna po prostu dotyczyć przemocy wobec dzieci bardziej a mniej między dorosłymi partnerami... Dobra, chyba też trochę mięknę w sprawie tej ustawy...
  6. @Kiroviets, "nie wiem", "przypuszczam" i "trudno mi uwierzyć" to są słowa, które stosuję gdy przedstawiam swoje poglądy, przypuszczenia, a nie fakty. Jakie są fakty tego nie wiemy, bo jak rozumiem nikt z Was tutaj nie dysponuje statystykami na ten temat. Zawsze można uzasadnić brak statystyk faktem, że ktoś je ukrywa, a statystyki, które nie potwierdzają założonej tezy (np te o tylko 3 nakazach opuszczenia mieszkania uchylonych przez sąd na 7800 przypadków) uznać za niewiarygodne lub w jakiś inny sposób uzasadnić (np stronniczością sądów). Ale to wciąż nie jest fakt, wiedza a jedynie jakaś hipoteza, przypuszczenie, które wymaga potwierdzenia aby mogło zostać uznane za prawdziwe. To, że Panowie - piewcy teorii o bezużyteczności, roszczeniowości i wrodzonej podłości kobiet nie używają przed swoimi przemyśleniami słów takich jak "Moim zdaniem", "Uważam że", "W moim przypadku" itp nie sprawia że ich twierdzenia są dzięki temu bardziej prawdziwe. Przykład przedstawienia jako faktu czegoś co w żadnym stopniu nim nie jest na podstawie pierwszego zdania z tego tematu : * https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1598069%2Cbadanie-kobiety-czesciej-niz-mezczyzni-nie-chca-miec-dzieci.html z badania w 2023r w ogóle dzieci nie chce mieć 10% kobiet do 40 rż. PIsanie zatem że "Kobiety nie chcą rodzić dzieci" jest co najmniej mocnym nadużyciem ** sformułowanie "zwłaszcza białym mężczyznom" sugeruje, że kobiety jeśli już rodzą to częściej ojcami są mężczyżni ciemnoskórzy. Jakieś dane są na potwierdzenie tej tezy? Czy wystarczy w przeciągu tygodnia zobaczyć jedną mieszaną parę na ulicy aby wysnuć taki wniosek? *** ten fragment o szejkach, których sprowadzi obecna władza to ciężko nawet komentować, bo mamy tu jakieś pomieszanie z poplątaniem. Polki czekają na arabskich książąt i szejków tzn co? nie wiążą się z Polakami, bo czekają na szejków? Jaki to jest odsetek kobiet? Bo przedstawione jest jakby to był jakiś powszechny trend. Ile kobiet z rynku zabrali Polakom Arabscy Szejkowie? Rozumiem, że obecna władza wg autora nie sprowadzi szejków (choć tak wynika z treści zdania) tylko jakąś inną, "gorszą" egzotykę, która będzie siedzieć na socjalu za nasze pieniądze. Ale nie wiem co te kobiety, które czekają na Szejków mają z tym wspólnego? Chyba że wg autora arabski książę i syryjski uchodźca to jedno i to samo w oczach kobiet. Jeśli tak to też warto podać jakieś dane. *** opinia, ocena, zero faktów czy danych, bo to nawet nie jest hipoteza, czyli coś co da się jakoś zbadać i udowodnić.
  7. Jeśli to prawda, a wierzę, że tak to to jest największa patologia nic innego. Bo prawo, że w przypadku przemocy (i mam tu na myśli przede wszystkim dzieci) sprawca powinien być eksmitowany to nie mam żadnych wątpliwości. Co innego jeśli jest to para bezdzietna, wtedy już bym się zastanawiała bardziej. Jeśli lokum jest 100% jego to chyba jednak Pani powinna się wyprowadzić, ewentualnie jak nie ma gdzie to opieka społeczna powinna zapewnić jakieś lokum/ośrodek tymczasowy. Jeśli mieszkanie jest wspólne to tak, sprawca powinien być eksmitowany przynajmniej do czasu podjęcia jakiś konkretnych działań naprawczych (mediacje, terapia, trzeźwość etc). Ale jeśli skutki są tak poważne to i nieprawdziwe oskarżenia powinny być traktowane poważnie i surowo. Trudno mi uwierzyć, że można ot tak próbować pozbawić kogoś jego własności , naopowiadać bzdur bez pokrycia i nie ponieść żadnych konsekwencji ze względu na znikomą szkodliwość czynu... Przecież to jest jak kradzież, a nawet gorzej bo jeszcze połączona z utratą dobrego imienia przez okradzionego. Czy coś takiego też nie jest karane? Przecież na planowanie zabójstwa jest paragraf... Bardzo mi przykro i współczuję Ci, że Cię coś takiego spotkało ze strony bliskiej kiedyś osoby. Jednak milcząc i nie składając pozwów, nie dążąc do ukarania za takie postępowanie wobec Ciebie dołączasz do tej niewidzialnej grupy milczących. Nawet gdybyś miał nic nie zyskać w sądzie to zostałby ślad. A dopóki będziecie niewidzialni nic się niestety nie zmieni, bo statystyki, media, społeczeństwo WAS NIE WIDZI. A w tym artykule z linku z tvn24 jest nawet napisane: Nieprawdą jest też informacja w "instrukcji", że nawet jeśli zgłoszenie o przemocy się nie potwierdzi i nakaz straci ważność po 14 dniach, to zgłaszający nie poniesie konsekwencji. W ustawie zapisano bowiem, że "osobę zgłaszającą przemoc w rodzinie przesłuchuje się w charakterze świadka, po pouczeniu o treści art. 233 Kodeksu karnego, na okoliczności wskazane w zgłoszeniu". Zuzanna Ganczewska tłumaczy: "Przepis ten stanowi o przestępstwie fałszywych zeznań, a jeśli po takim pouczeniu osoba zgłaszająca podałaby niezgodne z prawdą informacje, naraża się na odpowiedzialność karną". Za składanie fałszywych zeznań grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat. A także: W sierpniu tego roku Ministerstwo Sprawiedliwości podało, że do 1 lipca 2023 wydano łącznie 10,1 tys. nakazów opuszczenia mieszkania i zakazów zbliżania się do mieszkania. Natomiast z danych, które w maju przesłała nam Komenda Główna Policji oraz z informacji resortu sprawiedliwości wynika, że do końca 2022 roku na 7,8 tys. decyzji o nakazie opuszczenia mieszkania tylko trzy zażalenia skutkowały uchyleniem przez sąd nakazu lub zakazu. Pokazuje to, że instrumenty stworzone w ustawie antyprzemocowej nie są wykorzystywane bezpodstawnie @Lalka Cały czas myślę o tym, co wczoraj napisałaś, że 99% kobiet stosuje przemoc i znęca się nad mężczyznami w związku... I trzy razy podkreśliłąś, że regularnie... Myślę, że nasze poglądy są jednak w 99% kształtowane przez własne doświadczenia. Ja nigdy przemocy nie doświadczyłam ani nawet za bardzo nie widziałam chyba (poza może jakąś formą przemocy słownej w szkole), więc jedyne dane na których mogę się opierać to statystyki i doniesienia medialne. Ewentualnie "plotki" z koleżankami czy rodziną. Jeśli Ty piszesz o 99% kobiet znęcających się nad mężami i to regularnie to myślę, że musisz mieć jakieś tego typu doświadczenia, bo z takim twierdzeniem to już nawet nie ma jak dyskutować... 99%, czyli w praktyce każda... To jaką definicje przemocy trzeba zastosować, żeby wyciągnąć takie wnioski? Czy wtedy nie okaże się że w ogóle 99% ludzi stosuje przemoc wobec każdej napotkanej osoby? Liść w twarz jest przemocą bez dwóch zdań, ale ja nigdy nikogo nie uderzyłam ani z liścia ani w żaden inny sposób. Mnie też zresztą nikt nigdy nie uderzył. Jeśłi chodzi o przemoc fizyczną to w ogóle przecież w zdecydowanej większości przypadków mężczyzna w związku jest silniejszy zatem próba wchodzenia w fizyczny spór z mężczyzną wydaje się raczej idiotyczna. Przypuszczam , że zdecydowanie częściej kobiety mogą stosować przemoc psychiczną bo nie da się ukryć że mamy na tym polu naturalną przewagę tak jak mężczyźni w sferze fizycznej. Ale i tak 99%? Nie ma takiej opcji. Jaka jest to faktycznie skala - nie wiem. Też bardzo dużo zależałoby od definicji tej przemocy, co jest przemocą a co nie. Jeśli tak jak piszesz za przemoc uznamy np foch czy ciche dni to okaże się że 100% ludzi jest przemocowcami (btw. znam mężczyzn, którzy strzelają fochy znacznie częściej niż kobiety).
  8. Nie, zupełnie nie miałam na myśli Twojej historii. To raczej luźny zlepek wszystkiego co czytałam w świeżakowni, a jedyna konkretna sytuacja jaką miałam na myśli to jak któryś z Panów umówił się z dziewczyną że do niej przyjedzie czy że pojadą gdzieś razem na jej urodzinowy weekend, po czym tuż przed zadzwonił że jednak nie przyjedzie bo mu się auto zepsuło. Dziewczyna zrobiła aferę, a on za to ukarał ją tym, że nie przyjechał na Święta, które mieli spędzić razem z jej rodziną. Werdykt - dziewczyna jest zaburzona, bo powinna zrozumieć że auto się może popsuć, a robienie dramy to brak szacunku. I bardzo słusznie. Akurat szacunku i zaangażowania powinno się wymagać w każdej relacji i każdy ma do tego prawo bez względu na smv. Jeśli ona nie była zaangażowana to bardzo dobrze zrobiłeś kończąc znajomość.
  9. Może jednak nie o wygląd tu chodzi, tylko np o to, że ten koleś jest uśmiechnięty, pogodny, najpewniej pozytywnie nastawiony do życia i ludzi? Taka rewolucyjna myśl 😉 Ale to próbowała czy udało jej się? Bo to jest różnica spora...
  10. Oprócz rozdmuchanych oczekiwań takie kobiety mają przede wszystkim zawiedzione nadzieje i podobnie jak większość tutaj do związku będzie już podchodzić na zasadzie ograniczonego zaufania i bilansu zysków i strat. To co wcześniej pisał @Brat Przemysław,że "tak się zakochują młode kobiety" tak naprawdę nie ma za wiele wspólnego z wiekiem tylko właśnie z zaufaniem i nadzieją. Każdy jest w stanie dużo z siebie dać, ale jak dostanie nożem w serce to za drugim razem już się tak nie będzie ofiarnie zachowywał. Nie! Większość tych odpowiedzialnych, wspierających mężów siedzi sobie teraz w pracy, a po pracy wróci do domu, do rodziny i będzie prowadzić normalne życie, pobawi się z dzieckiem, bzyknie żonę i pójdzie spać. To, że jest jakieś skupisko takich oszukanych czy "wyślizganych" dobrych mężów (zakładając że faktycznie byli tacy dobrzy) to nie znaczy, że większość tak ma. Litości @Kiroviets, nie buduj sobie obrazu świata na podstawie jakiejś jednej specyficznej dość grupy.
  11. Ja mogę z pełnym przekonaniem napisać TAK SIĘ NIE GODZI! Ale i tak po prostu nie wierzę, że coś takiego jest możliwe, raczej traktuję to jak scenariusz sci-fi, który ktoś ułożył z jakiś warunków brzegowych jakiś proponowanych skrajnych przepisów. Rozumiem, że chodzi o trend i tu mogę się zgodzić, że nawet w moim kobiecym, lekko feministycznym światopoglądzie to idzie za daleko (np te wielkie afery o klepnięcie w tyłek czy jakąś aluzję 20 lat temu), a w niektórych sferach za wolno (np równouprawnienie ojców w opiece nad dziećmi po rozstaniu rodziców), jednak te historie o facecie, którego po godzinie kobieta może wyrzucić z własnego domu to jest po prostu bajka. Nie znam ani jednego przypadku, nawet ze słyszenia, żeby kobiecie udało się wyrzucić z domu nawet ewidentnego tyrana i przemocowca. Znam za to wiele historii (ze słyszenia, w moim otoczeniu takich też nie ma), że kobieta z dziećmi wyprowadza się od przemocowego faceta do rodziców czy do siostry. Nie znam ani jednego przypadku gdzie po rozwodzie kobieta dostałaby jakąś znaczną część majątku, który był "jego", znam za to historię gdzie po rozwodzie kobieta (z dzieckiem) nie dostała nawet małej części wartości wspólnego domu, bo działka była jego sprzed małżeństwa. Znam też 3 sytuacje z bliska gdzie kobiety pod wpływem szatażu zgodziły się przed rozwodem podpisać bardzo niekorzystne dla nich podziały majątku i rozdzielność majątkową, po to tylko aby ten rozwód przebiegł w miarę spokojnie. Znam wiele przypadków gdzie ojcowie mają zasądzone po 500zł alimentów a i tak chodzą i opowiadają jak to była żona za jego pieniądze utrzymuje siebie i swoich 100 kochanków, a dziecko w za małych butach chodzi. Bo przecież on "za 500zł to by 3 pary butów dziecku kupił".
  12. Też mnie mama do pracy zabierała nie raz kiedy przedszkole/szkoła było zamknięte i nie było co ze mną zrobić. Nikt się nie krzywił ani nawet nie dziwił. Aż mi się łezka zakręciła na te wspomnienia Dzisiaj coś takiego by nie przeszło, bo tak jak mówisz ale też inaczej wygląda praca i dziś są firmy gdzie można przychodzić z psem, ale z dzieckiem jeszcze nie widziałam. Dziś liczy się wydajność i bycie w pełnej gotowości, a z dzieckiem u boku to nie za bardzo się da. No i dochodzimy do sedna - kiedyś po prostu "dzieci były inne", a dokładniej inaczej się do nich podchodziło. Dziś rodzic, a szczególności matka dba o wszechstronny rozwój swojego dziecka, o to aby każdy dzień był spędzony kreatywnie, aby każdy posiłek był zbilansowany, aby każda zabawka była edukacyjna, aby każdy talent był rozwijany i aby w każdym momencie dziecko czuło się kochane, akceptowane, wysłuchane etc. To naprawdę wymaga bardzo dużo wysiłku, a przede wszystkim zaangażowania. Trochę na pewno, tak jak @Adri napisała, zagraniczne wakacje 2 razy w roku i nowe auto co kilka lat to już jest standard i bardzo ciężko z tego zejść. Ja sama przeżywam obecnie trudną walkę ze sobą, bo dociera do mnie że przy 5os rodzinie, kredycie i prywatnych przedszkolach krótkie wakacje nad Bałtykiem i kilka dni w Tatrach zimą to jest maks na co nas stać mimo że oboje zarabiamy naprawdę dobrze. Rozumiem to, ale i tak mnie skręca, bo od 6 lat nie byłam za granicą, a całe życie przed dziećmi jeździłam po świecie, a jak miałam gorszy tydzień w pracy to na weekend leciałam z koleżanką do Londynu/Mediolanu/Paryża. Nie obwiniam o to męża, bo oboje podjęliśmy takie decyzje, ale jasne, że jak planujemy te jedne wakacje w roku i on co chwila pyta "a gdzie będzie taniej?", "a czy musimy na 2 tyg? nie możemy na tydzień?" itp to się robi drama. Z tego jest tak samo trudno zrezygnować jak z tej przysłowiowej siłowni i wyjść z kolegami. Kiedyś może tego nie było, bo ludzie nie mieli tak bujnego, ciekawego i kosztownego życia przed założeniem rodziny więc tak bardzo nie musieli potem z niego rezygnować. I to jest piękne podsumowanie Mój tata mi mówił wielokrotnie "mężczyzna najbardziej sobie ceni w domu święty spokój" I mój mąż jak go pytam "co mogę zrobić żeby Ci sprawić przyjemność, żeby Ci było lepiej?" to mi mówi coś w stylu "zabierz dzieci w sobotę i jedźcie gdzieś na cały dzień" czy coś w tym stylu. No więc zabieram i jadę, ale nie ukrywam że jest to przykre, że dla męża/ojca największą przyjemnością jest jak rodziny nie ma... Chyba nie umiemy tego przyjąć, bo tego nie rozumiemy faktycznie. A do samych wymagań to tak by było najpiękniej i najlepiej, żeby żadna strona w związku nie miała wymagań ani oczekiwań, jedynie wdzięczność za to co dostaje. Bo zawsze coś się jednak dostaje i warto być za to wdzięcznym. Ale to trudna sztuka się tego nauczyć.
  13. Ja jestem już spełniona jako kobieta, także w tym życiu już raczej żaden mężczyzna poza moim mężem mi do szczęścia nie jest potrzebny. Także interesu mojego tu nie ma żadnego. Mi jest ich i całego tego pokolenia i w ogóle przyszłości takiego społeczeństwa samotnych jednostek po prostu żal.
  14. Tak, pewnie istnieją, ale pytanie jest o skalę. Ilu faktycznie mężczyzn straciło domy w wyniku pomówienia (czyli oskarżenia, które okazało się być fałszywe)? Jeśli na tej podstawie wyciąga się wnioski, że nie warto wchodzić w związki to pytanie o skalę jest jak najbardziej zasadne. Da się policzyć mniej więcej ilu mężczyzn jest zadowolonych ze swojej rodziny i wyborów i obstawiam, że jest ich nieporównywalnie więcej. To jak mówić dziewczynom, że pod żadnym pozorem nie należy umawiać się z chłopakami, bo w zeszłym roku jedna została zgwałcona i zabita.
  15. Ogólnie relacje są dla wszystkich. Człowiek to zwierzę stadne, samotność nas niszczy. A to, że mężczyźni łączą się z kobietami w pary i zakładają rodziny jest podstawą naszej (i nie tylko) cywilizacji. Zawsze byli ludzie, którym coś się nie udało na tym polu, ale chyba nigdy wcześniej nie było tylu kobiet i mężczyzn, którzy dobrowolnie, w młodym wieku by z tego rezygnowali. Really? Ile znasz realnych przypadków wśród Twoich znajomych/rodziny gdzie coś takiego się wydarzyło? Ja nigdy o czymś takim nie słyszałam, a ludzie dookoła spotykają się, rozstają, uprawiają sex. To jest właśnie takie straszenie, o którym pisałam. Ale @Kiroviets ludzie naprawdę się kochają i są lojalni i szczęśliwi w parach. Nie wszyscy, ale sporo. To że nie każdy związek jest dobry i nie każda kobieta dobra to nie znaczy, że wszystkie są jędzami.
  16. Tak, wiem to i po części rozumiem. Tzn rozumiem takie osoby jak Ty czy inni userzy "po przejściach", którzy swoje przeszli, sparzyli się, wyciągnęli wnioski i w związku z tym mają ograniczone zaufanie do kobiet czy nawet nas już nie chce widzieć w swoim życiu wcale. Ale to czego nie mogę przetrawić to takie obrzydzanie relacji/związków młodym i niedoświadczonym chłopakom, z których wielu ma problem z nawiązywaniem relacji w ogóle i nawet "słaby" związek ze "słabą" dziewczyną byłby dla nich jakimś doświadczeniem, a tu dowiadują się tylko że nie warto i lepiej iść na siłownię. Smuci mnie to bardzo...
  17. Tu się nie zgodzę. Już przed wojną mija prababcia chodziła do pracy w fabryce. Moja babcia później też. Moja mama pracowała całe życie. Mama i babka mojego męża tak samo. Na wsi pracowało się w polu, a w mieście w fabrykach i przetwórniach różnego rodzaju. Takich rodzin gdzie kobiety nie pracowały i mężczyzna sam utrzymywał rodzinę zawsze było bardzo niewiele i tylko w wyższych sferach. I nie dlatego one pracowały że miały jakieś feministyczne poglądy tylko dlatego żeby starczyło do pierwszego. Nie wspominając już nawet o tym na jakim poziomie ludzie żyli 100/50 czy nawet 30 lat temu. Też nie było wcale standardem że ludzie w wieku 20 czy 30 lat mieli własne mieszkania czy domy, bo to kolejny mit, że dziś jest trudniej o mieszkanie niż kiedyś.
  18. Tu zależy czy pytasz o to co znam i widzę w otoczającej mnie rzeczywistości czy o to jaki obraz wyłania się z dyskusji na tym forum. Bo wydaje mi się, że przeciętny "polski mężczyzna" celuje i ma wymagania adekwatne do swoich możliwości, natomiast tutaj Panowie celują tylko w Himalajki, mimo że sami do tych mitycznych czadów nie należą. Ile razy w świeżakowni pisał jakiś młody chłopak, często z fobią społeczną lub co najmniej z bardzo słabymi skillami społecznymi, co sam przyznawał, nie mający wielu kontaktów z kobietami lub wcale, samotnik domator i pisze że poznał fajną dziewczynę, ona chce się z nim spotykać, ale coś tam np. ma 30 lat/pali papierosy/leczy się na depresję/zrobiła scenę jak on nie przyjechał choć obiecał. Wystarczy jedna z tych rzeczy i wchodzi cała strona "olej ją, ona jest uszkodzona, nie zasługuje na Ciebie itp". No sorry, ale jeśli chce się mieć perfekcyjną kobietę bez wad to samemu też trzeba takim być, tak to działa niestety. I tak samo jak brzydka dziewczyna może spędzić życie marząc o przystojnym i bogatym celebrycie, utyskując że wszyscy mężczyżni chcą modelek, a nie zauważyć 10 zwykłych gości którzy byliby zainteresowani tak samo jest tutaj. Jeśli samemu nie jest się top to się nie szuka w top lidze.
  19. Ja żyję w Warszawie i też nie znam żadnej mieszanej pary, gdzie mężczyzna byłby cudzoziemcem. Znam natomiast jedno małżeństwo z Ukrainką i jedno z kobietą z innego słowiańskiego kraju.
  20. Gatunek zdecydowanie nie, ludzi na ziemi jest coraz więcej i ten trend się utrzymuje. To tylko biały człowiek się "kurczy" i robi miejsce dla innych ras.
  21. 28 akapitów w pierwszym poście, ale Panowie w większości zrozumieli tylko "90kg". Naprodukowali kilka stron z radami jak schudnąć i uznali że temat jest wyczerpany, teraz oczekują Twojego rozliczenia się z wykonania ich zaleceń.
  22. No tak, to na plus dla słodyczy Ale chodzi mi o mechanizm, bo myślę że jest taki sam, czyli tłumienie emocji i dostarczanie chwilowej przyjemności. W tym sensie wydaje mi się że równie trudno odstawić alkohol jak i obżarstwo. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
  23. Nie mam statystyk, bo pewnie nie istnieją, ale na swoim własnym przykładzie mogę z całą pewnością powiedzieć, że za czas po urodzeniu dzieci, szczególnie pierwszego dziecka będę mojemu mężowi wdzięczna do końca życia i ma za to mój wielki szacunek, miłość i lojalność. Znam też inne małżeństwa z dziećmi małymi i większymi i jest to dla mnie widoczna prawidłowość, że te w których ojciec był rodzicem na równi z matką tam układa się dobrze, a tam gdzie ojciec był nieobecny, "wymagał" od żony tego czy owego sam prowadząc życie jak przed dzieckiem tam małżeństwo się rozpadło. I pomijając już kwestię czyja to "wina", bo to wg mnie mało ważne - po prostu jeśli życie jednej osoby w związku dramatycznie się zmienia i ogranicza, a druga żyje i ma oczekiwania jakby wszystko było jak wcześniej to porozumienie między partnerami jest bardzo trudne. Bo żyją w innych rzeczywistościach. Możesz rozwinąć tę myśl i napisać jakie są różnice? Bo to ciekawe bardzo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.