Bracia,
Jestem w szczęśliwym związku, kilka lat po ślubie. Jednak... coraz częściej odwiedzają mnie myśli o spróbowaniu z inną kobietą, tu zaznaczę że chodzi o sex, nie wchodzenie w jakąkolwiek relację. Do tej pory miałem w swoim życiu tylko jedną partnerkę sexualną, czyli moją aktualną żonę. Kocham ją, mamy dziecko. Jestem z nią szczęśliwy. Ale ta chęć spróbowania sexu z innną mnie dojeżdża. Radzę sobie oglądaniem pornoli i waleniem konia, ale to mnie niszczy - ile można?
Przed ślubem, mieliśmy z żoną gorsze i lepsze chwile. Mieliśmy ok. pół roku przerwy w czasach studenckich, jeszce ok. miesiąc mieszkaliśmy w tym czasie razem (kwestie ekonomiczne), ale razem nie byliśmy. Wiem, że w tym czasie umawiała się z innym i przespała się z jednym gościem. Po ok. miesiącu mieszkaliśmy już osobno. Ja w tym czasie "wolnego czasu" nie potrafiłem jeszcze z kimś się umawiać, oglądałem tylko pornole. Krótkie flirty, raczej miałem doła, przezyłem to dość emocjonalnie. Po tych kilku wolnych miesiącach, znowu zaczęliśmy się spotykać i jesteśmy razem aż do dziś. Teraz mam taką rozkminę, że moja żona dobrze zrobiła próbując innego (lub innych) facetów. Ja tego nie zrobiłem, żałuję, bo nie mam porównania. Jest mi naprawdę z żoną dobrze, tworzymy fajną rodzinę, dogadujemy się, jest super babką.
Panowie mam dylemat - nie chcę stracić rodziny, nie chcę stracić żony, ale z drugiej strony dojeżdzam siebie i chodzę taki zamulony, oglądam pornole pokryjomu w łazience (swoją drogą chyba zbyt często). Wkurwia mnie to, odnoszę wrażenie, że idąc do pani divy, ruchając, ulży mi, zobaczę jak to jest z inną. Pewnie nie jestem pierwszy, który ma takie wyzwanie, ale potrzebuję Waszej porady. Co robić?