Właśnie obejrzałem reportaż w TV o jakiejś fundacji, która zajmuje się dożywianiem dzieci w szkołach. Ogólnie jestem raczej twardziel, ale takie rzeczy mnie wzruszają. Żeby to obywatele a nie państwo troszczyli się o ludzi, którzy mają mniej? Z jednej strony zastanowienie: dlaczego kobieta, która nie ma środków robi sobie 5 czy 6 dziecko i skazuje je na takie życie. Przecież jak dorośnie będzie miało psychikę zrytą na maksa, bo bieda i poczucie niższości niszczy. Ja właśnie dlatego nie zdecydowałem się na założenie rodziny. Jednak państwo powinno w takim przypadku zapewnić jakieś minimum, jedzenie, schludne branie, szkołę i.t.p. Widze, że wszystko idzie w kierunku ogłupienia i upodlenia ludzi, żeby się w przyszłości nie zbuntowali i całowali rękę cwaniaka za możliwość pracy na kasie w markecie, albo zapieprzania w jakimś magazynie za minimum. Nie zdają sobie sprawy ile z tego minimum dostaną na starość emerytury.