Jestem sobie z pewną panną trzeci rok. Jej rodzice się rozeszli kiedy miała 12 lat, zaś jej tata pierdolnął wszystko i wyjechał w Bieszczady. Z tym, że jego Bieszczady są za wielką wodą. Od dwóch lat jestem na tyle poważną częścią życia, że zostaję zapraszany na taki spęd i spędzam tam dwa miesiące. Wkurza mnie niemiłosiernie fakt, że kiedy córusia znajduje się przy tatusiu jebie fochem na lewo i prawo. W Polsce mieszkamy razem i każdy Jej przejaw nieuzasadnionej histerii duszę w zarodku (szlochanie jak powalona bo szklanka z IKEI się potrzaskała). Natomiast przy tate wali fochami na lewo i prawo i nikt z tym nic nie robi. Moje próby interwencji spotykały się z ostracyzmem ze strony rodziciela, który sam jest typem białego rycerza, ale nie tylko dla swoich córek. Obawiam się, że takie przeboje psują to co przez pozostałą część roku staram się z niej wybijać. Macie może pomysł jak rozwiązać ten problem? Dziewczyna jak się nią dobrze pokieruje to głupia nie jest. Ale nie można jej zbytnio puszczać w samopas - bo. A co ja Wam będę tłumaczył.