Skocz do zawartości

Mayki

Użytkownik
  • Postów

    211
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mayki

  1. Nigdy nie wracaj do kobiety, która cię zostawiła. Chciała znaleźć kogoś lepszego, ale jej nie wyszło.
  2. Kiedyś przeczytałem, że miłość od strony technicznej to wdzięczność. Im więcej dajesz kobiecie (emocji, pieniędzy, wolności) tym bardziej cię "kocha". Jak dajesz ich mniej (stracisz pracę, staniesz się przewidywalny) to ona przestaje cię kochać i mówi "coś się wypaliło". To trochę jak w biznesie - jak znajdziesz pracodawcę, który bardzo słono ci płaci, to nawet nie myślisz o zmianie pracy, tylko kurczowo się go trzymasz. Bo on ci dużo daje. Kobiety tego nie rozumieją i naiwnie wierzą, że istnieje bezinteresowna miłość. Dlatego wymagają, by mężczyzna się o nie starał, ale nie oczekiwał nic w zamian, bo pada wtedy oskarżenie "robisz to, bo mnie kochasz, czy dlatego, że chcesz nagrodę". I później moja kuzynka pisze mi, że chciałaby poznać mężczyznę, który pokocha ją ot tak po prostu, za nic. A to tak nie działa. Czysty biznes. Ja daję tobie, w zamian ty dajesz mi. Wszystkie relacje interpersonalne opierają się na interesie - poczynając od unii, kolaboracji, zrzeszeń, koncernów, a kończąc na koleżeństwie, przyjaźni i miłości. Przyjaźnimy się z kimś tylko dlatego, że ta osoba coś nam daje - pewność pomocy w razie potrzeby, swoje towarzystwo, możliwość wyżalenia się, doradzenia. Jak przyjaciel nas olewa - przestaje być przyjacielem. Bo nic nam nie daje, więc przestaje się nam to opłacać. Tak samo z koleżeństwem - najbardziej lubi się tych, co dużo pomagają lub są weseli (dają nam pozytywny humor, a to jest przyjemne). Zamkniętych w sobie małomównych smutasów nikt nie lubi, bo oni nic nie dają - ani nie rozbawią, ani nie doradzą, ani nie pomogą. Czysty biznes. Mozna zaryzykować stwierdzenie, że kłótnie z kobietą i w ogóle początkowy okres są trochę jak negocjacje w biznesie - każdy stara się ugryźć jak największy kawałek tortu, jak najwięcej zyskać przy jak najmniejszym koszcie. Kobieta sprawdza, jak dużo będzie musiała zrobić, by otrzymać od mężczyzny to, co ona chce. Dlatego jak facet jest nieugięty, surowy, stanowczy, jest badboyem, dziewczyna nie ma wyjścia - musi się starać cały czas i nadskakiwać, bo inaczej nic nie dostanie, a on pójdzie z całym swoim inwentarzem do innej. Jak facet miękka faja, kobieta widzi, że nie musi się starać, seks raz na 3 miesiące styknie, nie trzeba się malować, chudnąć też nie ma po co, bo misiek wszystko akceptuje na umowie jak leci (kocham cię mimo wszystko). A tym "mimo wszystko" jest - nie jestem sam, kumple się ze mnie nie śmieją, no i mam chociaż seks. Dlatego takimi kluchami są najczęściej faceci z bardzo niskim poczuciem wartości, którzy chcą tylko być z kobietą, za wszelką cenę, byle ją mieć i mieć spokój u rodziny, oni wszystko dla niej zrobią, byle nie odeszła. To samo działa w drugą stronę, o czym wspomniałem ja i @M.Dabrowski. Niestety, wychodzi na to, że aby być kochanym, trzeba kobiecie dać to czego chce. A czego one chcą? Same tego nie wiedzą, chociaż ja obstawiam 3 główne rzeczy - pieniądze, emocje oraz poczucie wyższości ponad inne kobiety.
  3. Witam, ponieważ swego czasu przeglądałem babskie fora, po przewertowaniu tego forum napadły mnie pewne wątpliwości. Otóż przewija się na forum schemat kobiety, która żeruje na facecie lub chce go wykorzystać. Jednak czytając wypociny dziewczyn na forach, da się znaleźc wypowiedzi, które jakby przeczą temu schematowi. Dla przykładu: Dziewczyna 25 lat, a jej chłopak nie chce się zaręczyć. W teorii powinna go jak najbardziej naciskać, a tymczasem ona mówi mu, że jak ma się zaręczyć z łaski, to już lepiej, żeby od niej odszedł. A przecież ona ma już 25 lat, zegar tyka. Dziewczyna żyje w związku z facetem, który ją totalnie olewa, zero czułości itp. Dziewczyny z forum mówią jej, po co jesteś z tym bucem? A ona na to "Mimo wszystko kocham Go, i chciałabym to uratować, chciałabym żeby się zmienił, żeby tego chciał, żeby spróbował, i żeby wszystko wróciło do normy, do czasu z przed wyjazdu. Chyba nie potrafię być sama..." Dziewczyna chce przygotować superseksowną niespodziankę facetowi w dniu rocznicy. W teorii to facet powinien się starać i coś zorganizować, a przynajmniej tego większość dziewczyn oczekuje. Tutaj jest na odwrót. Kobieta ma już 35 lat a mimo to nie chce wyjść za mąż, bo boi się, że po ślubie kogoś pozna i będzie problem. Chłopak jest raczej z tych białych rycerzy, dba o nią, jest kochany. Zamiast korzystać z okazji, ona ma wątpliwości, bo nie ma motylków i chyba go nie kocha. Idąc schematami forum, wzięłaby ślub, jakby kogoś poznała to manipulowałaby nim, aby w sądzie wyszło, że to z jego winy rozwód, jakby się udało połowa jego majątku jest jej, a ona żyje szczęśliwa z nowym. A tymczasem nic z tych rzeczy. I komentarz jednej dziewczyny do tego problemu: Takich przykładów czytałem mnóstwo, jak choćby dziewczyna, która pisze, że nie lubi robić loda chłopakowi i pyta się dziewczyn, jak się przemóc do tego, bo ona chciałaby jednak sprawiać przyjemność swojemu chłopakowi. On jej nie naciska, nie chcesz to nie, a ona mimo to chce się dla niego zmienić i przemóc się do miłości francuskiej. I teraz pytanie - ta ich dobroć jest szczera czy fałszywa? Robią to, by się przypodobać, podlizać, by móc później go szantażować emocjonalnie "ja byłam dla ciebie taka dobra, a ty co?". Czy może jednak są wyjątki i są kobiety, które szczerze kochają. Co o tym myślicie Panowie?
  4. Wewnętrznie? Wątpię, na pewno ktoś, kto ma zerowe doświadczenie z kobietami nie stanie się prawdziwym samcem po przeczytaniu setek artykułów i wypowiedzi o kobietach. Dopiero pracuję nad pewnością siebie, stąd wewnętrznie gdzieś tam ciągle siedzi ta myśl, że nie jestem warty fajnej dziewczyny, że nie jestem jeszcze dość atrakcyjny, że nie mogę mieć każdej którą zechcę. I jestem absolutnie pewien, że z oczywistych przyczyn bardzo szybko dałbym się omotać cycatej laseczce. Tylko, że moim "błogosławieństwem" jest fakt, że nigdy nie byłem w prawdziwym związku, przez co przywykłem do singielstwa, co spowoduje problemy z dopasowaniem się do wizji świata kobiety. Kiedyś na babskim forum przeczytałem radę dla kobiet, by unikać takich właśnie mężczyzn, którzy np. mają 27 lat i zero doświadczenia, bo taki człowiek tak bardzo przywykł do życia w pojedynkę, że nie może pogodzić się z nowymi obowiązkami związanymi z kobietą i najzwyczajniej w świecie zaczyna się jej buntować. I ja widzę to po sobie, że po ewentualnych pierwszych miodowych miesiącach, jak kobitka zaczęłaby próbować wejść mi na głowę, bardzo szybko przestałoby mi się podobać takie życie w związku i najzwyczajniej w świecie bym się jej pozbył (na zasadzie grunt że poruchałem). Preludium tego stanu myślę że jest moja obecna sytuacja z mamą, która próbuje ciągle mnie kontrolować i pomimo iż zachowuje się po stokroć lepiej niż opisywane na forum przypadki partnerek, to ja mam dość mieszkania z nią i z automatu po studiach zamierzam się od niej wyprowadzić nawet, jesli będzie to oznaczało większe wydatki na życie. Po prostu w domu czuję się jak w bazie Guantanamo. Stąd jakakolwiek kobieta będzie próbowała mnie ograniczać i kontrolować - szybko moja miłość do niej przeminie, bo ja nienawidzę, jak ktoś mnie kontroluje. Się rozpisałem, a nawet nie wiem, czy o to Ci chodziło
  5. Witam wszystkich samców, forum obserwuję od kilku dni, postanowiłem się zarejestrować, aby w razie potrzeby móc dyskutować nad nędznym naszym losem. Trochę o mnie: Student, ponad 20 lat. Typ nieśmiałego introwertyka, który nie lubi imprez, ma mało znajomych, często siedzi w domu. W zasadzie to tak było, ale o tym zaraz. Brak odpowiedniego wzorca męskiego (matriarchat w rodzinie) spowodował, że od zawsze byłem wychowywany na grzecznego i potulnego systemowi chłopca. Całe życie pilny uczeń, zadania odrobione, sprawdziany na 5, nigdy nie miałem świadectwa bez czerwonego paska. Mama zawsze mnie uczyła bądź grzeczny, nie sprawiaj kłopotów, no to taki byłem. Bałem się komuś postawić, bałem się narozrabiać, co spowodowało, że jestem "cudownym dzieckiem systemu" - mądry, same 5, zero problemów wychowawczych. Wszyscy mnie lubili, lub ignorowali. Nigdy nie miałem wrogów, nigdy się z nikim nie biłem. Jak ktoś mi nie pasował, to siedziałem cicho zamiast powiedzieć co o nim myślę. Życiowa jedna wielka nuda. Nie chodziłem na imprezy, nie piłem alkoholu, bo nie chciałem sprawiać problemów. Mamie to było na ręke, bo się nie martwiła. Typ nadopiekuńczej matki "nie rób tego, bo sobie kuku zrobisz". Nawet teraz, gdy dobijam do ćwiartki życia, mama martwi się jak wychodzę wieczorami i potrafi czekać aż wrócę (zawsze się budzi, instynkt macierzyński chyba, nie ważne czy wracam o 1 czy 4, zawsze się budzi). Ponieważ taki pilny ze mnie uczeń, pomagam i lubię pomagać innym. Jestem uwielbiany przez wszystkich, bo wszystkim pomagam, dziewczyny mówią, że jestem kochany, cudowny, wspaniały, jak to one mi się nie odwdzięczą. Nauczyciele wykładowcy nachwalić się mnie nie mogą, no istny człowiek sukcesu. Plus jest taki, że dorobiłem się respektu i szacunku (fałszywego?) na uczelni, nikt mi się nie postawi, cokolwiek powiem że tak ma być, to wszyscy siedzą cicho i się nie odezwą, cobym się nie obraził i nie przestał im pomagać. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jestem liderem naszego kierunku, wszyscy się mnie słuchają i mają za przewodniczącego, który podejmuje decyzje. Samiec beta jak się patrzy. Miły, sympatyczny, ugodowy. Dziewczyn? 0. Słownie ZERO. Powód - nigdy do żadnej nie zarywałem przez kompleksy związane z wyglądem i nieśmiałością. Zawsze wiedziałem, że nie mam szans, bo jestem brzydki, chudy i niesmiały. W dodatku nietowarzyski. A przez to, że ambitny - patrzący tylko na te najładniejsze. CO jednocześnie powodowało, że bałem się zaryzykować i odnieść porażkę. Ja nigdy nie przegrywałem, zawsze we wszystkim byłem najlepszy, więc taki kosz by mnie rozwalił wewnętrznie. Więc czekałem. 3 lata temu pojawiła się desperatka, która na mnie leciała, ale ją olałem, bo była brzydka i desperatka. Można trochę żałować, w końcu bym poruchał chociaż, ale była desperatką i miała ciśnienie na ślub i dziecko, więc bałem się, że mnie uziemi nim zdążę odejść. Jakieś 2 lata temu zacząłem zadawać pytania. WTF? Dlaczego żadna fajna mnie nie chce? Dlaczego dziewczyny są wobec mnie takie chłodne? Przeciez jestem taki dobry, kochany, koleżanki nachwalić się mnie nie mogą. Zacząłem instensywnie studiować psychologię kobiet i związków, no i się dowiedziałem. Nie dlatego, że jestem brzydki, chudy czy nie umiem tańczyć. A dlatego, że jestem za dobry. Za nudny. Że nie wzbudzam emocji. Żadnych. Ze jestem żałosnym słabeuszem, jeleniem, którego można urobić wokół palca za kawałek cipki. No i się zaczęły zmiany. Siłownia, lepsze ciuchy, zwracanie uwagi na stylizacje. No i praca nad pewnością siebie. Zacząłem na więcej sobie pozwalać w towarzystwie, żarty, docinki o podłożu seksualnym. Efekt? Koleżanki zaczeły mówić, że mnie nie poznają, że zrobiłem się niegrzeczny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. A jedna z nich powiedziała, że nie spodziewała się tego po mnie i że idę w dobrą stronę, cokolwiek to znaczy. Facet musi być miły, kochany... kurwa co za brednie. Całe życie byłem taki i nic. Powiedziałem kilka żartów o seksie i już maślane oczka i słowa zachwytu jaki to ja niegrzeczny i nieokrzesany. Kończąc mój wywód - kończę prestiżowe studia, kształcę się do tego w hobby, na którym można zarabiać (3-4 tys. na miesiąc za robotę przy kompie w domu jako student). Z każdym kolejnym rokiem będę coraz atrakcyjniejszy, silniejszy i bogatszy, w przeciwieństwie do rówieśniczek. Planuję swój biznes założyć. W dodatku, zdaniem koleżanek, jestem mądry i inteligentny. No i wysoki, szerokie barki. Perfekcyjny materiał na męża, gdyby nie jedno - naczytał się o psychologii kobiet oraz odkrył braciasamcy.pl. Nic tylko współczuć przyszłej żonie, która zwiąże się z żelbetowym klocem, którego nic, nawet 3-dniowy płacz nie ruszy, bo wie, jaka jest tego płaczu rola Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.