Generalnie historia była taka. Poznaliśmy się w wakacje. Ona sporo młodsza ode mnie. Ja wtedy kilka lat po studiach. Ona mieszkała u ciotki tyranki. Mimo, że pochodzi z miejscowości znacznie oddalonej od miasta, zdecydowała się na szkołę średnią właśnie tutaj. Ja mieszkałem samotnie w sporym mieszkaniu po rodzicach. Po powrocie z wakacji spotykaliśmy sie bardzo regularnie, wielka miłośc itp.. Ciotka tyranka nie wytrzymała braku kontroli nad siostrzenicą i kazała się pakować. Sytuacja wynikła nagle, więc zaproponowałem tymczasowe lokum u mnie. Samica oczywiście przytaknęła i zadeklarowała chęć poszukiwania mieszkania dla siebie. Jak się łatwo domyślić nic z tego nie wyszło. Po czasie zaczęło się wchodzenie na głowę, czyli teksty w stylu: to trzeba wyremontować, tamto poprawić, to odmalować, tu kupić mebelki i tym podobne. Trochę doinwestowałem, ale nie na tyle, że mieszkanie było luksusowe, ot zwykły standard. Podczas licznych awantur, które wybuchały o byle gówno, wiele razy wypominałem, że mieszka u mnie za free i żeby się wyprowadziła. Nic nie działało. W końcu postanowiłem, że trzeba ją pokonać sposobem. Zaproponowałem żeby wynajęła sobie jakieś ładne mieszkanie, a ja będę jej do niego dopłacał. Zgodziła się bez wahania. Szybko znalazła sobie miły apartamencik. Stylowo wykończony, strzeżone osiedle, lux malina. Zapłaciłem za pierwsze dwa miesiące i tyle. Stwierdziłem, że jest dorosła. Ma robotę. Niech sobie radzi.