Zachód słońca.
Feeria barw, gładkie przejścia niebieskiego w pomarańcz i czerwień, pojedyncze chmury, rozdrapane na gorącym tle. Poczucie kontaktu, wtopienia w naturę – to wszystko nie może zostać opisane, skopiowane czy zrozumiane. Jedynym sposobem jest po prostu przeżyć, poczuć.
Nazywając rzeczy, nadajesz im ramy - naklejasz łatkę. Z jednej strony, ułatwia to komunikację i precyzuje pole działania. Z drugiej, ogranicza możliwość pełnego przeżycia Twojego unikatowego doświadczenia.
Przeżyłem w depresji 3 lata. Większość tego czasu uciekałem przed bólem. Winiłem się za stracone okazje, Moje ciało i umysł - moje JA, dawało mi (w jedyny sobie dostępny sposób) sygnał, że postępuję źle. Że pora na zmianę.
Dopiero z dalekiej perspektywy widzę, jak bardzo głuchy byłem na własne wołanie o uwagę. Jak szybko chciałem wrócić do stylu życia, który doprowadził mnie do agonii i rozpaczy. Jak bardzo bałem się prawdy o sobie.
Byłem jak stara, schorowana kura, która w obawie przed garścią popiołu, zapomniała że jest feniksem. Motałem się po klatce, rozpaczliwie broniąc resztek tego, co powinno umrzeć. A umieranie boli.
Byłem tak zajęty oczekiwaniem końca DEPRESJI, że nie poświęciłem ani chwili uwagi na to, co chciała mi powiedzieć. A było wiele do powiedzenia.
Możesz uciekać – jest gdzie.
Możesz zagłuszać – jest czym.
Możesz przeżyć
i narodzić się na nowo.
Kiedy przyjąłem depresję jako sygnał do zmiany, zmieniłem swój świat bardziej, niż wcześniej mógłbym sobie wyobrazić.
Dopóki coś Cię blokuje, POWINIENEŚ czuć ból.