Skocz do zawartości

MG-42

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1791
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez MG-42

  1. dobryziomek

    To nie takie proste. Rzucić jedno a wytrwać to drugie. Ja rzuciłem palenie 17 grudnia 2004r (ostatni papieros) Dobrze pamiętam tą date. Różne daty zapominam ale tej tak łatwo nie mogę zapomnieć. Skoro  nie mogę jej zapomnieć to znaczy że nie do końca się z tego nałogu wyleczyłem.

    A z jedzeniem wydaje Mi się że może być jeszcze gorzej.

    Z jednym i drugim nałogiem różne fazy człowiek przechodzi przy rzucaniu.

    Nie wiem czy jest jakiś jeden złoty środek, każdy człowiek jest inny.

     

  2. Dzięki zerknę. Sam chciałem się nauczyć żonglować bez pomocy i dotrzeć gdzie robię błędy, może i dłużej się schodziło ale efekt był.

    A odczucia? Najfajniejsze że na początku wydaje się jak te piłki szybko krążą że nie nadąża człowiek łapać a potem jak już się to umie  to człowiek czeka kiedy ona spadnie. Tak jakby się czas wydłużał ;)

  3. Witam Bracia.

    Podzielę się z Wami swoim doświadczeniem z żonglowaniem.

    Też parę lat temu nauczyłem się żonglerki, nie było łatwo, im bardziej chciałem tym gorzej mi wychodziło, aż kręgosłup mnie bolał od schylania się po piłeczki tenisowe :angry:. Myślę coś tu nie tak. Zacząłem żonglować prawą ręką dwiema piłeczkami, (nie zawsze udawał się łapać piłki , patrzyłem raz na rękę raz w górę na piłkę :rolleyes:  oki załapało. Potem lewa ręka, ooo tu było trochę gorzej, trudność z wyrzucaniem piłeczki o tej samej sile (raz wyżej raz niżej) inny problem był że każda piłka gdzie indziej była podrzucana (biegałem po pół pokoju:lol:). Nakleiłem na suficie kawałek taśmy ( jakiś punkt odniesienia). Po jakimś czasie załapało oki.Ale nadal ta lewa ręka była gorsza, wszystkie te same problemy, do tego doszła gorsza koncentracja przy dłuższym ćwiczeniu  no i spinka  . Zacząłem z trzema piłkami. Też było słabo myliło się denerwowałem się. Odpuściłem na parę  dni. Wróciłem nie szło ale próbowałem.

    Kilka dni później znów wróciłem ale już tak bez spinki i coś drgnęło ^_^. były podrzuty trzema piłkami po parę razy i coraz więcej. Taki cel sobie stawiałem 10 powtórzeń 15, 20, 25itd. Im większa satysfakcja tym lepiej wychodziło. I tak co dzień ale krótsze treningi, bo jak dłuższe to coś mózg kombinował.

    Po pewnym czasie zacząłem żonglować na stojąco na siedząco chodzić mogłem żonglować już była pełna kontrola, wzrokiem już tak nie muszę tego wszystkiego kontrolować jeśli chodzi o trzy piłki. Próbowałem z czterema pikami, dochodziłem do 15 powtórzeń ale piłeczki stukały się o siebie w powietrzu coś tam źle oblicza mózg, pasowało by go przycisnąć ale mi się nie chciało.

    Ot  to taka to moja żonglerka. Już aż takiej satysfakcji niema. Noo ale z czterema jakby się udało? :)

    Aż sprawdzę

  4. Też mam nieraz takie doświadczenia. Ale ostatnio staram się odbierać to od strony bardziej emocjonalnej.

    Stałem na drabinie opartej na ścianie na sporej wysokości i malowałem. W pewnej chwili dostrzegłem w umyśle jakieś podobieństwo zdarzenia :huh: , lekki strach odczułem, popatrzyłem w dół. Wiedziałem że spadnę razem z drabiną. To moment, człowiek nie jest w stanie zareagować ( chyba że podświadomie jakoś nie wiem) . Leże sprawdzam nogi bolą ale ruszam, ręce pozdzierane łokcie, ale oki , zęby całe. Myśl dobra  pomału wstaje oglądam się oki. Bywało gorzej.

  5. Na myśl by nie przyszło za moich czasów by koledze zrobić taki podły numer. No chyba że któryś głupi był na tyle że mówiło mu się nie pij bo jak wypijesz to odwalasz.  A ten jak na złość nam to robił. Jak żeśmy go zanosili prawie nietrzeźwego do auta to kopał jak w nim leżał. To żeśmy go załatwili raz. Zrobiliśmy mu rowerek. Jak spał powsadzaliśmy mu kawałki gazet między palcami u stóp i się podpaliło. Się nauczył:lol:

  6. Dodałbym jeszcze że w dzisiejszych czasach robocizna jest nic nie warta, gdzie indziej się zarabia pieniądze. Na materiałach. Jak firma nabiera bardzo dużo materiału to tam dostanie duży upust. A robociznę puści prawie na zero. To jak nowo założona firemka może konkurować z molochem, na czym ma zarobić? To nie takie proste.

  7. Ja pamiętam weseliska z lat 80-tych na wsiach. Po stodołach na bojewisku nazwoziło się gałęzi brzózek przybrało to wszystko pachniało. Plandekami pozasłaniane zapola.  Potańcówki były obok stodoły. Podłoga zbita z desek jak się kurzyło to zlewało się lekko konewką. Takie były weseliska że hej. Jak już było koło północy to już towarzystwo był dobrze podchmielone to ze stołu skubnęło się flaszkę i szło za plandekę a tam słychać było w słomie jak się tarzały młode parki i starsze też  a my pociągali z gwinta wódę. Tam dużo się nie wypiło po parę łyków i już szumiało w głowie. Wydaje Mi się że było Fajniej.

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.