Skocz do zawartości

light

Samice
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez light

  1. @Selqet na pewno widzimy to trochę odmiennie, to jasne że każdy widzi świat subiektywnie, również ten wspólny. Mimo tego staram się być w opisie jak najbardziej rzeczowa.
  2. Jego wersję konkretnie czego?
  3. Zgodzę się z tym, co napisałeś. Nie umiem sobie wyobrazić "niedawania", do niedawna trudno było mi uwierzyć, że są na świecie kobiety które, przepraszam, grają tyłkiem i okolicami z facetem w jakieś dziwaczne gry. Co do pogrubionego - nie wiem, serio, nie wiem czy by to pomogło. Już co najmniej kilka razy słyszałam od niego, że "jak ci nie pasuje jaki jestem, to droga wolna". I to wszystko równolegle do naprawdę dużego zaangażowania z jego strony w związek. Ja WIEM, że on mnie kocha i ze wszystkich sił to odwzajemniam. Natomiast w sytuacjach "pod prądem" mój Pan unosi się dumą (tak to sobie nazywam), zacina się w sobie i prezentuje postawę "bierz mnie lub odejdź". To dla mnie bardzo trudne, bo tak naprawdę w większości przypadków taka postawa wymusza na mnie poddanie się, uległość w ostatecznym rozrachunku. I nie jestem pewna, czy gdyby on nie wiedział, czego się po mnie w takiej sytuacji spodziewać lub gdyby po prostu usłyszał, że odchodzę, bo nie mogę czegoś tam znieść, czy wówczas jego postawa byłaby inna. Skłaniam się ku temu, że nie. Kiedy się czasami pokłócimy, w zdecydowanej większości przypadków milczenie i nerwową atmosferę ostatecznie muszę przerwać ja - gdybym tego nie zrobiła, trwalibyśmy tak do usrania. Nie odpowiada mi to, życzyłabym sobie, żebyśmy oboje mieli taką inicjatywę, zwłaszcza, że absolutnie nie jestem winna wszelkiego zła na naszej ziemi. Nie chcę mu grozić z dwóch powodów: jest to bardzo nie w moim stylu, dodatkowo nie wierzę w powodzenie takiej groźby. Nie w tym przypadku. Trudno powiedzieć, tak czy inaczej zawsze uważałam go za wspaniały Wyjątek i ten stan jest niezmienny audycji posłucham - dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie, trochę w temacie, a trochę obok. Jak to jest z tym porno? @Adolf powiedział, że w moim związku może być go "za dużo", z kolei mój Pan mówi, że każdy mężczyzna to robi i że to jest absolutnie naturalne i w związku, i poza nim, i że kobiecie nic do tego. A co Wy o tym sądzicie? Wiem, że to temat-rzeka i że wkładam może kij w mrowisko. Ale jestem ciekawa, czy to jest coś, czym faktycznie - głównie zdaniem Panów - mogłabym się zamartwiać, czy też kompletnie mogę o tym nie myśleć, bo to ma się nijak do spraw między nami. Mam własną opinię, ale ciekawa jestem Waszych.
  4. nie mogę się zgodzić - poznaliśmy się bardzo wiele lat temu i od początku, choć wówczas nie było nam razem po drodze, wiedziałam że to jeden facet na cały świat, dla mnie. Nie była to kwestia "ramy", tylko pewnego całokształtu, zresztą on tych naście lat temu też nie był tak ukształtowany charakterem jak teraz - dopóki nie poznaliśmy się bliżej, już będąc parą, nie wiedziałam, że to facet właśnie taki, a nie inny -przedtem znaliśmy się, ale była to mimo wszystko daleka znajomość, przez bardzo długi czas byliśmy sobą mocno zainteresowani, a w końcu zostaliśmy parą. Ten facet nie ma zamiaru być niewolnikiem to przewodnik stada, Pan. Mi to odpowiada, jemu jak najbardziej też. Pytałam, proponowałam, mówiłam... no tak, sama to napisałam pomyslałam, że coś w moim opisie nasunęło Ci taką myśl @Selqet, dziękuję. Mam dwie ciężarówki fajnej bielizny w różnych klimatach, na bieliźnie się nie kończy. Brak tylko chęci z tamtej strony do tej konkretnej formy aktywności w moim kierunku. Cholerny impas.
  5. To jeden z wielu powodów, ale przyznaję, nie bez znaczenia. Nie spotkałam nigdy mężczyzny, który działałby na mnie w taki sposób, z taką siłą. Z drugiej strony, bywają sytuacje, kiedy czuję się dla niego totalnie nic nie warta, bo w momentach kłótni słyszę takie słowa, że chce mi się płakać. Nie dlatego, że jestem miękka fajka, tylko dlatego, że nie umiem zrozumieć tego, jak można kochać i jednocześnie dla tej osoby być okrutnym ("zachowałem się tak, bo na to zasłużyłaś"). Tak jeszcze mi się pomyślało, ktoś powiedział, że po roku para już jest sobą znudzona... załóżmy, że to to, ale skoro w grę wchodzą uczucia, kochamy się, to czemu w imię tych uczuć nie moze raz na jakiś "odrobić pańszczyzny", żeby kobita była szczęśliwa? Jaki tu jest tok rozumowania?
  6. Ja tego tak nie widzę, nie stosuję takiej próby sił - nie zależy mi na wygrywaniu i przegrywaniu. On się faktycznie czuje mocny w związku, ma taki sposób bycia. Mi to nie przeszkadza, dopóki nie uderza to we mnie bezpośrednio, tak jak w przypadku, gdy uważam, że mam prawo do szczerego wyjaśnienia, a on przyjmuje postawę "nic z tego, i co mi zrobisz". Taka postawa jest odpowiedzią na wszystkie niemal moje próby przeforsowania jakichś własnych racji. Ja już to słyszałam - "jak ci nie pasuje, to twoja sprawa". I nawet gdybym chciała tupać nóżką i grozić jakimiś konsekwencjami (brak lodzika, wyprowadzka, coś tam), to i tak nic z tego. Jak by nie spojrzeć, dupa jest z tyłu.
  7. tak, mam na myśli to, że - ktoś mi to kiedyśsugerował - że być może mój mężczyzna mógłby dla jakichś swoich celów (?) udawać przede mną uczucia, innymi słowy że nie jest ze mną szczery. Nie wierzę w to. Rozmawialiśmy, to jest temat tabu, kazano mi na samym początku potraktować to jako nieodłączną część jego samczej natury, coś, do czego ma prawo jako samiec alfa. Warto wtrącić, że mi nie chciał dać tego prawa, argumentując, że kobiecie to nie przystoi (jak kiedyś temat wypłynął to kot został odwrócony ogonem, że takie słowa nie padły z jego strony, no ale padły - nieważne, tak czy inaczej ja mam tu "ustawowo" mniejsze pole manewru niż Pan). Nie ma co się śmiać, postaw się na moim miejscu, wyobraź sobie że Twoja dziewczyna robi Ci codziennie, jak to zostało pięknie nazwane, gałę, Ty jej się odwdzięczasz taką samą drogą, a ona po roku jak gdyby nigdy nic przestaje i za ciul nie masz szans dowiedzieć się, dlaczego, jesteś zbywany jakimiś pierdołami. Jasne, to tylko patelnia ale sama natura tego problemu mi się nie podoba, sam fakt, ze mój facet mami mnie jakimiś słówkami i wcale nie chce powiedzieć mi, co jest grane. On nie ulegnie żadnym moim namowom, każde próby namawiania spotkają się z rosnącym w oczach murem. W pewnym stopniu już to przerobiliśmy ze 3 lata temu. Mówiąc w moich słowach, mam się nie wpieprzać i zaakceptować. Powiedział mi wówczas, że już mu się opatrzyło, potem kilka razy wmawiał mi, że tak nie powiedział i nie krył oburzenia, gdy ja nie zamierzałam dawać sobie wciskać kitu.
  8. Ja po tych czterech latach mam na niego minimum taką samą ochotę jak na początku, choć biorąc pod uwagę zaangazowanie emocjonalne, pewnie jeszcze większą niż wtedy. Co do jego zaangażowania w związek, emocjonalnego - widzę i czuję je na co dzień, musiałabym sfiksować żeby uznać, że mnie nie kocha czy że mu nie zależy. Tak to widzę. I czuję. Nie miałam na myśli tego, że tu sami szowiniści siedzą btw, mój Pan chwalił mi się dawno temu, że miał kiedyś w pracy styczność z NLP i wprowadził wiele z tych zasad w życie codzienne. Wielokrotnie czuję się manipulowana, kiedyś nie wiedziałam, o co chodzi (czułam tylko, że coś nie gra), potem stałam się bardziej świadoma, przeczytawszy tonę lektur, i wiem, że to jest manipulacja celowa. Szantażyki to słaby plan, wyrzygałabym się gdyby mi ktoś takie coś serwował, zresztą byłam kiedyś w związku, w którym mnie szantażowano - i nawiałam. Jasne, że bez gały i patelni zyć można, choć skoro ja lubię swoją "działkę" brać na warsztat co dzień, to fajnie by było, gdyby choć czasami był z tego jakiś zwrot. Gdyby nie lubił, wiadomo, ma prawo! Ale mówi, że lubi, pokazał nie raz, że lubi i umie. Porno oglądać wspólnie nie chce - proponowałam. Nawet nie chciał powiedzieć, co ogląda, tzn co go interesuje. Generalnie dotarłam już chyba do ściany, to jest impas, nie wiem co robić - dlatego tu się pojawiłam i fajnie, że chcecie ze mną gadać. No nieee, próba wpadki i podobne numery to zupełnie nie moja bajka. Wstyd by mi było do końca życia. Wybaczcie post pod postem, dopiero ogarniam.
  9. Może naiwne pytanie, ale "skąd wiesz" o tym, jak dużo porno w jego życiu? (tzn co konkretnie implikuje takie Twoje stwierdzenie) Ja wiem, ile, bo mi mówił - owszem, dużo. Na samym początku mi powiedział że tylko "pi*da zrezygnuje z porno dla kobiety" a on przecież pi*dą nie jest. Nigdy go nie sprawdzałam, brzydzę się tytm. Ale wiem z samego źródła, że mam taką "konkurencję". Tak, faktycznie doszliśmy do takiego etapu, mój Pan umiłował sobie zabawę, która rzutuje na całą naszą codzienność (i "conocność"). Istotą tej zabawy jest to, że jest on - "władca" i ja - panienka o wielu twarzach, które mam pokazywać według zapotrzebowania (wyniosła dama, pierwszoligowa dziwka, głupiutka blondyneczka i tak dalej). Lubię, lubiłam tę zabawę, choć po mniej więcej roku odrobinę mi się przejada, bo w ogromnym stopniu zdominowało to nasze życie intymne. Ja czasami z ochotą się w to bawię, ale czasami też potrzebuję wytchnienia, więcej czułości, więcej seksu z patrzeniem sobie w oczy. Nie żadne tam wanilie, zasnęłabym ale zwykłej namiętności, prawdziwych uczuć, które są między nami na sto % i które sobie codziennie okazujemy. Nie jestem w łózku nudna, nie leżę jak kłoda, ogólnie uważam że jestem jeszcze bardziej nakręcona niż mój facet, nie brak mi finezji i niejednokrotnie próbuję namawiać na nowe pozycje, na anal, na ten nieszczęsny oral - i nic, właściwie to nasz seks, choć naprawdę satysfakcjonujący, jest raczej powtarzalny (schematyczny) i nie biorę winy za to na siebie, o ile można tu mówić o jakiejś winie. Kocham go tak, jak nigdy w życiu mi się nie zdarzyło. Naprawdę mocno. Dlaczego uwielbiam nasz seks? Przyczyn jest pewnie kilka, na szybko zebrałabym to w takie słowa: bo wspaniale jest iść do łóżka z mężczyzną, którego darzy się ogromnym uczuciem, bo lubię "zaciągnąć" go do wyra kilka razy dziennie i on nierzadko mi na to pozwala, bo jest mi z nim dobrze (tak, obok tego mam w sobie różne opisane tu tęsknoty), bo wciąż mam w głowie to, jak wyglądał nasz seks przez pierwszych naście miesięcy i, być może naiwnie jak małe dziecko, ale wciąż wierzę, że jakoś możemy jeszcze wrócić do tego stanu sprzed 2-3 lat. Ten związek jest dla mnie bardzo ważny, również z powodów, których nie chciałabym poruszać na forum publicznie. Jeśli znajdziesz czas i chęć, mogłabym opisać to na pw. Dzieci nie planujemy.
  10. @muusk, dziękuję. Najlepsze, że przy każdym podjęciu tematu słyszę, że jestem ok, wszystko super, jak dawniej, tylko u niego nie styka - brak czasu, zmęczenie, coś tam. Gdy chcę drążyć temat, mam dosyć bycia zbywaną, od razu jest irytacja i dostaję "karę" - milczenie albo kąśliwe uwagi podniesionym głosem. @Selqet, ja przepadam ale nie o samą czynność tu chodzi, bez tego da się żyć, potrzebuję natomiast wiedzieć, o co chodzi - nie ma sprawy, jeśli to ze mną jednak coś jest nie tak, chcę to usłyszeć. Nie kumam tego - jak jesteśmy w sytuacji "nie bara-bara", to słyszę aluzje do tego, obietnice, jakieś zaczepki w tym temacie. Jak przychodzi co do czego, to nie dzieje się nic. Ja nie zamierzam walczyć o ten oral, po co mi taki wybłagany, bardzo mi za to zależy na dotarciu do sedna. I nie mam pojęcia, jak to zrobić. Mój jedyny "kierunek" to to, że może właśnie ma to być jakaś gra, ale ja nie chcę takich gier, nie chcę być wodzona za nos w imię dziwacznej zasady "będę odmawiał i miał ją w garści".
  11. @HORACIOU5 dziękuję za upomnienie, doczytałam i można mnie teraz nawet odpytać pomoże ktoś?
  12. Zakładam temat w tym dziale, ale bez przekonania: na pierwszym planie chodzi o seks, ale tło może być nieco szersze. Zaryzykuję tutaj. Związek czteroletni, oboje po 30-tce, wspólne mieszkanie i tak dalej. W łózku, bo to o nim chcę rozmawiać, jest rewelacyjnie od samego początku. Brakuje mi wyłącznie jednej rzeczy, do której na początku przyjemnie przyzwyczaił mnie mój mężczyzna - minety. Zaczęło się od tego, że mój Pan niemal nie odrywał dłoni, ust i oczu od tej okolicy, zaś jakoś po roku dłonie i oczy tam zostały, ale język już tam nie bywa. Wtf? Kilka suchych faktów: - nie mam infekcji / bobra / nic się tam nie zmieniło od początku - dbam o siebie przez duże D - jesteśmy sobie wierni 100% - uwielbiam oral, jego mogłabym nie wyjmować z ust Zwracam się z tym do Was, bo między wierszami mój ukochany zdradził mi w trakcie trwania związku kilka informacji, na podstawie których wnioskuję, iż bliska jest mu Wasza "filozofia". Konkrety: - po roku usłyszałam, że nasz seks mu się opatrzył i potrzebuje nowych bodźców (dostarczać je miały seanse porno, które, według tego, co usłyszałam, po tym roku zagęściły się) - nie uważam abym była kiepska w łóżku, co też on powtarza i chwali, nie mam blokad czy zahamowań, jedyne czego nie przekroczę to limit dwóch osób w sypialni, ale temat ewentualnego zagęszczenia towarzyskiego się między nami i tak nie pojawiał, więc to tylko teoria - mamy oboje wysokie libido, ja nie niewam "bólów głowy", często każde z nas inicjuje seks, naprawdę wszystko jest super -ja tak to widzę, a Pan też mi o tym mówi - jedyne czego mi brakuje to oral, któy był i go nie ma* *Mój Pan pytany o to zawsze odpowiada, że wszystko ze mną ok, że jest super i dalej ma na to ochotę, ale w sam raz bywa zmęczony i tak dalej. Kiedy drążę, bo nie kupuję tego przez tyle czasu, albo "obieca mi" a potem znów nic z tego, on się irytuje. Na tej podstawie postawiłam sobie hipotezę, że może - przyjmując za prawdę, że wszystko mu we mnie odpowiada w dalszym ciągu - jest to element "gry seksem", manipulacji, o jakiej piszecie w jednym z wątków w tym dziale. Dodajmy do tego, że mój Pan lubi mówić o sobie, że jest szowinistą, że jesteśmy bardzo różni z powodu płci, że "nigdy nie chciałby być kobietą", że facetom wolno więcej i takie tam. Przez pryzmat własnych poglądów (nie jestem feministką, ale nie czuję się w niczym gorsza) traktuję to z przymrużeniem oka. Pytanie do Was - o co tu może chodzić? Z mojej strony nie wchodzą w grę żadne szantaże pt. "nie będzie lodzika", bo taka nie jestem, zresztą on wcale nie ugiąłby się pod takim szantażem. Ja poza tym nie chcę szantażować ani wymuszać - chcę zrozumieć.
  13. light

    Cześć

    Cześć! Trafiłam na forum szukając w internecie odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Niniejszym dołączam do zdaje się wąskiej grupy Pań na forum. Czołem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.