Skocz do zawartości

Kapitan Horyzont

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2261
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Kapitan Horyzont

  1. Tatuaż kojarzy mi się z subkulturą więzienną (pewne tatuaże mają znaczenie, np. pokazują staż więzienny). Dla mnie są antyestetyczne. Nie ma nic ładniejszego od nagiego, naturalnego ciała ładnej kobiety. Jeśli ktoś ma mimo wszystko parcie, proponuję zacząć od nietrwałego (zmywalny czy coś) i sprawdzić, czy to na pewno dobry pomysł.

  2. Z racji wieku i wyształcenia tego typu sensacje z jutuba mnie po prostu nie ruszają. Chętnie wejdę w temat, jeśli zostanie on dobrze opracowany i udokumentowany, pokazany z różnych stron i na tle innych krajów i kościołów. Dotyczy to nie tylko walenia w Koścół katolicki, ale jakiegokolwiek nośnego tematu.

     

    Ostatni przykład - rezydenci. Zadałem sobie trud obejrzenia w miarę porządnej audycji (niestety, zbyt krótkiej) i już wiem, że temat jest złożony; przynamniej - odmawiam zajęcia prostego stanowiska (w stylu nagłówków w "wiodących mediach").

  3. 3 godziny temu, Cortazar napisał:

    WOW :!

    A do tego dołożyć jeszcze trzeba kasę, którą ludzie wrzucają na tacę. A tego to już chyba nikt nie zliczy...

    Co do czego trzeba dołożyć, bo nie nadążam? Kasa z tacy idzie głównie na utrzymanie kościoła (parafii). Sytuacja finansowa parafii jest skrajnie różna - w jednej jest bogato (dużo katolików, sporo biznesu, własny cmentarz itp.), w innej biednie (mała parafia, w większości niezamożni emeryci).

     

    Filmiku nie obejrzę, nie interesują mnie dywagacje z nieznanego źródła. Natomiast dam kolegom darmową radę - zamiast się ktoś zacznie wkurwiać, że ktoś lub coś okrada Polskę na grube miliardy (a może miliony?), zawsze warto porównać z innymi wydatkami państwa z podobnej kategorii oraz mieć pojęcie o wysokości łącznych wydatków budżetowych. Wtedy łatwiej jest złapać horyzont.

    • Like 1
  4. Jeśli związek będzie faktycznie długi, to dzieci się wyprowadzą i możesz zamieszkać z kobietą.

     

    A samotna matka - no cóż, ojciec interesuje się dziećmi, ale ona wciąż jest samotna i potrzebuje faceta. Jest też wariant, że tatuś płaci, ale się nie interesuje (np. mieszka za granicą). Albo pani ma wystarczający majątek, aby dzieci finansować sama.

     

    W klasycznym wypadku - pani szuka prowajdera i zastępczego tatusia - w ogóle nie ma o czym mówić. Może to być opcja wyłącznie w bardzo specyficznym wypadku - facet nie może mieć własnych dzieci, a dziecko jest małe, zaakceptuje nowego "tatusia", tatuś biologiczny zniknął i raczej nie wróci. Ciągle jest ryzyko, ale to może mieć sens.

  5. Przeczytałem wątek i obejrzałem "Obyś cudze..." i chcę opisać swój punkt widzenia. Wg mnie nie jest aż tak źle - w ogóle, związek z kobietą przypomina pole minowe, a w związku kobiety z dziećmi min jest więcej, ale można po tym polu chodzić i mieć z tego frajdę.

     

    Nie będę dywagował, dlaczego facet chce się wiązać z kobietą z dziećmi - najczęściej, wiadomo, jest po prostu ciągle kawałem niezłej dupy. Zwracam jednak uwagę, że sytuacje są różne - od całkowicie samowystarczalnej pani, która ma dzieci z małżeństwa - ona zarabia, tatuś płaci alimenty, jest ok, a pani szuka po prostu faceta do łóżka i towarzystwa - do pani, która ma kilkoro dzieci z różnymi facetami, każde o innym odcieniu skóry; tatusiowie rozpłynęli się we mgle, pani drastycznie potrzebuje środków i szuka przede wszystkim prowajdera.

     

    Po kolei - najpierw rzeczy najważniejsze ("warunki wstępne"):
    1. jeśli pani kłamie lub zataja fakt posiadania oraz liczbę dzieci - natychmiast do odstrzału; jeśli ściemnia w rzeczach najważniejszych, będzie zawsze kłamać
    2. dzieci muszą być w miarę samodzielne (nastolatki), inaczej pani będzie oczekiwała częstej pomocy
    3. liczba dzieci musi być sensowna - w praktyce 2 max, inaczej j.w.
    4. ostatnia sprawa - wiadomo, bywa różnie, ale unikałbym kobiet, które nie wychowują swoich dzieci (oddały je eksom). Nie dotyczy opieki naprzemiennej. Wszystkie tego typu kobiety, o których słyszałem (z dobrego źródła), miały jakieś problemy z głową. Z reguły były to zimne suki.

     

    A teraz mój pogląd na zasady takiego związku:
    1. facet mieszka oddzielnie - to absolutna podstawa; wizja "rodzinki drugiej szansy" kompletnie mnie nie pociąga
    2. facet spędza z panią niektóre wieczory, może noce, weekendy; na urlop można jechać z dziećmi (pana i pani), albo - wyjechać oddzielnie ze swoimi dziećmi, a potem razem bez dzieci (wolę ten drugi wariant)
    3. każdy łoży na swoje dzieci - żadnego dokładania się do cudzych (oczywiście kupimy jakiś prezent na Boże Narodzenie, ale żadnego stałego finansowania). Oczywiście, pani może być sprytna i zacząć delikatnie, żeby nie spłoszyć faceta, a po pewnym czasie zacząć sugerować "dołożenie się" lub pożyczenie większej kasy - no cóż, trzeba umieć być asertywnym. Sama nam kasy z konta nie ściągnie, musimy jej dać.
    4. relacje z dziećmi pani - dzieci wg mnie muszą faceta tolerować, najlepiej lubić, ale nic więcej. Nie ma mowy o żadnym "kochaniu".

     

    A teraz przykłady, które znam z najbliższego otoczenia, a może i moje własne. Kolega ożenił się z rozwódką z potomstwem, zrobili więcej, jest zadowolony (długi staż). Facet z rodzaju tych, którzy nie dają sobie wejść na głowę. Wiedział, w co się pakuje (słuszna uwaga w audycji o finansowaniu nieswoich genów) i (jak wspomniałem) nie żałuje.

     

    Drugi kupel - w rozwódkę z dziećmi wpakował równowartość przyzwoitego mieszkania. Typowy biały rycerz, płacił za wszystko. Jak mu się noga podwinęła (stracił dobrze płatną pracę), dostał szybko kopa. Wg mnie to pokazuje, że pani nie była specjalnie sprytna - zepsuty bankomat się naprawia, a nie wyrzuca.

     

    Przynajmniej dwa związki funkcjonujące wg w/w zasad - panie samodzielne finansowo, tatusiowie płacą alimenty, panie mają facetów, z którymi nie mieszkają. Oba związki wieloletnie. Z tego, co wiem, obie strony są zadowolone.
     

    • Like 1
  6. Dzięki za odpowiedzi.

     

    Nie mam problemów z samooceną. Ponadto sądzę, że na żywo wypadam lepiej - mam "prezencję" i "gadane", o ile kobieta współpracuje (jest inteligentna i ma poczucie humoru).

     

    Pytałem, czy warto się postarać i czy nawet atrakcyjni panowie się starają. Jak rozumiem - warto. Co do kwiatów na dzień dobry - nie jestem przekonany, temat przemyślę. Jeśli bym już dawał, to kwiaty ładne, ale drobne, na pewno oryginalne, czyli raczej nie róże (np. konwalie w sezonie). No ale każdy ma swoje "sposoby".

     

    Dla mnie ewentualne 20 zł na randkę to nie jest problem. Być może są to resztki białorycerstwa, ale uważam, że każde wyjście kosztuje. Msza w kościele => taca, kino => bilety, kawa => kawa itp. Najtaniej jest siedzieć w domu.
     

  7. Panowie, Bracia, pytanie o pierwsze spotkanie z panią poznaną na portalu randkowym (o profilu "matrymonialnym", nie "sponsoringowym"):

    1. czy jest to zawsze standardowa kawa, czy próbujecie być oryginalni (tzn. w jakiś sposób zerwać ze sztampą)?

    2. czy na powyższą odpowiedź ma wpływ osąd własnej atrakcyjności (chodzi mi o to, że pan przystojny i z gadką może umówić się nawet na śmietniku, a laska i tak będzie oczarowana, a pan nieco mniej "uzdolniony" powinien zakombinować)?

  8. Nie. Dzielimy się w takim stopniu, który odpowiada obu stronom (być może taki kompromis trzeba sobie wywalczyć). W kwestii brudów (gacie i skarpetki, nie dotyczy to koszul czy spodni) uważam - faktycznie - każdy swoje.

     

    Napisałeś coś o związku prania brudnych gaci z pozycją w związku - ja tego nie rozumiem. Kibel sprzątam po sobie sam. Chcę, abyśmy byli dla siebie wzajemnie atrakcyjni, a rzeczy nieprzyjemne taką atrakcyjność niszczą. Dlatego, w miarę możliwości, trzeba je maskować.

  9. 1 minutę temu, radeq napisał:

    Jedna z lepszych rzeczy pokazujących naszą pozycję w związku :) jak się baba brzydzi albo nie chce prać to powodzenia życzę.

    Nie rozumiem. Ja także nie mam zamiaru oglądać ani prać jej smrodów. To jest mój wybór i uważam, że rzutuje to na wzajemną atrakcyjność.

  10. Kurde, co za pytanie... Oczywiście, chodzimy w gaciach, przede wszystkim dla higieny. W dodatku - swoje smrody (gacie i skarpety) pierzemy sami. Na pewno ich obecność nie poprawia naszej atrakcyjności w oczach kobiety; mieszkając razem widzi się i tak wystarczająco wiele. Można gromadzić brudy oddzielnie i samodzielnie wrzucać do pralki, jak się nazbiera; można prać na bieżąco.

     

  11. Przepraszam za zalewane wątku dobrymi radami, ale jeszcze jedna, ważna rzecz - musisz się usamodzielnić. Jeśli np. kupujesz koszulę, to nie ciągniesz żony do sklepu ("kochanie, czy do twarzy mi w tej w kratkę?"), bo to jest stawianie się w roli niedecyzyjnej cipy. Idziesz sam i wracasz z koszulą. Nie podoba się żonie (ale jesteś pewien swojego wyboru) - i *uj, to jej problem. Oczywiście trzeba się najpierw doedukować, żeby Ci ekspedientka nie wcisnęła jakiegoś szitu (nigdy nie wolno pytać ekspedientki w sklepie o opinię!!! - jest na prowizji - najlepiej kupować przez net, zawsze możesz przymierzyć i zwrócić). Ja, po przemyśleniach, widzę to tak - zostawiasz jej decyzje w jednych sprawach (np. jakie garnki kupić - to nie Twój rewir), a w innych podejmujesz sam i kobieta się nie wtrąca. Jeszcze w innych możesz iść na kompromis. Wszystko z głową.

  12. Cześć. To mój pierwszy post merytoryczny - mam jednak pewne przemyślenia od dawna, więc chyba nie jestem takim znowu świeżakiem.


    Po pierwsze - jeśli dobrze rozumiem sytuację - kolega chce zawalczyć o małżeństwo. Zapewne sakramentalne, z dzieckiem. Kobietę kochał i kocha, choć jest ciężko. Popieram - imho warto spróbować. Trawa gdzie indziej nie będzie bardziej zielona.


    Propozycje szantażu ("idź na dziwki") uważam za niepoważne i szkodliwe. Szantaż ma sens w sytuacji win-win i kiedy możemy (mamy zamiar) groźbę spełnić. Np. mamy lepszą ofertę pracy, ale w obecnej jest nam dobrze - więc prosimy o podwyżkę informując, że mamy konkretną ofertę (ale oczywiście kochamy obecną firmę itp. itd.). Niezależnie od rozwoju sytuacji, zarabiamy więcej.


    Jeśli mogę coś poradzić:

    1. zmiana wyglądu - już jesteś na tym etapie. OK. Pamiętaj - robisz to dla siebie. Codziennie patrząc w lustro masz widzieć fajnego, atrakcyjnego dla lasek faceta. Bez bufonady i narcyzmu. Kształtuj sylwetkę oraz ruchy - np. naucz się chodzić w sposób "poważny", krokiem pewnego siebie samca, nie garbić się, patrzyć kobietom prosto w oczy i się do nich uśmiechać. Lepsze ciuchy - koniecznie dobrej jakości, dopasowane, czyste. Sam sobie prasuj. Koniecznie dobre jakościowo, czyste buty. Jesteś gościem na poziomie. Jeśli chcesz się ubierać klasycznie (koszula, marynarka, może czasami krawat i garnitur, dobre buty) - polecam forum "But w butonierce". Nie przejmuj się brakiem reakcji kobiety - ona Cię obserwuje. Wynurzasz się na powierzchnię.

     

    3 godziny temu, Gr4nt napisał:

    Siema. Wczoraj odnotowałem kolejną porażkę, jak się można domyślać zabiegałem o sex i go nie dostałem.  lodu.

    2. Zabieganie o seks - porażka. Już się nieco wynurzyłeś, a tu torpeda i znów pod wodą. Przede wszystkim - popraw swoją wartość w jej oczach. Imprezy, flirciki z atrakcyjnymi laskami na imprezach. Jeśli będą Ci mimowolnie okazywać, że się im podobasz (uśmieszki, nawijanie włosów na palce itp., a najlepiej - bezpośrednie teksty do żony, że ma ekstra faceta), to jest to, o co chodzi. Małżonka ma to widzieć. Wiem - trudno zacząć, sam jestem introwertykiem (lubię ludzi, ale nie zawsze) - zacznij od żarcików sytuacyjnych na co dzień, niekoniecznie z atrakcyjnymi laskami. Kasjerka w markecie się uśmiechnie? O to chodzi.

     

    Moją eks zawsze najbardziej wqrwiało (i dziwiło) to, że podobam się jej koleżankom. "Co one w tobie takiego widzą?!". Ano to, że jestem przystojny, ładny (z twarzy), inteligentny, a ponadto mam swoje wartości. Tyle, że wtedy nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

     

    3. A jak już wracacie z takiej imprezy (świetnie się bawiliście - Ty - banan na twarzy, żona - też, ale wewnętrznie wqrwiona) i postanawia Cię, za przeproszeniem, dopuścić do pipy - przytulasz się, całujesz w policzek i z miłym uśmiechem oświadczasz - przepraszam, kochanie, ale akurat dziś nie mam ochoty/muszę coś pilnie dokończyć (coś z Twojego hobby) itp. Panujesz nad sytuacją. Ty też masz prawo czasami odmówić. Pipka przestaje być narzędziem gry i nadrzędną wartością.

     

    A kiedy seks? Ano, na początku - na Twoich warunkach. Wybierz dzień, kiedy jest w dobrym nastroju, zaproś na lampkę wina wieczorem do knajpy (w domu też może być), zacznij się do niej dobierać w samochodzie, a w domu seks.

     

    Podsumowując - proces zapewne potrwa, ale nie ustawaj. Podążaj w kierunku Mężczyzny w wersji 2.0.

     

    • Like 3
  13. Cześć, Bracia Samcy! Znalazłem ten portal nieco przypadkowo, poprzez kolejne linki i wyszukiwania w G. Jestem pod wrażeniem i doskonale się bawię, czytając niektóre teksty i historie. Postanowiłem się zarejestrować  i może coś wniosę do forum.

     

    Minimum info o sobie: samiec po 40-tce, dzieciaty, po rozwodzie (ale to już dość dawno), w trakcie małżeństwa Rycerz z Zakonu Białych, po - zamiast narzekać na złą kobietę postanowiłem się jednak ogarnąć i sprawdzić, dlaczego nie wyszło - najpierw trafiłem na DeAngelo, potem czytałem "The Game" itp. pozycje. Ogólnie chyba czuję temat, ale resztki białorycerstwa pozostały (i chyba pozostaną na zawsze - kwestia wychowania i wartości).

     

    PS. A, jeszcze wspomnę, że podoba mi się zdrowy, męski szowinizm - prawdziwy oddech od lansowanych w mainstreamowych mediach "postępowych" wzorców.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.