Skocz do zawartości

Arushat

Użytkownik
  • Postów

    219
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Arushat

  1. Papier Double A Premium. Niestety link z którego allegro kupowałem jest już nieaktywny. Znany zapewne dla każdego fanatyka piór wiecznych lekko satynowy papier, który nie przebija i lubi stalówkę.

     

    WITAMINA D3 FORTE w kroplach, wg mnie i nie tylko jedna z lepszych https://www.aptelia.pl/apteka/p155437-Full_Spectrum_Witamina_D3_FORTE_olej_konopny_krople_30_ml

     

    Oczywiście zamienniki tonerów do drukarek z allegro

     

    Nie będę dawał linka, bo zajmie z 20 linijek. Jinhao 35 z aliexpress. Jak dla mnie najlepsze pióro budżetowe, kosztuje z 20zł, nigdy mnie nie zawiodło, smukłe, poręczne, metalowe a przy tym lekkie i z dobrym przepływem. 

     

    Też i zestawy glikol+gliceryna z allegro do liquidu. Tutaj linka nie podam, bo ceny się wahają, a każda oferta różni się tylko ceną. 

     

    I oczywiście książki to tylko z taniejksiążki i empiku, w zależności w którym taniej. Samorozwojówka itp. zazwyczaj ma w standardzie -40% przy płatności z góry z odbiorem w punkcie. 

  2. W dniu 7.10.2023 o 10:00, kenobi napisał(a):

     

    O to fajnie, że 4/10 jest zgodne z RP.

     

     

    Jak Alex ma 4/10 to 3/10 kto ma?

    Czyli:

     

    4/10 — Alex

    3/10 — ???

    1/10 — na wózku inwalidzkim

    0/10 — roślina, pacjent w śpiączce

     

     

     

    3/10 to okolice Zuckerberga, po którym nie widać praktycznie męskich cech, choć bardziej jest 3.5. Alexa ratuje mocno jego "hunter eyes" i fakt, że nie jest wychudzony.

  3. 1 godzinę temu, kenobi napisał(a):

     

    CZy mógłby mi ktoś powiedzieć w skali od  1/10 do 10/10

    jakie SMV ma Alex Barszczewski?

     

    Chciałbym się zorientować jak ma się Alex do Red Pillu.

    Chyba że to znowu te procenty co Zły_Człowiek podkreśla... że Alex to taki wyjątek jeden na milion?

    Wygląd 4/10

    Status 9/10

    Mental 8/10

    Średnia wychodzi 7/10

    Ma o wiele młodszą żonę, prawniczkę...ale jej uroda pozostawia wiele do życzenia. W tym przypadku wszystko jest zgodne z RP. Polecam też przeczytać pod tym filmem mój komentarz.  

  4. 2 godziny temu, Maurycy napisał(a):

    Na weselu, przy stoliku, przy którym siedziałem, sporo ludzi się zastanawiało, jak to się stało, że "taka" dziewczyna, poślubiła "takiego" faceta :)

    I tutaj, na moje oko, wychodzi największa wada, czy raczej niekompletność Redpilla czyli...psychologia. Czynniki psychologiczne bardzo często przeważają nad tymi biologicznymi, co najlepiej widać na przykładzie dziewczyn z sporymi potrzebami bliskości i bezpieczeństwa, które to lubują się w grubszych panach (#niewszystkie). W zaburzeniach osobowości charakteryzujących się skrajnie niskim poczuciem własnej wartości, np. borderline, często osoby zaburzone specjalnie wybierają sobie "wybrakowanych" partnerów, by się "pokarać". W takich przypadkach może działać mechanizm połączenia bliskości z upokorzeniem itp., więc panna taka będzie odczuwała większą przyjemność (a raczej mniejsze piekło) przy facecie 4/10, niż przy 8/10, sama będąc 6/10. Kolejna kwestia to warunkowanie, zwane w tym kontekście fetyszyzacją. Najprostszym przykładem jest wybieranie partnerów podobnych do rodzica przeciwnej płci. 

     

    Konkludując, w tym przypadku to niekoniecznie wyjątek od reguły, lecz potwierdzenie innej reguły. 

    • Like 3
  5. 41 minut temu, OGÓR napisał(a):

    To to wiem, w końcu tu mieszkam 16 lat. Bardziej mi chodzi o stronę emocjonalna, taki osobisty stan. Z wiekiem zauwazylem ze ciezko znosze porazki i niepowodzenia ( a powinno byc odwrotnie...).

    W twojej sytuacji najlepsze będzie, jeżeli te 2 podcasty staną się twoim głosem wewnętrznym i będą się odtwarzać 24h/7

    Pierwszy to jest podkład, drugi to warstwa właściwa. A jak wiadomo, jedno i drugie musi być by ładnie wyglądało. 

     

     

    • Like 3
  6. 16 godzin temu, Spokojnie napisał(a):

     

    Tutaj bym rozbił temat, laski nie będę leciały na Ciebie bo nie polerujesz menhira, w moim przypadku to była większa śmiałość, otwartość, energia i przede wszystkim pewności siebie. Mógłbym to ocenić jako efekt placebo, ale w tym temacie wiele osób miało podobne odczucia i w dużej części właśnie to mnie zainspirowało do zmian. 

    Tutaj, jak i w poniższym cytacie pisałem z perspektywy kogoś, kto jest uzależniony i przypadkiem natknął się na temat np. na Musisz wiedzieć, DSM, nadopaminie itp., czyli z perspektywy "jednostki statystycznej". A że to wynik zwiększenia się poczucia sprawczości (przytoczone przez ciebie cechy są objawami tegoż poczucia) wiem doskonale, przy czym użyłem skrótu. I nie powiedziałbym, że to efekt placebo. Tutaj już wchodzę na obszar domysłów. Jeżeli jest to efekt placebo, nie przejdzie on testu odniowego (np. zagadanie do dziewczyny z ewentualną zlewką), bo wtedy subiektywne poczucie sprawczości spada, odpalają się mechanizmy obronne i dopamina leci na łeb na szyję (dopamina jest również hormonem braku uważności [nie w sensie duchowym]). Zaś jeżeli przyczyny są "biologiczne", to takie zdarzenie za bardzo nastrojem nie zachwieje. Mówię o standardowym osobniku, nie zaś o kimś kto wykonał 1000 podejść wcześniej. 

    16 godzin temu, Spokojnie napisał(a):

    Pytanie czy nie podchodzisz do tematu zbyt ambitne i naukowo, zamiast po prostu sprawdzić i obserwować siebie, swoje odczucia? Chyba że to już zrobiłeś i nie działało, to sorry. Możesz być jedną z nielicznych osób tutaj na forum, które tej dodatkowej "mocy" nie doświadczają. Ale plusem z tego co piszesz wyżej jest to, że jesteś świadomy jak to działa w szerszej skali, czyli finalnie wiesz jak być bardziej szczęśliwym człowiekiem, a to chyba najważniejsze. 

     

    Ps. Szczerze, ja w to nie wierzyłem, że jak wejdę na nofap to nagle będzie super. Ale spróbowałem i były efekty, to mnie zmobilizowało do kolejnych zmian, świadomość nt. dopaminy wzrosła, widząc korzyści dla siebie zagłębiałem się w temat.

    Powiem tak, przeszedłem pełny 90dniowy nofap, 0 porno, 0 fapu, jedynie fantazje. Efekt? Poprawa samopoczucia o 20%, jakości erekcji o 30%. Słowem, nie zadziałało to zbyt dobrze w moim przypadku, temu jeszcze bardziej zacząłem się wgłębiać w temat, czytać, łączyć kropki i dlatego teraz dzielę się wiedzą, w duużej mierze na podstawie moich doświadczeń, gdzie obecnie mimo sporadycznego fapu i przeglądania obrazków średnio raz na tydzień dla pożywki do fantazji mam o wieeeele lepsze efekty, niż po "normalnym" nofapie. W moim przypadku gamechangerem była suplementacja D3 i mindfulness i umiejętność zarządzania umysłem. Dlatego jestem zdania, że nofap nie jest magiczną pigułką na naprawienie spraw nastrojowo-łóżkowych, a składową. Też i jestem zdania, że w pierwszej kolejności należy przyjrzeć się potencjalnym przyczynom uzależnienia się od fapu, a nie od razu rzucać się na "odwyk". Bo jeżeli ktoś ma fajne normalne życie, satysfakcjonującą pracę, stabilny ltr, dobre relacje przyjacielsko-rodzinne (szczególnie z ojcem jak wiadomo) i nie ma problemów większych na innych płaszczyznach, wtedy ok, nofap może zdziałać cuda, jeżeli jest ktoś uzależniony. 

    Ale jeżeli czyjaś sytuacja życiowa wygląda tak, że pierwsze co trzeba zrobić to podłączyć 12 zasad życiowych Petersona w kroplówce prosto do tętnicy (do ogarniania sb życia "od gruzów" ta książka+No more mr Nice guy jest idealna) to bez ogarnięcia przynajmniej na dostatecznym poziomie pozostałych aspektów życia NF albo niewiele da (jeżeli się uda), a w skrajnych przypadkach jeszcze pogorszy, bo najpierw obetnie główne źródło zaspokajania, a raczej zaleczania ran i potrzeb, a potem wywoła niemożliwą do zaspokojenia potrzebę (aha, a więc mam zająć się sobą, doceniać drobne rzeczy, chodzić na siłkę a potem iść na imprezę, gdzie 80% kumpli będzie z dziewczynami i oglądać, jak się tulą i sobą cieszą, gdzie jest to dla mnie kosmos i stan nieosiągalny, a po powrocie wziąć i się popłakać [jak wspominałem, perspektywa danego obiektu statystycznego, nie moja]).

    Konkludując. NoFap może na prawdę sporo zdziałać, ale nie można go traktować jako jedyne źródło problemu, a jeden z jego powodów (fap+porno). Zainteresować się tematem uważności/mindfulness, skuteczności (tu polecę zenjaskiniowca z "Jak wyrobić nawyk wygrywania" i "Być jak MacGregor 1", jedno bez drugiego może nie ruszyć), aktywności fizycznej (polecam Fitmakera Fishera na IG jeżeli chodzi o "codzienne" podejście do tego tematu) i warto jeszcze przeczytać "Dopamina. Mózg chce więcej" by lepiej zrozumieć temat. Podchodząc holistycznie do tematu uzyska się o wiele lepsze rezultaty, a i będzie lżej.  

     

    • Like 1
    • Dzięki 3
  7. 7 godzin temu, Spokojnie napisał(a):

    Myślę że wiele osób o tym zapomina. Zresztą ja sam jakoś rok temu odkryłem różnicę, gdzie nagle poranna kawa i jej smak przyprawiała mnie o gęsią skórkę, ciarki miałem też od zapachów np. na łące podczas przejażdżki rowerowej. Wcześniej przez rozwalony system dopaminowy w ogóle na takie rzeczy nie zwracałem uwagi. 

     

    Dzisiaj wielu młodych facetów jest zmęczonych, czy permanentnie przemęczonych, ze stanami depresyjnymi. Nie widzą powiązań z ilością masturbacji w ciągu dnia, czy właśnie używek typu "czteropak piwka wieczorem". 

    Nie widzą lasu przez drzewa. W przypadku młodego pokolenia (a do takiego się zaliczam) ilość generatorów dopaminy jest tak olbrzymia, że nofap za dużo nie pomoże. No dobra, sporo pomoże, przestanie boleć noga, ale dalej biegać nie będziesz. Scollowanie mediów społecznościowych, ciągłe zmienianie obiektu uwagi, wielobodźcowość (je posiłek, do tego serial, a w tle muzyka, by nudno nie było). Słowem, nawyków do zmiany jest maaasa, by uzyskać zapowiadane efekty. I tutaj jest jedna fajna pułapka. Ten kto jest zaznajomiony z Mapą poziomów świadomości wie, że intepretacje są uzależnione od emocji i odwronie, zaś emocje od hormonów. Po odcięciu brudnych źródeł dopaminy, z pola świadomości usuwane jest większość pozytywnych interpretacji (np. jaki ładny dzień) i człowiek nie ma zbytnio w czym wybierać. Jeżeli nie przebije się z bodźcem, czyli ideą (zaangażowanie w challenge, religia, zainspirowanie daną osobą, czysty wkurw i determinacja, do wyboru), to zacznie sięgać po kolejne dopaminowe bodźce. No słowem, trzeba mieć cel, sens, by zadawać sobie ból. A że większość osób ma spore problemy z poczuciem skuteczności, nie wierzą, nie czują, że ten cel jest realny (aha, jak nie będę polerował menhira przez pół roku to będę miał mniejsze opory przy zagadywaniu i laski będą na mnie leciały, mhm, taaa, i może wybuduję szeregówkę), to nie widzą sensu w robieniu tego. Dodajmy jeszcze, że dopamina jest jednym z hormonów poczucia skuteczności....i mamy piękne błędne koło. 

    • Like 5
    • Dzięki 1
  8. W dniu 5.07.2023 o 23:14, Spokojnie napisał(a):

    Ja bym to rozwinął i dodał że celem też jest nie zalewanie mózgu dopaminą w łatwy szybki sposób, co znaczącą wpływa na nasze złe samopoczucie w późniejszym etapie. Jak ktoś 3 razy dziennie trzepie to może mieć permanentny brak mocy i chęci do życia, wręcz jakieś depresyjne stany.

    To się rozumie samo przez sie. Jeżeli ktoś drenuje dopaminę, czy to za pomocą porno, czy za pomocą kompulsywnego grania, czy narkotyków itp. to w sytuacji łóżkowej nie będzie odczuwał za wiele przyjemności, bo bodziec będzie za słaby. 

    • Like 1
  9. W dniu 4.07.2023 o 01:05, Alejandro Sosa napisał(a):

     

    Zgadzam się, ale nie popadajmy w skrajnosci... większość  osób ma problem odstawieniem filmów, wiec nawet pamieciowa to juz wyzwanie bo za malo podniety. Wszystko powinno isc etapami zeby osiagnac cel... no wlasnie jaki cel??

    Jeżeli tak, to najpierw pamięciówa, potem np. 2 pamięciówy 1 na czysto itp. aż do momentu osiągnięcia braku potrzeby bodźców audiowizualnych w postaci kobiety, czy to widzianej, czy wyobrażanej. O tym, że fantazjowanie drenuje podobnie do porno przekonałem się sam. 

    W dniu 4.07.2023 o 10:40, Gixer napisał(a):

    Stanowczo odradzam !!!!!

     

    Masturbacja daje duży wyrzut dopaminy i przez to spada motywacja oraz testosteron. Oczywiście jak mija 2-3 tyg to można zrzucić ciśnienie ale ograniczyć do minimum doznawanie przyjemności. 

    I trzymać się tego że raz na 2 lub 3 tyg a nigdy częściej. W przeciwnym wypadku można powoli wrócić do starych nawyków. Rozładowanie emocji i nadmiar energii trzeba realizować poprzez sport i interakcje z ludźmi zamiast zalewania mózgu dopamina.

     

    Jak dla mnie za dużo zmiennych jest, by dawać tak sztywne wytyczne. Są tacy, co im wystarczy raz na pół roku, a i tacy, co potrzebują 3-4 razy w tygodniu nie będąc uzależnionym itp. Tutaj trzeba stosować to co działa w przypadku danej osoby. Przy czym, taka moja obserwacja, masturbacja do porno/fantazji o wiele bardziej człowieka osłabia, niż bez tego. Na to również trzeba zwracać uwagę. 

    W dniu 4.07.2023 o 18:41, Akadyjczyk napisał(a):

    Właśnie nie ma celu, celem jest odstawienie porno i zadowolenie z faktu że nie jesteś uzależniony od coraz to mocniejszych treści. Celem jest powrót do normalnych relacji z żywą kobietą, seks itd

    Celem jest polepszanie swoich możliwości łóżkowych, zarówno pod względem techniki, jak i odczuć. Słowem, trenować w kierunku zwiększania kontroli nad swoim małym przyjacielem (tu może przydać się Mantak Chia itp.), a także zwiększanie przyjemności płynącej z seksu (co już jest bardziej holistyczne).

    • Like 1
  10. Godzinę temu, Alejandro Sosa napisał(a):

     

    Jeśli wszystko gra i jest ok, to żyj z tym dalej. Będzie seks to będzie, nie to nie. Ewentualnie dla rozładowania napięcia masturbacja pamięciowa i chillout. Ja bym to tak widział. Bo przedłużający się celibat w imię rekordu nie daje za wiele.

    Bardziej polecałbym metodę z No more mr Nice guy, czyli masturbacja bez porno i pamięciówy/fantazji, a także bez określonego celu, wymagań itp. Ot, for fun. Uwierz mi, że wyobraźnia potrafi drenować mózg nie mniej niż porno. 

    • Like 1
  11. 4 godziny temu, Spokojnie napisał(a):

     

     

    @Edelgeist polecam książkę:

    przebudzenie-b-iext121502416.jpg

    Polecam porobić notatki.

    Też bardzo polecam twórczość de Mello, przy czym jednak polecam zacząć od "Odkryć życie na nowo". Przy czym najpierw oryginalny wykład (poniżej), potem książkę, potem Przebudzenie, a na końcu Wezwanie do miłości (ta ostatnia malutka jest). "Przestań się naprawiać" nie polecam. Nie dlatego, że jest słaba, ale dlatego, że praktycznie niczego nowego się nie znajdzie. A dlaczego najpierw w wersji wideo? De Mello był człowiekiem...specyficznym, którego by zrozumieć dobrze, trzeba zaznajomić się z tym jak akcentował pewne zdania, gestykulację itp. by wiedzieć, jakie jest prawdziwe znaczenie danych kwestii. Na szczęście ten jeden filmik daje "klucz" do pozostałych książek. Ewentualnie jako wstęp wstępu, polecam mowę Ajahna Brahma "Ocena braku siebie" (yt/soundcloud, jest z lektorem), by w sposób przystępny wiedzieć o co tutaj chodzi i by nie wywaliło bezpieczników przy de Mello.

     

    • Like 2
  12. Przesłuchaj i przeanalizuj: 

     

    A od siebie. Cytując Anthonego DeMello "Egoizm ma - jak sądzę - swe źródło w instynkcie samozachowawczym, który jest naszym najgłębszym i podstawowym instynktem. Jak możemy zupełnie pozbyć się egoizmu? To niemożliwe; to tak, jakby dążyć ku samozagładzie. Dla mnie byłoby to równoważne z nieistnieniem."

    Słowem, egoizm to szklany sufit, ponad który nie podskoczysz, o ile jesteś przywiązany do bycia żywym. Zakładam, że raczej nie jesteś mnichem buddyjskim z 40letnim stażem, więc stawiam, że jesteś przywiązany. 

    A teraz bardziej od siebie. Ludzkie relacje, czy to biznesowe, czy to "przyjemnościowe" opierają się na wymianie (i to kolejny szlalny sufit człowieka). Jeżeli nie ma zysku-nie ma relacji. Grunt to rozpoznać potrzeby swoje i drugiej strony. Jeżeli chcesz zagarniać wszystko dla siebie, bez uwzględniania potrzeb drugiej osoby, osoba ta taką relację zakończy. Więc jeżeli nie znajdziesz osoby, której potrzebą jest bycie wyzyskiwanym itp., to ludzie w takim przypadku nie będą się do ciebie "dołączali". Z drugiej strony, jeżeli będziesz całkowicie nieegoistyczny, co wbrew pozorom jest egoistyczne, bo działasz wtedy nadal dla swojego zysku (choćby akceptacji, czy postępowania wg jakichś zasad), to będziesz spełniał potrzeby tak na prawdę jedynie jednostek skrajnie egoistycznych (klinicznych narcyzów itp.), czyli będziesz tym, o którym mowa 2 linijki wyżej. 

     

    Podsumowując, musisz być egoistyczny w zaspokajaniu potrzeb swoich oraz osób ci bliskich, przy jednoczesnym zaspokajaniu potrzeb innych ludzi w zakresie nie sprowadzającym cię poniżej tych osób. Ty dajesz coś od siebie, druga strona daje coś od siebie. Jeżeli układ pasuje-wszystko jest ok.

    • Like 6
    • Dzięki 1
  13. W dniu 26.03.2023 o 20:11, spacemarine napisał:

     

    Jedyne co mnie zastanawia to jak oni nakręcą piątą część która jest w preprodukcji skoro zakończyli film dość jednoznacznie

    Zauważyłeś może, że ostatnia scena jest jakby zbyt krótka? ;) Tak nie pasująca do reszty filmu? 

     

    Co zaś się tyczy filmu. Jak dla mnie arcydzieło. Bardzo charakterystyczne postacie, świetne wątki, nudy brak. Zaś scena z Adkinsem, jak i sama jego rola to prawdziwe złoto. O dziwo, najsłabiej w tym filmie wypadł...John Wick. Tak jakby bez energii i polotu był. 

    • Like 1
  14. 5 godzin temu, bassfreak napisał:

    Powtarzam po raz setny :

     

     

    No fap jest tylko skuteczny (dajmy na to magiczne 90 dni) wtedy gdy serio trzepałeś kapucyna kilka razy dziennie lub kilka razy w tygodniu do tego wyłącznie do pornoli bo masz wtedy tak przepalony układ serotoninowo-dopaminowy że to się nie śniło "fizjologom".

     

    Jeśli przebrniesz przez 90 dni no fap i no porn nie ma później problemu zwalić sobie 1~w tygodniu pod warunkiem że nie masz dostępu do kobiety i oczywiście pamięciówka PORNO TO ZŁO I KROPKA.

    Wtrącę tutaj coś od siebie. Sama pamięciówka, czyli wspominanie minionych zdarzeń 1:1 może nie jest aż tak złe, ale samo fantazjowanie już tak. Dlaczego? Bo fantazje dadzą ci to, czego porno nie może. Możesz stworzyć takie scenariusze i taki "feeling" emocjonalny, że będą drenowały dopaminę jeszcze bardziej niż filmy. Tym bardziej, że w filmikach cię nie ma, a w fantazjach już tak. Więc z tym też bym uważał. 

    • Like 1
  15. 39 minut temu, Sankti Magistri napisał:

    @Arushat Dał dobre rady. Od siebie dodam że sam nie korzystałem ale słyszałem wiele dobrego na temat programu Mazura "Być i Mieć" więc możesz stestować. Obowiązkowo też zapoznaj się z ksiązkami Pressfielda.

     

    Być&Mieć, jeżeli się go na prawdę zrozumie (szczególnie koncepcję BYCIA), jest gamechangerem. A następuje to gdzieś po 10 odsłuchu. Pressfielda polecam Do roboty, konkretnie audiobook czytany przez Mazura, bo ma dodatkowo komentarz, w którym jest duuuużo wiedzy. Ale teraz nie kupuj. W kwietniu Mazur ma promocje -50% i warto poczekać do tego czasu. 

    41 minut temu, Sankti Magistri napisał:

     

    Zainteresuj się też tematyką dopaminy, ten neuroprzekaźnik jest niesamowicie ważny i dla własnego dobra trzeba mieć wiedzę jak działa i jak nim zarządzać.

    Tutaj polecę książkę "Mózg chce więcej" dobrze rozwijającą ten temat. 

  16. "Gdy ludzie mówią o braku sensu życia, tak na prawdę chodzi im o brak odczuwania życia" Autora nie pamiętam, a i treść pewnie przekręciłem, ale bardziej o sedno chodzi. Metasensem jest czuć się dobrze (być szczęśliwym jak kto woli). Gdy człowiek jest zestresowany/w depresji/apatii/wszystkie powyższe, ma problemy z odczuwaniem przyjemności. 

    Teraz kolejne. Celem każdego celu jest uzyskanie danego odczucia. 

    Człowiek ma motywację do działania, gdy zakłada, że wypełnienie danego celu/kroczenie daną drogą da mu dane odczucia.

    No to teraz łączymy. Gdy człowiek jest w depresji i ma obniżoną możliwość odczuwania pozytywnych bodźców, nie ma motywacji do działania, bo żadne działania TERAZ nie przynoszą mu danych odczuć. Określanie celów odbywa się przez wizualizację (obrazową bądź czuciową), czyli wyobrażasz sobie dane zdarzenie (albo ci się to pojawia jako taki przebłysk) i od razu widzisz, jaki to da efekt. Jako, że wizualizacja działa w teraz, a nie przyszłości, to nie jesteś w stanie emocjonalnie stwierdzisz, że będziesz czuł radość za 2 lata, bo teraz jej nie czujesz. Mam nadzieję, że nie pogmatwałem. W skrócie. Ustalanie intencji (czyli cel+emocje z nim związane) w stanie apatii nie działa, bo niczym nie jesteś w stanie się cieszyć i nie przekonasz swojej podświadomości, że jest inaczej. A więc co zrobić?

     

    Miej przy sobie jakiś notes, albo po prostu coś innego do notowania. Może być komórka z dyktafonem. 

    Albo świadomie wprowadzasz się w "wyższy poziom świadomości", czyli bierzesz więcej anty/pijesz 5 kolejek pod rząd/cokolwiek innego, albo czekasz aż samo ci się to pojawi (czasem słuchając podcastów mam takie "przebłyski"). Jako, że wystąpi kontrast między tym, co było, a tym, co jest, będziesz się czuł jakbyś wyszedł z więzienia. Wtedy człowiek lubi planować. Notuj to co chcesz w tym stanie osiągnąć! Temu polecam dyktafon, w niektórych stanach trudno się pisze. Zanotuj i czekaj na powrót do "normalności". Gdy tak się stanie, spisz to co sobie zanotowałeś/nagrałeś. Wyda ci się to pewnie nieracjonalne/bezsensowne/głupie/debilne/lepiej bym już nie pił. Odsiewasz cele zagrażające ci (powrót do ex/zemsta na kimś/wydanie pieniędzy na dziwki). Wybierasz sobie np. 3 cele (jeżeli masz Być&Mieć to 7), zapisujesz je. Możesz codziennie je przepisywać dla utrwalenia (metoda z Być&Mieć).

     

    Dobrze, masz teraz kilka celów, które są pociągające jak sprzątanie garażu, czy polerowanie kostki brukowej. Teraz siadasz sobie wygodnie i odpalasz podcast o Robercie Grynie, a dodatkowo czytasz to https://zenjaskiniowca.pl/o-3-przemianach/, to https://zenjaskiniowca.pl/friedrich-nietzsche-jako-twoj-mentalny-trener/ , a jak masz to jeszcze Do roboty! Pressfielda. 

     

    Teraz cały zamysł. Ustalasz sobie te wcześniejsze cele i brniesz do nich. Ale tak na prawdę są one dla ustalenia kierunku, by nie być jak Bismarck. Celem jest przepalenie smutku, żalu, wstydu itp. za pomocą gniewu i dumy przez skuteczne działanie, zmiana nawyków, podniesienie własnej skuteczności i samooceny. Gdy zejdzie z ciebie odpowiednia ilość syfu itp. będziesz mógł przejść dalej. A i przyda ci się przy tym 5 zwycięstw dziennie. 

    • Like 2
  17. Mogło tutaj zajść coś podobnego jak u mnie kiedyś. Przy rzucaniu nałogu człowiek ma tendencję do antagonizowania przedmiotu uzależnienia. Gdy ktoś jest gruby i zacznie się tak odchudzać, może popaść w anoreksję bo "znielubi" jedzenie, a wręcz je odrzuci. Tutaj mógł zajść podobny proces, przy czym procesowi antagonizacji nie uległa sama idea porno, a widok nagiej kobiety. Czy to na obrazku, czy w rzeczywistości. Pro prostu sama kobieca nagość/seks mogą kojarzyć ci się negatywnie. Rozwiązaniem może być ponowne przebodźcowanie, ale w bardziej zdrowy sposób. Przede wszystkim nie napędzaj efektu Coolidge'a. Jeden filmik/zdjęcie/fantazja na sesję. Do tego fap na samej fizyczności (odsyłam do No more mr. Nice guy). A przede wszystkim obserwuj przy tym siebie i patrz, co się u ciebie sprawdza, a co nie. 

    • Like 2
  18. 4 godziny temu, Maninblack napisał:

    Co w sytuacji kiedy czuję że jestem grubo-skórny i proces intelektualny zachodzi we mnie w sposób zadawalający (rozpoznanie emocji) natomiast nie odczuwam emocji na poziomie ciała (odczuć)?

    Często w prowadzonej medytacji należy skupić się na danej emocji i kolejnym pytaniem jest to w jaki sposób się ta emocja objawia w moim ciele.

    Jeszcze nie udało mi się praktycznie nic zidentyfikować.

     

     

    Pachnie zablokowanymi "kanalikami emocjonalnymi". Czyli, że sporo emocji zostało zepchnięte głęboko. O sposobach wyciągania ich na wierzch sporo pisał A. Lowen w "Radości", albo "Narcyzmie". W wielkim skrócie, musisz albo się głęboko rozpłakać, albo głęboko rozgniewać (często jedno po drugim następuje).

    • Dzięki 2
  19. Godzinę temu, Yolo napisał:

     

    Akceptacja emocji, to nie uwolnienie się od czynników które je wywołują. Choć ten etap jest potrzebny. 

     

    Piszemy o czymś innym i wydawałoby się że oboje mamy rację- 

    Ty piszesz  o poruszaniu się po pewnych obszarach, gdzie rzeczywiscie następuje wzrost, choć do jego uzyskania trzeba się karmić czymś, co wciąż jest nisko. 

     

    Na to zwróciłem uwagę, w moim przekonaniu było to wadą w sensie szklanego sufitu budowanego wewnątrz. 

    Po Twojej uwadze nt. podcastu o Robercie Grynie i szkoleniu prywatnym, przyjmuję że gość może poszedł już naprzód a ja nie jestem ma bieżąco. 

      To może inaczej. Sporo mówi i o akceptacji emocji, i o zmianie interpretacji znaczeń (życie jest neutralne, to ty nadajesz znaczenia). Na moje oko, przekazuje, by na niskich stanach (gdy człowiek jest w przysłowiowej dupie) kierować się niskimi stanami, bo nie oszukujmy się, jak ktoś jest w smutku, wstydzie, winie itp. to raczej nie wyskoczy z łóżka z nastawieniem "hurraaaa, świat jest piękny!", tylko lepiej by właśnie wykorzystał tą energię gniewu, by złapać grunt pod nogami. Jakby, do tego to jest. Do wychodzenia z sytuacji, które są dla ciebie osobiste. I kiedy człowiek przestaje walczyć ze światem, bo już "wywalczył pozycję" i ma w miarę zdrowe podejście do siebie, do świata, ma wiedzę itp. wtedy może iść dalej, do etapu, gdzie działa się dla samej przyjemności działania i wtedy zaczyna się tworzenie świata, a nie reagowanie na niego (reagowanie, czyli motywacja OD (bólu), zaś tworzenie to motywacja DO (przyjemności) ). Słowem, głównie mówi o tym, jak zacząć radzić sobie z życiem, bo większość osób jest na tym poziomie, a gdy człowiek uważa, że sobie z nim nie radzi, to jest w tych niższych stanach. I tak, ogólna narracja z czasem się u niego zmieniała, w miarę jak i on zdobywał nowe doświadczenia i wiedzę (ot choćby jak otwarcie w Żądzy pieniądza przyznał, że w sprzedaży bardziej się liczy entuzjazm, a nie nonszalancja i że popełnił błąd. Tutaj kolejny plus dla niego).

     

    A spis treści podeślę jak spiszę program.

     

    Godzinę temu, Yolo napisał:

    Dla mnie człowiek jest takim "dobrym wujkiem" co to nikomu nie zrobi krzywdy, a dla każdego ma dobre słowo.

    Taki pop- kołcz religijno duchowy, który miesza prawdy uniwersalne z religią do której stara się przekonać, plus dba o pozytywny odbiór emocjonalny. 

     

    Nie ma w tym niczego złego, może mieć dobry wpływ dla kogoś kto zaczyna drogę. Sam polubiłem kogoś podobnego, choć z innego bieguna. 

     

    Mój sprzeciw budzi skrajny relatywizm, w którym wszystko daje się usprawiedliwić w imię dobrego samopoczucia. 

    Nie wszystko jest względne a nasze wybory mają konsekwencje. Efekt motyla. 

     

      Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Przemyślę je. 

     

  20. 20 godzin temu, Yolo napisał:

    Zen jaskiniowca nie uczy rozwoju duchowego, raczej skupia się na tym jak wytworzyć i poruszać się po określonym poziomie wibracji. 

    Zresztą, on sam przyznał że ludzie po psychoterapii tracą paliwo do postępowania w polecany przez niego sposób. 

    W skrócie, idą dalej. 

    Opisuje właściwie jak przejść przez ponad połowę Mapy świadomości, do tego uczy dystansu do ego, zmiany nawyków, reakcji emocjonalnej, przetwarzania emocji i akceptowania ich w pełni (technika uwalniania?), a to wszystko przy skupianiu się na działaniu i skuteczności, czyli nie wpada człowiek w pętlę pożądania braku pożądania. A to o czym mówisz, stawiam, że chodzi o Tigera Woodsa, to właśnie przeszedł z jednej energii w drugą i stracił potrzebę kompensacji/przykrywania danych emocji i braków. Polecany przez niego sposób? Zapewne chodzi ci o napęd dzięki Ciemnej stronie. I nie, to nie jest jego jedyny polecany sposób. To jest sposób do ruszenia z miejsca i wypłynięcie na powierzchnię. W podcaście o Robercie Grynie opowiada o trzech przemianach, Wielbłąd→Lew→Dziecko, na Hawkinsowe to będzie Wstyd-Strach→Pożądanie-Odwaga→Neutralność-Radość. Wypisz wymaluj rozwój duchowy. Zaś jego najnowszy program, Być i Mieć (owszem, płatny, ale mówimy tu o całości twórczości) jest o tym jak utrzymać się i działać ze stanów powyżej odwagi (transcendentalnych). Więęęęęęc nie, Mazur opowiada jak przesuwać się na coraz skuteczniejsze poziomy wibracji, a nie pozostawać w ciężkiej energii.

      

    20 godzin temu, Yolo napisał:

    Tu też bym uważał, ale z innych powodów. Nie można wszystkiego relatywizować. 

    I tu przyznam rację, bo przez moją interpretację Brahna za bardzo zmiękłem/straciłem kły i teraz staram się je odzyskać. I bardzo chętnie wysłucham twoich powodów, bo na prawdę mnie ciekawią. 

    • Like 1
  21. Sporo rzeczy od Hawkinsa jest dobrych, np. mapa poziomów świadomości (która jest genialna), czy technika uwalniania (o tym trochę później)...ale i ma sporo za uszami. Bardzo mocno poszedł w New Age, jego różne teorie o polach, energiach...słowem, bardzo uważać, bo można zrobić sobie spore ku ku. A już zupełnym hitem jest jego test kinestetyczny, który w swych założeniach ma to, że nie można go obalić...Zaś sama technika uwalniania została wynaleziona już dawno i jedną z czołowych postaci w propagowaniu jej był pewien pan, który rozkminiał przez 49 dni nad przyczynami cierpienia, aż w końcu rozkminił. I aktualnie ma ok. 500mln zwolenników (a liczba ciągle rośnie). Słowem, wziąć co działa (w sumie jest to główna zasada jakiegokolwiek rozwoju), a resztę potraktować jako ciekawostkę. A jeżeli ktoś wchodzi w szeroko pojęty rozwój duchowy, to na początek polecam albo wykłady Ajahna Brahma (dla ludzi bardziej empatycznych, ciepłych, delikatnych, słowem, z energii żeńskiej), a dla ludzi z drugiego spektrum, czyli ludzi mocno stąpających po ziemi i przyziemnych Zen Jaskiniowca z wyszczególnieniem cyklu "Jak zostać graczem" (tak, to jest o duchowości, tylko trzeba się mocno wgłębić, tak jak i w inne materiały). Po zbudowaniu odpowiedniej bazy można sięgać po inne materiały (de Mello pomaga pozdejmować sporo blokad emocjonalnych na poziomie mindsetu).

    • Dzięki 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.