Bracie @blck.shp Dwie sprawy:
1. Zakładając, że samica, z którą uprawiałeś sex, nie kręci w zeznaniach i celowo nie wprowadza w błąd odnośnie daty ostatniego krwawienia, nie masz powodów do zmartwień. Szansa na zapłodnienie oczywiście istnieje, ale jest to statystycznie bardzo (BARDZO) mało prawdopodobne. Plemniki - wg najnowszych doniesień - są w stanie prawidłowo funkcjonować w drogach rodnych kobiety przez okres max 7-9 dni. Jeżeli babka jest zdrowa, ma regularne cykle, nie nadużywa alkoholu i innych substancji psychoaktywnych, nie jest na doustnej antykoncepcji, jest co najmniej miernie odżywiona, a dodatkowo nie nadwyręża się zbytnio jeżeli o stres i inne negatywne emocje chodzi, wtedy do owulacji dojdzie u niej w 12-14 dniu cyku, czyli pod koniec żywotności plemników, lub zupełnie po tym okresie. Sama owulacja to jeszcze nie zapłodnienie, choć blisko leży jedno od drugiego. Gdyby mnie to spotkało, nie martwił bym się ani trochę.
2. "Moja wina, moja wina" - dlaczego budujesz w sobie poczucie winy? Pomyśl, w jakiej pozycji na starcie stawiasz siebie samego? Chyba, że używasz tych sformułowań humorystycznie, ironicznie. Jeśli - w co osobiście nie wierzę - dojdzie do zapłodnienia, nie możesz wychodzić bezwzględnie z takiego założenia, bo to kaganiec (w postaci poczucia winy) na własny umysł lub na ew. związek z ową samicą. Pamiętaj o tym!