Skocz do zawartości

simple

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez simple

  1. ciekawsza tego samego autora jest "dzień dobry...i co dalej?" ale ta która wymieniłeś jest obowiązkowym wstępem żeby mieć "wgląd" niezarejestrowane konta też?
  2. "Twoją ... jest rzeczą powierzoną ci rolę odegrać pięknie" Epiktet Synchroniczność podsuneła mi ostatnio temat "Reguły gry" w związku z dyskusjami, banowaniem i ostrzeżeniami na forum. Wszystko co robimy jest uczestnictwem w pewnej grze, a każda gra rozgrywa się według pewnych zasad. Jeżeli gramy w piłkę nożną, nie ma sensu łapać piłki ręką (no chyba że jesteśmy namaszczeni przez demiurga), ani przekonywać innych, że tak by było lepiej. Tak samo jak w życiu ze wszystkim: uczestnictwo w grze jest równoznaczne z akceptacją jej reguł. Albo gramy według obowiązujących zasad, albo wstajemy od stołu i idziemy grać w co innego. Gry nie należy rozumieć jako coś sztucznego, sztywnego i narzuconego z góry, raczej jako to co przebiega według pewnych reguł. Bo od gier nie ma ucieczki - wszystko jest grą tego lub innego rodzaju. Imieniny cioci są grą czy też spotkanie towarzyskie w scisłym gronie przyjaciół. Grą będzie oczywiście flirt, i każda w ogóle rozmowa z drugim człowiekiem. To samo każda forma rozrywki i spędzania wolnego czasu oraz każdy zawód - począwszy od prawnika, poprzez urzędnika w szerokim, ogólnym znaczeniu, biznesmena, na aktorze kończąc. Grą jest każde współuczestnictwo w czymś (w wyborach, w spotkaniu, w przedsięwzięciu biznesowym, w forumowej dyskusji), a także współzawodnictwo (w polityce, w sporcie, na rynku pracy, czy rynku seksualnej atrakcyjności). Grą jest każda tradycja i obyczaj, wszystkie prezenty, kolacjo-śniadania we dwoje, czy świąteczne obiadki. Każda dziedzina rzeczywistości i każdy fragment naszego życia możemy opisać jako grę, którą rządzą określone reguły. Rzecz jasna, trzeba znać reguły gry. Musimy być świadomi zasad, według których toczy się życie, i musimy je dobrze rozumieć. Jest to nasz obowiązek i nikt nas z tego nie zwolni. Za żadną cene i pod żadnym pozorem nie wolno nam żyć na ślepo i po omacku. Nie wolno nam też chować głowy w piasek : reguły życia mogą być twarde, brutalne i trudne do zaakceptowania, ale takimi właśnie musimy je przyjąć. Bez iluzji, bez fikcji, złudzeń i fałszywych nadziei. Zrozumieć zasady gry to podstawa i początek wszystkiego. Bez tego nie będzie kolejnego kroku. Kolejnym krokiem jest zrozumienie że reguły według których toczy się każda gra są arbitralne - nie mają one żadnego uzasadnienia. Nic ich nie sankcjonuje i nie są one oparte na niczym innym, jak na samej grze. Są takie jakie są i żadnego tłumaczenia nie potrzebują. Dlatego też nie ma sensu tych reguł kwestionować i podważać skoro bierzemy udział w tej grze. Gra jest pewnym fragmentem rzeczywistości wykrojonym przez określony zbiór przepisów. I naszym zadaniem nie jest podważać czy krytykować, że ów podział został przeprowadzony tak a nie inaczej. Naszym zadaniem jest zdecydować, czy chcemy przebywać w tej cząstce rzeczywistości, określonej przez dane reguły gry, czy też wolimy przenieść sie do innej jej części, czyli zmienić grę. Warunkiem zaistnienia dobrej "partyjki" jest przestrzeganie przepisów przez wszystkich uczestników, nawet jeśli zdają sobie sprawę o arbitralności przepisów. Należy dostosować się do przepisów, mając świadomość że są one tylko wymogiem konwencji, która umożliwia grę. Np. jeśli rodzinne święta i obiady w naszej rodzinie są drętwe i nudne, to nie ma sensu oburzać się, że takie właśnie są. Takie są reguły gry i jeśli chcemy w niej uczestniczyć, musimy się dostosować. Jeśli nie czujemy się na siłach powinniśmy zrezygnować z udziału. Też nie ma sensu oburzać się że flirt jest miksturą manipulacji, przyprawioną kłamstwami z dodatkiem cynizmu. Jeżeli tego nie akceptujemy- powinniśmy wybrać życie w celibacie.Podobnie w biznesie- nie ma sensu oburzać się, że kontrahenci nie dotrzymują umów, a klientów jest mniej, niż byśmy chcieli. Jak nam nie pasuje - trzeba poszukać sobie posady w budżetówce. To samo w branży turystycznej. Wybierając się w podróż do komunistycznej Korei Północnej, trzeba się liczyć z koniecznością oddania pokłonu przed wizerunkiem tamtejszego dyktatora - wodza. Kto nie jest na to gotowy na nieustanne oddawanie hołdów, ten nie powinien nawet myśleć o rozgaszczaniu się. Wjeżdżając do tego kraju, zgadzamy się dostosować do panujących w nim porządków i jest oczywiste, dlaczego próba zakwestionowania reguł obowiązującej gry jest rzeczą bezsensowną i głupią. pozdr.
  3. Czekam. A wydaje mi się że jest to bardzo dobry temat bo dotyczy bądź będzie dotyczył większości piszących na tym forum.
  4. Coś dla ojców, obecnych i przyszłych, co by nie stali się zamiennikami mamuś. „Tato! Jesteś w domu? Nie. Tata poszedł na lunch. I powinien to zrobić. […] Jego zadanie znajduje się gdzie indziej […] ponieważ wartością fundamentalną, jaką wnosi on do rodziny, jest utrzymywanie związków i kontaktów z „gdzie indziej”.„ * „Ojcowie od wieków byli nieobecni w domu: brali udział w kampaniach wojskowych; będąc żeglarzami wypływali na dalekie morza, skąd wracali czasami dopiero po paru latach; wędrowali, często zmieniali miejsce pobytu jako poganiacze bydła, podróżnicy, kupcy i handlarze, niewolnicy, piraci, misjonarze, robotnicy sezonowi. Kiedyś tydzień pracy miał 72 godziny. Termin „ojcostwo” bywał i bywa bardzo różnie pojmowany w różnych krajach, klasach społecznych, grupach zawodowych i epokach historycznych. To dopiero dziś nieobecność jest czymś zawstydzającym, uznawanym za naganne i karygodne zachowanie, a nawet takie, które ma charakter kryminogenny. Jako rodzaj zła społecznego, nieobecność ojca jest jednym z ulubionych „palących problemów”, nad którymi namiętnie debatuje się w naszej mającej na wszystko skuteczne remedium epoce, w tym historycznym okresie rozkwitu wszelkiego rodzaju terapii, poradnictwa i programów socjalnych, z których wszystkie starają się naprawić coś, czego nie rozumieją.” * „Dochodzę do przekonania, że to sofizmat rodzicielski jako taki stara się przywiązać ducha Ojca do fałszywego obrazu, w wyniku czego jego dajmonnabiera cech demona i energicznie protestuje przeciwko narzucaniu mu tych więzów, starając się zerwać krępujące go postronki. Tata został pochwycony niczym w pułapkę w sztucznym konstrukcie zwanym „ojcostwem w amerykańskim stylu”, stał się niewolnikiem moralnego przykazania, zgodnie z którym ma on być dobrym i miłym facetem, który lubi Disneyland, jedzenie dla dzieci, gadżety, różne opinie na różne tematy oraz dowcipy i żarty. Ów mdły i uładzony model stanowi jawną zdradę wobec jego wewnętrznego, bezwzględnego anioła, obrazu tego wszystkiego, co nosi on w sercu, przebłysków wspomnień z dzieciństwa, które udało mu się zachować do chwili obecnej, tego, do czego posiadania ma on niezbywalne, przyrodzone prawo. […] Mężczyzna, który utracił swojego anioła, staje się osobnikiem demonicznym; a jego nieobecność, złość i kanapowy paraliż są symptomami, świadczącymi o rozterkach duszy poszukującej swojego utraconego powołania, głosu wzywającego ją do poszukiwania czegoś innego, czegoś poza tym, co „tu i teraz”. Oscylacja ojca między wściekłością a apatią, podobnie jak alergie i zaburzenia zachowania jego dzieci oraz depresje i pełne urazy rozżalenie jego żony, stanowi element pewnego ogólnego, wspólnego dla nich wszystkich schematu – jednak nie „systemu rodzinnego”, lecz systemu swoistej wypaczonej, rabunkowej ekonomii, który, zastępując pragnienie „czegoś poza tym” pragnieniem „więcej tego, co tu i teraz”, przyczynia się do zbiorowego znieczulenia i uniewrażliwienia wszystkich członków rodziny.” * „Celem rodzicielskiego wychowania nigdy i nigdzie nie było „szczęśliwe dziecko”. Pracowite, użyteczne dziecko; uległe, dające sobą kierować dziecko; zdrowe dziecko; posłuszne, zdyscyplinowane dziecko; dziecko, które wie jak unikać kłopotów i nie wpadać w tarapaty; bogobojne dziecko; zabawne dziecko – wszystkie te odmiany i warianty, owszem. Jednak sofizmat rodzicielski zastawił na rodziców także pułapkę w postaci obowiązku zapewnienia dziecku szczęścia, podobnie jak zaopatruje się w nowe buty i podręczniki szkolne czy organizuje wspólny wyjazd wakacyjny. Czy ci, którzy sami są nieszczęśliwi, mogą być dostarczycielami szczęścia dla innych? Pamiętajmy, że pojęcie szczęścia ma źródło w starożytnym greckim słowie eudaimonia, które znaczy dosłownie „dobry/zadowolony dajmon”; tak więc tylko dajmon, o którego się dba i który dostaje to, co mu się należy, może zaszczepić w duszy dziecka uczucie, które nazywamy szczęściem. Tak, chcę przez to powiedzieć, że „troska o duszę”, jak napisał Thomas Moore, może wyjść dziecku tylko na dobre. Jeśli jednak w przypadku rodzica obowiązek stwarzania własnej duszy zostanie zastąpiony obowiązkiem stwarzania duszy swojego dziecka, wówczas rodzic zaniedbuje lub całkowicie uchyla się przed spełnieniem zadania powierzonego mu przez własnego żołędzia [dajmona, geniusza, swojej drogi-dopisek mój]. Rodzic czuje, że jego dziecko jest wyjątkowe i że wobec tego troska o nie, sprzyjanie pełnemu rozwojowi żołędzia w dziecku jest jego powołaniem [… Kiedy dziecko staje się substytutem naszego własnego dajmona, wówczas po jakimś czasie zaczynamy mieć mu to za złe i w konsekwencji żywić doń urazę, a nawet odczuwać wobec niego nienawiść, pomimo wszelkich wysiłków i dobrej woli z naszej strony oraz wysokich standardów etycznych, do jakich się zwykle stosujemy”. * „Kiedy twoje dziecko staje się powodem twojego życia, znaczy to, ze całkowicie wyrzekasz się niewidzialnego powodu, dla którego ty tu jesteś”. * „Każdy ojciec, który nie chce dosłyszeć słabego głosu swojego geniusza, odwraca się odeń i zamiast tego dokonuje jego transpozycji na małe dziecko, które spłodził, nie może następnie ścierpieć tego, co sam w sobie zaniedbał. Nie potrafi on tolerować idealizmu, który rodzi się w dziecku w tak naturalny i spontaniczny sposób, romantycznego entuzjazmu, poczucia sprawiedliwości, naiwnej uczciwości, wrażliwości na piękno, przywiązania do małych rzeczy i spraw, poszukiwania odpowiedzi na wielkie pytania. Wszystko to staje się nie do zniesienia dla mężczyzny, który zapomniał o swoim własnym dajmonie. Zamiast uczyć się od dziecka, które jest żywym świadectwem i dowodem tego wszystkiego, co niewidzialne w naszym życiu, ojciec kapituluje przed dzieckiem, zaburza jego proces wzrastania w dół [do świata, do życia- przyp. mój], usadzając je prosto w świecie zabawek. Rezultat:zdominowana przez dziecko, pozbawiona ojca z prawdziwego zdarzenia kultura z dysfunkcyjnymi dziećmi terroryzującymi otoczenie swoimi plastikowymi pistoletami. Niczym wampiry, które tak bardzo je fascynują, dzieci w naszej kulturze – nad którymi albo się roztkliwiamy z powodu ich niewinności, albo je zaniedbujemy z powodu kłopotów, jakich nam one przysparzają – wysysają całą krew z życia dorosłych”. James Hillman „Kod duszy. W poszukiwaniu charakteru człowieka i jego powołania”Laurum, Warszawa 2014
  5. Niektóre kobiety mają wyższy poziom testosteronu. Stąd może wynikać ich niechęć do dzieci, potem, po ustaniu hormonalnej burzy myślenie aby nie być "zakotwiczoną" do obowiązków, odpowiedzialności za kogoś jest bardzo atrakcyjnym myśleniem dającym określone, wymierne profity i nie tylko popularnym wśród mężczyzn. Łatwiej jest zadbać o siebie, mniejszy stres.
  6. Jedyna nadzieja w islamie ... na 16-stki dla samców i na to że zdążą "one" urodzić ISIS czeka na was panie i panowie.
  7. simple

    Władza

    Sięgnąłem do literatury przedmiotu i znalazłam kilka czynników wpływających na to że ludzie zmieniają się pod wpływem poczucia posiadania władzy. Dlaczego tak się dzieje? W eksperymencie losowo przyznawano władzę, a następnie badano jej następstwa. Przyjrzyjmy się zatem mechanizmom. Dzieje się tak, ponieważ osoba obdarzona władzą ma większy dostęp do dóbr materialnych i społecznych, przy jednoczesnym braku kontroli ze strony innych ludzi, przez co jest mniej ograniczona koniecznością przestrzegania norm społecznych.Osoby poddane władzy co do zasady mają ograniczony dostęp do zasobów, a same są kontrolowane przez innych i przez normy społeczne. Dlatego u tych osób aktywizuje się system hamowania (unikania). 1) Zgubny optymizm i zawyżona samoocena W jednym z eksperymentów badani mieli za zadanie obsadzić trzy wakaty, wybierając spośród dziewięciu zaprezentowanych im życiorysów kandydatów. Każdy z badanych występował w roli nadrzędnej (szefa), równorzędnej (współpracownika) i podrzędnej (podwładnego). Im wyższa pozycję zajmował badany, tym lepiej oceniał własny wpływ na zadanie oraz własny wkład. Jednocześnie niżej oceniał wpływ i wkład partnerów. Nastrój badanych przed rozpoczęciem badania był bardzo podobny. Wcielanie się w rolę nadrzędną (szefa) wpływało na poprawę nastroju badanych i powodowało podwyższenie ich samooceny. Pełnienie roli podwładnych powodowało spadek nastroju i spadek samooceny.Pozycja nadrzędna sprawia, że człowiek zaczyna postrzegać świat z dość optymistycznej perspektywy, tj. dostrzega szanse i nagrody, a ignoruje zagrożenia. Doświadcza przypływu pozytywnych emocji, a tym samym poprawy nastroju. Subiektywne poczucie władzy koreluje z takimi stanami, jak skłonność do przeżywania rozbawienia, entuzjazmu, satysfakcji i miłości. Ludzie posiadający władzę charakteryzują się również większym stopniem zadowolenia (w szczególności z siebie) i wyższym poziomem optymizmu. Wysoka samoocena zwiększa poczucie szczęścia, a dobry nastrój powoduje, że dostrzegamy więcej pozytywnych zdarzeń wokół siebie. Trudno się dziwić, że władza jest jak narkotyk. Badani pokazują, że sama aktywizacja pojęcia władzy nasila optymizm i skłonność do ryzykownych działań. Osoby posiadające władzę postrzegają świat jako bezpieczniejszy niż osoby o niższym poczuciu władzy. W badaniach Andersona i Galinsky’ego osoby posiadające władzę i osoby w roli podrzędnej miały za zadanie oszacować liczbę zgonów spowodowanych różnymi czynnikami (katastrofy, choroby, klęski żywiołowe). Im wyższy poziom władzy, tym większe niedoszacowanie liczby zgonów. 2)Złudzenie kontroli Optymizm nasila również złudzenie kontroli, czyli przekonanie, że możemy wpływać na takie wydarzenia, które w rzeczywistości są poza naszą kontrolą i zależą od przypadku lub innych ludzi. Czym jest złudzenie kontroli, obrazuje gra w kości. Mamy skłonność raczej do tego, aby samemu rzucać kostką, niż pozwolić, aby ktoś uczynił to za nas. Skłonność ta oznacza, że 69% ludzi decyduje się samodzielnie wykonać rzut. Aktywizacja poczucia władzy powoduje, że wszyscy wolą rzucać sami w przekonaniu, że to wpłynie na dobry wynik. Ludzie obdarzeni władzą są skupieni na możliwościach, przy czym często przeceniają własną kontrolę nad nim i niedoceniają zagrożeń. Osoby w pozycji podrzędnej mają dokładnie odwrotny sposób postrzegania rzeczywistości. To być może tłumaczy dość irytujący dla podwładnych fakt, że szefowie nie przyjmują do wiadomości, że czegoś nie da się zrobić. 4)Stereotypowe postrzeganie innych Osoby posiadające władzę mają tendencje, aby myśleć o swoich podwładnych w sposób stereotypowy i powierzchowny. Istnieje kilka teorii tłumaczących, dlaczego tak się dzieje. Ludzi posiadających władzę jest mniej niż ludzi podporządkowanych, w związku z czym nie są oni w stanie podejść do każdego człowieka indywidualnie. Tak jak nauczyciel nie zawsze może potraktować indywidualnie każdego ucznia w 30-osobowej grupie. Istnieje również pogląd, że osoba sprawująca władzę chce postrzegać swoich pracowników jako mało kompetentnych. Dzięki temu ma poczucie, że jako bardziej kompetentna zasługuje na władzę. Jednym z głównych celów stereotypizacji jest utrzymanie aktualnego stanu rzeczy, w tym wypadku ustalonej hierarchii. 5)Brak empatii Osoby będące u władzy mają większe tendencje do łamania norm społecznych i są mniej skłonne do uwzględniania punktu widzenia i potrzeb innych. Badania wskazują, że ludzie o wysokim poczuciu władzy reagują mniejszym stresem i współczuciem, słuchając informacji o nieszczęściach innych. Przy czym władza nie odbiera zdolności rozumienia innych, ale odbiera motywację do takiego zachowania. Osoba sprawująca władzę zaczyna odczytywać potrzeby i myśli tylko u tych ludzi, którzy są jej potrzebni do realizacji własnych celów. Ludzie, którym aktywizowano poczucie władzy, byli bardziej skłonni do przedmiotowego traktowania ludzi. Istotą uprzedmiotowienia jest sprowadzenie wartości człowieka do jego użyteczności w osiągnięciu zaplanowanego celu. Cechy charakteru, zasady postępowania, sympatia przestają mieć znaczenie. Liczy się użyteczność. To po części tłumaczy fakt, że ludzie mający władzę są skłonni współpracować z ludźmi, których nie lubią, o ile posiadają oni kompetencje niezbędne do osiągnięcia celu. U ludzi z władzą pogarsza się funkcjonowanie społeczne, czyli mniejszą empatia i brak motywacji do przestrzegania norm społecznych. Wzrost nierealistycznego optymizmu i złudzenie kontroli przyczynia się do zachowań ryzykownych. Często koszty tego ryzyka odczuwają inni ludzie. Literatura: Wojciszke, B. (2011). Psychologia władzy. Nauka. 2. 51-69
  8. ---"O rzetelności dyskusji" Ingarden mówi o sferze w dyskusji, mianowicie w sferze obowiązuje zasada rzetelności, zasada obiektywności, zasada chęci ustalenia jak rzeczy się mają, zasada bezstronności którą możemy opierać na modelu "sędziego". Sędzia chce ustalić jak jest ale jemu w gruncie rzeczy wszystko jedno jak jest - nie jest emocjonalnie przywiązany do żadnego ze stanowisk.Ideą merytorycznej dyskusji na jakiś temat jest ustalenie co jest celem tej dyskusji i Ingarden pokazuje że jedną z ważnych rzeczy jest dowiedzenie się jak drugi człowiek myśli - celem mojej rozmowy z moim rozmówcą nie jest przekonywanie go do moich poglądów, nie jest jak by nawrócenie i konwersacja , tylko celem jest wymiana argumentacji ZA i PRZECIW, ustalenie i zrozumienie argumentacji strony przeciwnej z którą się nie zgadzam. To jest cel rzetelnej dyskusji. Chce koniaku, a kelner mówi że jest tylko herbata i ewentualnie kawa. - Ja chce koniaku, - nie, koniaku nie ma, jest herbata albo kawa.--- skopiowane z innego forum, a chciałbym ten temat rozwinąć mianowicie: Ingarden nakłada jeden warunek tzw. metodologiczny który jest niezbędny po to żeby osiągnąć jakieś wyniki.Można dodać tutaj drugi warunek tj. psychologiczny - dlatego że mówi też o pewnej postawie wewnętrznej wobec przedmiotu sporu, czy wobec przedmiotu debaty, ale także wobec moich przekonań co do tego przedmiotu sporu/debaty.Ja wchodząc do dyskusji muszę zawiesić wszystkie swoje przywiązania do tego co myślę, muszę odłożyć je na bok, odwiązać się od nich i osiągnąć stan bezinteresownego dostępu do wyniku, do prawdy, do dobrze uzasadnionego efektu. Ale niestety, ta postawa jest trudna do osiągnięcia i stąd też taki deficyt tego koniaku. Ten deficyt bierze się stąd że ludzie przywiązują się do własnych stanowisk, choć powiedzmy są fizykami, albo politologami albo filozofami i każdy będąc biegłym w swej dziedzinie przywiązuje się do własnego stanowiska i próbuje go - to własne stanowisko - w jakiejkolwiek sprawie szczegółowej lub ogólnej przepchnąć.Ingarden zwraca uwagę że my tak do końca nie ujrzymy argumentów strony przeciwnej, że będziemy mieli problem z usłyszeniem kontrargumentów, czyli rzetelność naszego wnikania w sprawę będzie cierpieć. Stąd też przywiązanie do własnych tez jest ułomnością ludzką. Musimy być świadomi że nie każda nasza dyskusja doprowadzi do konkluzji, że się wszystkiego dowiemy i że dowiedzenie tak naprawdę nie jest celem za wszelką cenę. Polityka poznaje się po tym że wygrywa, a nie po tym że ma rację. Argument – fakt lub okoliczność przytaczana w komunikacie celem potwierdzenia lub obalenia tezy. Wyróżniamy kilka poziomów argumentów : -logiczne -emocjonalne -rzeczowe -inne: oparte na doświadczeniu, powszechnej opinii lub wiedzy; autorytetach Argumentem wypunktowanym u Schopenhauera - niemerytorycznym tzw. ad personam jest opis przez dyskutanta cech przeciwnika, co unieważnia w jakimś sensie tezy głoszone przez przeciwnika- bo jeżeli on to mówi i jest tym kim jest to właściwie nie mamy powodu żeby go słuchać, albo on jakieś interesy chce swoje załatwić w związku z czym jego teza jest nieprawdziwa. Arystoteles za to głosił że najwyższy poziom argumentów jest poziom argumentów głoszonych przez autorytet. I pojawia się tutaj wpływ oddziaływania autorytetów. Większy ma np Jan Paweł II niż filozof religii prof. Bartoś (polecam książki Bartosia i jego rzetelną krytykę - jak do tej pory jedyną na polskim rynku - JP II). Istniej tzw. sfera oddziaływania na ludzi : sfera oddziaływania publicznego tj. propagandowa. Ludzie którzy mają wysoką pozycję, i korzystają z pozycji autorytetu politycznego, religijnego, opiniotwórczego mają skuteczność oddziaływania.Często mamy do czynienia z ich strony z aktami propagandy, z aktami perswazji, z aktami wzbudzania strachów czy też stosowania szantażu moralnego. Wszystkie elementy retoryki są stosowane do przepchnięcia określonych idei m.in. wypraw krzyżowych, zbrojenia Ukraińców, stosowanie określonych diet (bo nagle wszyscy chcą być fit) , czy środków farmakologicznych, itd. Celem jest wpływanie na z góry określone zachowanie ludzi, a tym samym podejmowane przez nich decyzje. Ale przecież prawda nie zależy od tego kto ją wypowiada bo dla jej ustalenia nie ma znaczenia kto to powiedział. Cóż dzisiaj bezstronność jest dobrem luksusowym. Pozdr.
  9. simple

    Władza

    Do działu blogo-strefy na tym forum mają dostęp tylko konta zarejestrowane, ja chcę żeby moje wypociny były szeroko dostępne.
  10. simple

    Władza

    Ostatnio myślałem nad problemem "władzy". Na chwilę obecną pod sobą mam kilkunastu ludzi więc dla mnie temat jak najbardziej aktualny. Reprezentując przed przełożonymi swoją grupę nasuwają mi się pytania : Dlaczego ci co sprawują władzę często postępują wbrew rozumowi, w podejmowaniu decyzji kierując się własnym interesem? Dlaczego często odnoszę wrażenie że nie potrafią zdobyć się na inteligentny sposób rozumowania? Poprzez inteligentny sposób rozumowania wyraża się mądrość postępowania, którą można zdefiniować jako realizowanie koncepcji powziętej na podstawie doświadczenia, zdrowego rozsądku i dostępnych informacji (niestety, jak pokazuje historia, tak rzadko mamy z nią do czynienia). Są cztery rodzaje złego rządzenia (można te style zauważyć w przedsiębiorstwie, grupie wyznaniowej a niekiedy nawet na tematycznych forach internetowych). 1) Autokracja, gdzie składowymi są tyrania i ucisk. 2) Przerośnięte ambicje - Niemcy dwukrotnie chcieli opanować Europę i żeby to usprawiedliwić wymyślili idee rasy panów. 3) Nieudolność 4) Bezmyślna przekora W starożytności Platon w swoim dziele "Politeia" proponował wyselekcjonowanie klasy rządzącej na kilka sposobów. Według niego w dobrze zorganizowanym społeczeństwie, klasa rządząca powinna składać się z ludzi wyszkolonych w sztuce rządzenia, kierując się racjonalizmem i mądrością. Ponieważ uważał że ludzie o takich pożądanych cnotach są rzadkością w ogólnej masie, doszedł do wniosku że należy ich najpierw wyhodować według reguł eugeniki i a potem odpowiednio wychować. Stwierdził że rządzenie jest sztuką szczególną, wymagającą fachowości i umiejętności, a dyscypliny tej można się jedynie nauczyć, nie zaś pozyskać innym sposobem. Ten sposób próbowały wprowadzić Chiny poprzez kaste mandarynów, która nie oparła się korupcji i wewnętrznej degrengoladzie. Dzisiaj Chiny prowadzą badania i doświadczenia (jak do tej pory nieudane) z genotypem, robiąc próby z klonowaniem ludzi o poprawionym DNA, na razie tylko pozbawionych chorób genetycznych. Zakłada się że taka kasta nad-ludzi nie bedzie liczyć więcej niż 5-10 mln. Robią to bez oporów etycznych jakim świat zachodni jest obarczony, pozwala im na to filozofia konfucjańska. Dalej plan Platona też się pokrywa z obecną polityką Chin, bo zakłada powołanie królów filozofów (dzisiaj ludzie o szerszym spektrum analizy w dziedzinach społecznych czy naukowych niż przeciętny człowiek). W ostatecznym przypadku królowie, władcy (czy choćby zarządzający w biznesie) powinni się uczyć poszukiwania mądrości tak jak czynią to prawdziwi filozofowie. W ten sposób władza i mądrość złączy się w jedno. Tępogłowie - to źródło samooszukiwania siebie, jest czynnikiem który w sztuce rządzenia odgrywa zaskakująco dużą rolę. Polega na ocenie sytuacji na podstawie z góry ustalonych sądów, z ignorowaniem i odrzucaniem wszystkiego co przeciwne tym sądom. Jest to działania zgodne jedynie z własnymi pragnieniami, nie zezwalające na ugięcie się nawet pod naciskiem faktów. Zostało utrwalone w notatce historyka o królu Filipie II Hiszpańskim który jako tępa pała prześcignął wszystkich monarchów. Zadne niepowodzenie jego polityki nie potrafiło zmienić w nim przekonania o jej absolutnej doskonałości. Tępogłowiem jest także odrzucanie korzyści z doświadczeń. Był król Hiszpanii na początku XVII stulecia Filip III który umarł z gorączki jakiej dostał siedząc zbyt długo przy piecu i grzejąc się bez umiaru. Stało się to dlatego że mimo wołania nie można było odnaleźć sługi do którego obowiązków należało odsunięcie pieca. Co niektórzy powołują się cytatami z pamiętników żydowstwa czyli stary i nowy testament, więc i ja nie będę gorszy i przytoczę z historii ludu Izraela (z polskiej byłoby zbyt banalne, i mniemam że wszyscy na tym forum przynajmniej w zakresie podstawowym ją znają ) Otóż Rehabean syn Salomona a wnuk Dawida zamiast posłuchać rady starszych którzy namawiali go do obrania ścieżki pokoju a tym samym zjednoczenia plemion Izraela poczuł w sobie podniecenie i siłę jakie daje poczucie władzy i uznał rade starszych za przejaw zbytniej potulności i zwrócił się wobec tego do młodszych którzy wychowali się z nim.Ci widząc swój interes uzyskania lepszej pozycji przy władcy życzliwie doradzili jednocześnie schlebiając mu - "Król nie powinien iść na żadne ustępstwa i siłą powinien przyłączyć zbuntowane plemiona". Wtedy nieodrodny synalek Salomona obrał sobie motto które może służyć każdemu despocie "Ojciec chłostał was batami, a ja was kańczugami chłostać będę". A wtedy lud Izraela ogłosił secesję i ostatecznie oderwało się dziesięć plemion. Impulsy które są niebezpieczne podczas sprawowania władzy wszelkiej czy to stojąc na czele państwa, czy też przedsiębiorstwa w biznesie (bo analogie są jaskrawe) to chęć panowania, aspiracje znaczenia czyli stania się wielkim i zwyczajna zachłanność na poklask. Stereotypy myślowe są ponad czasowe, mają twardy żywot i mają też tą właściwość że są ahistoryczne. Reguła z przytoczonych dotąd przykładów sprowadza się do tego że dzieckiem władzy może być tępota. Wszyscy wiemy z sentencji lorda Actona że "władza korumpuje". Chyba też do końca nie zdajemy sobie sprawy że moc dawania rozkazów, upomnień, ostrzeżeń czy w końcu panowania nad czyimś życiem albo śmiercią jest często przyczyną defektów rozumowania, że odpowiedzialność władzy często ulega zmniejszeniu w miarę jak zwiększa się korzystanie z niej. Odpowiedzialność władzy polega na jej sprawowaniu w sposób rozsądny, i obowiązkiem jest być na bieżąco dobrze poinformowaną, samej drążyć i zdobywać informacje i brać je pod rozwagę. Mieć otwarty umysł i trzeźwy osąd, być odporną na zdradliwe uroki tępogłowia. Jeśli umysł jest dość otwarty by dostrzec gdy dana polityka jest szkodliwa i ma dość odwagi by się do tego przyznać a także dość mądra by temu przeciwdziałać będzie to szczytem w sztuce sprawowania władzy wszelkiej. Samowolna władza ze skłonnością do pobłażania sobie przy braku jakichkolwiek hamulców i nieustannej podejrzliwości, przyczynia się do kształtowania gnojków despotów i kreowania nawyków bezsensownej przemocy co widzę na co dzień i od święta wszędzie, czy to w polityce czy w życiu prywatnym. Pozdr.
  11. do moderatorów poprawcie błędy pdf , 15 min to zdecydowanie za mało czasu poprawiałem i straciłem uprawnienia
  12. Interesującym byłoby porozmawiać z osobą wychowaną przez ateistów która świadomie wybiera sobie system wierzeń religijnych . "Religia od początków ludzkości była tym, co scala społeczeństwa, daje poczuciejedności, decy duje o przetrwaniu grupy . Można wspomnieć chociażby żydów, którzy tyle lat bezwłasnej państwowości zachowali swoją tożsamość. Podobną rolę odegrało chrześcijaństwo wśródPolaków, kiedy po zaborach nasze państwo przestało istnieć. Poza tym mamy też inną teorię,Michaela Gazzanigi, dlaczego ewolucja przy pisała ludziom religijność…Ewolucja?Oczy wiście. Jeśli jakaś cecha danego gatunku utrzy muje się przez długi czas, to znaczy , żezostała ”przy pieczętowana” przez ewolucję. A więc okazała się potrzebna danemu gatunkowi.Człowiek bez wątpienia od ty siącleci jest gatunkiem religijny m. Już neandertalczy k grzebałzwłoki, wierzy ł więc w istnienie ży cia po śmierci. A zatem miał jakieś wierzenia, jakąśreligijność.Na czym teoria Gazzanigi polega?W skrócie na ty m, że ludzie, nie mogąc znieść swojej niewiedzy doty czącej tego, skąd wzięłysię świat i ich moralność, szukają jakichś wy tłumaczeń. Człowiek jest istotą bardzo racjonalną.Wszy stko chce sobie wy tłumaczy ć, nie znosi czegoś nie rozumieć. Zauważy ł to już Zy gmuntFreud, który podczas hipnozy polecił jednej pacjentce, by po przebudzeniu otworzy ła parasolkęleżącą w ty m pomieszczeniu.Otworzyła?Tak. Ale najciekawsze jest to, co odpowiedziała, gdy Freud zapy tał ją, czemu to zrobiła. Niepamiętała oczy wiście, że było to polecenie wy dane podczas hipnozy , więc tłumaczyła się, żechciała sprawdzić naciąg drutów. Gazzaniga nazwał ten mechanizm ”lewopółkulowyminterpretatorem świata”. Według niego ludzie nie rozumieli również, czemu mają sy stemmoralny . Wymyślili więc, że istnieją jacyś bogowie, Bóg, wyższy porządek, któremu musimysię podporządkować i którego efektem jest moralność". J. Vetulani "Bez ograniczeń.Jak rządzi nami mózg"
  13. Jestem za stary żeby uczyć się na błędach i wnioskach innych. Dużo było słow ale tylko doświadczanie dało prawdziwe odpowiedzi. W swoim życiu popełniłem wszystkie błędy jakie mi było dane popełnić, żadnego nie uniknąłem słuchając dobrych rad. Jestem przekonany że życia można nauczyć się tylko poprzez zdradę i cierpienie jakie się zadaje i jakie otrzymuje. A przez to stałem się prawdziwie głupcem w krainie głupców... I z tego powodu nie czuje dumny,spełnienia czy zadowolenia, raczej jest to upokarzające. Moja obecność na forum jest spowodowana tym co ma do powiedzenia m.in. jeden z autorów blogostrefy, jako gość nie mogłem tam wejść. a odezwałem sie w tym temacie bo poruszyły mnie opinie niektórych forumowiczów, chciałem odwrócić sytuacje podając swój przykład ale merytorycznych wniosków było niewiele, raczej podskórne przepychanki które też... lubię, bo są elementem gry. Mozna mieć wiedzę z porad życzliwych i jest ona ważna, ale ważniejszym mi się wydaje pewnego rodzaju wgląd który jest czymś więcej niż wiedzą, jest sumą doświadczenia, zrozumienia i wiedzy. Ksiądz ma wiedzę ale nie ma doświadczenia w życiu rodzinnym, może tylko teoretyzować, dawać rady, przestrogi a i tak go każdy olewa i robi swoje.
  14. dobry przykład potwierdzający moją tezę - jest dyscyplina olimpijska - w perfekcyjnym skoku na główkę z trampoliny , i trzeba powtarzać te skoki do porzygania żeby osiągnąć poziom mistrzowski Brzytwa nie przekonasz mnie do opowieści partyzantów z wycietego lasu, którzy nie przeżyli wojny, one do niczego nie służą poza jednym, polepszenia samopoczucia u opowiadających i słuchających, no i może strukturalizacji czasu, czyli w tym wypadku "czwarteczek mija a ja siedzę sobie na forum i bronie prawd oświeconych"
  15. Nie ma nic ponad wyciąganie wniosków z własnego doświadczenia bo tylko takie są realną, konkretną lekcją niosącą wymierne profity w sztuce życia. To tak samo jak z opanowaniem każdej innej sztuki czy to rzemieślniczej czy sportowej. Chciałbym wykuć ozdoby na bramę, co mi po opowieści jak to zrobić skoro nie mam praktyki? Pręt nie odkształci się od gadania tylko od żaru w piecu i nabytych umiejętności kowala. Im więcej praktyki tym stalowy pręt "udatniej" zamieni w kwiat i nabierze delikatniejszych kształtów, tym wyraźniej widać włożoną prace i serce w końcowy efekt. Mężczyzna chciałby mieć zawsze młodą, piękną i chętną ale jest to myślenie infantylne, cechujące głównie młodzież, skupiające się na zewnętrznych przymiotach i im szybciej facet dorośnie,albo wyleczy się z takiego myślenia poprzez cierpienie (a jekże inaczej?) tym lepiej dla niego - mniej rozczarowań. I jeszcze jedno - facet z małym dzieckiem, czy z dużym - jest wygodny tak samo jak kobieta z dzieckiem i je nie potępiam, bo wiem z czego to wynika. Moje pytanie było po to żeby poznać wasze opinie. Leon - tylko praktyka czyni mistrzem.
  16. Czytałem i szanuje Twoj punkt widzenia, ale nie zmienił mojego. Jest to ogóle podejście kobiet, każda chce urobić swojego faceta, nie spotkałem takiej która by tego nie chciała, nic odkrywczego nie napisałeś, ale z tym się zgadzam. A czy mężczyźni nie chcą urobić kobiet dla swojej wygody, bo takie mają wdrukowane schematy społeczne, kulturowe i chuj wie jeszcze jakie? Każda ze stron chce na swoje kopyto urobić drugą odkąd istnieje ludzkość. Ojciec założyciel forum pisze o oczywistych oczywistościach dodając tylko swoje emocje. Ale to jego sposób na życie i nic mi do tego. Ludzie lubią to czytać, bo jest "live", bo nic nas nie rozbawi tak jak czyjeś nieszczęscie, zawsze można sobie powiedzieć że "jego w chuja też zrobiła baba, czyli nie ja jeden jeleń na tym świecie". Ale o takich przypadkach już napisano tony literatury i o niebo lepszej - bez urazy. Co do moich doświadczeń - są dobre i złe, nauczyły mnie życia ale to jest proces nie mający tak naprawdę końca ,bo własnie na tym polega życie żeby doświadczać, a co do reszty jestem zdania że czego nie doświadczyłem tego nie znam, więc się nie wypowiadam.
  17. Lakoniczność odpowiedzi świadczy albo o miernocie intelektualnej albo nie traktuje się rozmówcy poważnie. Zauważyłem u ludzi tendencje że najwięcej mają do powiedzenia ludzie którzy nie mają żądnej empirii w danym temacie,To nawet podobno ma jakąś nazwę w psychologii. Jestem facetem który sam wychowuje dzieciaki i nie zauważyłem braku zainteresowania kobiet (zarówno tych z dziecmi jak i bez dzieci). Z dziecmi chciały i seksu i zwiążku i kolejnego dziecka, tak samo bezdzietne - i seksu i związku i też dziecka i nie były bezpłodne. Radzę wyjść poza schematy,
  18. A co powiecie o kobietach (które nie majac swoich dzieci) biorą sobie za partnera faceta który sam wychowuje dziecko/dzieci?
  19. http://nauka.newsweek.pl/swiat-jest-pelen-glupkow---prof--richard-dawkins-w-wywiadzie-dla-newsweek-polska,94441,1,1.html
  20. Zacznę od Troi i zemsta za uwiedzenie pięknej Heleny, po legendę jakoby Hitler za młodu dostał manto od żyda.
  21. Ja w swoim otoczeniu nie znam nikogo kto byłby ich pozbawiony. Ze swojego doświadczenia widzę że resentymenty jednak są jedną z sił napędowych do działania (bez znaczenia czy to działanie w konsekwencji będzie pozytywne czy negatywne). Przecież resentymenty m.in. pchały władców świata do podbojów miłosnych, podbojów innych krajów, wieloletnich wojen etcetera które wymuszały rozwój naukowy, ekonomiczny. Za Wiki; W filozofii Nietzschego resentyment jest cechą charakterystyczną moralności niewolniczej. Wiąże się on z urazą wobec świata, żalem do życia, które nie spełnia oczekiwań. Moralność niewolnicza jest reaktywna, gdyż za dobre uznaje własne cnoty moralne, a za złe cnoty, których nie może osiągnąć. W ten sposób pozwala ona słabym uszlachetnić swoją słabość i zemścić się na silnych jednostkach. Jej wcieleniem jest, według Nietzschego, moralność chrześcijańska.
  22. Co by było gdyby nie było resentymentów? Czy to by motywowało do "rozwoju" dyskutujących , a może wręcz przeciwnie? Czy istniała by tylko forma profesjonalizmu? Jeżeli tak to czy nadal bylibyśmy ludźmi?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.