Skocz do zawartości

mercator

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez mercator

  1. Może i nie brzmię wiarygodnie, za to Ty nie brzmisz dojrzale w swoich postach, w których nastawiasz własne dziecko przeciwko partnerowi własnej matki, przedkładając własne urażone ego nad uczucia dziecka. Think bout this. Wszystkich rozumów zdaje się nie zjadłeś.
  2. No dobrze, niech Wam będzie. Dziękuję za wypowiedzi tym, którym się chciało. Wbrew pozorom pomogliście mi i zamierzam otwarcie porozmawiać. Salut.
  3. Uśmiałem się Lubię kobiety wykształcone i inteligentne. Lubię samodzielne, bo nie traktują facetów jak bankomatów. Sam nie zarabiam mało, unikałem zawsze lasek materialistek. Nawet tych z pozycją zawodową. Do teatru lubię chodzić. Po prostu.
  4. Mam za sobą 20 lat związków. Nigdy nie dostałem w dupę, to raczej ja bywałem tym złym, jeśli już. To o czym piszesz zdarza się, znam taki typ kobiet, głównie niezależne kobiety biznesu/korpolaski, itd. Takie też miałem. Dobre do seksu i wyjść do teatru. Co najwyżej. To nie ten typ akurat, za dużo pisać, musisz uwierzyć mojemu doświadczeniu.
  5. Dużo wątków, dużo pytań, dużo odpowiedzi. A ja równolegle staram się pracować. Najwyżej moderator mnie zbanuje, choć postaram się już nie pisać posta pod postem, skoro to takie ważne.
  6. Prestiżowy zawód, do wszystkiego doszła sama. Komunikowanie wymagań i oczekiwań to podstawa. Tylko tu sytuacja jest trudna. Bo moje wymaganie do de facto ograniczenie praw ojca do widzenia z dzieckiem. I czuję że to złe jest. Szach mat.
  7. Nie wszystkie kobiety są interesowne. Niektóre szukają dobrych związków, nie kalkulując. A moja partnerka żadnego związku nie szukała, od 3 lat była sama i zakładała że tak zostanie. Nie potrzebuje ani bankomatu, ani zastępczego ojca. Natomiast LTR i relacje ogólnie w życiu są ważne, najważniejsze. Jestem świadom własnej wartości, spokojnie. Pisałem o tym. Jeśli będę czuł że ta cała sytuacja nie przyniesie mi nic dobrego, tylko rozczarowanie - odejdę, mimo że ją kocham.
  8. Nie, nie wypadnie. To ona ciągnie mnie za język, pyta o moje uczucia, martwi się i przejmuje. Bardzo. Zdaje sobie sprawę co przeżywam.
  9. masz rację. ja też tak czuję, dlatego napisałem że odsunięcie go jest nieetyczne.
  10. Tak i bardzo to doceniam. Szorstki język też. Gładzenia się po pisiorkach nie oczekiwałem. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie. Czy w mojej sytuacji porozmawialibyście zupełnie otwarcie, jasno komunikując swoje obawy i oczekiwania? Czyli de facto postawili warunki? Tak, jestem trochę zagubiony w tej sytuacji. Z jednej strony czuję że nie powinienem, z drugiej boję się że moje emocje rozpieprzą ten związek i zmęczony odejdę.
  11. Przestrzegać mnie nie musicie. Wiedziałem że na tym forum w tym kierunku potoczy się rozmowa. Tu jest ogromny brak zaufania do kobiet. Może warto się zastanowić jakie kobiety sobie wybieracie? Pomijając moje luźne związki które nie miały znaczenia, to w moich czterech poważnych nigdy nie miałem powodów do braku zaufania, po rozstaniu nie wychodziły trupy z szafy, a same rozejścia się były na poziomie i w szacunku. O jej intencje się nie martwię, bo nie muszę. Zresztą znam ją od lat, wiem jaka jest, mimo że przez ostatnie 12 lat nie mieliśmy kontaktu.
  12. Popieram w całej rozciągłości, mam świadomość. Jej chęć wicia gniazdka ze mną studzę.
  13. No dokładnie. Próbuje sobie wyobrazić co będzie czuł tamten facet, gdy zrozumie że to ja będę pełnił rolę "ojca". OK, podjął taką decyzję a nie inną, ponosi konsekwencje, ale to jednak musi być cios w ego, gdy jest świadomość że to ja usypiam, ze mną spędza wakacje, ja odbieram z przedszkola i jestem na co dzień. Tak naprawdę to trochę mu współczuję - choć mógł wybrać tworzenie rodziny z moją partnerką. A nie wybrał, wolał latać na boki i mieć wszystko w dupie.
  14. Przesadzasz. Ja jestem "jej facetem" i takie słowa sprawiają mi przyjemność. Do zaborczości mi daleko, choć może można odnieść wrażenie że nie do końca - przez tą całą sytuację czuję się jak typowy zazdrośnik. Ujowe uczucie. A literówka jak literówka. Bez znaczenia, piszę szybko i bezwzrokowo, czasem się zdarzy.
  15. Nie bój nic. Znam się na kobietach, w związkach też mam duże doświadczenie. Dobry związek to dynamika, którą tworzą dwie osoby, ich bliskość i zaangażowanie. Tu jest bardzo dobrze. Ja też nigdy nie czułem się tak dobrze. Kobieta może udawać orgazmy, ale bliskości zaangażowania szczerego - nie. Chyba że ma nieopierzonego partnera.
  16. Może i masz rację. Dziecko chcemy, raczej szybciej niż później. Rok, dwa lata. Ale to też czas pokaże, bo nadal oboje jesteśmy na haju, a to przysłania logiczne myślenie i widzenie wad, które trzeba zaakceptować. Tak, najchętniej bym uzbroił się w cierpliwość i czekał na rozwiązanie tej sytuacji przez nią. Sęk w tym że powoli mnie to zabija, tracę radość, czuję że to może się położyć cieniem na związku, nie dam rady i odejdę. A bardzo bym nie chciał tego, bo kobieta jest genialna.
  17. Nawet jeśli uznamy że to właściwe żeby dziecko miało jedną rodzinę i jednego sensownego faceta je wychowującego (pytanie czy się sprawdzę to inna kwestia, ale chcę próbować), to odsunięcie biologicznego ojca jest nieetyczne i nieodpowiedzialne. Poza tym zakładam że ten facet też ma jakieś uczucia, choć kawał skurwensyna z niego, patologicznego kłamcy o podwójnej moralności. Wydaje mi się (choć nie jestem pewien), że chyba jakieś granice postawić mogę. Te o których pisałem. Biorę na siebie duży ciężar i odpowiedzialność, a mogę mieć bez problemu atrakcyjną laskę bez dziecka. Czy nie należą mi się żadne prawa? Serio, nie uważam że gość musi się widywać 3 x tygodniu po kilka godzin. I to jeszcze w naszym domu. To dezorganizuje życie rodzinne, zaburza je, zaburza związek, jakiś cholerny trójkąt. I ona tego też nie chce.
  18. tak czasem układa się życie. równie dobrze ja mogłem mieć dzieci z poprzednich związków. kiedyś się nawet starałem z ex, ale na szczęście szybciej się rozstaliśmy niż ona zaszła po odstawieniu tabletek.
  19. taka wypowiedź też jest przydatna. skłania mnie do stawiania warunków. bo się waham. tamten gach jest jak mnie nie ma. nie wie tak naprawdę że planujemy wspólne życie i dom. nie widział mnie na oczy. nie dopytuje się o mnie. wie że ktoś jest, moja kobieta nie uważa za stosowne opowiadać mu o swoim życiu, bo i po co. zobaczymy jak się zachowa jak zamieszkamy razem.
  20. Zaproponowała taki układ, bo nie planowała się z nikim wiązać, a uważała że dziecko musi mieć mężczyznę w swoim życiu, żeby nie wyrosło na uwiązaną do matki cipę. Poza tym miała chwilę oddechu, czas na książkę, itd. No i pojawiłem się ja. Mężczyzna jej życia (to jej słowa). Trafiasz w sedno pisząc o dezorientacji dziecka. Do mnie zaczyna mówić tato, a do taty moje imię - przejęzyczenia, ale symptomatyczne. Z drugiej strony dziecko nie zna w ogóle relacji rodziców, bo takiej nie było. Pierwszy zwiazek dwojga kochających się ludzi jaki widzi to nasz, akceptuje, przychodzi do nas do łóżka rano, itd. Z wychowywaniem nie trafiasz - sama dała mi zielonego światło, podoba jej się, że pozwalam np. dziecku na ryzykowne zachowania (pod moją kontrolą), stawiam mu granice, wnoszę własny pierwiastek. Ufa mi.
  21. Tak, bardzo doceniam jej empatię i zrozumienie mojego bólu, mimo że nie werbalizuję go wprost. Nigdy, przenigdy nie każę jej wybierać. Piszesz o mojej kontrpropozycji - uważasz że mam do tego prawo? Jakbym miał być szczery, to idealną sytuacją i w pełni akceptowalną byłoby widzenie z dzieckiem poza naszym domem, niech raz w tygodniu je gdzieś zabiera, np. na sobotę (a my będziemy mieli czas na wspólny quality time). Do naszego domu nie ma wstępu, nie mówiąc o ich spędzaniu czasu we troje. Żadnych placów zabaw, spacerów po lesie, czy jedzenia obiadu w naszym domu. No i właśnie sęk w tym, że ona nie obawia się zostawiać dziecko z nim. Dzieciak nie czuje się przy nim bezpiecznie, często płacze i chce do mamy. O dziwo, nie ma takich problemów ze mną. Zabieram go do lasu czy nawet na rower (jeździ w przyczepce ze mną).
  22. Nie, nie miałem okazji i nie jest to potrzebne. Równolegle był z inną kobietą, która zresztą też go rzuciła, ale później wrócili do siebie. Wiem o tym z niezależnego źródła. Tu nie ma drugiego dna, sytuacja jest klarowna. Nie ma niebezpieczeństwa że będę bankomatem. Jak już pisałem, ona zarabia doskonale, stać ją na wszystko i jest niezależna. Poza tym nie widzę problemu w tworzeniu rodziny, chcę już tego. Tak, kobiet jest wiele, a ja nie mam z nimi najmniejszych problemów. Miałem piękne dziewczyny kilkanaście lat ode mnie młodsze, różne. Sęk w tym, że w dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwo o odpowiednią kobietę, sami o tym wiecie doskonale. W końcu trafiłem na swój ideał. Prawie, bo zawsze musi być jakiś zgrzyt. Jak to w życiu. I zanim ewentualnie się wycofam, to uważam że warto próbować ułożyć tę sytuację.
  23. Jeśli o mnie chodzi, to trollem nie jestem i sytuacja jest dla mnie trudna. Założyłem temat, żeby się dowiedzieć czy moje emocje są zdrowe i naturalne, czy powinienem z nimi walczyć i czy mam prawo do wyrażania własnych oczekiwań, warunków wobec mojej kobiety. Szukam doświadczeń innych osób i innego pkt widzenia.
  24. Tak, wiem czego chcę i trudno mi będzie zrezygnować z tej relacji. To co czuję, nie podoba mi się. I to nowe dla mnie uczucia, nigdy nie byłem zazdrosny i zaborczy, ale też nigdy nie byłem w takiej sytuacji. To destrukcyjnie wpływa na moje przeżywanie tego związku. Źle się z tym czuję. Rozwiązania proponowała moja kobieta. Jest gotowa zostawiać go samego w domu z dzieckiem, a my w tym czasie byśmy wychodzili, albo bawiłby się z dzieckiem w jego pokoju w naszej obecności w domu. Tylko że dla mnie to nie jest rozwiązanie, nie widzę tego, będę się czuł źle że jej były fagas kręci się po naszym wspólnym domu. I to trzy razy w tygodniu. Moja kobieta twierdzi też, że on się znudzi, przestanie tak często przyjeżdżać. Tyle że to raczej dziwne oczekiwanie i grubymi nićmi szyte. Jeśli chce być ojcem to nie można oczekiwać że nim być przestanie. Z drugiej strony...cały czas myślę że te trzy razy w tygodniu w naszej sytuacji to jakaś abstrakcja i sytuacja nienormalna. Mam znajomych rozwodników, widują dzieci raz w tygodniu, czasem raz na dwa tygodnie i zabierają je gdzieś.
  25. Przejrzałem na szybko (jestem w pracy i słabo z czasem) regulamin i wydaje mi się że nie złamałem żadnego punktu? Oświeć mnie proszę. Komentarzami małoletnich trolli się nie przejmuję, zwykle nie mają pojęcia o życiu i o kobietach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.