Skocz do zawartości

mercator

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez mercator

  1. Stary lis, a związał się z kobietą z dzieckiem. I co ciekawe, nie żałuje niczego. Dlatego z góry proszę o niekomentowanie tego faktu przez osoby, które takiej relacji nie doświadczyły. Jeszcze rok temu sam bym się pukał w głowę. Jesteśmy w sobie zakochani, dopasowani, jest naprawdę piękna i kobieca, seks jest nieziemski (a w niejednym piecu chleb wypiekałem), świetnie się rozumiemy. Ona chce nam wić gniazdko, chce mieć ze mną dziecko (uprzedzając komentarze - jest niezależna, ma świetny zawód, zarabia więcej ode mnie, a ja zarabiam bardzo dobrze, jest zabezpieczona w nieruchomościach). Myślę że oczekuje oświadczyn za niedługi czas. Mi to pasuje, przekraczam czterdziestkę, wyszumiałem się w życiu, zrealizowałem w pasjach. Z jej trzyletnim dzieckiem mam dobry kontakt, lubię z nim spędzać czas, może nawet mam coś na kształt budzenia się uczuć ojcowskich. On mi ufa na tyle, że zostawia ze mną dziecko i pozwala mi je zabierać w różne miejsca. Ponoć mam lepszy kontakt z dzieckiem i mądrzej, uważniej z nim spędzam czas niż biologiczny ojciec. I to o niego chodzi w tej opowieści. Dziecko pochodzi ze związku partnerskiego, choć nawet ze sobą nie mieszkali. Rozeszli się po urodzeniu dziecka, ona go rzuciła, bo wyszły na jaw jego zdrady i kłamstwa. On dziecko oczywiście uznał, ma pełnię praw, przyjeżdża w odwiedziny. Jest aż trzy razy w tygodniu w jej domu. Moja kobieta sama zaproponowała to przy rozstaniu, bo uznała (słusznie) że dziecko potrzebuje mężczyzny w swoim życiu. Facet zajmuje się tym dzieckiem, ale sam przyznał że często go to nudzi po prostu, przyjeżdża zmęczony, patrzy się w telefon, albo wręcz nie przyjeżdża. No i od pewnego czasu jestem ja. Tak naprawdę to zaczynamy tworzyć rodzinę, pomieszkuję coraz częściej, wyjeżdżamy razem na weekendy, na wakacje plus normalne wspólne życie. Niby wszystko OK, ale przeżywam silny ból dupy. Co jest dla mnie dziwne, bo nie czuję się zagrożony, nie mam niskiego poczucia własnej wartości, jestem stabilnym silnym facetem. Ale dupsko piecze że ten facet bywa u niej (u nas?) trzy razy w tygodniu, że spędza tam kilka godzin, że załapie się czasem na obiad, że razem we trójkę wyjdą na plac zabaw (dzieciak musi się wyszumieć, to wulkan energii). Ona nie chce żeby dziecko było wyłącznie pod jego opieką - taki był jej warunek. Ta sytuacja uwiera też moją kobietę. Ona tego człowieka nie lubi, jego obecność jest dla niej obciążająca, nienaturalna strasznie, co spotęgowało się zwłaszcza gdy pojawiłem się ja. Zastanawiam się czy mój ból dupy związany ze świadomością że np. oni właśnie teraz wychodzą z dzieckiem we trójkę na plac zabaw, jest naturalny? Samcze zaznaczanie terenu? Moje stado i tylko moje? Jak Wy byście reagowali, a może macie do czynienia z podobną sytuacją? Mam do siebie pretensje że nie mogę sobie tego w bani ułożyć, z drugiej strony nie mam nad tym kontroli i chodzę wściekły i zdołowany zarazem. Kolejna sprawa to co z tym robić? Uznałem że nie mam najmniejszych praw by wymagać jakichkolwiek rozwiązań tej sytuacji. Więc siedzę cicho i zżera mnie od środka. Choć moja partnerka, jak już wspomniałem, mówi mi jak ją ta sytuacja uwiera. Ale nic z tym nie robi. Wydaje mi się że trzy razy w tygodniu i to w "naszym" domu (btw - mnie wtedy nie ma, znikam do siebie), to chyba dużo? Czasem mam ochotę postawić jakieś granice, ale przecież nie mogę przyczynić się do ograniczenia kontaktu dziecka z ojcem. Co byście zrobili?
  2. mercator

    Cześć

    Dobre wychowania nakazuje przywitać się, więc czołem. Czytuję od dawna. M.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.