Skocz do zawartości

hutch

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia hutch

Kot

Kot (1/23)

6

Reputacja

  1. Jak sobie przeczytam tę moją historię to naprawdę byłem strasznym frajerem ??? Gdybyś mi tak napisał na świeżo po tym jak napisałem to pewnie bym sobie sznur wiązał wokół szyi a teraz najchętniej przeniósłbym się do przeszłości i sam wyjebał sobie lepe na ryj. Ciągle mam z tyłu głowy żeby tu napisać ale trochę tego pisania jest i nie mogę się zabrać. A chcę podsumować całą sprawę głównie dla przyszłych świeżaków, którzy znajdą się w podobnej sytuacji co ja. Jak znajdę czas po świętach to skrobnę podsumowanie.
  2. Popijam przed snem melisę Drugi raz w takie bagno się nie wplątam. Po co być w związku bez prawdziwego seksu, masa irytacji się z tym wiąże, nie warto... Niby miałem seks oralny ale one też po pewnym czasie spowszedniał i stał się mechaniczny ze strony dziewczyny. Ogólnie kobiety są popierdolone że wchodzą w związek nie chcąc uprawiać seksu. Wszystkie zachowania niby jak w związku czułe słówka, wspólne życie, planowanie przyszłości (choć do tego podchodziłem z duuuzym dystansem), wyznania miłości, jesteśmy parą itp. ale fundamentu brak...moja historia pokazuje pewnie po raz kolejny jak kończy się związek bez fundamentu. Uświadamianie sobie tego bardzo pomaga. Co raz częściej łapię się gdy pojawiają się myśli związane z NIĄ że wszystkie pozytywne wyobrażenia związane są efektem odstawienia NARKOTYKU, mój organizm chce dostać to do czego był przyzwyczajony. Dodatkowo idealizuje to co było, a gdy spojrzę na to logicznie to WIEM że nie byłem szczęśliwy w tym związku, były tylko chwile, momenty ale ogólnie nie czułem się szczęśliwy w 100% a nawet 60%. Brak seksu, kłótnie, wahania nastroju...kurwa za czym ja tęsknię xD Otóż to. Dzięki te słowa dodały mi powera. Tym bardziej że tak skupiałem się na związku że studia, rozwój osobisty schodziły na dalszy plan. Pamiętam że miałem sesje poprawkową (na szczęście zdaną) i praktycznie zero wsparcia i zrozumienia od niej dla mnie tylko pretensje że nie mam dla niej czasu i że nie poświęcam jej uwagi. Bo jeśli nie spędzałem z nią każdej swojej a tym bardziej jej wolnej chwili to dostawała pierdolca emocjonalnego. Teraz przynajmniej mogę skupiać się na rozwoju finansowym, fizycznym i psychicznym. Koniec szukania i przywiązywania się do stałego związku póki nie będę na to gotowy. Tylko luźne relacje i nastawienie na samorozwój. Kierując się tym uniknąłbym całej tej sytuacji. Dużo teraz czytam wątków na forum, audycji, książek i mi to pomaga bo nakreślam sobie swoją przyszłość. Ogólnie siedzę teraz w PITSTOP-ie ale myślę że wiedza jakiej teraz nabędę pozwoli mi wrócić na tor i walczyć o najwyższe cele. Na poprzednich oponach daleko bym nie zajechał 1, 2 może kolejne 3 okrążenia a później dramatyczny koniec, bo dziewczyna swojego zachowania i swoich nawyków nie zmieni i nigdy nie zamierzała zmienić po prostu w miarę rozwoju relacji co raz bardziej wyciekały toksyny i pewnie jeszcze wiele by mnie czekało nieprzyjemności z jej strony. Dziękuje bo bardzo mi pomagacie, a szczególnie świadectwa osób które przeszły przez coś podobnego.
  3. Czasami chce zacząć poznawać nowe dziewczyny, a czasami wydaje mi się żebym sobie póki co dał na luz. Zależy czym myślę ? Serio, otworzyłeś mi teraz oczy. Bo faktycznie co będzie jak mi przejdzie ta potrzeba zaimponowania i pokazania byłej że straciła kogoś wartościowego a na pewno po pewnym czasie gdy jak pisał Imbryk hormony przestaną buzować będę co raz bardziej na nią obojętny. Dlatego muszę podejść do tego w zdrowy sposób budując swoją wartość dla siebie a nie dla kogoś. Dzięki. Dzięki. Już w trakcie relacji mówiłem sobie że drugi raz tak daleko bym tej relacji nie ciągnął a tak to łudziłem się że poczekam może się to wyprostuje i mam od czasu do czasu jakieś świrowanie w łóżku. W prawdzie nie takie jakiego bym w 100% chciał. To był błąd, dzisiaj bym już tego tak nie cierpiał bo nie byłem tak mocno zaangażowany na początku. Właśnie usunąłem Gratulacje i zazdroszczę jeśli nie targają Tobą emocje
  4. Dzięki że mi o tym przypomniałeś bo właśnie zrobiłem to parę dni temu, i to najbardziej pomogło mojemu umysłowi zacząć myśleć logicznie. Wypisałem sobie co byłoby gdyby ta relacja trwała kolejne 6 miesiecy, nastepnie rok i co byloby po 3 latach I po tych 3 latach trwania związku: brak seksu, ciągłe kłótnie, brak rozwoju osobistego, życie w nerwach Chciałbym mieć to cały czas przed oczami szczególnie gdy zasypiam, wstaje albo zaczynam rozkminiac o tym co było
  5. Mamy kontakt przez snapchata. Ona wysyła mi czasem ja jej nie powiązane ze sobą snapy. Usunąłem snapchata na 1-2 dni bo wiem że to błędne koło ale pod wpływem impulsu zainstalowałem po czym wszedłem i odtworzyłem zaległe snapy. Wysłała mi zdjęcie jak płacze, jak siedzi w sobotę wieczór i "się nudzi". Oczywiście nic na to nie odpisywałem. Po za tym wysyła mi tez snapy jak jest u kogoś na mieszkaniu, pewnie ma jakiegoś pocieszyciela, który nie zna jeszcze jej oblicza. Ogólnie ma straszną potrzebę kontaktu bo wielokrotnie mówiła mi że się boi samotności i być sama w pomieszczeniu. Nie raz chciałem posiedzieć samemu wieczorem u siebie bez niej to był płacz albo zjazd nastroju. Ciągnie mnie do robienia wielu nowych rzeczy, podejmowania się nowych przedsięwzięć i to mi poprawia nastrój, dodaje pewności siebie oraz pozwala zapominać o emocjach. Jeśli nie będzie żadnej poprawy to oczywiście jest to rozwiązanie. Ale chcę spróbować jakoś stopniowo to przezwyciężyć bez psychologa bo obawiam się że nadam wtedy temu uczuciu jeszcze większą wartość. Nie jest też tak że 24h czuje uczucie do mojej byłej przez większość dnia uświadamiam sobie logicznie ze dobrze się stało i kieruje swoje myśli ku przyszłości jednak nie jestem wstanie kontrolować momentów słabości. To mój pierwszy poważny związek i pierwsza taka sytuacja.
  6. Wiem że staż mojego konta jest względnie długi, ale zostało założone ponieważ szukałem pomocy w sprawach NoFap. Teraz szukam pomocy i próbuje wylać z siebie to co siedzi we mnie po zakończonym TOKSYCZNYM związku z borderline. Do napisania tego posta skłoniło mnie to że przeglądałem posty innych użytkowników z swiezakowni i zaczęło mi to otwierać oczy, bardzo dużo schematów powielało się z tymi z mojego związku, więc być może ktoś skorzysta na mojej historii. Długość związku: 9 miesięcy, skończył się parę tygodni temu Wiek: Mój i jej 21 lat Wygląd dziewczyny: 8/10 (wydaje mi się że nie jest to subiektywna opinia bo znajomi i każdy kto ja ze mną widział mówił ze sztos, modelka) Doświadczenie dziewczyny: 4 związki (maks 1-2 lata każdy) Doświadczenie moje: Miałem wcześniej relacje z kobietami ale to był mój pierwszy poważny związek, związek Początek relacji: Przed rozpoczęciem związku oboje się znaliśmy ale nie osobiście tzn. mieliśmy jakiś tam wspólnych znajomych, przez których w jakiś sposób mieliśmy siebie na Instagramie i Snapchacie. Jednak zero kontaktów przez social media nie licząc dawania sobie likeów pod zdjęciami i wysyłaniem snapow ale niespersonalizowanych (ogólnie nie jestem zwolennikiem rozpoczynania znajomosci przez pisanie w social). Pewnego wieczoru, los (albo pech ?) chciał że znaleźliśmy się na jednej imprezie gdzie było dużo ludzi (nie był to klub ani nic w tym stylu). Wiadomo był tam też alkohol. Postanowiłem że to niepowtarzalna szansa żeby spróbować coś zdziałać bo miałem ją na oku od dłuższego czasu, podobała mi się. Stykneliśmy się na tej imprezie i wszystko później poszło jak z górki, sam z perspektywy czasu nie wierzę że poszło tak łatwo. Ona pierwsza zainicjowała pocałunek, a na moją propozycje zebysmy jechali do mnie zgodziła się praktycznie od razu (pokazując lekkie zawahanie - które wydaje mi się że było próbą pokazania że nie jest łatwa). Wylądowaliśmy u mnie w mieszkaniu nie pamiętam już co się działo dokładnie ale dokładnie pamiętam że szybko wylądowaliśmy w łóżku. Oboje pijani. Penetracji nie było tylko ostre pieszczoty, duszenie, seks oralny. Obudziliśmy się nazajutrz, bałem się że ni chuja nie będzie o czym z nią gadać jednak ranek minął nam super. Po całej sytuacji nie inicjowałem kontaktu z nią tzn. nie pisałem pierwszy, to ona pisała do mnie ja się zdystansowałem i nie napalałem się żeby nie spalić relacji. 2 dni później, przyjechała do mnie na noc mimo iż pisałem że nie mam za bardzo czasu ale w ostateczności się zgodziłem. Było super lodzik, dominacja ale nadal brak penetracji, wtedy jeszcze nie wiedziałem jaki jest tego powód albo wymówka ?. Byłem o to wkurwiony ale starałem się nie pokazywać emocji po prostu jak widziałem opory to odwracałem się na drugi bok i leciałem w kimę. Ogólnie do momentu zbliżenia i mojej chęci penetracji uważam że było super pod każdym względem, uważałem że jesteśmy dobrze dopasowani (jakież to było złudne). Kolejne miesiące: Hardcore, rollercoaster (jednego dnia KOCHAM CIĘ chcę z Tobą już zawsze być drugiego lodowatość, oziębłość) z perspektywy czasu wiem że była to cała gama zachowań osobowości BORDERLINE. Opisze pare po krótce. Potrafiło nam być wspaniale a za parę godzin kłótnie. 1. Powód największych kłótni: Brak seksu z penetracją. Dochodziło do regularnych zbliżeń, ale gdy chciałem włożyć cały urok pryskał. Przestałem to olewać i postawiłem sytuacje wprost "Co jest, dlaczego gdy ma dojść do zbliżenia zaczynasz płakać robisz minę jakbym Cię miał zgwałcić i że to jest moja naturalna potrzeba że skoro jestem z kimś w związku to mam ochotę to robić, a jak ona nie chce tego robić ze mną to żegnam" coś w tym stylu W zamian dostałem odpowiedź w akompaniamencie płaczu "Że ją to boli i jej to sprawia ból" Moja początkowa reakcja była taka że to jej jakieś wymyślone pierdolenie. Nie ulegałem temu tłumaczeniu ale po którejś takiej sytuacji poczytałem na necie że faktycznie są takie zaburzenia jak pochwica itp. i jej reakcje się z tym pokrywały bo była bardzo wrażliwa w tamtych miejscach unikała dłuższego dotyku narządów rozrodczych a lekkie dotkniecie pochwy czy to palcami czy językiem kończyło się płaczem. Przyjąłem inną taktykę, stwierdziłem że postaram się z nią jakoś w tej kwestii dogadać i wspólnie znajdziemy rozwiązanie. Były długie i przyjemne rozmowy, ona zdradzała mi swoje potrzeby co lubi (dowiedziałem się ze woli powoli i delikatnie a nie jak wcześniej myślałem na ostro) ja mówiłem czego ja oczekuje. Mówiła że nigdy w życiu z żadnym facetem nie mogła tak spokojnie porozmawiać. Trochę mnie to cieszyło a trochę denerwowało że pokazuje takie miękkie cechy ale stwierdziłem że szczypta ciepła z mojej strony nie zaszkodzi że tak powinny wyglądać zdrowe relacje. Jednak rozmowy nie dawały efektów bo unikała zbliżeń, a jeśli już były to kończyły się na odmowie niewerbalnej. Pomimo iż wprowadzałem masę różnych urozmaiceń, technik które miały ją rozluźnić. UWAGA!!! Po którejś rozmowie stwierdziła że jest aseksualna i nie czuje potrzeby uprawiania seksu. Byłem w szoku bo miałem ją na samym początku za nimfomankę. Spytałem o jej wcześniejsze kontakty seksualne bo przecież miała kilka związków, stwierdziła że nigdy nie kończyły się penetracją a jedynie próbami i że ogólnie starała się unikać seksu (z perspektywy czasu nie wiem ile w tym prawdy, wtedy uwierzyłem) stwierdziła nawet ze jest dziewicą. Chciałem to sprawdzić osobiście jednak ciężko było na dłużej zająć się jej pochwą z racji tego ze twierdziła ze sprawia jej to ból a zapytanie się bez pardonu "Czy mogę sprawdzić czy faktycznie jesteś dziewicą?" wydawało mi się po prostu niesmaczne. Ogólnie cała ta sytuacja niszczyła mnie psychicznie bardzo mocno, niemożliwość uprawiania seksu ze swoją partnerką i kłótnie o to...z perspektywy czasu utnę takie coś od razu w przyszłości. Doszliśmy do wniosku że musi podjąć leczenie u specjalisty, tylko że ten specjalista najbliższe wolne terminy ma za kilka miesięcy a w chwili obecnej nie jesteśmy już razem. 2. Chwiejność emocjonalna MASAKRA! Potrafiło być wszystko super cały dzień bez kłótni a tu nagle płacz, bez powodu a przynajmniej bez konkretnego powodu tylko gadanie "sama nie wiem czemu płaczę". To było coś co strasznie wyniszczało mnie psychicznie. Chodziłem struty bo nigdy nie wiedziałem kiedy jej odwali. Mimo wszystko ją kochałem. 3. Zazdrość Ona może być zazdrosna a ja nie. Miała dużo kolegów z którymi pisała nie pokazywałem o to zazdrości ale gdy do mnie napisała moja była albo koleżanka z którą miałem jakiś intymny kontakt to był plącz nieodzywanie się przez 1-2 dni. I kwitowanie wszystkiego "Jestem zazdrosna i mogę być". Oczywiście kłótnie o to a ja głupi co zrobiłem. "Okej skoro jesteś o to zazdrosna usunę ten kontakt skoro o to prosisz" - bo wydawało mi się że to normalny mechanizm zdrowego związku, skoro osoba na której mi zależy czuję sie źle przez to że pisze do mnie moja była to utnę ten kontakt. Usidliła mnie tak że siłą rzeczy nie miałem innych opcji, to był koszmarny błąd zabijający moją atrakcyhność. 4. Ona zawsze miała rację Praktycznie zero kompromisów, we wszystkim to ona ma rację i ma być tak jak ona chce. Nie wierzyłem a wręcz śmiałem się że ktoś może być tak zamknięty na próbę dogadania się. Było to dla mnie coś kompletnie abstrakcyjnego. 5. Niestabilny i kapryśny nastrój Podobnie jak w punkcie 2. Śmiech radość dobry humor by za parę minut wszystko ją wkurwiało. Pamiętam wyjście do sklepu z nią na większe zakupy, byłem już trochę zmęczony ale przysięgam na boga starałem się tego nie okazywać a ona nagle na środku galerii usiadła na ławce i zaczęła ryczeć. Wyobraźcie sobie wzrok wszystkich ludzi "Co ten skurwysyn jej zrobił?". To było 2 miesiące temu i wtedy po raz pierwszy powiedziałem jej ze uważam ze powinniśmy skończyć ta relacje. Tych cech borderline było znacznie więcej ale musiałbym napisać chyba książkę a nie o to chodzi. ZERWANIE: Ogólnie tak mocno mocno pierdolić zaczęło się 2 miesiące temu. Kilkakrotnie mówiłem jej że chyba nie pasujemy do siebie i powinniśmy zerwać ona na to płaczem że mnie kocha itp. że się zmieni. Zmian nie było nazajutrz to samo. Ja sam obniżyłem swoje zaangażowanie, wiedziałem że nie dostaje nic szczególnego w tej relacji w zamian. Ale nadal czułem że ją kocham. Teraz najbardziej bolesny dla mnie moment: Koniec końców parę tygodni temu napisałem jej ze chce do niej przyjechać i przekazać jej ze to koniec. Powstrzymałem się jednak ale nie mieliśmy kontaktu 2 dni. Po czym spotkaliśmy się i ona sama powiedziała że to koniec. Poczułem kopniaka w jaja. JAK TO ONA ZRYWA!? Zareagowałem dwubiegunowo. Na początku odpowiedziałem na spokojnie ze tez tak uważam ale dwa dni później sfrajerzylem się i prosiłem o szansę i rozmowę w której emanowało ze mnie to ze nie chce końca tej relacji, łzy w oczach (jeśli ktoś to czyta NIGDY PRZE NIGDY NIE POKAŻCIE TEJ SŁABOŚCI KOBIECIE) Boli mnie to bardzo że to ona zerwała a nie ja, dalej czuje że ją kocham ale logicznie wiem że to i tak by pierdolnęło. Bardzo chciałbym nie czuć już nic do niej i kierować się tylko logiką. Krótko mówiąc mam depresję. Ciągle myślę o niej. Najchętniej przyjąłbym jakieś antidotum które wypali całkowicie moje uczucie do niej. Wiem że to był zły a nawet bardzo zły związek ale czuję pustkę której nie mogę zasypać. I tak już jest lepiej po paru tygodniach bo potrafię zając się innymi sprawami ale są momenty gdy atakują mnie emocje i przypominają się mi wspólne chwile te dobre. Zwłaszcza wieczorami. To pojebane. I tutaj liczę na was i wasze doświadczenie jak przejść ten etap do normalnego życia i odnaleźć szczęście. Jak Wy sobie z tym radziliście? Chce się rozwijać naprawdę nie chce być w tym stanie. Myślę nad ruszeniem na dziewczyny ale boję się że to nieodpowiedni moment bo nie jestem obecnie prawdziwym sobą. Czuje ze moje myśli błądzą w kierunku mojej byłej. Poczekać? Moim błędem było to że uzależniłem swój mózg od tego że ONA=SZCZĘŚCIE Czułem się spełniony że mam ładną dziewczynę, mimo potężnych wad w jej charakterze. Najbardziej pragnę zbudować taką wersję siebie żeby mogła zobaczyć co straciła. Czy takie podejście jest złe? Karmię swoje ego? Czy może właśnie taki powinien być mój cel.
  7. hutch

    Witam wszystkich

    Mam 20 lat i serdecznie Witam wszystkich członków forum.
  8. Wczoraj znalazłem to forum, i podświadomie liczyłem że wśród wielu różności znajdę tu przede wszystkim miejsce gdzie będę mógł przed wszystkimi pokazać swoje słabości i przed wszystkimi z nimi walczyć. Mam 20 lat i wiele chce zmienić. Naprawdę i szczerze przed samym sobą i Wami mogę przyznać że staram się , tylko nie zawsze udaje mi się podtrzymywać zmiany w dłuższej perspektywie czasu. 1. Przysięgam przestać się masturbować Okej czas na 1 etap zmiany. I tutaj ustawiam dwie opcje w planie działania. Po pierwsze wiem z autopsji że cholernie ciężko jest tak nagle z dnia na dzień całkowicie przestać ale skoro decyduje się już na otwartą walkę przed wszystkimi to chce najpierw podjąć próbę całkowitego zerwania z masturbacją gdy mi się to nie uda to podejdę do sprawy bardziej racjonalnie japońską metodą kaizen. Czyli na początku będę starał się robić 1 dzień przerwy od masturbacji, gdy wejdzie mi już to w nawyk zacznę robić 2 dni przerwy, później 3 dni, 5 dni, 10 dni, 30 dni, 60 dni a być może uwolnię się od tego na dobre. Nie ukrywam że osobiście nie uważam że masturbacja sama w sobie to jest coś co trzeba zwalczać, ale w moim przypadku należy to robić ponieważ robię to codziennie no może czasem zdarzą się 2 albo 3 dni przerwy. Mój rekord to bodajże 2 tyg ascezy kiedy nie miałem łatwych warunków do oddawania się tym pozornym uciechom (brak komputera, duży nawał obowiązków). Więc tak jak mówię gdybym masturbował się raz na przypuśćmy tydzień albo raz na miesiąc nie byłoby to dla mnie jakimś problemem ale obecna częstotliwość wpływa na mnie źle, czuję to zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nastawienie: Wiem że moim największym wrogiem jest komputer i smartfon jednak dużo pracuje przy komputerze a smartfon w dzisiejszych czasach jest wręcz przyszyty do naszych dłoni. Kolejnym źródłem kłopotów a powiedziałbym że wręcz fundamentalnym i najgroźniejszym wrogiem, który wszystko rujnuje jest uleganie fantazją seksualnym w głowie, jeśli siedzisz przed komputerem albo leżysz ze smartfonem i dasz się porwać fantazjowaniu to...amen, kaplica po tobie to przejmie Twoje myślenie i sprawi że zrobisz to czego wcześniej nie chciałeś i czego będziesz żałował. Gdy piszę tego posta już jestem po jednej takiej bitwie na szczęście bardzo szybko uciekłem myślami i wyszedłem po prostu robić sobie coś do jedzenia żeby pokusa uciekła. Opanowanie tego jest kluczem, niestety z każdym dniem pokusa może być coraz groźniejszym przeciwnikiem. Póki co to jedyna przysięga ale jest ona fundamentem do dalszego działania. Uchylę tylko rąbka tajemnicy że kolejny etap to uwodzenie. W wieku 18-19 lat podrywanie dziewczyn (nie doprowadzałem jednak do stosunków seksualnych jedynie całowanie) szło mi całkiem nieźle czułem się dobrze z tym i nie miałem oporów przed odważną rozmową z dziewczyną. Obecnie czuję się w tym trochę jak gówno, kompletnie bez formy...czuję że jedną z przyczyn tego jest wspomniana wcześniej masturbacja ale także natłok związany ze studiowaniem, każdy ciężki moment na studiach topi mi cały grunt pod nogami i rujnuje moją pewność siebie ale kolejny raz napiszę że o tym będzie więcej gdy przejdę 1 etap, którego deadline póki co jest umowny myślę że sam wewnętrznie będę czuł że pora przejść z bazy numer 1 do bazy numer 2. To tyle na dziś... Niech moc będzie z nami!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.