Może ja jestem naprawdę jakiś nienormalny, albo niedzisiejszy, ewentualnie głupi, ale mi zwyczajnie na niej zalezy. Łatwo jest więc powiedzieć 'miej wyjebane' dla kogoś, kto w tym nie jest. Staram się ogarniać te wszystkie tematy tutaj, widze, pewne zależności, ale za cholere nie mogę pozbyć się tych myśli, że ona jednak wymyka mi się i to do takiego frajera, jakim jest jej były, który notabene miał być tylko jej dobrym kolegą. Zgrywał wielce potrzebującego, a ja patrzyłem na to, bo nie chciałem wyjść na zazdronego debila. A teraz wychodzi, ze ona ma wielką rozkminę, czy to ma sens. Nie ogarniam tego i tej chorej gadki. Ale chyba powinienem zacząć od początku... Poznaliśmy się rok temu, od razu fajerwerki, wiedziałem, że to będzie ona. Oczywiście kwiatki, sratki, prezenciki i tu musze przyznać w obie strony, życie jak w bajce. Seks zajebisty, wystarczyło, że dotkne jak trzeba i już się dzieje. Żyć nie umierać. Do tego rozmowy jak z nikim innym, poczucie humoru takie same jak moje. Z czasem poznałem jej znajomych. Całkiem pokaźne grono, nie wszystkich polubiłem powiem szczerze, po części tez dlatego, że widziałem jak często dwóch kolesi ją podrywało, oczywiście standardowy tekst-to tylko koledzy. Mówię-niech będzie, przecież ufam jej. I spoko, nigdy nie doszły mnie żadne słuchy o zdradzie, czy coś, także luz. Ale jakiś czas temu odzyła dawna sprawa-ex. Odezwał się do niej w jakiejś tam pierdółce i pierwsze co mi dało do myślenia to to, że mi nie powiedziała, ale spoko, mówiła, ze zapomniała, zdarza się. Kontakt im się ewidentnie zaczął odnawiać. W sumie to weszłem po prostu na jej fb i przeczytałem z nim wiadomości. Nic szczególnego, raczej jak starzy znajomi, ale któregoś dnia nagle mi powiedziała, że ex poprosił ją o spotkanie i zapytała czy może. Zagotowało się we mnie, ale powiedziałem, żeby robiła co uważa za słuszne i poszedłem sobie. I to chyba był mój największy błąd, bo ona poszła, a ja szalałem po prostu z zazdrości. Poszedłem z tego wszystkiego do kumpli i urżnąłem się w 3 dupy. Oczywiście niepotrzebnie zacząłem w nocy wydzwaniać i wypytywać. Przyjechała po mnie, bo jak twierdzi się martwiła i zawlokła do domu, pożarliśmy się okropnie. Powiedziałem jej, że widziałem te rozmowy na fb, ona wygarnęła, że ją szpieguję, ja, że mnie chce puścić mnie kantem, ogólnie kwas. Przeprosiłem ją, wszystko cacy niby było, mieliśmy chyba po tej kłótni najlepszy seks z całego związku, mówiła, że jest wszytsko ok i przez kolejne tyg. dalej się spotkaliśmy, oczywiście powiedziała mi, że eksio do niej pisze, dzwoni, ale z jej strony to tylko koleżeństwo jest i z jego też. Z tego co mi opowiadała, to rozstali się w kłótni, w sumie o jakąś błachostkę, ale po prostu miarka się przebrała i stwierdziła, że to zakończy. Coraz częściej zaczeliśmy się kłócić przez tego frajera, nie bede sie wybielał-zazdrość po prostu mnie zżerała jak widziałem kolejną wiadomość od niego, albo jak wychodzi z pokoju jak on dzwonił. Wreszcie nie wytrzymałem i odebrałem jej telefon jak on dzwonił i kazałem mu się odpierdolić. I wtedy zaczął się armagedon. Okazało sie w tym wszytskim, że on nawet nie wie, że ona ze mną jest(stąd pewnie te wychodzenie z pokoju, kiedy dzwoni). Ogólnie oboje powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów, ona oczywiście w płacz i że to koniec skoro nie szanuję jej (gdzie jak dla mnie nie miało to związku z żadnym szacunkiem, ale jak to kobieta-swoje widzi). Kilka dni milczenia, odezwała się, ale ja zawzięty olałem. Balowałem z kumplami ile się dało, ale minęły dwa tyg i nie wytrzymałem-poszedłem do niej, długa rozmowa z której oczywiście nic nie wynika, ona musi się zastanowić czy ma to sens, bo ja jej nie ufam, bo nie toleruję eksia, a on przeciez taki biedny, nieporadny, że ona musi po prostu się z nim czasem spotkać, żeby mógł się komuś wypłakac. Widzę, że gościu liczy na powrót, ale ona tego nie widzi i jeszcze mi wmawia.Powoli mam dosyć tej sytuacji, nijak w tej kwestii nie mogę się z nią dogadać, wszystko jest zawsze moją winą, odwaracanie kota ogonem, że przestałem być taki jak na początku itd. Chciałbym to jakoś poskładać, próbuje rozmawiać, tłumaczyć, ale ona się kompletnie zacięła.