Skocz do zawartości

Maciek

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciek

  1. Co wy tak z tymi emocjami? Czy każda kobieta naprawde potrzebuje dreszczyków co chwile? Może powiem tak, ja wiem, że mam wady, bo mam i mogę nad nimi popracować, dla kogoś ważnego dla mnie jest warto i spoko, ale to jest zupełnia inna sprawa niż zmiana siebie, to powienienem zmienić raczej swoje odczucia względem tego dziwnego trójkąta, a tego zmienić nie potrafię, dlatego nie chce jej obiecywać, że będziemy we trójkę jak starzy dobrzy kumple, bo nie będziemy, on mi do szczęścia nie jest potrzebny. I wiem, że zgrywa tylko przed nią jakiegoś biednego inwalidę, bo dzięki temu ma z nią kontakt. Czemu kobiety są takie ślepe? Z kumplami dobry motyw, ale ostatnio i tak ciągle zachlewam pałe żeby nie myśleć, a i tak później mięknę i sprawdzam ją na fejsie, albo piszę. Więc przystopuję akurat z tym.
  2. No dobra, to w takim razie, jeśli powiedziałem jej, że się zmienię, na ile się da, to wyszedłem na przydupasa? Ona i tak w sumie to zlała, bo powiedziała, że w takim razie powinienem odezwać się wtedy jak to zrobię już, czyli jak będę normalnie jej ufał, szanował itd, a ogólnie to moim zdaniem chodzi o to, żebym tolerował eksia. Wiem, że nie będę, czyli teoretycznie powinienem udawać, zmienić startegię i grać, że nie widzę w tym nic nienormalnego.
  3. Dzięki, tylko, że ja nie chce tego skreślać, mimo tego, że teraz nie potrafię się z nią dogadac co do kwestii byłego, odwala z tym 'czekaniem i zastanawianiem się', to jednak z nią chciałem coś osiągnąć, wiem, że da się, bo wiele tematów razem przegadaliśmy, i porozumienie było max, jak z żadną inną. Mam kompletny syf we łbie. Raz chce to odpuścić, ale za chwile wiem, że byłby to zajebisty błąd. Ma swoje wady, ale z drugiej stroy-kto ich nie ma? Wszystkie baby przecież mają te swoje odchyły, tylko nie wiem jak mam do niej dotrzeć, wywalczyć sobie normalną rozmowę. Już nawet zastanawiałem się czy nie iść do tego jej eksia i nie załatwić tego po swojemu, ale wiem, że wtedy całkiem bym ją zniechęcił do siebie.
  4. Może ja jestem naprawdę jakiś nienormalny, albo niedzisiejszy, ewentualnie głupi, ale mi zwyczajnie na niej zalezy. Łatwo jest więc powiedzieć 'miej wyjebane' dla kogoś, kto w tym nie jest. Staram się ogarniać te wszystkie tematy tutaj, widze, pewne zależności, ale za cholere nie mogę pozbyć się tych myśli, że ona jednak wymyka mi się i to do takiego frajera, jakim jest jej były, który notabene miał być tylko jej dobrym kolegą. Zgrywał wielce potrzebującego, a ja patrzyłem na to, bo nie chciałem wyjść na zazdronego debila. A teraz wychodzi, ze ona ma wielką rozkminę, czy to ma sens. Nie ogarniam tego i tej chorej gadki. Ale chyba powinienem zacząć od początku... Poznaliśmy się rok temu, od razu fajerwerki, wiedziałem, że to będzie ona. Oczywiście kwiatki, sratki, prezenciki i tu musze przyznać w obie strony, życie jak w bajce. Seks zajebisty, wystarczyło, że dotkne jak trzeba i już się dzieje. Żyć nie umierać. Do tego rozmowy jak z nikim innym, poczucie humoru takie same jak moje. Z czasem poznałem jej znajomych. Całkiem pokaźne grono, nie wszystkich polubiłem powiem szczerze, po części tez dlatego, że widziałem jak często dwóch kolesi ją podrywało, oczywiście standardowy tekst-to tylko koledzy. Mówię-niech będzie, przecież ufam jej. I spoko, nigdy nie doszły mnie żadne słuchy o zdradzie, czy coś, także luz. Ale jakiś czas temu odzyła dawna sprawa-ex. Odezwał się do niej w jakiejś tam pierdółce i pierwsze co mi dało do myślenia to to, że mi nie powiedziała, ale spoko, mówiła, ze zapomniała, zdarza się. Kontakt im się ewidentnie zaczął odnawiać. W sumie to weszłem po prostu na jej fb i przeczytałem z nim wiadomości. Nic szczególnego, raczej jak starzy znajomi, ale któregoś dnia nagle mi powiedziała, że ex poprosił ją o spotkanie i zapytała czy może. Zagotowało się we mnie, ale powiedziałem, żeby robiła co uważa za słuszne i poszedłem sobie. I to chyba był mój największy błąd, bo ona poszła, a ja szalałem po prostu z zazdrości. Poszedłem z tego wszystkiego do kumpli i urżnąłem się w 3 dupy. Oczywiście niepotrzebnie zacząłem w nocy wydzwaniać i wypytywać. Przyjechała po mnie, bo jak twierdzi się martwiła i zawlokła do domu, pożarliśmy się okropnie. Powiedziałem jej, że widziałem te rozmowy na fb, ona wygarnęła, że ją szpieguję, ja, że mnie chce puścić mnie kantem, ogólnie kwas. Przeprosiłem ją, wszystko cacy niby było, mieliśmy chyba po tej kłótni najlepszy seks z całego związku, mówiła, że jest wszytsko ok i przez kolejne tyg. dalej się spotkaliśmy, oczywiście powiedziała mi, że eksio do niej pisze, dzwoni, ale z jej strony to tylko koleżeństwo jest i z jego też. Z tego co mi opowiadała, to rozstali się w kłótni, w sumie o jakąś błachostkę, ale po prostu miarka się przebrała i stwierdziła, że to zakończy. Coraz częściej zaczeliśmy się kłócić przez tego frajera, nie bede sie wybielał-zazdrość po prostu mnie zżerała jak widziałem kolejną wiadomość od niego, albo jak wychodzi z pokoju jak on dzwonił. Wreszcie nie wytrzymałem i odebrałem jej telefon jak on dzwonił i kazałem mu się odpierdolić. I wtedy zaczął się armagedon. Okazało sie w tym wszytskim, że on nawet nie wie, że ona ze mną jest(stąd pewnie te wychodzenie z pokoju, kiedy dzwoni). Ogólnie oboje powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów, ona oczywiście w płacz i że to koniec skoro nie szanuję jej (gdzie jak dla mnie nie miało to związku z żadnym szacunkiem, ale jak to kobieta-swoje widzi). Kilka dni milczenia, odezwała się, ale ja zawzięty olałem. Balowałem z kumplami ile się dało, ale minęły dwa tyg i nie wytrzymałem-poszedłem do niej, długa rozmowa z której oczywiście nic nie wynika, ona musi się zastanowić czy ma to sens, bo ja jej nie ufam, bo nie toleruję eksia, a on przeciez taki biedny, nieporadny, że ona musi po prostu się z nim czasem spotkać, żeby mógł się komuś wypłakac. Widzę, że gościu liczy na powrót, ale ona tego nie widzi i jeszcze mi wmawia.Powoli mam dosyć tej sytuacji, nijak w tej kwestii nie mogę się z nią dogadać, wszystko jest zawsze moją winą, odwaracanie kota ogonem, że przestałem być taki jak na początku itd. Chciałbym to jakoś poskładać, próbuje rozmawiać, tłumaczyć, ale ona się kompletnie zacięła.
  5. Do pań to nie dotrze, z jednego prostego powodu, bo same takie listy tworzą. Musi się wszystko zgadzać w podpunktach, bo inaczej out. A o tej kobiecie, o której piszesz, to taka nie istaje. Nie ma kobiet, które słuchają, one po prostu dziamgają co im ślina na język przyniesie. Oby tylko nie dać dojść do głosu i żeby było na jej. Ale co do ostatniego zdania to się nie zgodzę, nie mógłbym być z jakimś pustakiem, który tylko mówiłby do mnie 'tak, panie, nie, panie'. Kobieta powinna mieć swoje zdanie, ale to ma być czymś popare, konkretami, przykładami, nie samym 'bo tak i już'.
  6. My z wami rozmawiamy, mamy konkretne zastrzeżenia, sypiemy argumentami, przykładami, to kobiety zazwyczaj tylko odwracają kota ogonem, odbijając pałeczkę, zwalacjąc te same winy na nas, nie dają dojść do głosu swoją paplaniną, przez którą odechciewa się jakiejkolwiek komunikacji. I żebym to jeszcze nigdy nie próbował, to ok, ale próbowałem wiele razy i jak grochem o ściane. Najśmieszniejsze jest to, że zazwyczaj z koleżankami umiem się dogadać, a z tą jedną akurat nie. Jakaś dziwna blokada, bo jesteśmy na innym poziomie relacji? Tak to rozumiem. I dobrze Pokorna, że przesyłasz
  7. I jak tu się nie zgodzić z tytułem http://viralka.pl/ma-40-dzieci-z-20-kobietami-jak-zobaczylem-co-robi-na-codzien-to-az-usiadlem-z-wrazenia/
  8. Gadałem, prosiłem, tłumaczyłem. Ona jednak twierdzi, że ja z siebie nic nie daje (co jest kpiną, że aż żal), że musi się nad tym zastanowić. Tylko nad czym, jak sobie polazła? Niestety ja ciągle chce z nią rozmawiać, tylko to w niczym nie pomaga, jestem jeszcze bardziej wkur&^# bo mnie olewa, albo zwala winę na za wszystko na mnie. Wtedy niby mi się odechciewa, ale za jakiś czas znów we łbie kołacze mi się 'a co ona teraz robi?" i jeszcze gorsze pytanie 'z kim?'. Przez te kobiety tylko nerwicy się można nabawić.
  9. Tu się zgodzę, wy nas po prostu nie rozumiecie, latacie za jakimiś frajerami, którzy i tak was rzucą jak już sobie poużywają, zamiast skupić się na porządnych facetach, którzy dają z siebie coś więcej. Tylko, że jak się patrzy kategoriami 'a bo koleżanki będą zazdrościły' i kisiel w majtkach, no to wiadomo jak wychodzi. I jak tu nie być rozgoryczonym? A jesli tobie otwirzyło to oczy na męskie rozumowanie, to może powinnas poprzesyłać linka do forum koleżankom
  10. Wiem, że tak byłoby najlepiej, a to co robie to jak już ktoś napisał w jakimś temacie-to szmacenie się przed nią. Ogólnie chyba sięgnąłem dna. Mam nadzieje, że te forum mi trochę rozjaśni łepetynę
  11. Cześć. Przeglądam forum już od dłuższego czasu. Niektóre tematy są naprawdę ciekawe. Sam mam problem z płcią przeciwną, a dokładnie z jedną jej przedstawicielką. Coraz bardziej zgadzam się z tym, że kobiety nie potrafią szczerze kochać i nie doceniają tego, że człowiek mógłby zrobić dla nich prawie wszystko.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.