Skocz do zawartości

MOET

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez MOET

  1. Dzięki za link, obejrzę sobie to przed snem I dobry wniosek - kilka lat temu radziłem się już na pewnym forum na "P" (chyba już niedziałającym) i pisali mi podobne rzeczy, a nawet, że to borderline. Bo, w gruncie rzeczy, pomiędzy nami potrafi(ło) być bardzo fajne. Tylko raz na kilka miesięcy coś musiało strzelić. Potem raz na miesiąc. Potem raz na tydzień. A teraz jest jak jest. Zmienia się wtedy o 180 stopni, a ja przez te zagrywki stałem się osobą, którą łatwo zdenerwować (a tak wcześniej nie było). Takie rozwiązanie także przeszło mi przez myśl. Tylko co ze mnie za tampon, który wszystko olewa i nie odzywa się do niej? Teraz, przykładowo, siedzę sam w mieszkaniu i ciesze się, że siedzi u mamusi i mam święty spokój. Zamiast się z nią kłócić, wszystko duszę w sobie, a podejrzewam, że ona raczej karmiłaby się tym, że wywołuje u mnie określone emocje. Co do znalezienia sobie kogoś - trudniej z realizacją... Gdyby miał sam siebie ocenić, powiedziałbym, że jestem wizualnym średniakiem. Reakcje rzeczywistości chyba są nieco gorsze niż zakładam, ponieważ nie jestem raczej typem, do którego obca kobieta się uśmiechnie czy zagada. Praktycznie nigdy coś takiego nie miało miejsca Należy zatem współczuć temu chłopakowi Ja jestem zniechęcony do tego stopnia, że nie zakładam znalezienia sobie kogoś na stałe w najbliższym czasie. Chce mieszkać samemu i mieć po prostu spokój. Tyle i aż tyle. Kingboss, o tym też myślałem, haha, ale to nieprawdopodobne. No i, sprawdzałem te jej koleżanki na FB, są zdecydowanie mniej atrakcyjne, o wiele... Jednocześnie dziękuje za odpowiedzi - poniekąd potwierdziły one to, co chodzi mi po głowie. A spojrzenie osób z zewnątrz jest dla mnie bardzo cenne, bo kolegom to się, przykładowo, nie przyznaję jak to wygląda.
  2. Jak pisałem, jest to czysta kalkulacja. Założyłem, że muszę wytrzymać jeszcze tyle czasu. Po prostu bardzo szanuję swoje zarobione pieniądze. Gdyby to rozpadło się teraz, byłbym tak z 600-700 zł / msc w plecy, a dzięki tej męczarni (hehe, jak to brzmi) przyoszczędzę właśnie tyle. Jest oczywiście także drugie dno, mające mega silne podłoże seksualne, ale to już inna kwestia, z której się powoli leczę. Tylko, że taki stan rzeczy trwa już, niech pomyślę, od maja tego roku? Jakoś tak. A w tyle czasu atrakcyjna i - jak mniemam - zdesperowana dziewczyna mogłaby na spokojnie sobie kogoś znaleźć, choćby miał być to tylko plasterek na ranę. Wycofałem się także na tyle, że nie daję jej korzyści finansowych. Nie wykosztowałem się nawet na niedawną rocznicę, ponieważ zwyczajnie szkoda było mi pieniędzy. Absolutnie wszystko dzielimy na pół, a - prawdę mówiąc - ona czasem sama z siebie wydaje więcej ode mnie, głównie na jedzenie. Z racji pracy nie mam czasu na zakupy (mogę zresztą jadać w pracy), a mimo wszystko jedzenie w domu zawsze jest. Druga sprawa, że ona nie dodaje jakichś wyzywających zdjęć na sociale - ot, jakieś tam fotki, jak 1000 innych. Na bieżąco śledzę różne dziewczyny na IG i widzę jakie targowisko próżności ma tam miejsce - cycki i dzióbki, a u niej tego nie ma. Nie pasuje mi to po prostu do szablonu osoby szukającej kogoś. Zresztą, mamy tutaj do czynienia z pewną nieścisłością - ona spowiadając się koleżankom pisze, że mnie kocha, "ALE"... i potem cała litania. Kurde, jak nawet teraz pomyślę sobie, że jakaś obca dla mnie osoba otrzymuje dokładne relacje tego, co się pomiędzy nami dzieje, to mnie skręca. Co oczywiście nie przeszkadza jej w mówieniu, że mnie nienawidzi. Tego się obawiam. Jak pisałem powyżej, jest bardzo atrakcyjna i prognozuje, że może "pęknąć mi dupa", gdy będzie już po wszystkim. Jednak przebywając z nią w jednym pomieszczeniu wprost marzę o tym, żeby koniec nastąpił jak najszybciej.
  3. Tak też podejrzewałem, chociaż do tej układanki nie pasuje mi fakt, że w pobliżu nie kręci się żaden ewentualny kandydat. Nawet jej zdjęcia na FB lajkują jacyś frajerzy z niższym SMV ode mnie, albo jej koledzy z liceum, którzy mają już rodziny. Ciekawi mnie strona, w którą to poszło. Ona nie pisze z typami, tylko z dziewczynami. A problemu ze znalezieniem kogoś raczej by nie miała, jest taką 8/10, ja niestety nie. Gdyby od razu zaczęła od nawiązywania kontaktu z facetami, to sytuacja byłaby klarowna. A tymczasem, jak wspomniałem, pisuje z koleżankami o to o jakichś pierdołach. Mi by było szkoda czasu na pisane z ~10 osobami jakie mam plany na wieczór czy na którą jutro mam zajęcia. A czy byłbym w stanie z nią być - zdecydowanie nie, już sobie odpuściłem, chociaż wielokrotnie walczyłem o tę relację. Patrząc na nasz wiek, jesteśmy razem długo i głównie wspomnienia ze - skądinąd - dobrej przeszłości dawały mi wiarę, że jeszcze uda się to wyprowadzić na prostą. Ciążę raczej odrzucam z prostego względu - jak raz na tydzień do czegoś dojdzie, to już jest sukces. A wiesz co ja jeszcze najlepszego narobiłem? Pewnego razu nie zapanowałem nad emocjami (świętego by to wyprowadziło z równowagi) i powiedziałem, że przecież i tak jesteś mi potrzebna tylko do ~maja. Pięknie strzeliłem sobie tym w kolano i zapewniłem kolejne "ataki" - niby nie groźne, ale zmęczonego człowieka można wkurwić choćby tłuczeniem się po kuchni do 1 w nocy wówczas, gdy wracam po całym dniu i nazajutrz wstaję po 7, żeby wrócić koło 22.
  4. Mi by było po prostu głupio... slavex, Tak, mułowany. Golf IV 1.6 8v i 16v jedzie słabo (a przecież to pakowali choćby to większego i cięższego Passata B6), trzeba piłować, żeby sensownie się odpychał, o trasie już nie wspominając. Dobrym pomysłem jest zagazowanie dziada, to fakt - włożyć ponad 2k w sekwencję i jeździć. Tylko idąc tym tropem to już lepiej wybrać 2.0 z tych lat (oznaczenie bodaj ALT; tylko nie było tego np. w Golfie V czy A3 8P) - trochę oleju to weźmie, ale ma większą moc i będzie palić podobnie co słabsze 1.6. Ale jeśli nie chodziło o to, o czym wspomniałem, to luz - tak to po prostu odebrałem Co do usługiwania jeszcze - niestety w kręgu jej znajomych mnóstwo jest "darmowych kierowców", którzy odwożą i zawożą panie tam, gdzie one sobie zażyczą. Idąc jej tokiem myślenia, i ja POWINIENEM (tak usłyszałem) tak robić. Ale na szczęście jest tak, jak napisałem. Śmiga autobusem miejskim albo złotówą. O reakcji jej rodziców chyba nie muszę mówić. No żeby pańcia jeździła co weekend do domu autobusem na dworzec, z którego ojciec musi ją jeszcze odbierać - niepojęte.
  5. Napisałem przecież, że muszę się jeszcze przemęczyć, tak do kwietnia/maja. Dzięki Bogu nie wpakowałem się w kredyt ani dziecko, ale żeby sporo zaoszczędzić i nie wyprztykać się teraz, jestem wręcz zmuszony w tym tkwić. Szybko zleci Co nie zmienia faktu, że opisywana sytuacja bardzo mnie ciekawi - jest to pierwszy stopień do piekła, to prawda, lecz przywołane sytuacje nie dość, że podnoszą mi ciśnienie, to dodatkowo działają jak wyjątkowo nieurodziwa kobieta. Brzydka, a i tak się człowiek gapi.
  6. Ale zdajesz sobie sprawę, że wspólnym mianowkikiem tego, co wymieniłeś jest tylko i wyłącznie pojemność? Oscylując w granicach tego 2005 roku mamy do czynienia chociażby z 1.6 FSI w Audi (gówno straszne), jak i 1.6 MPI (pancerny oraz tani w obsłudze, ale mułowaty i sporo palący silnik). A Toyotowski 1.6 w tamtych latach miał tzw. wadę olejową. Nie wspominając już o tym, że Megane autora z tym motorem ma problem z kołem zmiennych faz rozrządu jak i cewkami. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bezpieczny i rozsądny wybór, jednak za X lat po prostu nie będzie innej możliwości niż jeździć jakimś 1.0 100 KM czy hybrydą, bo w taką stronę motoryzacja idzie (nie będzie iść, tylko już poszła). Piszę to, zresztą pobieżnie, tylko "tak o", nie po to, żeby się dowalić. Pojawiające się stwierdzenie, że "stare to będą jeździć i jeździć, a nowe to gówno" to... no comment. Niegdyś Golfiarze pisali w takim samym tonie, że Golf II i III to są auta, nie to, co kolejne generacje i oni swoje "dwójeczki" będą naprawiać. Tylko, że to było naście lat temu. I weź teraz spotkaj Golfa II na ulicy Jest to niestety pokłosie beznajdziejnej sytuacji w naszym kraju - że taki nawet nastoletni samochód jest efektem wyrzeczeń. A sam mam dwa samochody - z '94 i '13, więc coś o tym wiem. Upływu lat nie oszukasz. Co do tematu - moja pańcia jest w stu procentach na utrzymaniu rodziców. Prawka nie ma. O zrobieniu go gada odkąd tylko się znamy (5 lat). Rodzice opłaciliby jej kurs, a i nawet kupili nowy samochód, to nie problem. Gdybym ja miał taką szansę od losu, to nawet chwili bym się nie zastanawiał. Ale ona woli studiować (gadać sto razy dziennie, że M U S I się uczyć, a i tak 90% czasu spędza na oglądaniu seriali) i mieć wyjebane. Chce, żebym ją woził, nie dokładając oczywiście ani złotówki do samochodu, który utrzymuję sam. Już szczytem było, gdy przed wyprawą na wakacje rzuciła mi 50 zł na paliwo mówiąc, że przecież moje auto i tak mało pali, więc to powinno wystarczyć Albo jak w zeszłym roku kupiłem nowe zimówki za 1200 zł - no ja chyba nienormalny jestem Dlatego od jakiegoś czasu na zajęcia czy korki pani jeździ autobusem albo taksówką. Bo lepiej jest wydać ~20 zł dziennie na taryfę w jedną stronę, prawda...
  7. Cześć. Chciałbym poruszyć temat relacji kobiet z szeroko rozumianymi koleżankami i dowiedzieć się, czy to, czego jestem świadkiem w jakiś sposób odbiera od normy i jakie może mieć podłoża. Ze swoją dziewczyną jestem dość długo, bo teraz mija nam piąty rok. O tej relacji mógłbym napisać książkę (jeszcze przyjdzie na to czas ), jednak niesamowicie denerwuje mnie pewna sytuacja, którą - w zasadzie - sam wywołałem. Otóż, z pół roku temu po prostu sobie odpuściłem. Nie chcąc za dużo inwestować w i tak upadającą relację położyłem laskę na pisanie smsów, wspólne foteczki i spędzanie dużej ilości czasu z nią (najlepsza wymówka - praca). Mam jednak pewien interes w tym, aby związek wytrzymał jeszcze tylko kilka miesięcy. Założyłem, że taki stan rzeczy wywołać może następujące scenariusze - całkowite odsunięcie się i znalezienie innego źródła atencji lub napatoczenie się innego bolca. Opcja numer jeden stała się tą obraną przez panią. Od, mniej więcej, tamtego czasu G. (tak ją nazwijmy) nie rozstaje się ze swoim telefonem. Pisze z ~20 koleżankami dziennie. O wszystkim. O tym, co na obiad, o tym, co robi, o tym, co obejrzała i tak dalej. Same pierdoły niewarte uwagi, ale w skali x100. Zerkając na jej listę rozmów na FB (nie szperam w jej telefonie, boję się ). Zadziwiające jest to, że nie spotyka się z nimi - przez cały nasz związek robi to sporadycznie, a w 90% kiedy się pokłócimy. Wtedy w 15 minut organizuje sobie towarzystwo i wraca pijana. Zaś gdy jest w porządku, beze mnie nie wychodzi (btw. dziwne). Przyznam szczerze, że szlag mnie trafia, że kiedy wracam z zajęć czy z pracy nie wypuszcza z rąk telefonu. Koleżankom wysyła nawet zdjęcia tego, co je (jakiś fajnie podany burger). Co istotne - w tym samym czasie z FB zniknęły wszystkie nasze wspólne zdjęcia, no i status. Teraz jest "wolna". Nie robi mi to za dużej różnicy, bo jestem typem, który nie afiszuje się w sieci tym, co zjadł ani gdzie i z kim poszedł. Równocześnie G. założyła profil na Instagramie mimo, że niejednokrotnie mówiła, że nie rozumie jak można wszystko pokazywać w sieci. A tymczasem namiętnie dodaje tam tony gówna - zarówno na Instastory jak i tak "normalnie". Oczywiście zapytana o to, że ma Instagrama bez chwili wahania odpowiedziała, że nie, a gdy pokazałem jej jej profil na moim telefonie to zaowocowało to parodniową ciszą. Żeby było jasne - nie przeszkadza mi to, ani też nie dziwi mnie nagła zmiana poglądów, bo nie jestem na tyle naiwny, aby wierzyć w wypowiadane przez kobietę słowa. I ostatni element - czasem miniemy się na uczelni (jestem krok od obrony i skończenia tego etapu - udaje, że mnie nie widzi. Nawet nie spojrzy w moją stronę. Jakby mnie nie było. Co mnie najbardziej boli? To, że G również spowiada się ze wszystkiego osobom, których nie znam. Widziałem (niestety...), że wypisuje szczególnie jednej koleżance dosłownie wszystko. Każdą prywatną sprawę, każdą. Czuję się po prostu bardzo niekomfortowo wiedząc, że jakaś jej znajoma, której na oczy nie widziałem wie to, co powinieniem wiedzieć tylko ja i (jeszcze moja) G). Nie ma żadnych oporów, żeby napisać dokładnie co jej powiedziałem. Dlatego też nie daje się sprowokować w wiadomościach - ona potrafi napisać 10 minut po moim wyjściu "Nie powiedziałeś, do której dzisiaj pracujesz. Traktujesz mnie jak gówno. Języka w gębie zapomniałeś czy co? Mam dość". Oczywiście to olewam, bo jestem przekonany, że screeny w kilka minut powędrowałyby do koleżanek. Poniekąd wstydzę się z nią pokazać gdzieś publicznie - Bóg wie, co ona im wypisuje i jak bardzo na mnie złorzeczy obcym przecież osobom. I teraz moje pytania - co to może oznaczać? Wywnioskowałem, że w momencie, gdy ja przestałem jej dawać zainteresowanie, znalazła po prostu inne źródło. Okazuje się zatem, że wcześniej wcale nie chodziło o mnie, tylko o KOGOŚ, kto zajmie panience czas. Mi się odechciało pisać SMSy, to zastąpił to tłum koleżanek (90% z nich nawet nie znam). Najbardziej jednak zastanawia mnie "pozbycie" się mnie w Internecie i bombardowanie zdjęciami na Instagramie. Czy może to oznaczać szukanie innego samca? Nie obawiam się tego i raczej nie podejrzewałbym jej o kręcenie z kimś za plecami. Z mojej strony (emocjonalnie) to i tak jest skończone. Z wyrachowania jednak muszę to trochę pociągnąć, aczkolwiek niesamowicie zastanawia mnie ta gierka. Macie jakieś pomysły? Jednocześnie - G często powtarza, że mnie nienawidzi i że nie może doczekać się, aż już ze mną nie będzie. Ale jakoś sama nie odchodzi. Czeka na mój ruch, żeby pozbyć się wyrzutów sumienia? Nawet nie wiecie, jak ciężko jest wracać wieczorem do domu, gdzie codziennie siedzi sfochowana i nieodzywająca się do mnie osoba. Atmosfera taka, że siekierę można zawiesić. Dlatego cieszę się, że zaraz po zajęciach mogę iść do pracy. Dzięki temu nie ma mnie po 10-12 h dziennie, a w weekendy mam święty spokój, bo pancia jeździ do domu. Oczywiście wrzucając statusy na FB i pisząc koleżankom, o której ma autobus Pozdrawiam.
  8. MOET

    Cześć

    Witam. Forum przeglądam sporadycznie, w zasadzie, od początku jego istnienia. Audycji Marka słucham od czasów pierwszego kanału na YT - teraz jestem na bieżąco z wrzutami na Vimeo. Na próżno szukać u mnie cech białorycerskich, a jednak od pięciu lat tkwię w toksycznym związku, który - bardziej niż wcześniej - chyli się ku końcowi. Chciałbym jednak rozwiać kilka nurtujących mnie kwestii i wyleczyć się z tego, co trzyma mnie przy mojej, ekhm, wybrance. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.